Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

Opisz Swój Wypadek - Wyciągnij Wnioski


giemul

Rekomendowane odpowiedzi

Sam miałem kilka wypadków na motocyklu i myślę że bardzo dużo mnie one nauczyły .Przeanalizowałem je sobie i wyciągnąłem wnioski . Proponuję temat w którym będziemy opisywać takie sprawy ale z obiektywną oceną sytuacji . Zapodam swoje przygody jak znajdę trochę czasu na "opracowanie" i jak temat chwyci oczywiście . Proponuje opracować wcześniej wypowiedz np w WORDzie i wklejać już gotowe przemyślane teksty , żeby uniknąć chaosu i spamowania . Co wy na to , panowie i panie ? Może pouczymy się na swoich błędach i sytuacjach które nas spotkały ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam miałem kilka wypadków na motocyklu i myślę że bardzo dużo mnie one nauczyły .Przeanalizowałem je sobie i wyciągnąłem wnioski . Proponuję temat w którym będziemy opisywać takie sprawy ale z obiektywną oceną sytuacji .
Dobry pomysl, jak znajde troche czasu to tez sie tutaj udziele.Tak jak napisales, analiza, opis i wnioski bez tekstow w stylu "co by bylo gdyby" .
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wypadek przypadek..... w sumie PRAWIE wypadek.Jadę na moto, mała krzyżówka. Jestem na głównej, zerkam na dużego fiata (czerwonego). Kierowca patrzy na mnie i mnie widzi, więc jadę se spokojnie, odbiłem na środek drogi aby mieć miejsce przy mijaniu.... nagle rusza fiat (miałem 60 km/h), z przeciwka jechał tir, zatrzymał się normalnie prawie na 6 metrach, ja nie umiałem znaleść hamulca tylnego, nawet biegu nie zredukowałem, tylko przednią klamkę dorwałem, słyszę pisk mojej opony i zniosło mnie na lewą stronę jezdni. Popuściłem ją, ale już nie hamowałem, przeszedłem koło tylnego zderzaka fiata jakieś 2 mm od kości lewej nogi i została po tym zderzaku tylko kreska na skórce.Takich przypadków odnotowałem więcej, po mimo iż staram się jeździć zgodnie z przepisami.Również wiem iż moje doświadczenie na moto jest równe 0,00, ale zdobywam je z każdym przejechanym km. Szkoda że nie mogę tu przeczytać waszych doświadczeń.... Przeca zaraz mnie zryjecie, i powiecie że to normalne... Może dla was normalne, ale nie dla niedoświadczonych...Dodam, że pogoda była ładna, a słoneczko nie raziło w oczka kierowcy fiata (którego wyprzedzałem se w puszce parę razy i zawsze po wyprzedzeniu wciskam hampel na max...ot małe miasteczko )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja tez opisze swoj upadek...Jak to zwykle bywa, gdy w zdarzeniu jakims tylko my cierpimy i nikt postronny... głupota, chęc szybszego przejazdu, pozatym jeszcze sztywno sie na moto czulem, bo niecale 300km zrobione mialem w tym sezonie, wiec organizm jeszcze nie to co pod koniec sezonu, ze bardziej gibki jest ;). Sprawa miala sie 1kwietnia [prima aprilis]. Jako ze mialem rezerwe w baku to postanowilem ze pojade sobie na shell'a zalac moto, a ze sie to odbywalo w godzinach szczytu pare minut po 16 to korki jak cholera, wiec srodeczek pasa [ul. Toszecka w Gliwicach] i spokojnie [jesli mozna to bylo nazwac spokojna jazda ;/] pomiedzy autami, coroz to przegazowka mala zeby mnie uslyszeli i se brykam z kumplem [on za mna na innym moto], no i nastal moment ze trzeba sie wepchac pomiedzy auta bo sie znalazalem na pasie do skretu w lewo, a ja chcialem jechac prosto [skrzyzowanie ul. Toszecka ze zjazdami na DK-88 z syngalizacja]. No ale miejsca zero zeby jakos tworczo i z kultura sie wepchac, patrze troche dalej gosciu spoznil start z zielonego wiec postanowilem ze tam wjade, wiec troche wiecej gazu siup i juz jestem i tu nagle wał, gosciu przedemna przychamowal troche, to ja tez po przednim cheblu i tutaj radosc sie skonczyla, nie wiedzialem ze asfalt w tamtym miejscu jak tak mocno pofałdowany i przednie kolo gdy hamowalem osunelo sie i ja wraz z motocyklem... pocałowalismy asfalt. Teraz sobie mysle, czemu wolniej nie jechalem !! nic mnie nie gonilo wtedy, nic... nie mowie tu o staniu w korku, ale zdecydowanie wolniejszej jezdzie.Ogólnie ze strat:-pekniety dekiel alternatora-ułamany crash-pad-podnozek złamany-przerysowany plastikKosztorys mojej głupoty ~1000zł Wiec, Ci co lataja po Gliwicach uwazajcie na te muldy na Toszeckiej [wysokosc zjazdow DK-88]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc ..............I.Mój pierwszy dzwon to klasyczna klasyka początkującego motocyklisty . MZ ES 250 ( wersja milicyjna ) .Wyremontowana własnoręcznie ( rok walki w piwnicy ) . Wyjazd na główną drogę w Rokitnicy . Prosta , piękna szeroka ulica przez centrum dzielnicy . Więc pełna rura . MZ szła 125 km/h i tyle pocisnąłem jadąc w stronę Bytomia . Na wysokości sklepu Plus ( teraz Biedronka ) widzę że auto jadące naprzeciw zjeżdża na mój pas i się zatrzymuje ( ponoć aby przepuścić pieszych idących chodnikiem ) w poprzek na moim pasie . Hamuję z piskiem opony ( tylnej ) i walę w prawe przednie drzwi auta . Przelatujemy sobie nad autem razem z motorem , który szlifuje jeszcze ok. 80 m przez całe skrzyżowanie i zatrzymuje się dopiero pod pomnikiem . Oczywiście motor to szrot totalny . Ja miałem dużo szczęścia bo połamałem tylko prawe kości śródręcza , miałem uraz czaszki i cały się poobijałem . Wnioski:1.Pierwszy „prawdziwy” motocykl , totalny brak obycia z prędkością i prowadzeniem motocykla.2.Absolutny brak przewidywania .3.Nieumiejętne hamowanie . 4.Jazda w cienkim kasku , bez rękawic , w dzinsach i Ramonezce .Oczywistym niby był błąd kierowcy samochodu , ale czy ja nie przyczyniłem się do tego wypadku ? OCZYWIŚCIE ŻE TAK ! Byłem świeży jak pupa niemowlaka , napalony na jeżdżenie i myślałem że mając taką maszynę po latach jeżdżenia na moplikach i Wueskach jestem teraz bogiem świata . Przeżyłem tylko dzięki przypadkowi , nic więcej .Gdyby taki wypadek wydarzył się w dzisiejszych czasach , na dzisiejszych maszynach , szanse na przeżycie były by raczej zerowe ( i tak niestety się często dzieje ) . Nauczyłem się , że motocykl to wymagająca maszyna , nie zabawka dla debila , i że są miejsca gdzie można a gdzie nie można dawać w palnik . II.Następną w mojej karierze przygodę miałem jadąc do szkoły na MZ ETZ 250 . W Zabrzu przy wlocie na Wolności ( tak jak jeżdżą autobusy w stronę belki) stanąłem sobie na stopie . Nagle jebudu , dostaję z tyłu dzwona ! Zbieram się z gleby , zamroczony robię ogląd sytuacji i widzę , że w dupsko wjechał mi autobus linii 81 ! Gościu wyskoczył z busa i jeszcze mnie zjeb*ł jak psa , dlaczego się zatrzymuję . Byłem jeszcze dzieciak wtedy , ale rozejrzałem się i pokazałem facetowi znak STOP , który tam stał . Zaczął wargolić więc powiedziałem mu że się nie ruszam dopóki nie podjedzie Policja ( czy Milicja jeszcze wtedy chyba ) . Komórek jeszcze nie było . Kierowca innego autobusu zawiadomił kogo trzeba i w końcu po godzinie radiowóz podjechał . Orzekli winę kierowcy autobusu ( bez żadnych rozpraw ! ) a po kilku dniach dostałem siano za rozwalony motor w gotówce do ręki z MPK razem z przeprosinami na piśmie podpisanymi przez dyrektora i tego kierowcę! ( czujecie dzisiaj taką jazdę? ) Wnioski :1.Miałem źle ustawione lusterka w które i tak nie patrzyłem . 2.Całkowity brak wyobrażenia , że ktoś może mi od tyłu zapakować ( bez skojarzeń ).Błąd autobusikowego kierowcy raczej bo :1.Rutyna.2.Liczył może że się nie zatrzymam bo mało kto się tam zatrzymywał . Teraz zawsze patrzę dużo w lustra bo to co dzieje się za , jest równie ważne jak to co dzieje się przed motocyklem . III.Też jeszcze smark byłem . Kupiłem sobie Intrudera ( na raty , ściągniętego z Kanady) . Dla zobrazowania , napiszę ,że były to czasy kiedy Japońce się oglądało w zachodnich gazetach . Pierwszy Japoniec na Dzielnicy , wszyscy gapili jak na UFO gdziekolwiek się pokazałeś ( to były czasy ) . Więc sobie jadę w pierwszym dniu po zakupie . Cały w skowronkach i w ogóle . W Miechowicach jest skrzyżowanie . Staję na STOPie , po przeciwnej stronie staje kaszlak( 126p) . Widzę ,że zauroczony gostek zapatrzony tylko w mój motocykl z rozdziawioną gembą , nie patrząc na boki zaczyna startować pomimo , że od mojej lewej ( jego prawej) strony ciśnie zdrowo Kredens ( 125p) . Jak przyje*bał w tego malucha , który już wyjechał mu na pas , to ten zrobił dwa obroty wokół własnej osi i przywalił mi w przednie koło . Motor wyglebił , zawiecha przygięte , mnie szlak trafił nagły . Przywaliłem gościowi z maluszka kaskiem w twarz , zalał się krwią , chyba nos mu złamałem . Pozbierałem motor , odpaliłem i na krzywym zawieszeniu uciekłem z tego miejsca .Nie wiem jak się potem chłopaki dogadali między sobą . Wnioski :1.Totalny brak myślenia ze strony kierowcy tego malucha . 2.Może miałem stać z wrzuconym biegiem i ruszyć zanim uderzył mi w koło.3. Ucieczka z miejsca wypadku była wielką pomyłką . Nie zapanowałem nad nerwami , dałem się ponieść emocjom .Zachowałem się jak ostatni kretyn , pomimo ewidentnie braku mojej winy ( miałem wygraną 100 % sprawę , świadka itp.) .IV. Pierwszy plastik - Yamaha YZF 600 R . Miesiąc po wyjeździe z salonu , nóweczka nieśmigana , kochałem ją bardziej od wszystkiego na świecie . Wacha nalana po korek więc jazda .Kierunek Częstochowa , albo dalej , się zobaczy . W Tarnowskich Górach ( na drodze z Bytomia ) lekki korek. Jadę grzecznie w rządku z autami .Światła koło Marketu ( te przed Mc Donaldsem , koło małego pawilonu z prawej strony ) .Widzę gościa jak stoi , ale mam zielone to jadę . Nagle on rusza z piskiem opon i wali mi z boku w motor . Tłumaczył się że mnie nie widział , była przerwa między autami to ruszył , myślał że zdąży. Motor do kasacji . Wnioski :1. Na drodze nie ufam nikomu i nigdy ! Nawet w 100 % sytuacjach , jeżeli mam pierwszeństwo , ZAWSZE przygotowuję się na najgorsze , najgłupsze posunięcia innych kierowców . 2.Prawą nogę i stopę uratował mi pancerny but SIDI Vertebra ( wtedy dowiedziałem się czemu te buty kosztowały mnie worek pieniędzy ) . To że nic mi się nie stało zawdzięczam dobremu kaskowi i solidnym ciuchom . Od tamtej pory ZAWSZE gdy kupuję ciuchy stawiam na ich jakość nie niską cenę .Kupuję najlepsze ( co niestety kosztuje ) ciuchy na jakie mnie w tym momencie stać , kosztem wszystkiego innego , bo wiem że to ratuje życie po prostu . Lepiej kupić tańszy motocykl ale NIE OSZCZĘDZAĆ na ciuchach , a niestety prawie normą jest działanie odwrotne . V.Wyjeżdżam z pracy , fajna chopka na ulicy przy bramie . Zawsze dawałem tam po sprzęgle i wyskakiwałem na gumie na ulicę . Pewnej pięknej soboty niestety na moim pasie ( którego nie widać z placu ) znalazła się jadąca z przeciwka panienka , zajęta pogaduchami z dzieckiem jadącym w foteliku na siedzeniu pasażera . Idę maksymalnie w prawo ale i tak zahaczam ją silnikiem . Nowy dekiel , pogięta kierownica i zdarty lakier oraz moja duma , bo oczywiście wszyscy mnie ostrzegali że kiedyś tam przyglebie , ale ja oczywiście na to lałem i w końcu się stało i to na oczach wszystkich .Wnioski:1.W soboty nie wolno chodzić do roboty!2.Do kozaczenia są miejsca raczej odgrodzone od niebezpieczeństw typu panienka czy facet w kapeluszu , wyłączone z ruchu .3. To że coś się udało 200 razy nie znaczy że uda się 201 raz.4.Jazda na pamięć ( szczególnie w ten sposób ) i po drodze której w dodatku nie widać to głupota ekstremalna .I nie ma co się tłumaczyć ,że ta cizia jechała moim pasem pod prąd . Jakbym nie zakozaczył , zatrzymał się i popatrzył co się dzieje – wypadku by nie było .Moje wypadki są debilne , ale większość motocyklowych przygód niestety jest podobna . Jestem osobą lubiącą ostro pojeździć i często przeginałem a wszystkie zdarzenia z wyjątkiem pierwszego i ostatniego były przy prędkościach spacerowych czy wręcz gdy stałem w miejscu . Nie były spowodowane przeze mnie , co nie znaczy , że nie mogłem ich uniknąć . Mam nadzieję że komuś pomogą moje przemyślenia , bo mnie nauczyły , że nie ma super kierowców , i że ja sam również nie jestem tak dobry jak mi się wydawało . KAŻDA JAZDA TO NAUKA , jak ktoś o tym zapomina , kiedyś się przeliczy . W temacie wypadek motocyklowy nie ma kwestii „czy ?” jest tylko „kiedy ?” .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm.. ciekawy temat, zatem i ja coś dopiszę choć jakieś wnioski z tego sie wyciagnie? Takie tylko, ze jeździ sie po liniach środkowych, a i to pewnie nie daje gwarancji na szczęśliwa podróż. A no i że zawsze ubiera sie PEŁEN/KOMPLETNY kombinezonWypadek znany tutaj większości, więc jednym dla przypomnienia innym dla ..przestrogi.12.04.2007 Dzień jak codzień, nie za ciepło bo początek sezonu, ale i nie zimno więc ubieram wyjątkowo sztruksy i ruszam po moto. Od samego rana dziwna niechęć do jechania na uczelnie i zwracanie uwagi na dziwne rzeczy. (Moja mama zawsze mówi, że na drogę trzeba sie pożadnie ubrac bo nigdy nie wiadomo co sie stanie i pierwszy raz w życiu o tym pomyślałam) Zajechałam na uczelnie, napisałam kolosa: sport niepełnosprawnych, i ruszam do domu. Pierwszy raz znajomi mnie zatryzmuja na wykłady, zagaduja o motocykl, a ja prosty i ślepy człowiek nie zauważam że coś jest inaczej. Wsiadam i jadę.Obudziłam siena nastepny dzień w szpitalu, pamiętałam(i pamiętać juz do końca będe ten kolos sport niepełnosprawnych Małe skrzyżowanko, jadę prosto, bus przedemna skręca w prawo, a koleś zna przeciwka Lublinem w lewo. Skrzyżowaniez wysepką, wiec każdy z tych dwóch ma swój wjazd. Bus skręcił, Lublin też..zaczoł się jednak powolutku toczyć po moim pasie, bo dalej były roboty drogowe.Pamietam jedna, wilka biała plamę. to był właśnie lublin, a dokładnie jego paka.Brak śladów hamowania.Bum i tyle.Składałam sie z motocyklem na lewo, auto toczyło sie w swoim kierunku.Noga utkneła miedzy kabiną a paką. Zaczeło ja rozrywać. Przejechałam przez cała pake noga, zostawiajac na niej ślady krwi,skóry,mięsni i innych wnętrzności nogi.Głowa prawą strona równiez tarła po pace.W koncu moto zachaczyło o tylne koło auta, wiec mnie wyrzuciło dalej.Złamanie otwarte,wieloodłamowe,wielopoziomowe, zmiażdżeniowe kości udowej, z zerwanym przyczepem głowy mięśnia czworogłowego uda. Nasada kolana w częściach.Zerwane wiązadła krzyżowe kolana.Ubytek kostny w kłykciu piszczelowym.32 odłamy kostne i 5cm skrót kończyny.Stłuczony prawy nadgarstek, spojenie łonowe i rozciete czoło.Noga, była zmasakrowana. Kilka cm nogi trzymałam, reszta otwarta zawinieta kilka razy leżała za mną trzymając sie na skórze i m.dwógłowym uda. ok 12cm leżało obok mnie-przyklejone do miesni.Pierwszy szpital: noga do amputacji. Brak sprzetu do ratowania nogi.Drigi szpital: noga do amputacji. Sprzęt jest, młoda dziewczyna więc ratujemy, jak sie noga nie przyjmie to wtedy ampitujemy. Opcja wzywania naczyniowca-obeszło sie bez niego 2 tygodnie walki o noge, 24 godzinny strach, ze noga sie nie przyjmie i ja strace. Jak sie udało zasnąć, to budziłam się i zagladałam czy wszystko OK. Ciagłe kontrole lekarzy. Straszliwy ból i strach. Faszerowanie morfinami i tym podobnymi nie pomagały.Po dwóch tygodniach łzy szczęścia: Noga uratowana, teraz dalej.2 miesiace w szpitalu,przepustka 2 tyg i znów spzital, póxniej znów i znów.Na chwile obecną jestem po 5 operacjach(ostatnia to autospongiozoplastyka-przeszczep kości, mam w nodze gwóźdź sródszpikowy 12 i śluby blokujące. Kolano zgiete 93 st i noge krótszą 3 cm.Zakładam, ze w ciagu kolejnych 3 lat, zakoncze leczenie i zmieszcze sie w 10 operacjach.Jak ktos chce dokładniej poczytac i zdjęcia poogladac to TUTAJ klikPierwszy wypadek mój,drugi znajomej, a trzeci to chłopaczka który równiez ucierpiał z czyjejś winy-kolegi. Dlatego warto poczytać.Wnioski jakieś z mojego wypadku?-zawsze kompletny kombik-nawet jak jest 30 st-jeździć na/przy liniach środkowych-trzymać się z daleka od skręcającychdużo by tu opowiadać, ale... było, mineło.. zycie toczy sie dalej.Ps. Czasem to złe przeczucie, niechęć, dziwne niby zwyczajne rzeczy to czasem znak. Nie masz ochoty-nie jedź, może nie warto byc upartym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze wszystkich dzwonów, szlifów, paciaków i innych, nauczyłem się: 1) Nie wyprzedać samochodów na gumie. Światło skierowane jest w powietrze i nie jesteśmy widoczni!2) Motor w zakręcie może więcej niż nam się wydaje, kiedy więc zaczynamy panikować że się nie zmieścimy - kłaść motor do ziemi i dzida!3) Nikt z nas nie jest Rossim, Evertsem, Van Den Boschem, Stonerem, Zoltanem czy innym. Nie przeceniajmy swoich umiejętności. Przy każdym manewrze zostawmy sobie 20% na ewentualną pomyłkę. Tyle z moich krótkich przemyśleń. Każdy ma swoje doświadczenia, wyciąga z nich wnioski i wie że mądry uczy się na cudzych błędach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnego sobotniego popołudnia wybrałem się z kumplami pośmigać na Kalety.Jeden z zakrętów wziąłem ze zbyt dużą prędkością i wyrzuciło mnie na pobocze.Kombinezon,buty,kask i rękawice to podstawa.miałem coś między 140-160 km/h i nic mi się nie stało.Jedyne co to ucierpiały owiewki które aktualnie składam reszt jest(odziwo)cała i prosta Wnioski-troszeczkę wolniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy, na szczescie bardzo lekki szlif miałem przy pierwszej jeździe z pasażerem... nie jechałem szybko, w oddali widziałem że baba stoi na pasach i waha się, ale widze że mnie widzi więc skoro nie idzie to pewnie czeka na kogoś... mineło jeszcze kilka sekund a ta na jezdnię tuż przede mną... ja mocno przedni hebel, i niestety przednie koło straciło przyczepnośc na piastu który był naniesiony na jezdnie przed pasami... pamietam jak kątem oka widziałem moto szlifujące parę metrów i pękające mi serce... Na szczescie tylko lekko przytarta owiewka na dole i lekko naklejki... Wnioski : 1. Nie ufaj nikomu, zawsze zostawiaj sobie margines bezpieczenstwa na najgorszy rozwój wydarzeń.2. Wtedy jeszcze nie miałem porzadnych ciuchów na moto... ten incydent sprawił że nie wahałem się więcej na temat zakupu kombika... Wprawdzie paciak był lekki, ale asfalt szorstki i jeans z kolana a kurtka z łokcia wychodziła ze strupami przez tydzień-------Pierwszy dzwon... Wymuszenie pierszeństwa przez puszkę. Na szczeście mała prędkość, odruchy bezwarunkowe zadziałały prawidłowo i "tylko" odbiłem się ukosem od niego zamiast przydzwonić w bok... Straty - szyba, lusterko, prędkościomierz, owiewka, stelaż lampy. Na szczęscie lagi proste, nie wiem jakim cudem stelaż sie wykrzywił a reflektor był cały... Patrycja jechała ze mną wtedy pierwszy raz, obawiałem się że nie wsiądzie ze mną więcej na moto, na szczescie miło mnie zaskoczyła. Ją pobolewała troche noga i plecy - ja , więcej szczescia niż ustawa przewiduje - ani zadrapania jedynie zszargane nerwy. Stało się to na Jana pawła 2 w Gliwicach koło przystanku, zdaje sie że nawet wtedy zagadał do mnie forumowy Bilek - dzieki za dobre słowo.Czego się wtedy nauczyłem - że cholera niekiedy nic nie można zrobić. Bezsilność. Jedyne co można zrobić to zachować zimną krew. Później w myślach pada uniwersalne "O, ku...." i dostajesz zastrzyk adrenaliny, i masz sekundę bądź dwie by zmniejszyć straty, ale nie uniknąć.------No i przygoda nr 3. Miała miejsce na winklach miedzy Zabrzem a Chudowem.Czego się wtedy nauczyłem - jak jedziesz poszaleć - jedź w towarzystwie znajomych, którzy rozumieją i umieją czytać swoją jazdę nawzajem... A pamietam że odebrałem wtedy moto od mechanika tego dnia, po regulacjach i wymianie napędu, a cieszyłem sie jak dziecko. No i że niektóre motocykle są naprawde pancerne...Ja na szczęście za błędy swoje i innych nie musiałem płacić zdrowiem. Całośc moich obrażeń wynikających z jazdy na motocyklu to zdarte kolano i łokieć przy pierwszym paciaku Naprawde. Nigdy nic nie złamałem, swoją skórę mam nadal na sobie a nie na asfalcie, wiec chyba jestem szczęsciarzem. No, jeśli nie liczyć serducha, które cierpi razem z maszyną.Wszystkie te zdarzenia dały mi konkretną lekcję, wyciągnąłem wnioski. Podczas dalszej jazdy niejednokrotnie udało mi się uniknąc kolizji bo w odpowiednim momencie "zapala się lampka ostrzegawcza" kiedy widzę niepewnego kierowcę bądź niepewny winkiel. Nie powiem, do świętoszków nie należę, ale nie ignoruję głosu rozsądku kiedy podpowiada.Cebra którą posiadam zdarzeń drogowych z moim udziałem nie uświadczyła, i mam nadzieję że uda się utrzymać ten stan. Ja ze swoim lekcji wnioski wyciągnąłem, mam nadzieję , że tak jak i każdy z Was.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jechałem sobie w tamtym roku moim kochanym Fazerem Śmigam kozielską. Przede mną koleś zjechał w prawo więc jadę sobie spokojni. Widzę kolesia po prawej, który stoi i będzie skręcał w swoje lewo. Korek był z przeciwka straszny więc łatwo mu nie będzie. Ale co tam. Minęło tyle czasu że mnie na pewno widział. BŁĄD. Potem już widzę niebo i ktoś mi ściąga kask. Wstaje i zaczynam ogarniać sytuację. Moto leży, auto rozwalone.Skończyło się bez konkretnych obrażeń. Obity bok, lekko nacięta broda ( 2 szwy ) i stłuczone kolano. Które bolało bardzo długo. I mam brzydkie ślady:/Wnioski:- NIE UFAJ NIKOMU ! Ja tak robię Te chu.... chamy czasem patrząc Ci się w oczy wyjadą prosto pod nos. - Ubranie ochronne - nie miałem spodni. Dlatego kolano wygląda jak wygląda. Noście ubranie bo nie wiadomo kiedy kto co i jak. Ja nie planowałem wtedy żeby się rozbić. Ale gostek planował, że mi zepsuje motor Z innej beczki - dzisiaj rano 4.30 jechałem do domu. Przejeżdżam przez Sikornik ( Gliwice ). Tam jest alejka idąca przez całe osiedle. I w jednym miejscu przechodzi przez ulicę. Ja se jadę zbliżam się do pasów i widzę jadącą babkę na rowerze. A ona patrzy się w moją stronę. Myślę - zatrzyma się. Bullshit. Prosto na pasy wjechała. Dobrze, że jechałem w miarę i skończyło się na odpuszczeniu gazu. Klakson i goooooo. Widziałem jak machała głową - coś ala "Wiem wiem, odwal się"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A Wy tam na drodze z Kalet na Sośnice to nieźle dajecie Kiedyś chciałem zajechać na Kalety bo tam chodziłem do szkoły.W Sośnicy daję w prawo i szok.Ze 30 moto,ze 6 bije rokordy na kole.No i ile gumy na asfalcie
gibaj najpierw do powitalni , a potem pisz na temat !!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będę opisywał swoich zdarzeń, ale jak widzę kierowcę w wypasionym VW II który aż się pali żeby wyprzedzić motocyklistę to mnie normalnie ....................... . Przeważnie daję mu wolną drogę, niech jedzie palant, i widzę ten jego zadowolony ryj jak mnie weźmie gdzieś na prostej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będę opisywał swoich zdarzeń, ale jak widzę kierowcę w wypasionym VW II który aż się pali żeby wyprzedzić motocyklistę to mnie normalnie ....................... . Przeważnie daję mu wolną drogę, niech jedzie palant, i widzę ten jego zadowolony ryj jak mnie weźmie gdzieś na prostej.
Szkoda że nie będziesz opisywał , ale pamiętaj że teoria to też wiedza, która może OCHRONIĆ niedoświadczonych kierowców motorka.... Rozumie ze nie chcesz się dzielić doświadczeniami, więc po co piszesz o VW II ? I tak nic mi to nie mówi !!!Pozdrawiam (niedoświadczony i boję się tego)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda że nie będziesz opisywał , ale pamiętaj że teoria to też wiedza, która może OCHRONIĆ niedoświadczonych kierowców motorka.... Rozumie ze nie chcesz się dzielić doświadczeniami, więc po co piszesz o VW II ? I tak nic mi to nie mówi !!!Pozdrawiam (niedoświadczony i boję się tego)
A po to żeby uważać na takich właśnie gości. Jedzie taki, muzyka gra aż mu same szyby opadają, a później są wpisy w tym dziale bo nie zauważył i myślał że...... . (Dla zrozumienia Volks Wagen II gneracji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra.To może się przyznom .Miołech zderzenie pod ostrym kątem z katamaranem.Ślizg taki , ino pionowy .Kupiłech simla na handel (stare lata) i pewnego dnia musiołech wyskoczyć nim do katowic.A że nie było oc toch wzion do kapsy papióry z Pannoni .Droga z powrotem wiodła przez taki szutrowy parking.Po lewej rampa .Tiry.Po prawej znak 30 max!!(abo mniej?nie pamiętom ).prze de mną furmanka pyko se tak na oko 20km/h.Dalej widza bardziej wysuniętego Tira , więc zaczynom manewr wyprzedzania.5 metrów od puszki , a ta nagle wali w lewo ( klasyka , a jak ).Klamki i pedał max.Koła stojom .Moto jedzie. Plecaczek wyskakuje.Moto jedzie kurw.. szybciej Złaża z piździora . DUP PiiiSyyyk JEB.Facet w puszce w szoku(brak info w dzisiejszych informacjach meteo o spadających moto ), a jo sie dra:Standardowo wiązanka o debilach, migaczach ,blondynkach i wyrwanych sercach(przez odbyt ).Potem to już luzik.Facet pyto się o nienieskich, jo nalegom żeby dzwonił , a jego kolega informuje że oba dostanemy mandaty.Facet odpuszczo , jak pokazuja mu aktualne oc + dowód rej.Pannoni(250 pojemność ) , i pa.Wnioski?1.Zawsze miej przy sobie aktualne oc z pannoni(nieważne czym jedziesz) .2.Informuj pasażera , że jak wyskoczy Ci z moto to bydzie zapinkalał piechtobusem .(ważne w przypadku wycieczki za granica z drugą połówką )3.Patrz w lusterka (nie tylko swoje )efekty?1.Facet mioł rysa na całej furmance.-3 tysiące2.skrzywiono kiera(u mnie ).-30 zeta3.Z buta do chaty-20 cygaretów4.Mina kumpla jak żech mu pedzioł o numerze z oc.-bezcenne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedziela 30 marzec 2008 r.Wysoko na niebie słońce, suche drogi i miły zapowiadający lato wietrzyk na twarzy. Ja i mój przyjaciel nie mogliśmy się powstrzymać jak zawsze z resztą przed wyciągnięciem maszyn z garażów i śmiganiu aż braknie pieniędzy na paliwko hehe. Pierwszy cel stacja benzynowa, zupa nalana po brzegi baku i bziummm... Fantastyczna trasa w otoczeniu lasu, zakręty, wzniesienia i proste to co lubimy. Do czasu Ostatni zakręt... prędkość 40km może 50km? Ostry zakręt powoli pokonywany aż nagle przed sobą widzę skuter. Ostre hamowanie, próba ominięcia, znoszenie na lewą stronę wprost na nadjeżdżający samochód osobowy, walczyłem i minąłem go na całej jego długości może z 5 lub 10 cm od jego boku. Hamując widziałem drzewa, zniesiony na lewe pobocze straciłem panowanie nad kierownicą gdy przednie koło pośliznęło się na kamieniach. W pozycji takiej jak na motocyklu uderzyłem plecami w drzewo, pierwsze myśli przy uderzeniu "K...a mać" gdy upadłem na ziemię nie potrafiłem przez chwilę oddychać, zrzuciłem kask z głowy i pierwsze co to czy potrafię ruszać nogami? Dzięki Bogu nie byłem wyprostowany bo pewnie już bym nie chodził. Samochód pojechał, chłopak ze skutera się zatrzymał podbiegł do mnie powiedział żebym powoli oddychał, i że dzwoni po pogotowie... Powiedziałem mu że nie trzeba. Prosiłem go żeby podniósł motocykl. Podjechał mój przyjaciel i przestawili moją ślicznotkę. Podnieśli mnie lecz po chwili musiałem się położyć na plecach bo czułem okropny ból w kręgosłupie. Porozmawialiśmy, sprawdziliśmy motocykl czy działa i jakie są uszkodzenia. Prawe lusterko, migacz, 2 wgniecenia na baku i porysowana owiewka. Po jakimś czasie wszedłem na motocykl i ruszyłem, lecz przy pierwszej nierówności w drodze odczuwałem ból w kręgosłupie. Prędkość 20km, po dojechaniu do znaku STOP na wzniesieniu nie potrafiłem utrzymać motocykla z powodu bólu. Wylądowałem z nim na boku. Przyjaciel mnie pozbierał i ruszyliśmy dalej do domu. Gdy dojechaliśmy pojechaliśmy do szpitala na prześwietlenie, okazało się że mam mocne strzaskanie kręgów lędźwiowych, na szczęście tylko to albo aż??? Maści przeciwbólowe i tabletki łykane w postaci kilku sztuk jakoś pozwalają mi znieść ból. Chciałem napisać jeszcze że ta sytuacja bardzo dużo dała mi do myślenia, to że kochamy coś co niestety jest bardzo niebezpieczne, niektórzy zrezygnowali by już z jazdy na motocyklu ale ja tego nie zrobię bo nie wyobrażam sobie życia bez motocykla. Doceni i zrozumie to każdy ten kto widzi na wprost siebie pędzący samochód i wychodzi z tego cały. Pozdrawiam i dzięki za przeczytanie. Przyczepności...To był opis który już kiedyś zapodałem, mój pierwszy wypadek, drugi skończył się skasowanym moto, strzał w latarnie i drzewo, a mi się nic nie stało. 3majta sięWnioski: krzywym okiem patrzę na skuterowców:P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.