Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

c64club

Użytkownicy
  • Postów

    129
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez c64club

  1. W sobotę jechałem sobie w góry, trasą przez Oświęcim. W okolicach Żywca pyrkam sobie 60 na godzinę, wyprzedza mnie gość, leci tak na oko 90, lewa w górę, znika z pola widzenia, ale po chwili znów się pojawia... Minutę po wyprzedzeniu mnie przeszlifował do rowu, na szczęście niegroźnie. Wyciągnęliśmy sprzęta z fosy, kierunek przymocowaliśmy trytytką, kombik przytarty ale nic strasznego. Krótka rozmowa - leciał rzeczywiście poniżej setki. Nawierzchnia w tym miejscu taka śliczna, na oko zero soli, sucho i w ogóle miód. Ale zakręt skończył się w rowie. Oponki jego Bandziorka były zeszłoroczne, teoretycznie mógłby jeszcze szybciej lecieć, a jednak obie straciły nagle przyczepność. Fuksa miał, że mu zimno nie pozwoliło. Na rozgrzewkę opróżniamy część termosu i w drogę. Kolejne "nudne" ostrzeżenie dla wszystkich, którym celibat już dał się we znaki i muszą polatać (a już niejedną rękawicę w górze w ten weekend widziałem )- pozory mylą. Asfalt wyglądał tak samo pięknie jak na tej focie, zrobionej następnego dnia. A i zmarznięte łapska nie pracują tak szybko jak powinny, przy obsłudze klamek. LwG i przyczepności życzę.
  2. Ramboo, jest jeszcze trzecia opcja. Nie remontować mieszkania. Mieszkać w "norze" i wyjeżdżać z niej na motorze Dla mnie cztery ściany i dach są po to żeby nie kapało na łeb i nie wiało. I nie są godne żadnej wpakowanej w nie minuty ani złotówki ponad to, co niezbędne aby się nora nie rozpadła. Od lat już nie dotknąłem ścian pędzlem nawet, tyle co uszczelki w kranie wymieniłem. Między innymi dzięki temu mam czas i kasę (resztki bo resztki, ale są) na zwiedzanie bliższych i dalszych okolic z buta i z opony. Zajc - pytając o zdanie motocyklistów, czego Ty się spodziewasz? Że Ci powiedzą "kup nowszą puszkę, zasadź roślinki wokół domu, a moto już nie dla Cię"? Nie doczytałem się niczego na temat partnerki, względnie przychówku. Jak nie masz tego ostatniego, to tylko dokup drugi kombik, kask i resztę stroju w mniejszym rozmiarze. Bo czy kupisz motór to chyba nikt nie pyta, co najwyżej jaki i kiedy.
  3. "Spłacić kredyt" - sprzedaj puchę póki coś warta, spłać kredyt do reszty i więcej nie bierz takiego dziadostwa na kark. A moto - jak nie będzie kasy na cerberkę to może jakiegoś taniego chinola? Byle 2 kółka miał i latał. Są coraz mneij awaryjne. Osobiście stanąwszy przed wyborem "nic albo jakaś tania puszka albo chiński motór" wybrałem trzecią opcję. Tym bardziej, jeśli to ma być pierwszy motocykl (w życiu czy po 20 latach przerwy), to nie nabywałbym litra tylko coś drobniejszego. Samochód nie jest ważny, co najwyżej bywa przydatny. To jakiś popieprzony wymysł dzisiejszych czasów, że jak ktoś nie ma puszki to dziaduje. przy wyjątkowej niepogodzie można się przecież posiłkować Ikarusami, a w razie potrzeby przewiezienia szafki nocnej zapłacić komuś i mieć święty spokój. Chyba, że mieszkasz na jakimś zapierzu, to Malacz, Tico albo inny "moplik z daszkiem", bo przeciskanie się zimą na moto do pracy nei jest śmieszne.
  4. Bratu spodobała się ankieta, nie wiem czy rodzice wypełnią. Choć pewnie dadzą się namówić na wypełnienie papierowej wersji i potem wpiszę
  5. HeyahParę wątków o 50cc tu jest, niektórzy właśnie od mopeda zaczynają, więc zrecenzuję pewne mikrowozidło, które serdecznie polecam, gdyby ktoś nie chciał od razu półlitrowca kupować. Nawet z moją robotniczą pensją jestem się w stanie nim cieszyć. Fajny wynalazek, jak ktoś ma do pracy paręnaście km, kiedy nie opłaca się na taką krótką trasę motocykla odpalać, a autobusem ciężko.A kosztuje tyle, co komplet opon i klocków do motocykla Zaznaczam, że dużo na nim nie natłukłem, mam go od lutego i dopiero 8000km na blacie, jednak moja opinia może pomóc komuś nabyć pierwsze 2 kółka bez pedałów.Do rzeczy. Jest to chiński moped, rama od chińskiej kopii Hondy CG125, z silnikiem od mopeda Honda Monkey/DAX/Pitbike. W Polsce znany jest w 2 wersjach1. Klasyczna, z bogatszym wyposażeniem i tańsza (poniżej 3000PLN), sprzedawana jako Wezyr lub Kingway Naked ewentualnie jako Motoventus Naked (jeszcze bardziej klasyczna). Typowa konstrukcja rodem z lat 70, ale doposażona w katalizator. 2 koła 18"2. Pseudosportowa znana jako GB Street, Barton Fighter, gorzej wyposażona i droższa (około 4000PLN), ale bardziej "kozaczna" gdyby kupować ją dziecku. Przód 18", tył 16", kierownica "streetowa"., zdarzają się z owiewkami.Plusy:-wygodny, nawet po 200-300 km nie występują żadne nieprzyjemne objawy w postaci łupania w krzyżach itp.-ekonomiczny - jak spala powyżej 2l na setkę, to do regulacji-pakowny. Można się na tygodniową wycieczkę w 2 osoby nim spakować-ultra tanie części-bezawaryjny, jak na Chinola-nie wymaga prawa jazdy, można je robić w trakcie sezonu nie tracąc możliwości jazdy-wygląda jak lekki motocykl, co powoduje normalne reakcje motocyklistów na trasie i nie powoduje zaliczenia do jednej grupy z oszołomami na skuterkach (bez obrazy dla nieoszołomów na skuterkach)-idealny na krótkie wypady po 100km czy "za miasto"-nie traci się widoków po drodze-zaskakuje mocą jak na taką "kosiarkę", szczególnie że waży 110kg-18l bak. Zasięg na baku ponad 900km (sprawdzony podczas wycieczki na Woodstock)-płaski bak pozwala na pełne zapakowanie tankbaga, który nie zlatuje-jakoś go rdza jeszcze nie złapała-jakby jednak padł, to można na chodniku wkrętakiem i kombinerkami naprawićMinusy:-w 2 osoby w góry nie ma się co nim wybierać. Jest to możliwe, ale prędkość spada poniżej krytyki. Tylko 2 takie wyjazdy zaliczyłem-do dalszych wyjazdów i w góry przydaje się dokupić chłodnicę, bo 50cc jednak dosyć szybko puchnie przy takim obciązeniu-kijowa fabryczna opona przednia, długo się "dociera" (jakieś 800km zanim przestała tańcować)-kłopoty z uruchomieniem zimą już w okolicy -5 stopni Celsjusza-jedyne, co ma wspólnego z "odkręcaniem", to że mu się śrubki w trasie odkręcają i trzeba mieć klucze w tankbagu-prędkościomierz pokazuje kosmiczne wyniki, najlepiej dokupić rowerowy-500 km na nim to już bardziej wyprawa niż wycieczka (v-max około 65 km/h)-jeśli "plecaczek" to tylko bardzo cierpliwy/aNajdłuższa trasa, jaką pokonał, to podróż na Woodstock z Katowic, ponad 500km w jedną stronę. Niestety obciążenie 200 kilogramami (ja, ona, bagaże) dało się odczuć w postaci przymusowego noclegu na trasie.Największe rozsądne wzniesienie - tylko 5-6%. Przy bardziej stromych trzeba mocno redukować biegi.Ponieważ zbliża się zima, chciałem doczepić wózek boczny, ale 5KM to trochę za mało na trzecie koło, więc nabyłem Rometa K125. Jednak samotnemu niezamożnemu ludziowi polecam małego Kingwaya. Lepiej się czasem czymś takim turlać niż podziwiać w necie motocykle i sobie doła wkręcać,
  6. Ludzie, czym Wy się przejmujecie? W plusie jest (tak przynajmniej twierdzi termometr), to można latać. Nad wyjazdem na Pingwina to się można "zastanawiać", ale tutaj po prostu trzeba pod kombika dresik ubrać i w drogę.Godzina mi się podoba, można po pracy wskoczyć.
  7. GN125 (i teraz Rebel, dzięki za podpowiedź) jest u mnie gdzieś na końcu kolejki z powodu kąta widelca. Musiałbym się na tym poturlać trochę, bo chopper (nawet soft) nie przekonuje mnie do końca.Na GN i YBR będę miał okazję pojeździć w szkole, to sobie sprawdzę aż zanadto.Ładne określenie tego, czego szukam, wyczytałem dzisiaj w teście YBR-ki. Chodzi mi o takiego sprzęta, którego narysowaliby respondenci na ulicy zapytani o to, jak wygląda motor
  8. Tyle, że 50cc osiągami mi "prawie" wystarcza. To "prawie" odnosi się do wzniesień po 5-7%, kiedy jadę w góry i muszę do dwójki zredukować oraz do zakazu wjazdu na autostradę. A poza tymi dwoma przypadkami? Jadę sobie 50 na godzinę, patrzę na tych wszytskich wyprzdzających mnie desperatów i myślę sobie "nie wiem jak wy, ale ja mam czas".Sgregor - XJ550 podałem jako przykład "ładnego" pojazdu, nie zaś klasę pojemności do której bym dążył. CB500 w kwestii wyglądu też jeszcze jest akceptowalna. Gdybym szukał ciężkiego motocykla, nie miałbym problemu, w Polsce popularne są albo pierdziawki jak mój naked, albo czołgi od pół litra w górę. Może sprecyzuję pytanie, albo zadam je z innej strony. Chodzi mi o nowoczesny technicznie odpowiednik WSK-i. Koniecznie lekki singiel.
  9. Przyszedł taki moment w życiu żółwia, że robi prawko i pewnie w końcu zechce ujeżdżać coś nieco mocniejszego niż motorower.Oczywiście usłyszałem od razu pełno porad, żeby poniżej pół litra nie patrzeć, parę ofert ciekawych nawet dla mnie wyszukano. Problem w tym, że nie chcę półlitrowca, tylko naprawdę lekki motocykl.Mógłby być używany, nowy, nieważne. Ma wozić mnie, moje graty i ew. pasażera w ciekawe miejsca, Lekko terenowy charakter (na polne drogi) mile widziany.Z nówek niektóre chińczyki są fajne (Romek K-125), z Japońskich w miarę ciekawa jest ybr125 (tylko ten tył... :/)Co byście polecali z używanych, na czym lekkim jeździliście? Chętnie przyjrzę się każdemu motorkowi o następujących cechach:-singiel 125, 200, może 250-czterosuw-naked,-żadnych komputerów pokładowych, i innych wynalazków-jak najdalej od "sporta"-żeby wyglądał jak motocykl (w sensie taki bardziej "motór")Bliska wyglądem jest mi XJ550, śliczna, tylko nie widzę lekkiego sprzęta podobnym charakterze, a przeglądając samemu mam już mętlik w głowie.
  10. Polatałem sobie 50-ką i mam świadomość, że grzyba wiem o jeździe motocyklem.Dlatego wybrałem się właśnie do szkoły jazdy. Wygląda o tyle obiecująco, że to podobno nie jest "szkoła zdawania A".Wczoraj mnie jeden motocyklista opieprzył równo, że sobie silnika 125 do swojego piździka nie wmontuję (chociaż mam w dowodzie 49cc wbite), i że chcę ponad tysiaka "stracić" na prawko, zamiast sobie motocykl kupić i olać wszystko, bo przed drogówką idzie zawsze zwiać. A potem idzie fama "motórzyści panie to wariaty".
  11. c64club

    Wymuszenia

    Z upału czy z obawy o przegrzanie żarówek, nie używają kierunkowskazów. Może to też cześciowo wina ustawiania sobie trasy w nawigatorze i "jazdy na debila". Czyli "za 10 metórw skręć w lewo" i puszkin posłusznie skręca bez zastanowienia.Jechaliśmy sobie w górach, w nocy, warunki średnie (mżawka nas napadła), ale widać nas było z daleka, oboje z plecaczkiem kamizelki, dodatkowa lampka z tyłu, z resztą TIR nas z tyłu obtrąbia, więc na pewno widział. Jako, że obładowany był, to pod górkę się wlóĸł ogrzej niż moje 50cc, ładnie już od niego odjechałem i w lustrach widzę. Na samej górce zakręt w prawo. W połowie zakrętu jestem przy poboczu, a ten debil trąbiąc prosto na mnie. Zjechałem już prawie do rowu, lecę po trawiastej części pobocza, a TIR mnie na lusterka mija. Miejsca tam tyle, że normalnie się 2 tiry z przyczepami mijają.Inny TIR na DK44, litewski. Lecę sobie grzecznie 50, Gość mnie wyprzedza, usadowił mi się na dziobie, hebluje do 20-25 na godzinę i tak sobie pyrka jak traktorek do trawy. Przed nami ze 2 km prostej, za mną też nikogo, myślę "może nie chce tego wjazdu do motelu przegapić". to się wziąłem za wyprzedzanie, bo przy 20 na godzine silnik zajadę. Kiedy znalazłem się na wysokości jego kabiny (lewą stroną lewego pasa, bo nie wiadomo jednak co za typ TIRem kieruje), na budziku 60, nagle przyspieszył. Do 70 już mi się ciężko rozpędzić, więc grzecznie rezygnuję z manewru i pakuję się mu z powrotem na ogon. Przyheblował tak, że ciężko mi było wjechać za niego. I tak się gostek bawi dorównując mi prędkością minimalną jak i maksymalną, a ja na lewym pasie, w końcu na jedynce udało mi się zjechać za nim na prawy pas, ze strachem czy mu do łba nie wpadnie cofać. Pewnie był z tego dumien.
  12. Opis wyadku, jeśli mu się nie przysłuchać dokładnie, brzmi jakby to "kierowca, wyprzedzając inny jednoślad, doprowadził do zderzenia czołowego z jadącym na przeciwka motocyklem", co niejeden opacznie zrozumie, że to kierowca kawy wyprzedzał.Komentarze są samokomentujące. To pewnie ci puszkarze, którzy zajeżdżają drogę w korku, otwierają drzwi i nie używają kierunków.Motocykliście życzę jak najlepiej
  13. Statystyka w PDF-ie jest podana dla okresu przed zmianami. Jaki sens ma wyświetlanie reklam na tak nieaktywnej stronie (portalu, forum, jeden pieron) jak obecnie?Sporo osób "odeszło" również w ten sposób, że nie mogą się zalogować, więc albo poczuli się "odrzuceni przez system", albo nie wiedzą, co z tym zrobić. Są wśród nich i tacy, którzy nie chcą założyć nowego konta, bo na starym już mieli avatar, ksywkę. Za to jest kolejny temat do rozmów w prawdziwym życiu dla tych, którzy jeszcze życiorysu do sieci nie przenieśli - wspominanie starego FŚMTroszkę wizualnie pomaga ustawienie w panelu "szablon forum" na "stary", przynajmniej się czyla trochę lepiej przy tym kontraście
  14. Prawdziwe motóry mają adaptive headlight od 100 lat montowane :PA tak na poważnie, fajny bajer, bo światła w owiewce rzeczywiście świecą trochę na boki. Ciekawe, czy to kieruje strumień światła w tę stronę, co kiera, czy też liczy jakąś "średnią" między kierunkiem ramy a kiery.BTW kolejna rzecz w motocyklu, która może się spieprzyć... A ma tylko zastąpić coś, co sprawdza się doskonale, a zepsuć się może tylko przy dzwonie, czyli lampę na kierze.
  15. Na związek nazwy z Yamahą Vmax bym nie wpadł. Masz więc przy okazji wgląd w pierwsze wrażenie potencjalnego klienta :)Znalazłem już szkołę. Napiszę, jak zdam, żeby antyreklamy nie zrobić.
  16. Wybieram się w końcu na A. Miałem robić zestaw A+B, ale nie mam najmniejszej motywacji ku temu, tak więc i wybór szkoły łatwiejszy, i się kasy zaoszczędzi, coby w moto wpakować.Jest parę rzeczy, o których się nie pisze, gdzieś tam słyszałem ale nie wiem czy dobrze itd:1. Czym się kierować przy wyborze szkoły? Jestem z Katowic. Ostaecznie szkoła niech sobie będzie daleko, byle właściwa.Jedni piszą, że w szkole X fajnie uczą naprawdę jeździć motocyklem, że maniacy itd. Drudzy, że łatwo po szkole Y zdać egzamin. To pierwsze byłoby ideałem. Ale jak się nasłuchałem opowieści o zdawaniu (same za 5 podejściem, pułapkach, sztuczkach egzaminatorów, o tym że doświadczenie w ruchu drogowym bardzo przeszkadza zdać egzamin, to chciałoby się wybrać szkołę, która przygotuje dokładnie pod kątem egzaminu, żeby nie tracić kolejnych terminów i kasy na egzaminy niezdane.Czytając opinie mam 2 typy, nawet blisko. Motokurs i V-max (choć ta druga samą nazwą straszy - tak jakbym się miał zapisać do klubu karate o nazwie Streetfighters)U siebie nie mam kogo zapytać. Ze 2, którzy robili prawko 20 lat temu, paru bez A lub z odebranym, więc pytam tutaj.2. Jak jest z "terminem ważności" kursu, egzaminu teoretycznego?Zrobię kurs, zdam teorię a na praktykę zabraknie pogody. Czy między teoretycznym a praktycznym jest jakiś maksymalny okres? (gdzieś słyszałem o 3 miesiącach)3. Ile trwa kurs? Na kursy B ludzie miesiącami chodzą. Nie wiem czy w takim przypadku nie byłoby lepiej do wiosny poczekać
  17. c64club

    Zmiany na forum ?

    Ok, może jakby się każdy SMS-em po 4,88 złożył, żeby pokazać, jak na starym forum zależy? Albo po odejściu połowy userów będzie wiadomo, że to lekka przesada była. Wiem, nie moje forum (w sensie "nie ja je zakładałem i nie na moim hostingu wisi"), ale w końcu było fajne, klimatyczne miejsce.Kino sobie ktoś zrobił z forum? Z czystej ludzkiej ciekawości - w jakim celu nastąpiła zmiana grafiki forum? Silnik - rozumiem - sprawy objętości baz, spamu itp, ale takie coś - miejmy nadzieję, że 2 kwietnia żart sie skońćzy. A jeśli zmiana nastąpiła tylko po to, żeby pozbyć sie nieaktywnych kont userów, to był strzał z różowej armaty we wróbla, garścią rolek od skuterowego wariatora.
  18. c64club

    St 1300 Nareszcie

    Mały hotel na dwóch kółkach. Oby urlopu starczyło.Opanować przez miesiąc i się majówa szykuje Koleżeństwu Faaajna sprzęta.Przy takim motongu nie trzeba nawet życzyć, aby dobrze służył, za to na pewno SZEROKOŚCI.
  19. c64club

    Prawdziwy Motocyklista :)

    Kolejna sprawa - prawdziwy motórzysta nigdy nie jeździ na seryjnym sprzęcie - siara to wielka czegoś nie przerobić w celu pokazania ile to sie serca w grata włożyło
  20. Chyba poduszkowcem 5cm nad ziemią. Inaczej opór wybojów by go zatrzymał.Ciężko jest zbudować szybki dalmierz, stąd te jaja
  21. c64club

    Prawdziwy Motocyklista :)

    "Patrz, patz, Junak". "No, kiedyś to były motóry"
  22. o ktorej tam sie dzialo jak o 16tej pisales posta ? ;)wyjezdzajac po 17 bylo full po dekiel. nie wiem czy tyle sprzetow przybylo ale maszyn tyle jak srodku sezonu.To była odpowiedź na pytanie, co się działo tydzień i dwa tygodnie temu. Wczoraj mi się nie przybyło, bo jadę w góry. W tym roku byłem wcześniej ze 2 razy, jak się naród umawiał, ale nikogo nie spotkałem - przy temperaturach oscylujących wokół zera się nie dziwię, że o 16 się zebrali, podali sobie graby i zwiali czym prędzej Jako podwójnie nieprawdziwy moto-gorol (50cc i brak chudowskich korzeni) nie muszę się tam pojawiać W zeszłym roku byłem parę razy w niedzielę, kiedy był spęd ogólny z okazji np. zlotu zabytkowych jeździdeł. Klimat nieDla klimatu i pogadania pojadę w przyszły czwartek. Kogoś się zobaczy, hapnie słynne pociski i w drogę, bo nawet z nikim nie polatam przy mojej obecnej v-max. Ale jechać po to, żeby porobić zdjęcia i oglądać lachony? Nie czaję bazy chyba
  23. A może to tak jest, że puszkarze piracą każdy po trochu, a motórzyści dzielą sie na dwie grupy - świadomych braku opancerzenia i tych, którzy za resztę nadrabiają statystyki.I jeszce jedno - grupie opancerzonych i sfrustrowanych użytkowników dróg popychająca w korku do pracy całe 1,47km/h na widok gościa jadącego sobie 30-40 pomiędzy dwoma sznurami włączają sie odruchy stadne. Jeden trąbnie, reszta za nim, aż komuś wpada do niezakaszczonego łba utemperować czarną owcę. To niestety ludzki odruch niskopoziomowy.Jadę sobie ostatnio właśnie tak między dwiema sztafetami w kierunku świateł. Luzu półtora metra albo i lepiej, każdy wysmradza wachę litrami bez efektu jezdnego, ale ja się do tego dymienia nie zamierzałem doąłczyć. przed krzyżówką wbijam lewy kierunek, jakiś puszkarz-łamistrajk przyhamowuje i gestem zaprasza do przejechania przed nim na dodatkowy lewy pas dla czekających na skręt w lewo. Jako, że czerwone trwało dość długo, komuś się wyraźnei zaczęło nudzić - z zielonej furgonetki wyskakuje frustrat, podbija do mnie i po kasku mi klupie, pluje się, że wszyscy muszą jechać równo, że nie ma przywilejów, że wariat jestem itd. Korek rusza, wbijam jedynkę i rura, co mi będzie debil szybkę zapluwał. Natenczas trąbienie się ozywa, mąż ów gniewny spieszy odpalić zielonego kolosa. I co zapamiętali członkowie spontanicznej orkiestry dętej? Że musieli przez jednego jednoślada przeczekać światła.
  24. c64club

    Prawdziwy Motocyklista :)

    Nie wiem jak zacząć zdanie, to zaczne asekuracyjnie:NO WIĘC najsamprzód by się przydało jakiego bzyka poujeżdżać. Romet, Jawka, Ślimson. Nic tak nie wzmacnia więzi z machinką, jak naprawa w drodze, kiedy kurzem spod TIRa sypnie nam w świeżo rozkręcone zprzęgło. Zaufanie do machiny po takiej przygodzie wywoła trwałe zmianyw mózgu, które prowadzą do zakupu czegoś mocniejszego, z czym będzie jeszcze większa przygoda. Ale nie będzie, bo każde następne padło mniej awaryjne. Sprzęt się siec "opatruje" i trza się przesiaść na następny. 300 tysięcy km i 20 lat później człek ten siada sobie gdzieś w trasie na pieńku koło swego wypasionego conajmniej-litra i łapie się za głowę, jak to życie zmarnował w poszukiwaniu prawdziwej przygody przyjaźni, a tu nic tylko lać i jechać, nuda. Wtedy pojawia sie myśl "ale przynajmniej jestem prawdziwym motocyklistą", która ratuje go od aktu samobójstwa przez wegetację i stawia go wśród elyty. Czyż nie piękne?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.