Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

c64club

Użytkownicy
  • Postów

    129
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez c64club

  1. c64club

    Yamaha Xj6 N

    Stylistycznie kosmos. Bez nabijania się, pasiłaby do jakiegoś filmu, gdzie policja z laserami na takich popycha. Ma coś w sobie, że bym sie za nią obejrzał .Malowanie jak najbardziej w porządku. Stonowane i smaczne Golas, choćby nie wiem jak wystylizowany, to jednak silniczek na wierzchu Może to?Docieranie - piękny okres, nieprawdaż? Czym byś nie jeździł, to kusi, żeby mu w palnik nieco więcej dać niż wypada na tym etapie znajomości.Wydechu nie zmieniaj - zaoszczędzisz na szuwaksie i czernidle do opon. A tak na powagę - strasznie dziki patent, żeby w tym miejscu kopcić. Ale ciekawie wygląda motocykl bez wydechu.
  2. c64club

    Laptok

    Do obróbki fotografii wystarczy dowolna dzisiejsza i nie starsza niż 5 lat grafika, więc na to nie patrz. Wymieniony gdzieś tu w temacie acer ma zdecydowaną wadę - BŁYSZCZĄCA MATRYCA - BEZUŻYTECZNA! Z takim ekranem można pracować jedynie w równomiernie i niezbyt jasno oświetlonym pomieszczeniu, inaczej widzisz na ekranie siebie, kolegów, kwiatki na oknie itp.Zadziwiająco trwałe okazują sie EEE PC. Nabyłem 1005. Lekkie, małe, nie zamula "na necie" ani e przy obróbce foto, a im mniejsze sprzęciwo tym wygodniejsze jak masz coś "nie na biurku" robić. Do tego monitor 19" na biurku i mam komplet jak trzeba. Całość 1800 złotych, a dostaniesz nawet z XP, więc odpada męczenie sie z nowymi systemami M$. Jednym z kryteriów wyboru lapka do serwisu samochodów powinno tez byc napięcie zasilania, żeby się dało kablem z zapalniczki samochodowej zasilać przy dłuższej robocie. Informacje o napięciu najszybcij znajdziesz u sprzedawcy zasilaczy-zamienników.Jeśli zaś chcesz sprzęta "nie do zarypania" do samego serwisu, a nie upierasz sie na nowy, polecam Panasonica CF jakiegoś. Tzw. toughbooki - samochodem można po tym przejechać i się tylko porysał nieco. Linux i programy pod windę? Większość programów pod Win daje radę i pod Linuksem (z pomocą tzw. Wine), więc nie ma sie czym stresować. W firmie nawet postawiłem gościom Linucha na jednm sprzęcie, którego kupili z tym niewydarzoym W7 i soft nie chciał pójść, a na wine poszedł. Soft do diagnostyki i ustawiania zapłonu do VW też poszedł na Linuchu.XP Asusowi odesłałem jako niechciany dodatek (mają opcję zwrotu kasy, choć w wersji hurtowej nie kosztuje ten system za dużo) i postawiłem sobie Zenwalk Linux - polecam na laptopa. Ew. słynne już Ubuntu.
  3. Na Chudów trafiłem po 17 dopiero i już nikogo nie zastałem. Nie ma to jak pierwsze 100 km docierania Jedynym motórzystą spotkanym był kelner pod św. Jackiem. Podobno na 11.04 coś szykują ekstra na rozpoczęcie sezonu. Potem wracając spotkałem jakiegoś gościa na czarnym Bandicie. Pewnie też po 4 miesiącach celibatu wreszcie pojechał parę kilosów nawinąć, bo oblicze neizwykle szczęśliwe miał.Minus to się dopiero po 22 zrobił, ale nie pościnało wszystkiej wilgoci na szklankę. Przed chwilą wróciłem, -3 w tej chwili.Do zobaczenia w nextępny czwartek.A filmikiem zarzuć, skoroś nakręcił.
  4. Tiaa. Tuning wręcz Naklejki przerobiłem na zawartość śmietnika.I pozbyłem się tych dziwnycg bulw pod bakiem. do niczego to nie służyło, a w okolicy 3000 obrotów wpadało w rezonans z silnikiem i rzęziło niemożebnie.Kuba SH - o ile mnie wzrok nie myli, jeżdziłeś wynalazkiem na silniku 139QMB. Jak się jednostka sprawuje?Dziury to paskudna sprawa, szczególnie w nocy. A z przodu bezdętkowa opona w alufeldze, więc strach podwójny,
  5. Ee tam, zima. Kalendarzowo jeszcze miesiąc, ale spójrz za okno W plusie mocno jest i się nie zapowiada nagły spadek o 12 stopni. Wczoraj jeździłem i źle nie było. Asfalt już mokry i na szklankę nie ma co liczyć. Łapy mi tylko zmarzły z deka, ale to przez głupotę, bo sobie rękawice wziąłem nieodpowiednie.
  6. defQ, niegłupi patent z tą karteczką na kierownicy, dzięki. Widziałem do samochodu naklejki przypominające o wąłczeniu świateł, to sobie zrobię taką o dowodzie.
  7. Jak w temacie - gdzie trzymacie dowód rejestracyjny i kwitek z OC? Zastanawiam się, czy nie umieścić tego zestawu gdzieś w schowku w motorku, bo w sumie tylko koknkretnej maszynki owe dokumenta dotyczą, a lepiej ich nie zapomnieć. Wiem, że niektórzy w schowkach trzymają - w aucie to już klasyk, że w "ocieniaczu" nad głową kierowcy jest nawet kieszonka.Portfela nie posiadam, bo moja teoria jest taka, że wynaleźli i rozpropagowali go kieszonkowcy, żeby za jednym zamachem móc ukraść wszystko Rozkładam więc dobytek po kieszeniach wewnętrznych, ale jak gdzieś wychodze bez grata, to nie biorę jego dokumentów i już zdarzyło mi się zapomnieć spakować ich na przejażdżkę.Czy w razie kradzieży pojazdu lepiej, żeby on jednak papierów nie miał?
  8. Bo przez parę lat robili go w wersji 125 (np. nowe Romety 125) - identyk poza silnikiem i "ozdobami", a potem ktoś wpadł na pomysł, że niektórym potencjalnym nabywcom motorowerów kibel z automatem może nie podobac i wsadzili silnik 50, resztę zostawiając. Dlatego mi sie tak spodobał. Po prostu motocykl o pojemności 50. Dokładnie to, czego obecnie potrzebuję.
  9. Motorowy żłobek (dwusuwowy Romet czyli lekcja mechaniki) już za mną. Pora na przedszkole. Nowy nabytek, nie skuter, jak co poniektórzy radzili 50, ale dość duża i sillna, żeby po dotarciu w 2 osoby jeździć albo z kupą bagażu. Do wiosny już dotrę. Potem sakwy i w drogę.A jak już zrobię prawko (oby w tym roku), to wsadzę silnik 110 i przerejestruję, a już będę go znał na wylot. Nie chcę kupować jakiegoś półlitrowego czy większego od razu. Ogarnę tego, to się będę zastanawiał nad czymś mocniejszym.Wielkość mniej-więcej jak WSK, tylko niestety ma parę plastików i wygląda przez nie nieco agrotuningowo. Pierwsze co, to zerwałem naklejki, patrzeć się nie dało. Plastiki idą na drugi ogień. http://img36.imageshack.us/img36/9292/nakedpierwszajazda3.th.jpghttp://img188.imageshack.us/img188/9871/nakedpierwszajazda2.th.jpghttp://img26.imageshack.us/img26/9573/nakedpierwszajazda1.th.jpg
  10. c64club

    4 Czy 2 Kola?

    Może chłopak ma rodzinkę, która mu kołki na łbie ciosa, że zamiast sobie jak na człowieka nowoczesnego przystało, kupić samochód, tłucze się motorem. Albo się boją o niego, aż mu pod kaskiem namieszali. Skoro już miałeś motocykl, to pewnie jakoś tam przywykli. Kup sobie R1 - nie wyleczysz sie z niej. A jak kupisz puszkę, to Ci może potem przez lata na R1 nie starczyć i będziesz żałował, każde przejeżdżające obok moto będzie Cię szczuło. Na jakiegoś hebla na 4 kółkach na zimę, choćby tikacza, cc w holenderskim gazie czy innego pitwoka łatwego do parkowania w mieście zawsze starczy, bo taki wynalazek nastoletni możesz kupić w cenie skutera Moje osobiste zdanie - dopiero sie wybieram na prawko, ale to będzie właśnie A. 4 kółka będę może miał, ale w 2 pojazdach O jazdę zimą zapytaj tych, co na pingwina jeżdżą. Jakoś sobie motórami radzą. Do sąsiednej firmy jakiś gostek też zimą na moto dojeżdża. Zawsze widzę go w żółtej kamizelce ubranego jak koleś z reklamy michelina. A jak kask dejmuje, to uśmiechnięty jest o tak. A gości, którzy po każdej szychcie mozolnie z miotełką i skrobaczką puszki swe czyszcza, nazywa bractwem wymiataczy.
  11. Do takiego jeździdła to pewnie szybko tyłek przyrast, bo żal schodzić Jak siedmiomilowe buty, się zagapisz w trasie i będzie "zawrócił motor, myśląc, że zdąży, i wnet się znalazł na rynku ... w Łomży".Czy na tym kiedykolwiek ma cokolwiek prawo rozboleć? Poza głową (od ogarniania obsługi) oczywiście. Gratuluję i życzę całego wora pięknych kilometrów podczas każdej podróży.
  12. Jeśli kol. Giemul poczuł się urażony zwrotem, który zrozumiał jako "tyle to puszka ma prawo spalać, a nie motor", to przykro mi, nie miałem nawet zamiaru odsądzać od czci i wiary żadnego z dwukołowców, za to że tyle spala.Po prostu mnie szokło, że nowoczesny motocykl tyle spali. Te, z którymi dotychczas miałem do czynienia, kurzyły w granicach 4l (jakieś WSK itp), ale to weterany i dzisiaj takiego w drogę bym nie kupił, co najwyżej dla klimatu. Zaś siedzę tutaj właśnie a nie na forum skuterowym, bo jest mi to (motocykl - w sensie klimatu) bliższe niż skutero-lans. A że jestem taki dziwak, któremu póki co starcza 50, mimo ćwierćwiecza na karku? Nie poradzę na toMoto na "po zdaniu prawka"? Już mam upatrzony kierunek. Słynny już Mnich ma 125'kę, którą natłukł 33 tysiaki (Romet K125) i zrelacjonował mi jego wady, zalety i spalanie. I póki co kupiłem jego 50-centymetrową wersję, a potem przełożę większy silnik, bo szkoda mi sezon czekać.A wracając już do tematu. Rometem K125 można się zmieścić w średniej 2,5l/100 i podróżować, a w dodatku motor ładny. Jego min/avg/max to odpowiednio 2,1/2,5/2,8 - potwierdzone przez gościa, który nim naprawdę JEŹDZI, i którego jak najbardziej można uważać za motocyklistę, chociaż "idzie w taniochę".Z mojej strony offtopu koniec.
  13. c64club

    Uwaga Na Stacje Bp !

    No tu racja, jak ktoś idzie na szychta i zaparkuje na chamca na stacji. Ale 15 minut? W artykule babka wróciła z hamburgerowni i zastała zółte blaszki na kole. A to juz zbójstwo.
  14. c64club

    Uwaga Na Stacje Bp !

    Przecież benzyniarnia to taki prawie zajazd dla zmotoryzowanych. Zazwyczaj powietrze jest za darmola z kompresora, szmata, jakichż narzędzi czasem pożyczą, żarówkę spaloną dobiorą kobitce i zmienią (widziałem na własne oczy jak pracownik stacji babce zmieniał gratis). Ale zbójstwo też się zdarza.Gdzieś w Gliwicach była stacja ze złośliwym gościem. Kumpel tam kiedyś puszką podjechał, wyciąga 2 stówy i mówi do gościa - "literek, żebym do Shella mógł dojechać" To samo trza by na BP robić. Ciekawe, czy na wszystkich BP tak jest.Na Shellu (gdzieś w dłuższej trasie, nie w mieście) mi kiedyś nawet kluczy pożyczyli. I pół nocy tam spędziłem serwisując grata i grzejac sie w sklepiku stacyjnym. A zatankowałem tylko 5l, literek semisynthetica i kawę nabyłem, czyli średnia na godzinę słaba.Co sie podziało wtym kraju, szok panie.... Nextepnym razem jak mi coś w drodze rypnie to sobie znajdę inne miejsce albo na Statoil dopcham i tam się rozłożę.
  15. Pierwszy kontakt z moto - dzieciaki jeździły na wiosce na rometach wszelkich. Średnio mnie to ruszało, miałem Swojego BMX. Parę razy podróżowałem na zakupy do miasteczka jako plecak (plecaczek łwaściwie) i jedyne, co pamiętam, to strach.Parę lat później, jako 14latek, miałem okazję nabyć Komarka za 3 dychy zriunowanego, ale projekt umarł. Za to mogłem sobie WSK pojeździć (sąsiad pożyczył) i pojechać z koleżanką do lasu. Skończyło się na opierniczu od leśniczego, który spuścił powietrze z przodu i kazał z lasu wyp@#$%.Dłuższa historia zaczyna się w 2008 roku. Kończę 22 lata. Kilkuletnie już kłopoty ze stawem skokowym powodują chęć na dodatkowy napęd. Ma być silnik do roweru, później od maja przymierzałem się do kupna czegoś z silnikiem. Miało prawie nie palić i nie zruinować mojego budżetu, reszta parametrów na drugim mijejscu. Po analizie wielu modeli wybór pada na Komara, koniecznie z pedałami i raczej bez resorów z tyłu, bo lżejszy.Wrzesień. Dostałem od znajomego widomość, że jego kolega w Koninie rozsprzedaje garaż pełen takich zabytków. Jako, że wystawił na Allegro, to obejrzałem, KupTeraznąłem i postanowiłem wybrać sie po wynalazek osobiście. Nie mając nikogo znającego się, kogo miałbym zabrać, zabrałem wyniesioną z rozmów wiedzę i moją intuicję. Oraz narzeczoną, żeby było weselej. W piątek wieczorem wsiadam w Katowicach w pociąg, po 7 rano jestem w Koninie.Motórek dość ładny, choć nie wypicowany. Kolo próbuje mi pokazać, jak to cóś uruchomić. Nie pali. Po godzinie wiem już gdzie jest, jak działa i jak się czyści gaźnik.Wsiadam sam. Wiem teoretycznie, że np. sprzęgło powinno się łączyć, kiedy silnik już się kręci. Odpaliło, jadę, ale jakoś kurna powoli.Kolo mnie na nogach dogonił i rzecze: TO MA DWA BIEGI, GŁĄBIE.Rzeczywiście. Coś mnie tknęło, żeby trochę zwolnić rozsprzęgnąć przed zmianą (dotychczas zmieniałem jedynie biegi w wiertarce Celma, która sprzęgła nie posiada). Wrzuciłem dwójkę, puszczam rączkę sprzęgła.Juhu, udało mi się nie spaść na bagażnik mimo takiego kopa i nie rozwalić skrzyni biegów. Jadę jakieś 40 na godzinę.Nie patrząc, co gaz a co hamulec, naciskam oba i kręcę pedałami do tyłu. Prawie wyleciałem przez kierownicę. Czyli słabe hample w Komarze to mit.Niezły gracik, dobijamy targu.O 11 jesteśmy w Poznaniu. Narzeczona zostaje u ciotki pogadać o ciuchach.Jadę przejechać się po Poznaniu. Nie odpala.W baku podejrzanie mało paliwa.Jakiś dziadek instruuje mnie, jak jeździć na pedałach (dziękuję Panu Edwardowi za tę ceną uwagę.)Jadę na benzyniarnię. Nabywam mixol i pierwszy raz tankuję.Jak odmierzyć mixol? Apteka, nabywam strzykawke 20 ml.Nie pali.Aha, kranik odkręcić i przelać gaźnik. Jakoś odpalił na pych.Dziwnie przycichł. Zgasł. Intuicja podpowiada, że coś się zepsuło.Świeca nie ma ani kawałka gołego metalu. Jakiś "treźwy" gościu pożycza mi paczkę zapałek, której używam jako papieru ściernego. Przy okazji zauważa, że z wydechu za mało kopci. Mieszanka niby 30:1, ale co tam, dowalam jeszcze 10ml i trząchamy bakiem. Rozgrzewamy silnik, jadę dalej. Dzięki, Fred(tak się przedstawił).Po 5km znów zgasł. Fred coś na odchodnym mówił o zapchaniu świecy i późnym zapłonie. Sprawdźmy.Iskra jest. Przypomina mi się z podstawówki model dwusuwa. Żarówka się zapalała kiedy tłok był u góry. Wsadzam śrubokręt zamiast świecy i patrzę, gdzie jest najwyższe położenie tłoka, zaznaczam to na tym kole zamachowym, które jest pod lewą pokrywą. Może za późno iskrzy, może co innego.Jadą jakieś dwa osobniki na MZ. "Łapię stopa"Dwaj emeryci wracający MZ-ką z przejażdżki znajdują czas dla Komarka.Po godzinie wiem już, jak ustawić zapłon. To "koło zamachowe" to magneto, część prądnicy, info się przyda. Dziękuję Panom Ferdynandowi i Henrykowi.Komarynka pali od kopa, raduję sie jazdą rozświetlając mrok 15-watową żarówką. Pierwszy kontakt z "prawdziwym" ruchem drogowym i "mądrością" inżynierów ruchu drogowego. Żeby wyjechać z dworca na Głogowską wystarcyłoby skręcić w lewo.Ale nieeeeeeee! Zakaz skrętu w lewo.Pytam poznańskiego taksiarza. Po 5 km, 2 postojach na światłach i 4 skrętach w prawo robię to, co mógłbym zrobić od razu, gdyby ktoś pomyślał nieco projektując pasy.Głogowska długa, usina remontami. Pierwszy w życiu slalom na silniku.20:16 - wsiadamy w pociąg. Mieliśmy wsiąść w inny o 20, ale maszynista podmiejskiego zastawił mi drogę. Planujemy przejazd kombinowany przez Wrocław. Moje <tuli> zasypia.Jest dobrze, cały przedział bagażowy dla mnie. Do Wrocławia mam czas na przegląd. Na pierwszy ognień idą poąłczenia śrubowe wahacze z przodu, linki itp.WD40 leje się strumieniami.We wrocławiu motórek jakby ciszej jeździ. Nie skrzypi i w ogóle.Przesiadka. Po wyruszeniu, około północy, kierownik pociągu (czwartego z kolei, w którym jechał Komarek) stwierdza, że nawet mając pedały to cóś się nie powinno w pociągu znaleźć, że postara się, aby mnie to wyniosło drożej niż zakup złoma itp, w końcu robi z siebie dobroczyńcę i nie wywala mnie z pociągu. Pazażerowie już nie śpią, bo facio pokrzyczał sobie za ostatni tydzień.1:10, lądujemy w Katowicach. Wsadzam towarzyszkę w taksówkę, sam postanawiam wracać na Komarku.Nie pali. Zaglądam do baku - albo ktoś mi wachę spuścił w Poznaniu przy Żabce, albo Komarek pali 10/100. SZOK.Jestem zbyt zmęczony, aby się zastanawiać.1:20, Po dłuższym kręceniu pedałami ląduję na BP.60ml miksolu i pierwsze w życiu 2 punkty do BP Partner Nie pali.Gażnik do rozbiórki, pych, nic. Zapłon na warsztat, pych, nic. Rozmontowuję układ paliwowy. Z kraniku cieknie kropla na 7 sekund. Dmucham w kranik przez rurkę. Dostaję po mordzie strumieniem jakiejś zupy, w której skład wchodzi m. in. benzyna z miksolem. Czyli w baku syf nieziemski. Nie ryzykuję jazdy na mieszance z rdzą.Zmarznięty wpadam na genialny pomysł:Nabywam 200 ml jakiegoś rzadkiego soczku wiśniowego w kartoniku z rurką. Promocja, 20 p do BP partner.Pusty kartonik wraz z rurką posłuży mi za bak. Naciągam do niego trochu mieszanki.Dobrze, że mam przy sobie garść opasek zaciskowych. Opask zaciskowe + szmata i w drogę3:10 ląduję pod zakładem pracy, portier rozpina alarm i wpuszcza mnie do hali, żebym miał gdzie posatwić. Odtąd po godzinach będę w hali dłubał, bo pozwolenie mam.Około 4:00. Umywszy się pobieżnie kładę się koło łóżka, żeby Jej nie zbudzić. Nie pomogło, słyszę zaspany głosik: "co tak benzyną śmierdzi? A, to Ty, Kochanie". Śpi.Skończyło się pierwsze szaleństwo na Komarku.Rano, zastanowowszy sie nad moją sytuacją stwierdzam, że dowód i OC podczas jazdy po Poznaniu cały czas siedzialy w plecaku w domu ciotki.Potem się okazało, że szkoda zabytka na codzienne jeżdżenie, więc zacząłem go przywracać do dawnej świetności, a z jazdy nici.Ponieważ jeździć się chce, a akurat wpadła mi w ręce dodatkowa kasa, postanowiłem nabyć następny polski motorower. Ogar 200, ze względu na silnik, jest ciekawym okazem i świadectwem pewnych historycznych już komplikacji. Dość szybko znalazłem dobrą ofertę w Jastrzębiu-Zdroju (65 km od Katowic, gdzie mieszkam). Jako, że czasem robie z siebie większego świra niż jestem, postanowiłem wybrać się po gracika osobiście i wrócić na nim do domu. Wszystko byłoby w porządku, ale to był GRUDZIEŃ . Temperatura dość wysoka jak na ten miesiąc, bo oscylowała w granicach +2 st. Celsjusza. Do Jastrzębia dojechałem PKS'em. Na miejscu okazało się, że Romecik przeszedł mały "tjóning", czyli zmieniono mu cylinder na 55ccm (oficjalnie "ósmy szlif"). Silnik nie był zagrzany do sprzedaży, więc przekonałem się, jak machinka pali "na zimno". Oczywiście, co typowe dla Jawek i innych wynalazków z silnikiem 223, kopniak działał jak chciał i trzeba było motorek na pych odpalić. Szedł jak burza. Z nowymi oponkami, litrem miksolu i obniżką za wadę kierownicy dobiliśmy targu i podpisaliśmy umowę opiewającą na 400 złotych. W dodatku OC było ważne jeszcze przez kwartał. Wyruszylem w szaleńczą podróż. Pierwsze kilometry, na szczęście po polnej drodze, upłynęły mi na pchaniu, uczeniu się kretyńskiego układu biegów i odkryciu, że kopniak jednak działa, ale od połowy "zamachu". Po drobnych regulacjach, pozwalających jeździć w niskiej temperaturze (zbliżało się zero) odpaliłem go w końcu na dobre i ruzyłem w kierunku drogi krajowej numer 81, zaliczając po drodze stację Shell. Na DK81 odkręciłem manetkę do oporu. Silnik był już dotarty (około 6 tys. km), droga betonowa, pusta, więc postanowiłem zobaczyć, ile z Ogóra da się wycisnąć - wiadomo powszechnie, że silnik 223 mimo blokad śmieje się z polskich ograniczeń. Po jakiejś minucie, kiedy udało mi się zamknąć licznik a motór dalej chciał więcej, wyminął mnei samochód. Gość przez okno pomachał do mnie ręką, żebym się zatrzymał. Chciał tylko zapytać, co zrobiłem temu Rometowi, że udało mi się przekroczyć 70 kmh. No ładnie, mopedem... Dałem sobie spokój z przekrzaczaniem przepisów i grzecznie trzymałem się licznikowych 45km/h. Może to i dobrze, bo mimo 2 warstw jeansów i 2 swetrów pod skórzanym kompletem, trochę zmarzłem. Radziecka kuchenka na wachę (Dzięki Ci, O Wielki Motórze, za tę odrobinę przenajświętszej bęzyny), woda, menażka, garść fusów i już gorąca herbata postawiła mnie na nogi. Dojechałem do Mikołowa, tam zrobiłem drugi postój i przejrzawszy pobieżnie mój nowy pojazd, ruszyłem w dalszą drogę. Po przejechaniu w sumie jakichś 50 km, w połowie ciemnego, 9-kilometrowego odcinka między Mikołowem a Katowicami, silnik zgasł szybciej niż dał się zapalić. Spojrzałem pod bak. "Łojapierkurwadolę" - odezwało się z głębi żołądka. W miejscu, gdzie spodziewałem sie ujrzeć gaźnik, zastałem małego bałwanka, po prostu kulę szronu. Szybka analiza naprowadziła mnie na przyczynę. Z powodu dość niskiej temperatury stwardzniał wężyk paliwa i z filtra poczęłą się sączyć po gaźniku strużka benzyny. Temperatura i prędkość zrobiły swoje - temperatura gaźnika spadła poniżej zera. Mimo podlania resztą wrzątku nie chcial ruszyć. Mosiężny zawór paliwa w gaźniku był już zaciśnięty na amen. Pozostało prowadzić pojazd jako pieszy. Miało to tę zaletę, że z wysiłku nie marznąłęm. Na stacji paliw, gdzie jeszcze próbowałem reanimować gaźnik, jacyś dobrzy ludzie zaproponowali mi garaż. Tym sposobem motorek doczekał dnia następnego. Po południu pojawiłem się z narzędziami i opalarką. Udało się - gaźnik odtajał, ale nie ujechałem kilometra, kiedy odmówil posłuszeństwa na dobre. Do domu zawiózł mnie wynajęty spod Castoramy furgon. Odtąd już, wsiadając na Ogara, nie rozstaję się z plecakiem-warsztatem.Mimo stosunku kilometrów ujechanych do pchanych 1:1 nie odechciało mi się. Wiosną remont i można ujechać nawet 100 km bez większego grzebania. Pierwsze wypady za miasto, czwartek w Chudowie, nieznani ludzie podnoszą lewą łapę, ktoś pomaga naprawić łańcuch w drodze, jakiś emzeciarz częstuje świecą, choć w zamian miałem tylko kilka łyków herbaty z termosu - piękna rzecz. Póki co, prędkość gracika mi starcza, ale awaryjność dobija. O dalszych podróżach nei ma co marzyć, poza tym obładowanie Ogarka sprzętem turystycznym i zapasowym silnikiem (niestety) daje pokraczną mieszankę, która i tak nie pozwala spokojnie dotzreć w Jurę albo w Bieszczady.Tydzień temu zdecydowałem się na coś większego. Zanim zrobię prawko, będzie pewnie jesień, więc decyzja krótka - nowa, czterosuwowa 50 z manualem i perspektywą przeróbki na coś większego. Ostateczną decyzję wspomaga słynny już mnich ze swoim Rometem 125. Nabyłem identyczny sprzęt z silnikiem motoroweru. Podwozie nie do zarżnięcia, 33 tysiaki nim nawinął. Na razie 50, jak zrobię prawko przelożę pasujący do neigo seryjny silnik 110 i przerejestruję. Tak oto rozpocząłem przygodę z jednośladami. Już wiem, że będę rozwijać turystyczną pasję wspomagając sie 2oo. Połaczenie obu daje kosmiczną radochę.
  16. Czyli świecić przykładem "amerykańskiego pozdrowienia"Jakby tak ktoś ci po oczach długimi dawał z naprzeciwka, a ty mu błyszczacego fvckena w zamian, to by cię szerokim łukiem omijał. Bezpieczeństwo pierwsza klasa
  17. Nick c64clubKomputery:-małe naprawy, nietypowe konfiguracje, poradzę sobie z opornym sprzętem np. pomiarowym, z którym PC odmawia współpracy-Dobór, szczególnie lapka/notebooka/netbooka/portabla/PDA-Linux. Przesiadka na darmowe oprogramowanie. Odradzę produkty pewnych firm, które można zastąpić odpowiednikami na "wolnych licenchacj". Pomogę w przesiadce z produktów wysoko komercyjnych na wolny odpowiednik -Napełnię nabój z tuszem/tonerem. Albo doradzę co z tym zrobić, żeby nie spaprać-położę LAN, WLAN, rozdzielę łącze na całą kamienicę-zabuduję dowolną elektronikę w dowolnym paskudnym miejscu - wzmacniacz pod bakiem, nadajnik na słupie + 100m kabla do budynku, kamerę na garażu, itp. Doświadczenie w ciężkich warunkach środowiskowych - zakłady wydobywcze -rysunek techniczny w CAD - jakby ktoś miał oddawać części do dorobienia mechanikaPartyzantka, prowizorka i gymelarnia:-Mogę pospawać elektrodą jakąś pergolę, wózek-Ogólne roboty wiertarką, szlifierką itp. sprzętami w metalach-dorobię jakiś wichajster mający spełniac dziwna funkcję a niedostępny w sklepie-przetłumaczę tekst informatyczny (ew. z innego działu techniki) na nasze-pomogę poznać urok gór, poczęstuję Yerbą, wysłucham zrzędzenia i dam leczniczego kopa w d.. jak ktoś zacznie narzekać, że mu źle, a nie bedzie miał racji
  18. Żeby się szkło organiczne nie odkształcało, trzeba podgrzewać równomiernie cały obiekt. Jeśli są ryski od wiatru z piaskiem, to bez wygrzewania szyby można ją doprowadzić w parę minut do stanu niemal nowości. Tak samo można potraktować gogle czy szybę w kasku.UWAGA! Zanim zaczniesz grzać szybę, zrób mały test gdzieś na boczku, zawiasie, mocowaniu. Zdarza sie, że pleksi jest z domieszką, lub że element jest z innego tworzywa. A wtedy matowieje w małym kontakcie z ciepłem. Kolega tak sobie światła załatwił. Tylną lampę zrobił na błysk a kierunkowskaz mu zmatowiał. A taka owiewka torchę więcej kosztuje niż szkiełko do kierunku.
  19. Czemu odkop. I tak przyklejone, to się trzyma powierzchni.Sam jako plecaczek jechałem i mnie to średnio, jaka płeć kręci manetką, byle dobrze prowadził ten ludź.
  20. Się tam nie wstydzę. Ubieram mój "strój wieczorowy" jak tylko się robi mniej jasno.Gdzie rozsądek nakazuje mi założyć żółte kimono? Na takiej drodze jak np. z Katowic do Mikołowa (9 km bez choćby jednj lampy) czy na jakichs mniejszych, gdzie pasy wąskie a na pobocze strach wjechać w razie draki. TIRy omijają łukiem, samochodziarzom się zdarza zatrąbić. .Jeszcze powinien być pasek odblaskowy na lewą łapę do pozdrawiania w nocy z przeciwka
  21. Trzeba trochę brać poprawkę na to, że w takich portalach czy innym "Fakcie" na dziennikarzy ich nie stać, więc zatrudniają pismaków.Są ludzie i klamki, zarówno na motorach, w puszkach jak i w niebieskich mundurach.Choć z niczym złym ze strony policji się nie spotkałem. Zapłaciłem w życiu jeden mandat, bo się ewidentnie zagapiłem (brak pasów do przejścia i mgła) i mogłem siebie zabić a komuś szkód narobic. Nawet wtedy nie było z żadnej strony choćby włoska nienawiści.Na prawdę nei trafiłem jeszcze na złego polichanta, może dla tego, że nie mam w sobie cienia z ChWDP/JP. Jest jedno wykroczenie(?), za które regularnie mnie zatrzymują. Otóż w sytuacjach, kiedy mam pierwszeństwo, a puszkarze się pchają, oddaję im to pierwszeństwo bez żalu odpowiedni gestem "jedź pan, jak się pan tak spieszysz". Panów w białych czapkach rozwala wtedy moje pytanie "Czym się różnią obrażenia spowodowane egzekwowaniem pierwszeństwa od tych z wymuszania?"A w trasie nieraz mam wrażenie, że dwukółek/pieszy to "wrzód na drodze". Taki frustrat zamknięty między swoimi szybami wkurza się potem na policjanta, a ten, jak to człowiek, z wzajemnością na kierowcę, A motórzystom się w opinii obrywa między innymi przez tych buraków, którzy piłują silniki do białego rana na obwodnicach osiedli. Policjant mógł spokojnie skierować mandat jako przyjęty/nieprzyjęty, gościu by go do domu listem dostał i tyle.
  22. Jak patrzę ile motocykle spalają, to mi "cenka opada". Aż się boję momentu, kiedy motorower przestanie mi wystarczać. (póki co, wystarcza z luzem). Przecież taką ilością benzyny to puszkę można napędzać i to przyzwoicie.Ale jak już, to się pochwalę, a w zasadzie "pierdzikółka" pochwalę. Spalanie 2, max 3l to też rodzaj osiągu . Z pustym plecakiem niegdy nie jeżdżę, więc w sumie obciążam grata nawet setką żywych kilogramów. A jakby ktoś chciał też zacząć dwukółkowanie od pięćdziesiątki, to może włąśnie zacząć od czegoś "ekonomicznego". Komarek sobie spala nawet poniżej dwóch litrów, Ogar do 3, choć zimą to więcej łyka.-skuterek "Wilga" pożyczony od Kolegi, kastrowany automat (WIlga, nie kolega) 1.6, w mieście 1.8. Bóg oszczędności po prostu
  23. Ten tekst powinni drukować na plecach kurtek motocyklowych zamiast wilków, orłów, bawołów i innego zwierza Kto chętny na kurtkę z dekalogiem? Byłaby lektura na drogę
  24. c64club

    Tempomat Motocyklowy

    Jako, że mój motocyklizm to raczej mikromotocyklizm (49,8ccm ) i 50 na godzinę nie przekraczam, taki bajer podpierany nadgarstkiem sam sam bym sobie chętnie zamontował. Przy tych prędkościach pokonanie 30 kilometrów trochę trwa i powoduje, że wyraźnie czuję, iż w prawej ręce posiadam palce. Gdybym mógł po prostu obracać manetę wspomagajac się taką podpóreczką - byłoby świetnie.Żaden tempomat, ale po prostu kolejne udogodnienie.Przypuszczam, że na motocyklu jadącym z prędkością przelotową 100km/h na drogach proporcjonalnie dłuższych odcinkach też nei byłby to głupi patencik. Ale blokowanie manety w ten sposób, że puszczona nie zmniejsza dopływu zupki do gara, uważam za niebezpieczne.Kuna, chyba sobie coś takiego dorobię
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.