Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

Od Zarażenia Do Pierwszego Sprzęta...


MadJack

Rekomendowane odpowiedzi

Witam! Jako iż zimowa nuda doskwiera wpadłem na taki pomysł, żeby każdy kto chce i ma ochotę napisał jak to z nim było. Czyli gdzie, kiedy i jak podłapał bakcyla. Jak już stwierdził, że jest zarażony to jak długo trwała jego wędrówka do pierwszego własnego sprzęta. Taka historia waszego początku  Zaczne od siebie chociaż moja historia jest krótka, nudna i nieskończona jeszcze Więc ogólnie jak miałem 14 lat to miałem kumpla, któremu Ojciec kupił motorynke. No i się na niej woził, ja zazwyczaj się przyglądałem i podobał mi się sam fakt, że to coś ma 2 koła i silnik. Po jakimś czasie zacząłem na necie oglądać foty sprzętów. Z początku podobały mi się choppery. Do dziś mi się podobają zawsze uważałem i będę uważał, że choppery to sprzęty z duszą no i tak sobie przez rok studiowałem wiedzę o motocyklach. Czytałem nie zliczone ilości artykułów. Zazwyczaj na temat jakiś konkretnych modeli moto. Specyfikacje techniczne itp. Kiedyś szukajać informacji na temat Yamahy DT80 LC II trafiłem na to forum. Tak już się stało, że się zarejestrowałem no i kawałek czasu już tu spędziłem z większymi i mniejszymi przerwami. Poważnie na temat kupna sprzęta zacząłem myśleć 2 lata temu. Kiedy to podjąłem swoją pierwszą poważną pracę. (w sumie to już 3 lata, temu, miałem wtedy 16 lat). Pracowałem przez wakacje i zarobilem 2500 pln. Miałem już upatrzoną Yamahae DT 80. Jednak niestety rodzice się nie zgodzili, takdługo mi przeszkadzali aż kasa mi się rozpłynęła. Rok pózniej sytuacja była podobna. Wreszcie w zeszłym roku również po wakacyjnej pracy, zacząłem wertować strony aledrogo i tym podobnych portali w celu wyszukania GS500, jakiegoś leciwego ;) sytuacja skończyła się na tym, że sezon się kończył i kasa poszła w katamarana kolejna próba w tymroku ;) jednak jako, że pracuje już teraz to mam nadzieje, na "zakupy" jeszcze przed wakacjami. Za niedługo autko do sprzedania i poszukiwania czas zacząć ;) więc ogólnie interesuję sie moto od prawie 4 lat. Od 2 lat z kawałkiem usiłuję kupić moto. Niestety z miernymi skutkami mam ndzieję, że w tym roku się uda bynajmniej część ubioru już mam, więc zawsze to pocieszenie ;)Dokończę swoją historię za kilka miesięcy po zakupach Pozdrawiam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja napiszę krótko Kiedy miałem 13 lat zacząłem zdawać na kartę motorowerową...kiedy zdałem ugadałem z ojcem że kupimy sobie chopperka 50 bo typowe skuterki to jakoś tak się nam razem nie podobały...i zaczęło się. Oczywiście ja tym jeździłem bo ojciec czasu nie miał i jak tak jeździłem i jeździłem to doszedłem do wniosku że to coś więcej Zacząłem się tym bardziej interesować i bardziej aż postanowiłem zrobić prawo jazdy(A1)ponieważ już po 2 latach 50 nie wystarczała Niestety kiedy pytałem się rodziców czy by się nie dołożyli do prawka ponieważ ja nie dysponuję tak dużą gotówką to powiedzieli żebym poczekał do 18 roku życia i zdam sobie pełne A ponieważ twierdzili że to strata pieniędzy...(mieli chyba też nadzieję że zrezygnuję bo wiadoma sptawa że się boją) Zapytałem się czy jeśli sobie sam uzbieram to czy wszystkie potrzebne papierki mi podpiszą - powiedzieli ok(nie wiedzieli chyba że jak bardzo bardzo się postaram to wkońcu uzbieram ) i sobie sam uzbierałem:P Jak zdałem to ojciec obiecał że jak się sprzeda 50-siątkę to może coś mi kupi ze 125 no i się udało I wiem że na pewno z tej pasji która się we mnie narodziła szybko nie zrezygnuję!!Pozdrowionka Kuba

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to było u mnie... Pamiętam jak czasów bajtla kuzyn na wiosce miał do jazdy SHLkę dziadka, jeszcze ze zmianą biegów w manetce. Kuzyn był ode mnie koło 4 lat młodszy ale wiadomo, motocykle w rodzinie, na wiosce mieszkał to fajnie miał, a ja "miastowy" nie mialem takich rozrywek. Dał sie przejechać raz drugi i chyba już wiedziałem że jest TO Mineło parę lat szkoły, niestety bez szansy na realizację marzeń bo rodzina nie pochwała pomysłu kupna motocykla - "zabijesz sie, po co Ci to, auto lepiej kup, gdzie to bedziesz parkował, w zimie nie pojeździsz...". Gdy skończyłem szkołę i poszedłem do pracy na nowo nadzieje odżyły. Nic nie mówiąc rodzince zapisałem sie na prawo jazdy kat A w lipcu 2007 roku. Jakis miesiac później gdy zacżąłem jazdy, stwierdziłem że przyda sie już własny sprzęt, coby troche więcej sie samemu naumieć poza jazdami na kursie. Wziałem kredyt - przeglądanie Aleggro - I znalazłem odpowiednią maszynę za odpowiednią cenę - nic nikomu nie mówiąc wsiadłem w pociąg do Wrocławia, a jakies 6h później już sciągalismy moto z lawety pod moim blokiem - leciwy GSX600F ale w swietnym stanie. Pamiętam jak ojciec przyjechał w odwiedziny, pojechał do banku, a ja biegiem na parking po moto i pod ten sam bank. Zajechałem pierwszy, on podjeżdża, przegazowałem żeby zwrócic jego uwage i ściągam kask. Heh, gdyby nie uszy to uśmiech miałby dookoła głowy. Później opowiadał jak za mlodzienczych lat śmigał na WSK-ce przerobionej na crossa. Ogółem rodzina nigdy specjalnie entuzjastycznie nie podchodziła do tego , ale akceptują to i tylko proszą bym uważał Pamietam że we wrzesniu pojechałem na pierwszy zlot pod zaporą i do Żor z ekipą z Rudy Śl. W październiku odebrałem prawko... Taki był początek . Ciąg dalszy się rozwinął jak widać Jedyne czego żałuje to że zacząłem od takiego dużego i cieżkiego sprzęta. Uczyc się było ciężej, wiec przez długi czas mialem wrażenie że czegos brakuje w umiejetenosciach. No ale teraz już chyba nie ma sensu sie cofać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja historia...hm...”dziwna” jest...Opowiem ją w telegraficznym skrócie, ale opowiem, żeby pokazać, że marzenia się spełniają a niemożliwe staje się możliwe. Trzeba jednak chcieć i się naprawdę zmobilizować . Motorem jeździł mój ojciec, starą WS’ką. Uczył mnie jako podlotka pierwszych „kroków” w tej materii. Raz kierując i wioząc go za pasażera prawie wjechałam na czołowe Potem WS’ka powędrowała do piwnicy na wiele lat. Dwa lata temu wylądowałam na intensywnej z zatorem płucnym. Nie chcę opisywać szczegółów, było ciężko. Kazano mi iść na rentę, skoro w ogóle udało mi się już z tego wyjść. Wtedy mój „obecny już ex husband” zaproponował mi kupno motocykla i prawko. Miałam w komórce zdjęcie Transalpa jeszcze wtedy i co dzień w szpitalu mówiłam sobie- jeszcze stąd wyjdę, jeszcze będę miała 2oo i prawko i już, nie ma innej opcji. Zawzięłam się, wyszłam z choróbska i ...rozpoczęłam kurs. Tak się złożyło, że droga z małżonkiem się rozeszła, ale...zaraz POTEM dzięki uczeniu się na kursie poznałam obecnego mężczyznę mojego życia.Co niektórzy już go znają tutaj heheh. No nie Kosma? Dzięki swojemu uporowi i jego radom zdałam za pierwszym razem i kupiłam motocykl. Jestem szczęśliwa i Wam tego też życzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

heh mnie zaraził dziadek, jak brał kawałek deseczki odpowiednio dociętej, instalował między bakiem a siodełkiem komarka i na takim tandemie jeździliśmy na łąkę po trawę dla królików ;] wówczas mówił żebym trzymał kierownice i kierował (pokazał na mocowanie kierownicy, bo za krótkie ręce wówczas miałem). Potem kiedyś jak juz dosięgałem do manetek i w miarę do ziemi to nagle zeskoczył i...... i pojechałem, bez wywrotki zawróciłem ;] i tak do dziś. Jako pierwszy motocykl uważam Etke 251. Nie miałem problemów z rodzicami bo jak zauważyliście w domu zawsze był jakiś sprzęcik. Piękne czasy były.... <łezka>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkim zaraził mnie dziadek który dał mi kiedyś ogarka na którym sam uporczliwie uczyłem się jeździć i wtedy wszystko się zaczęło. Potem już tylko były motorki kumpli aż do momentu zakupu wymarzonego skuterka który okazał się niezbyt udanym rozwiązaniem bo więcej stał zepsuty niż jeżdził. Tamte czasy pamiętam chyba jako najlepsze w swojej przygodzie z motorkami bo pamiętam jak każdy ułamek konia mechanicznego był na wagę złota żeby tylko motorek miał lepszy zryw i szybciej jechał Marzyło się o prawdziwych motocyklach żeby mieć kiedyś takiego prawdziwego przecinaka no i spełniło się przez mój upór i dążenie do celu. Nieraz chciało by się trochę cofnąć czas

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak mialem niecale 2 lata posadzono mnie na mz 250 jakiegos wujka-kolegi ojca, byla to TS albo wczesna ETZ; potem dlugo nic, az w wieku 11 lat ojciec kupil mi motorynke <a sam chyba rok pozniej dosiadl jawy ts 350 na ktorej jezdzilismy na wycieczki, na grzyby itp> potem byl skuter yamaha, simson skuter, etz 150, etz 251 i pierwsze dalsze wypady <11kkm w sezon bez awarii, ale etla byla przeze mnie wrecz odrestaurowana co kosztowalo moja mame ok 3500zł liczac z zakupem etli za 950zl, a mnie wszystkie popoludnia jednej zimy spedzone w piwnicy; nowe bylo poprostu wszystko co mozna bylo wymienic, nawet lakier na wszystkich elementach lacznie z rama; cale zime silnik stal w moim pokoju, wyremontowany czekal na wiosne i montaz; ta etle w sumie cala sam zlozylem , no i pierwsza japonia gpz 500, potem fzr600r, krotki <1sezon> romans z fazerem 600 i doszlo do XXa, co dalej???w sumie to ojciec mnie zarazil, potem ja kumpla i tak sie to jakos kreci

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnich, Twoja historia bije wszystko... Poczułem się jakbym oglądał Housa ;) U mnie było tak:Moi rodzice przez wiele lat zabraniali/wybijali mi moto z głowy. Po części dlatego, że mój ojciec jak był młody to stwierdził, że sobie z kumplem zrobią Uralem rajd po lesie. Poszli na czołówkę z drzewem i drzewo wygrało. Potem jakoś marzenia o moto się przyczaiły, uniezależniłem się finansowo i nagle coś pękło. Szast prast - sprzedałem auto, kupiłem moto I tak sobie jeżdże ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

umnie krotko i na temat...rok 2007... dostalem w swoje łapy jakas MZ'te ... ot tak zeby sobie pobrykac i zobaczyc jak to jest, 5 min i juz szorowalem asfalt ^^ [bo nikt nie raczyl mi powiedziec zeby nie uzywac przedniego hamulca na zwirku ;p]... po glebie stwierdzilem ze to bylo zajebiste i polazlem na prawko ... w 2008 nabylem moja Kawe i tak do dzis sobie smigam z wiekszymi i mniejszymi przygodami ;) [of corse nie obyło sie bez rozmow z rodzicami jaki to ja jestem glupi, ze sie zabije i takie tam ;p, ale jak zobaczyli motocykl w garazu to juz nie mieli co gadac ;d najlepiej postawic kogos przed faktem dokonanym]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JA to jestem chyba klasyczny wieśniak motórzysta ;P Wszystko zaczęło się kiedy jesienią mój sąsiad kupił sobie komarka, nie wiem dlaczego ale nigdy wcześniej nie darzyłem takich jednośladów z silnikiem żadną sympatią, aż do momentu kiedy dał mi się przejechać. Wtedy postanowiłem że też muszę mieć motocykl, byłem uczniem gimnazjum, nie śmierdziałem groszem a kolega chodził do zawodówki i jakiś tam dochód zawsze miał, mało tego rodzice powiedzieli kategoryczne NIE motocyklom. Sąsiad pozbył się komarka i kupił WSK125 dla mnie to był już prawdziwy szał, motocykl który naprawdę jechał pod górę i to z dwoma pasażerami, dziś to brzmi dla wszystkich śmiesznie ale jako 15o latek naprawdę tak to odbierałem. Postanowiłem że też muszę mieć motór, po sąsiedzku udało mi się kupić nie kompletą WSK bez silnika, poskładanie tego w jeżdżący wehikuł bez zbędnych dodatków jak światła zajęło mi całą zimę i pochłaniało wszystkie pieniądze jakimi dysponowałem a nie było tego wiele. W czasie zimy wspólnie z sąsiadem jeździłem jego sprzętem, co prawda nie zawsze było to zgodne z przeznaczeniem motocykla ale zawsze było dużo zabawy, pamiętam jak dziś gdy na zamarzniętym stawi była dodatkowa warstwa szronu, uwierzycie że na tym WSKa zachowywała się "prawie: jak motocykl żużlowy?? Czas biegł przyszła wiosna ja w końcu wyszykowałem spzęta do motórzenia po wsi w między czasie sąsiad kupił CZ175 w świetnym stanie, ło jaką to miało MOC!! A ja jeździłem moją wueską aż do momentu kiedy ktoś mi zaproponował zamianę na MZ150 Co prawda nie sprawną ale jaka to była maszyna!! MZete udało się uruchomić dopiero kolejnej wiosny pochłonęła one wszystkie pieniądze jakimi dysponowałem(praca przez wakacje) i wciąż się psuła dlatego się jej pozbyłem, później była JAWA 350Ts to chowado to w ogóle nie chciało jeździć!! Miałem drugą na części, próby złożenia dwóch z jednej nie przyniosły rezultatu, spędziłem naprawdę dużo czasu w piwnicy i NIC dopiero gdy podjąłem decyzje że sprzedaje ją na części znalazłem przyczynę dlaczego to nie jeździ. Po jawie była dłuższa przerwa, w miedzy czasie zrobiłem Prawo Jazdy skończyłem szkolę i sporo się zmieniło w moim życiu, aż do momentu gdy kupiłem mojego pierwszego poważnego sprząta, ale to już inna historia. Tak mniej więcej to było, dziś mogę jedynie powiedzieć; "Cześć , nazywam się Rycho i jestem Motoholikiem"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poprzednio jeździłem pozyczonymi motorynką, ogarem i mz250 (na której miałem ślizga), po czym ze 20 lat dałem sobie w ogóle spokój z 2oo... jakieś 2 lata temu żona zapytała :"A nie chciałbyś znowu sobie pojeździć motocyklem?". chciałem.... dziś Ona żałuje tego pytania, a ja jestem Jej wdzięczny że wtedy zapytała

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja historia od zarażenia do pierwszego sprzęta była dość uboga dlatego niestety nie mogę zbyt wiele napisać.Pierwszy kontakt z motocyklem miałem za smarkacza gdy stryjek woził mnie na jawie 350 początkowo odbywało się to na baku po jakimś czasie gdy już miałem praktykę wożony byłem z tyłu i wtedy to już byłem kozak. Wtedy też miałem okazję poznać prawdziwą moc jaka drzemała w tym sprzęcie gdy to w czasie jazdy włożyłem piętę w tylne koło. Oczywiście jak przystało na twardziela nie zraziłem się tym gdyż wiedziałem, że motocykl ma tylko tylko 2 koła i wypadki się zdarzają. Później jakoś nie było czasu na motocykle wiadomo trzeba zdobyć jakieś porządne wykształcenie i tak pierwsza klasa druga ,trzecia, piąta, siódma. Pomyślałem nieee tak to nie będzie koniec z dziadostwem trzeba zdobyć uprawnienia. Nie chcę się przechwalać by nie powodować u niektórych frustracji ale zdałem na kartę motorowerową...i tu uwaga...za pierwszym razem. W końcu przyszedł czas na pierwszy sprzęt . Aspiracje były na ogara z 3 biegowym czeskim silnikiem. Nieoczekiwania starzy kupili mi jedyną w życiu rzecz, z której posiadani to ja miałem czerpać radość, a nie oni wmawiając, wszystkim że to przecież dla dzieci. Ta kur.. dla dzieci to niech ktoś mi wytłumaczy na jaki h.j pięciolatkowi np. epidiaskop ale mniejsza o to. Wracając do tematu wszedłem w posiadanie wytuningowanego charta 210 elektronik. Tuning polegał na tym, że oryginały były biało-niebieskie, a mój był biało-żółto-czerwony. Laiką to wiele nie mówi ale co bardziej wtajemniczonym w tuningu zdradzę, że bak był biały, dekle schowka czerwone, a błotniki żółte. Sprzętem tym wytyczałem szlaki w tuningu optycznym w naszym kraju i mogę śmiało pokusić się o stwierdzenie, że byłem jednym z jego ojców. W dniu wejścia w posiadanie tego oto prawie ósmego cudu świata prawie uwierzyłem w istnienie boga. W ten sam dzień utwierdziłem się w przekonaniu, że jednak bóg nie może istnieć, a jeśli istnieje to ma wyjątkowo niesmaczne poczucie humoru gdyż ponadprzeciętnie wyrafinowaną perfidnością jest zesłanie na kogoś prawie ósmego cudu świata, który jeszcze w ten sam dzień zaczyna się pierd..ić. Wtedy pierwszy raz zetknąłem się ze zjawiskiem mechaniki gdyż sprzęt ten wymagał stykania się z powyższym zjawiskiem przez trzy kolejne dni by w czwarty móc cieszyć się jazdą i tak na przemian nie wspominając o nieszczelnej pokrywie gaźnika przez co spalanie porównywalne było ze spalaniem przeciętnej 750'tki. Tak sobie kręciłem kółka, stawiałem to na koło aż raz postawiłem go pionowo i pierd......em o asfalt aż tłumik odpadł. Moi sąsiedzi to porządni ludzie do tego stopnia, że zanim zdążyłem ów tłumik przykręcić u mnie w domu już wszyscy wiedzieli co się stało ale jak mi w biały dzień główniarze rozpierd...ły samochód wtedy nikt nic nie widział, a gdy z innego próbowali mi ukraść radio to owszem widzieli ale powiedzieć raczyli po kliku dniach lecz radio nie zostało skradzione gdyż złodzieje jak zobaczyli co to za radio to zostawili je na siedzeniu pasażera. Prawdopodobnie dlatego, że więcej kosztowało by ich jedzenie na uzupełnienie kalorii potrzebnych na niesienie tego radia do żyda niżby za to radio mogli u tego żyda dostać. Na tym też sprzęcie miałem pierwszy eksces z policją. Podczas wymuszania przed radiowozem pierwszeństwo (co było o tyle niebezpieczne gdyż nie miałem kasku) pomyślałem hmm nie jest dobrze nie mam OC no ale przecież oni o tym nie wiedzą. Nagle słyszę syrenę policyjną, myślę- chyba się zorientowali, że nie mam OC kur..a jasnowidze czy co? Wicie co 2 koła to nie 4 więc moja ucieczka zakończyła się sukcesem szkoda tylko, że nie był to mój sukces. Myślę nie jest dobrze oj nie jest dobrze ale w sumie co oni mi mogą no co oni mi mogą myślą, że sobie z nimi nie poradzę, że co, że ja pleców nie mam? Zobaczymy cwaniaczki czy ja pleców nie mam. Więc odwróciłem się do nich plecami i zacząłem udawać, że płaczę. No wiadomo wymiękli i pojechałem sobie do domu. Po jakimś czasie znów prawie uwierzyłem w istnienie boga, konkretnie w dzień kiedy chart na dobre się zepsuł. To było jak wybawienie od plag egiptu. Czułem się jak Syzyf uwolniony od swego kamienia wreszcie koniec z ciągłym naprawianiem tegoż zdyba bo jak dotąd mój stosunek pchania do jeżdżenia wynosił 1 do 1. Potem nastąpił dość długi okres tzw. niemocy finansowej i z racji świadomości nieosiągalności zapomniałem o jednośladach. Przełom nastąpił po ładnych kilku latach. Pewnego majowego wieczora ogarnięty nadzwyczajną nudą przypomniałem sobie, iż istnieje coś takiego jak motocykl. Pomyślałem dlaczego ja nie mam motocykla, dlaczego do cholery ja nie mam motocykl? A no tak dla tego, że jak dotąd stać mnie było ledwo na rower, którego też już nie miałem gdyż dałem go kumplowi kilka dni wcześniej. Pomyślałem allegro jest dostęp do internetu jest sobie chociaż pooglądam motocykle. Jako, że dostęp miałem przez kartę pcmcia-gsm minuta połączenia kosztowała mnie ok.złotówki, a karta była pre-paid to się naoglądałem, że ło hoho. Zdążyłem zobaczyć jakieś koło kawałek kierownicy, a może nie była to kierownica tylko klamka do drzwi czy czyjś łokieć nie wiem. Nagle doznałem oświecenia-przecież kilka dni wcześniej zrobiłem wała na niezłą kasę więc czemu by jakiejś części tej kasy nie przeznaczyć na zakup motocykla przecież mnie w końcu stać więc czemu do cholery ja nie mam motocykla? A no tak dla tego, że(...)na rower więc nawet nie myślałem o motocyklach i w końcu zapomniałem, że istnieją. Następny dzień był dniem poszukiwań w internecie. Pomyślałem trzeba by coś na początek może 200 na pierwszy motocykl dobry? No tak 200 to rozsądne ale jak trochę dołożę to mogę mieć 400 no tak na początek 400 dobry, ale jak trochę dołożę to będę miał 500 no tak ale czemu by nie dołożyć i wziąć 550, aaa różnica między 550, a 750 nie taka ogromna to może jednak 750 w końcu się zreflektowałem stwierdziłem, że zaraz dojdę do 1100 kupie i już nie będzie celu w życiu więc pora się zatrzymać i jednak 750 na pierwszy będzie dobry. Jako, że 2 miesiące wcześniej popłynąłem na niezłą kasę, żal mi było poważnie naruszać nowy budżet wiec postanowiłem kupić jakąś starą 750'tke bo po primo będzie tańsza, a po secundo pewnie i tak się nią nie raz położę, a wtedy koszta będą mniejsze. Znalazłem VF'e dzwonie, pytam no jest. Se myślę gitara. Teraz jak przekonać gości żeby mi ją w ciemno przywiózł bo przecież nie będę się tłukł 200 km, a zaliczki mu nie wpłacę bo ja chce moto na jutro, a na jutro to może mu przelew dopiero dojdzie więc sobie myślę no to po gitarze se pojeździłem se, że ło hoho. I nagle słyszę, że jak dołożę cztery stówki za transport do ceny to przywiezie jutro ale jak do mnie trafi...Spokojna głowa będę dzwonił i mówił jak jechać. Pomyślałem będę jak Maciej Wisławski na komórkę poprowadzę go lepiej niż Mojżesz naród wybrany przez morze czerwone. Ustawka na telefon na jutro rano. Rano dzwonię wyjeżdżacie? Wyjeżdżamy. Dojedziecie? Dojedziemy. Myślę fajnie 200 km za 3 godziny będą Mija 3 godziny dzwonie. Gdzie jesteście? W Opolu. Patrzę na mapę i nie wierzę oni są w Opolu oni kur..a są w Opolu po 3 godzinach są w Opolu zrobili 50km co oni ten motocykl niosą czy co? Ale dobrze są w Opolu za 2 godziny będą. Mija 2 godziny dzwonie gdzie jesteście? W Opolu. Matko i córko czekam już 5 godzin oni dalej są w Oplu 50km od punktu startu no nie wiem może w Opolu są takie korki. No bez jaj Opole to nie Los Angeles. Dobra myślę zadzwonię za godzinę to będą już blisko. Minęła godzina zrezygnowany dzwonie gdzie jesteście? Pada odpowiedź. Sobie myślę o wy zgrywusy wy żartownisie nie ładnie oj nie ładnie. Nie zgadniecie gdzie byli. W Opolu ale już wyjeżdżam z Opola. Tak sobie myślę tak to samo słyszałem 3 godziny temu 2 godziny temu i godzinę temu. A może ja coś poje...em może oni nie jadą z Oławy tylko z Mławy wcześniej jak dzwoniłem byli w Warszawie potem w Łodzi, a teraz są w Opolu ale nie przecież słuch mam w miarę dobry. Potem poszło jak z górki telefon skręcić w lewo telefon skręcić w prawo i nawet nie wiem kiedy ani się obejrzałem po 9 godzinach od pierwszego telefonu słyszę, że są w Chruszczobrodzie 10 km ode mnie. Pomyślałem nie no jednak przyzwyczajenia robią swoje co motocykliści to prędkość-przelotowa ok. 25 km/h jak ten motocykl jeździ tak jak oni to zrobiłem interes życia. Pokierowałem chłopaków pod garaż podjeżdża "coś" (później okazało się, że nazywają to bus ale nie wiem z jakich powodów gdyż bardziej przypominało to jakiś perfidny żary właściciela szrotu). Otwierają się drzwi boczne i wysypuje się wielka sterta puszek po piwie krótka pauza i wysypuje się wielka sterta kolesi. Mógłbym powiedzieć, że znowu prawie uwierzyłem w istnienie boga gdyż kolesie, którzy się wysypali wyglądali jak aniołowie. Tyle, że jak Aniołowie Piekieł w dodatku tak napier..leń, że zacząłem się zastanawiać czy w ogóle nie zapomnieli zabrać tego motocykla ze sobą, na pewno zapomnieli bo niemożliwym jest żeby przy takiej ekipie zmieścił się tam jeszcze motocykl. Otóż nie okazało się, że jest i motocykl jest dobrze nie nie jest dobrze leci kierowniczka zakładu na którym wynajmowałem garaż i po jej minie wywnioskowałem, że raczej nie chciała obejrzeć motocykla. Oczywiście pretensji multum dlaczego ktoś wjeżdża na zakład bez zameldowania na portierni. Dobrze, że jeden z chłopaków miał wyjątkowe podejście do kobiet uśmiechnął się i zbajerował ją tekstem: Pani kochana sam pracuje na takim zakładzie proszę się rozejrzeć co my byśmy tu mogli ukraść jak wy nic tu nie macie tylko górę śmieci. To był prawdziwy talent bo babka natychmiast dała nam spokój. Ale z takim podejściem do kobiet trzeba się po prostu urodzić to jest jak palec boży. Po naszemu GIFT. Chłopaki są moto jest teraz tylko do banku po pieniądze podpisać umowę i można jeździć. No to pakuje się z wami i do banku. To było dość długie 7 km. Ogólnie w czasie jazdy zapoznałem się z dość ciekawym lokalnym folklorem poprzez przysposobienie szerokiego repertuaru piosenek, których motywem przewodnim w zdecydowanej większości była cipka. Gdy wjechaliśmy na Zawiercie wokaliza ustała aczkolwie cipka pozostała motywem przewodnim tym razem w postaci prawdopodobnie jakiejś nieznanej mi specyficznej formy literackiej opartej o monologi. Zjawisko charakteryzowało się ciągłym przeplataniem słów wylizał, tobie , bym , cipkę , to na widok każdej przechodzącej kobiety. Na początku odbywało się to w obrębie "busa" później chłopaki chyba poczuli chęć podzielenia się swoimi alternatywnym warsztatem artystycznym z szerszą publicznością z mojego regionu gdyż otworzyli okna wychylili się i weszli w swoistą interakcję z publicznością żeńską dalej i głośniej przeplatając swoje słowa. Bardzo pozytywne wrażenie wywarło ma mnie to, iż sztuka ta z założenia była chyba sztuką uniwersalną ponieważ kierowana była do odbiorcy ze wszystkich grup wiekowych czy to nastolatek czy kobiet dojrzalszych jak i emerytek poruszających się o lasce. Gdy dojechaliśmy do banku nastawiony byłem na zakończenie zapoznawania mnie z lokalnym folklorem. Otóż nie w banku teatr trwał dalej i tu również każda wchodząca kobieta angażowana była w przebieg aktu. Była to wspaniała forma sztuki, w której zaciera się granica między widzem, a aktorem Widz wręcz wtapia się w tok aktu sam stając się jednym z aktorów. W pewnym momencie zacząłem się obawiać, iż ochrona banku może poczuć się wyalienowana gdyż stanowiła męską część publiczności, a ta nie była "zapraszana" do wspólnego odgrywania ról i obawiałem się o przerwanie przez nią całego widowiska jednak wbrew moim przypuszczeniom ta okazała się wyjątkową umiejętnością konsumpcji sztuki gdyż nie zakłócili przebiegu spektaklu. Potem nastąpiło podpisanie umowy z właścicielem i współwłaścicielem czyli ojcem i synem, który okazał się być jedną i tą samą osobą. Co prawda posiadał tylko jeden dowód osobisty ale wydał mi się na tyle wiarygodny, że przyjąłem, iż mógł po prostu zapomnieć zabrać swojego drugiego dowodu osobistego. Podpisanie umowy zapłata powrót na garaż gdzie moto już stało. W drodze powrotnej oczywiście przyśpiewki jeszcze głośniejsze niż poprzednie ze znanym już motywem w tle. Na miejscu pożegnanie i tak oto stałem się posiadaczem pierwszego motocykla. Naprawdę chciałbym móc napisać coś więcej ale jak już na wstępie napisałem moja historia była dość uboga.Mam nadzieję, że nasi forumowi krytycy sztuki w osobach moderatorów nie nadadzą mojej historii nieoficjalnego tytułu "Zemsta na moderatorach"Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja historia od zarażenia do pierwszego sprzęta była dość uboga dlatego niestety nie mogę zbyt wiele napisać......Naprawdę chciałbym móc napisać coś więcej ale jak już na wstępie napisałem moja historia była dość uboga.Mam nadzieję, że nasi forumowi krytycy sztuki w osobach moderatorów nie nadadzą mojej historii nieoficjalnego tytułu "Zemsta na moderatorach"Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie tą chorobą zaraził kuzyn... Najpierw śmigaliśmy na motorynce, potem miałem swojego kadeta, ale krótko (o którym rodzice nic nie wiedzieli, na nic lepszego nie było mnie stać). Jeździłem przeważnie jako plecak zaczynając od simsonów, WSK, ETZ251, po Magne 1100. Rodzice nie chcieli słyszeć o motocyklu. Kilka lat temu już nie wytrzymałem i kupiłem moje pierwsze moto którym była Cebula. Teraz nie wyobrażam sobie żeby w moim garażu nie stały 2oo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.