Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

Mongo

Użytkownicy
  • Postów

    252
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Mongo

  1. Tak zwane portale społecznościowe, to przecież tematyka raczej biznesowa niż socjologiczna. Generalną zasadą jest trafienie w niszę, nałapanie luda, a potem stopniowe wysysanie z userów kasy wprowadzając ograniczenia i opłaty za ich brak. Ja to przetestowałem na samym początku powstania sympatii. Poziomu merytorycznego nie oczekiwałem więc się nie zawiodłem, bo przecież ten portal powstał po to, by spiknąć rozrzucone obiekty celem ciurlania. Jak tylko wyniuchałem zwrot akcji świadczący o uruchomieniu zasysania kasy, natychmiast konto zlikwidowałem. Na NK facezbooki twittery i inne takie już się nie łapałem, bo tematyka dla mnie lekko nie teges. Po co mi konto na NK? Przecie te 3,5 dziewki które w mojej klasie funkcjonowały są już obiektami archeo. Wolę je pamiętać z okresu rębnego. Próchno wielkiego ognia nie daje, podobno w nocy świeci ale tego nie widziałem. Wystarczyło mi, że mnie znalazła moja była dziewczyna z czasów studiów, która to porzuciła mnie dla Niemca czyli faszysty. Bardzo chciała się spotkać i pewnie doszłoby do tego gdyby nie przesłała mi fotki. No ludzie - do Częstochowy się udałem dziękować za to, że podpisała wtedy tą folkslistę. Oczywiście mam świadomość upływu czasu i tego, że mnie ów upływ również zmechacił ale po co mam patrzeć na dizelbabę, która kiedyś była takia fikuśna i się tym widokiem dołować? Wolę kochać Mankę - rzecz jasna tylko platonicznie, żeby nie zejść na jaki wylew albo inną anginę pectoris. Wszak stare polskie przysłowie mówi: lepszy wróbel w zadupku niż gołąbki na fejsbuku, a i inne również tu świetnie pasuje - lepszy na motórze kąsek lada jaki niźli netowe przysmaki. Tak więc namawiam młode pokolenie - weźcie se partnerkę do kina na macany seans zamiast pitolić majonezem po monitorach CRT
  2. Też w czwartek byłem w Bielsku łożyska w główce wymienić. Zaiste piknie lało łod samiuśkich Tychów. W drodze powrotnej też mnie dopadło za Pszczyną, a że miałem motyw i sposobność, najechałem RR i barchany podsuszyłem. Ale koncert jest chyba o 20 więc nie koliduje specjalnie z wizytacją, chyba, że od 16 grzejecie miejsca dla VIPów na rynku
  3. Ech coś ostatnio mam pecha, bo do RR przyjeżdżam tylko pić kawę i suszyć majtochy. Muszę zacząć siadać koło, a nie na przeciw Gwiazdy. Przynajmniej się ogrzeję i pomiziam Powiedzcie sami - mogłoby już się wreszcie zacząć jakieś lato. Człek po jeździe w tych deszczach ma tylko jajca pomarszczone, pleśnią i grzybem porasta, a w zębach zgrzyta piach.
  4. Mongo

    Andrzej-A5 zmarł

    Prawie równo rok temu odszedł mój kumpel w czasie jazdy na zlot. Jechał sam, poczuł się źle, zsiadł i usiadł przy motocyklu licząc pewnie że przejdzie ... i przeszło, zmarł jak żył - w trasie przy koniu. Wiele mnie nauczył i staram się tą naukę przekazywać innym. Żyjmy pełną piersią wdychając to życie które nam jeszcze zostało. Nie marnujmy chwil na nieistotne i wydumane bzdety. Spotykając okazję - skotłujmy ją w namiocie. Wyjeżdżając w trasę, czy wychodząc do roboty, zawsze zostawiajmy po sobie ciepłe uczucia, bo mogą być one tym ostatnim po nas wspomnieniem. Szkoda Andrzeju, pewnie się nie spodziewałeś, że ten na górze tak radykalnie rozwiąże Twój problem ze sprzętem. Teraz pewnie się z tego serdecznie śmiejesz. Ciebie chłopie mi nie żal, bo teraz masz już lepiej niż kiedykolwiek miałeś i pewnie śmigasz na sprzęcie, który nie nawali ale żal mi tych wszystkich, którzy zostali skazani na eksplozje smutku podczas każdego zapalania znicza i wykonywania codziennych rytuałów w których uczestniczył już nigdy cieleśnie nie będziesz. Jak spotkasz tam Bobyego, to się go trzymaj i słuchaj co mówi - zacny to biker i człek wielkiego serca. Pewnie będzie śmigać z legendarnym Cipiórem - dołącz i jedź.
  5. Ja dzielę dosiadaczy na Motocyklistów i kierujących motocyklami - to spora różnica. Kierującym może być dosłownie każdy, nawet taki bez podstawowych umiejętności, bez znajomości zasad obowiązujących w całym cywilizowanym motocykliźmie. Jest tego na drogach dosyć sporo i między innymi dlatego zdarza się stać z awarią na poboczu i widzieć z 10 motocykli przejeżdżających i nawet nie zwalniających. Ja należę już do starej gwardii, sporo rówieśników już odeszło, a kolejni ciągle odchodzą. Z całej tej filozofii bycia Motocyklistą z krwi i kości, pomału na polskich drogach zostaje tylko pusty gest machania lewą. Niby dobre i to ale trochę żal. Wiem doskonale, że czasy już inne, ludzie zagonieni itd. Dawniej też trzeba było tyrać żeby godziwie żyć ale stres i problemy zostawiało się w szafie - razem z garniturem. Na motocykl siadało się z czystym umysłem żeby chłonąć drogę. Jechało się z kumplem stąd do zachodu słońca, a potem przy ognisku dumało nad przeszłością i przyszłością. Teraz zbyt często motocykl staje się narzędziem dającym jeźdźcowi całe masy stresu i adrenaliny - dawniej uspokajał, bo z każdym obrotem koła człowiek oddalał się od codziennych problemów. Kiedyś Motocyklista był traktowany jako sympatyczny, nieszkodliwy i trochę tajemniczy dziwak - teraz wiadomo. Kiedyś za granicą, kierowcy polskich puszek pozdrawiali się uniesieniem dłoni, a widok Malucha jadącego do Bułgarii z piramidą bagaży na dachu wywoływał ciepłe uczucia. Kiedyś... Kiedyś... Kiedyś... Nie mam pojęcia skąd się bierze tyle agresji, nonszalancji, lekceważenia, zawiści i całkowitego braku szacunku dla życia drugiego człowieka. Może za dużo i za szybko mamy? Może dlatego, że zbyt wiele nam się "należy" - nie wiem. Pewnie jest to zwykły dylemat dotykający każde pokolenie, pewnie jeździec z XVIIw jadący na Ukrainę bite kilka tygodni, dziwiłby się dlaczego rano jadąc do pracy nie podziwiam cudu wschodzącego słońca osuszającego rosę z traw. Pewnie użyłby słów nonszalancja, lekceważenie i brak szacunku dla cudu życia. Żyjemy coraz szybciej, czasu na obserwację mając coraz mniej. Każde następne pokolenie będzie tą sprężynę nakręcać coraz mocniej. Całe szczęście dla staruchów, że zawsze kiedyś przychodzi ten moment, w którym świst kosy przerywa rosnące przerażenie i oby nikt nigdy nie wymyślił nieśmiertelności, bo będzie ona największym przekleństwem. "Śpieszmy się kochać ludzi..." tak śpieszmy się jeszcze bardziej. Już teraz tak się śpieszymy kochać, że nie zauważamy jak rosną dzieci i drzewa, a wystarczyłoby przecież tylko zwolnić, patrzeć i mieć czas by zrozumieć i pokochać. Wykorzystujcie każdą chwilę, postawcie czasami życie jak motocykl na kosie i starajcie się więcej widzieć, a nie tylko patrzyć. Tyle ma w tej kwestii do powiedzenia leciwa jak wągiel pierdoła.
  6. Faktycznie, sorry ale ja nie obcykany w Hądach jestem. Przejeżdżam koło nich jak na cmentarz jadę ale nigdy nie zaglądałem. Na pierwszy rzut gałką wygląda poważnie ale na pierwszy rzut wielu wygląda poważnie - np ja
  7. Nie słyszałem. Ale na stronie Honda Poland jest jeszcze to: http://honda.pl/pl/motocykle/kup-honde/znajdz-dealera/12/78-dos-toros.html
  8. Mongo

    ...lęk

    Podsumowaniem powinny być słowa Kalego z "W pustyni i w puszczy" "Kali się bać ale Kali pójść"
  9. Mongo

    Tablica rejestracyjna

    Sprawę tą reguluje Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 31 grudnia 2002 r. (z późn. zm.) w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia (Dz. U. z dnia 26 lutego 2003 r.), a dokładnie - załącznik 5 do tego rozporządzenia. (wkleiłem tylko to co dotyczy motocykli) Jest to pokłosie Dyrektywy Rady 93/94/EWG z dnia 29 października 1993 r. w sprawie miejsca montażu tylnej tablicy rejestracyjnej pojazdów dwu- lub trzykołowych. W załączniku do dyrektywy napisano: Więc misie jak zwykle nie doczytały
  10. Zapomniałem dodać, żeby obserwować rozumnie. W kiedyś w Bułgarii, w takiej osadzie ze szczekającymi zadkami psami, czekałem na zupę. Kilka stolików dalej siedziała babcia w wieku bardzo podeszłym i również czekając na zupę szamała małe, zielone papryczki, zakąszając chlebem. Byłem tak głodny, że owo smakowite chrupanie uśpiło mą czujność. Papryczki były malutkie - ja głodny - babcia mlaskała, więc załadowałem od razu trzy. Teraz już wiem, że bułgarskie starowinki mają przewód pokarmowy z kwasówki i że porażonej jamie ulgę przynosi tłuste mleko lub śmietana I nie bój się bo nie ma czego. Mapę tylko dobrą kup, ubezpieczenie turystyczne oraz assistance na Europę - to nieduży wydatek ale zapewnia człowiekowi psychiczny spokój. Na mapie, dla świętego spokoju, zapisz sobie telefony do ambasady - i naprzód. Nawet dziką Rumunię zwiedzałem na takim spontanie (bez ściągawki językowej) i mogę Ci powiedzieć, że w potrzebie człowiek odkrywa w sobie zaskakujące talenty. Jadę i widzę zajebistą żółtą, ostrzegawczą tablicę z tekstem Drum in lucru. Wyobraź sobie, że intuicyjnie zrozumiałem, że temat dotyczy lukrowania drogi Wieczorem szukając noclegu, "zapytałem" ogólnie znanym gestem (złożone dłonie przy policzku) przydrożną babcię i ona odpowiedziała mi czytelnie wskazując na szczyt pagórka i mówiąc "lumina" i "buna sorta cośtam". Od iluminacja załapałem, że mam się kierować na światło, a od sortowanie, że określa jakość kimy. Dodatkową wskazówką było to, że owa starowinka tym samym zwrotem "buna sorta inne cośtam" pochwaliła czarną świnkę, którą popędzała patykiem. Jechałem zatem na światło do pierwszorzędnego wyra. Spanie było w pytę, ostatnio takie łóżko z taką piramidą puchowej pościeli, to widziałem na filmie. Tak nawiasem, to później owo magiczne buna sorta wymawiane przeze mnie po prezentacji izby w której proponowano mi nocleg, zwykle skutkowało zaproszeniem do kuchni na kolację, która oczywiście również była buna sorta
  11. Ja stosuję od wielu lat starą sprawdzoną metodę. Otóż jadę w ciemno i do tego po zadupiach - miejsca piękne, a lud nie zbrandzlowany turystycznie. Dotyczy to Węgier w szczególności, bo prawdziwą kuchnię węgierską i zacne węgrzyny spotkasz tylko w miejscach nie zmanierowanych turystycznym eurasem. Nie ma ch...a na Mariolę żeby się nie dogadać. Ja robię sobie ściągę z podstawowymi "startowymi" zwrotami koniecznymi do zagajenia - coby rozmówca skumał o co mi chodzi. Możesz skorzystać z tego - może i z gramatyką będziesz w plecy ale i tak docenią że się starasz. http://text-to-speech.imtranslator.net/default.asp To prawda co przedpiszcy napisali - Węgrzy są węgro i niemco języczni - w tych językach stwórz więc ściągawkę. Po suto zakrapianej kolacji i tak bez problemu się dogadacie - zwłaszcza jak się nauczysz dobrze wymawiać - Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát. Ja się nie zadręczam dążeniem do ideału - wystarczy jak pamiętam żebt "sz" wymawiać s i vice wersal Zresztą jak ja daję radę to dlaczego Ty byś miał nie dać? I na koniec rada ostatnia - żryj czysto węgierskie potrawy, bo w domu takich nie ma, a żrąc nie wstydź się podglądać żrących tubylców. Halaszlii i gulasz lewesz (nie wiem jak się pisze) żre się z chlebem a nie z popitką!
  12. Jutro do niego jadę. Umówiony jestem na wymianę łożysk w przyszłym tygodniu ale chcę zobaczyć w jakim stanie one są i czy można bezpiecznie jeździć.
  13. Zapytaj tu Retro Custom Garage Prowadzi Buba A jak trzeba z ściągać z hameryki, to działam tu: AJ Motor Team Prowadzą nasi (floryda) - mocno kumaci
  14. Hmm no nie wiem jak to powiedzieć ale chyba trafiłem na zły okres skoro poprzednicy uwag negatywnych nie mieli. Serwisowałem Harusia i w zasadzie muszę właścicielom tej marki serwisowanie tam sprzętów odradzić. 1. Pas nie naciągnięty właściwie (za duży zwis) 2. Na nakrętkach (calowych) zostały ślady po używaniu kluczy metrycznych (albo wyjechanych calowych) 3. Po wymianie oleju na wskaźniku poziom za wysoki (przy zimnym silniku poziom był 5mm wyższy od krechy dla max poziomu na gorąco) I na te 3 pierwsze macham ręką ale 4 mną wstrząsnął. 4. Nieprzykręcona (nie za słabo dokręcona tylko nieprzykręcona) śruba górnej półki mocująca lewą lagę - zawieszenie całkowicie straciło konstrukcyjną sztywność i motocykl myszkował i jechał swoim torem, a przy hamowaniu skręcał. Początkowo myślałem, że zbyt mocno dociągnęli nakrętkę na sztycy ale wyszło to co wyszło czyli bardzo źle. Jeśli ci dwaj panowie to czytają, to szczerze radzę tej sympatycznej skądinąd ekipie - kontrolujcie swoją pracę dwukrotnie, bo takie zapomnienie o pewnych newralgicznych dla bezpieczeństwa połączeniach, może być dla kogoś (kto wam zaufał) tragiczne.
  15. Tak sobie Pacza sięgam pamięcią wstecz i kiedyś każdy biker woził ze sobą taki zestaw szpargałów. Jak się koło ciebie zatrzymały jeszcze ze dwa sprzęty to narzędzi i części było tyle, że można było robić prawie kapitalkę silnika Kilka tygodni temu, pod Katowicami stał pod mostem młodzieniec Hądą. Stanąłem zapytać czy potrzeba pomocy i poczekałem kulturalnie aż skończy konferować przez komórę. Usłyszałem - nie odpala. Hąda zabudowana palstikiem na amen - u gościa zero narzędzi, a moje - wiadomo calowe. Kombinowaliśmy z pół godziny i w tym czasie przejechało koło nas przynajmniej kilka sprzętów pędzonych ryżem. Żaden się nie zatrzymał - może narzędzi nie mieli albo nie chcieli przeszkadzać Dlatego teraz w piórniku wożę więcej złomu niż kiedyś ale kluczy metrycznych nie zabieram, bo jak nie patrzeć - piórnik ma ograniczoną pojemność.
  16. Jak se kupisz tanie gówniane klucze to wydasz kasę na wymianę zjechanych śrub i nakrętek. Zapisz sobie na kartce jakie śruby musisz odkręcać przy jakichś podstawowych naprawach w trasie i takie klucze sobie kup ale dobrej jakości. Chyba bym miał mniejszego stresa stojąc zepsutym sprzętem pod gieesem i sącząc z bezsilności browarka niż wkurzając się do białości z powodu zjechania gniazda śruby gównianej jakości torxem. Ja wożę kilka podstawowych rozmiarów płaskooczkowców, kilka nasadek, zestaw torxów i imbusów upchanych w rękawiczki typu wempajrek i do tego 1mb cienkiego wężyka do przetaczania płynów. Ale zamiast tego można wykupić assistance i wozić Visę
  17. Jak będziesz testował sprzęty, to zapisuj sobie na karteczce dodatkowo jedną linijkę tekstu. Podziel masę maszyny przez moment obrotowy na kole i dodaj opis wrażeń z dynamiki jazdy. Ilość kucy niekoniecznie przekłada się na dynamikę maszyny. Zresztą dla mnie ważniejszym jest zobaczenie wykresu przebiegu momentu w zależności od obrotów. Niektóre maszyny potrafią mieć niezły schodek, a to dla niedoświadczonego jeźdźca jest większe zagrożenie niż zajebista prędkość maksymalna maszyny. Jechałem na takim sprzęcie i jak mi w połowie długiego łuku "wyszły" obroty przy których silnik dostawał sporego kopa, to na wyjściu z zakrętu byłem prawe po kołnierz zesrany.
  18. Nie ufam z urzędu żadnym instytucjom, organizacjom i innym zinstytucjonalizowanym zrzeszeniom. Powód jest prosty, powstają po to, by reprezentować interes jakiejś grupy w ramach całej społeczności. Jeśli np. powstanie Organizacja Wycinaczy Drzew Krzywych w Lewo, to z wielkim prawdopodobieństwem reprezentować będzie ona interes tartaków mających wypaczone bieżnie traków. Będą przekonywać (poprzez media) społeczeństwo, że wycinanie drzew skrzywionych jest słuszne bo zwiększa szanse właściwego wzrostu drzewom prostym. Jak dobrze polobbują to i prawo zmienią. Pewnie spora grupa ludzi (w tym ekologów i posłów) tą bzdurę kupi i w efekcie padną tartaki trące drewno na sprawnym sprzęcie. Tam gdzie na jakiś temat pojawia się więcej niż normalnie newsów, tam z pewnością chodzi o walkę o kasę lub wpływy. Pamiętajcie, że biel bielsza od najbielszej bieli zawsze może być jeszcze bielsza o ile będziecie skłonni tą bzdurę kupić.
  19. Nawet mi się tego artykułu nie chce komentować. Pogrubię tylko terminy powodujące że tekst jest zwykłym bełkotem mieszającym wszystko ze wszystkim. Streszczenie: Poruszając się wąskim jednośladem masz możliwość wyprzedzania wszystkiego co ... stoi. Jak jedziesz drogą z jednym pasem ruchu to wtedy wyprzedzasz stojący pojazd wykonując manewr ominięcia go z lewej a na drodze wielopasmowej wyprzedzasz wszystko co stoi omijając to z lewej i z prawej lub ze wszystkich stron. Rowerzyści mogą wyprzedzać tylko samochody stojące. Dla mnie mandat 500 zł jest w tym przypadku jak najbardziej przekonujący, bo skoro motocyklista wyprzedza stojący samochód to znaczy, że nie zna przepisów, które określają ten manewr ominięciem. Kupa śmiechu z przewagą kupy. Jeżeli źródłem tych bredni jest gazeta prawna - to ja nie mam nic do dodania. Zresztą skoro w Polsce ludzie stanowiący prawo definiują plusy dodatnie i plusy ujemne, korytarze poziome i pionowe, to wyprzedzanie czegoś co się nie rusza nie powinno specjalnie dziwić. Potrafiłbym to nawet uzasadnić. Czy stojący na parkingu przy drodze samochód omijasz? Otóż nie! Bo to czy on jest nieruchomy definiuje zasada opisana przez niejakiego Alberta A. (tego kosmatego z wywalonym jęzorem). Nasz przykładowy pojazd jest w ruchu względem Łunochoda znajdującego się na Księżycu. Chyba nikt choć trochę znający podstawy fizyki nie zaprzeczy że pojazdy te względem siebie się przemieszczają w przestrzeni. A zwracam uwagę, że nie braliśmy jeszcze pod uwagę czasu. Uwzględniając tą zmienną możemy udowodnić że nawet dwa pojazdy pozornie nieruchome przemieszczają się w czasoprzestrzeni z różną prędkością. Samochód pozornie stojący w Szczecinie ma mniejszą prędkość od samochodu pozornie stojącego w Zakopanem. Wynika to z faktu różnic w odległości od środka Ziemi - ergo różnic w długości promieni łączących oba pojazdy z ich osiami obrotu. Pojazd w Zakopanym poruszał się będzie (wraz z Ziemią) z większą prędkością liniową niż ten w Szczecinie, prędkość kątowa obu będzie identyczna ale ten na dłuższym promieniu pokona większą drogę w jednostce czasu. Wiadomym jest, że im większa prędkość tym wolniej płynie czas. Po kilkuset latach czas pojazdu w Zakopanym spowolni się do tego w Szczecinie tylko o tryliardową część sekundy ale jednak spowolni. Oznacza to, że w obszarze zdefiniowanej czasoprzestrzeni, pojazd Szczeciński będzie pomaleńku ale jednak wyprzedzał, pojazd z Zakopanego. Chyba mógłbym być rzecznikiem prasowym czegokolwiek.
  20. Noooo Manka ale Ty to normalnie jesteś sam sex. Ciała tyle co kot napłakał ale za to jaka jakość Idę do garażu ochłonąć i czymś ręce zająć
  21. E to Ty Piter albo się wychowywałeś jak Kaczory albo tras nie robisz. Ja się z kumplami lałem nawet o nogę od krzesła, bo była fajną imitacją szmajsera ale niech by tylko obca agresja z innego placu nadejszła to my stawiali za sobą murem. Samce już tak mają, że się potarmoszą i za chwilę piją razem browara śmiejąc się z zajścia. Tak więc zlot to zabawa i obowiązują podwórkowe kanony zachowań. Trasa, to już zupełnie inna bajka. Na trasie jesteś sam na obcym placu i z tego powodu chłopaki z Twojego podwórka są zobligowani do lojalności.
  22. Prawdę powiedziawszy, to powinieneś sobie określić jakąś jedną kardynalną zasadę, bo na to Ci chłopie nie pięćdziesięciu dni ale życia braknie.Więc albo szlajaj się tematycznie - np zamki albo umocnienia wojenne, specjalności kulinarne regionów. Albo z góry określ rejony, które chcesz nawiedzić i szukaj tam wszelkich ciekawostek (a te są uwierz mi wszędzie). Albo stosuj moją metodę czyli jedziesz w jakimś ogólnie określonym kierunku omijając wszelkie duże miasta i główne zatłoczone drogi. Na takiej trasie poznasz całe stada ciekawych ludzi, a od nich usłyszysz o zadziwiających miejscach, których nie opisują żadne przewodniki. Pośpisz se w stodołach i takie tam rarytasy wyssiesz z tych miejsc turystycznie zapomnianych, że Ci wspomnień na długo starczy. Wystarczy być otwartym, szczerym i kontaktowym - resztę załatwi Twój niewątpliwy urok osobisty. Mnie się żywioł najbardziej podoba ale to oczywiście rzecz gustu i gotowości to wyrzeczenia się pięciogwiazdkowej eskapady. I bzdury gadają o niebezpieczeństwach takiej podróży. Przez tyle lat takiego wałęsania się po zadupiach straciłem bezpowrotnie jedynie górną prawą jedynkę, a i to przez pomyłkę na zabawie w dzikich ostępach Bieszczad. Zresztą nie ma o tym jak opowiadać - to po prostu trzeba przeżyć Ps. A jakie było moje zdziwienie jak dostałem przekaz na 500zł od proboszcza? Podobno cała wieś mi się na tą jedynkę zrzuciła. Napisał mi, że byli urzeczeni promiennym uśmiechem z jakim ich wyjeżdżając żegnałem.
  23. Wiesz, czasem bywa różnie, jak w Twoim plecaczku kolega rozpozna swoją żonę może być ciekawie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.