Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

keyti

Użytkownicy
  • Postów

    184
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez keyti

  1. ...i spraw by sie linki w nowych oknach otwierały...
  2. keyti

    Tychy Ul. Katowicka

    Najgorsze jest to ze niestety policja na podstawie wgnieceń na samochodzie ustala sprawcę.byłam świadkiem identycznego wypadku tyle ze z udziałem auta a nie motocykla. tam też debil wyjechał mimo że już ktoś go wyprzedzał i naprawdę kilku centymetrów rysy brakło a uznali by winę tego który już był na lewym pasie, a nie tego który nie spojzał w lusterko. w zalezności od tego gdzie są ślady na karoseri (bardziej z przodu - czy na tylniej części auta) mogą uznać ze to wina motocyklisty.wiem ze to idiotyzm ale mimo kilkunastu świadków w sytuacji o której pisałam panowie niebiescy się uparli i podpierali jakimś przepisem. (że przed słupkiem..czy za..)inna rzecz ze tam wszyscy gnają...byle szybko do dwupasmówki.
  3. keyti

    Siedlce

    niewiem jak z godami, ale po zimie łażą bo sól zlizują.
  4. keyti

    Wypad Na Narty

    ja wiem ze teraz zygmusc na topie..ale śniegu w cholere i zadna kurna sygnaturka go nie przesłoni....jedzie kto moze jutro na deche(y) ?do brennej natenprzykład?edit: jutro znaczy dzisiaj znaczy sobota.
  5. keyti

    Zygmusc

    a ja tylko chce powiedziec ze do gejów nic niemam i niemam również alkoholu w domu. tzn juz niemam, a do księży mam. owszem tak jak prezesartur.nawet ja kiecek nie nosze...czy zygmusc nosi kiecki? bo jak nie nosi to niewidze problemu...amen
  6. keyti

    Opowiadanie O......

    W swoich stronach nazywany krolem bajabongo , nadewszystko statwiał przyjemnosc i stan ekstazy który odczuwal przy zjadaniu pewnych tabletek o zagadkowej nazwie "doodbytnipoprawiaczsamopoczucia" któe miały na celu doprowadzenie do odbytniczego orgazmu i wycieku fekaliów do miski z obrosnietego brudem , wrecz paskudnego , radzieckiego kryptonitu , niepowiazanego z afera o jego rzekomych zapędach homo-wiadomo jak i również o zapładnianiu buhajów, które podczas nieludzkiego spodkania pod namiotami wymyslili ze obudzą Dżaberrsmoka.
  7. keyti

    "wiejski Street Fighter" :p

    tak twierdzi Błażej.
  8. keyti

    Tablica Korkowa

    http://img535.imageshack.us/img535/2975/foto97.jpgtaaa i ten ślad ślimaka..... super. ja nie umiem wklejac obrazków,a ten jest spokokółka
  9. keyti

    Wypad Na Narty

    gruniki~ 5 km za przejściem granicznym w korbielowieośla łączka, mało ludzi (nawet w wekend czas w kolejce to góra 3 minuty), tanio jak barszcz (wino grzane 4zł, 4godzinny karnet - 40zł)w chooj śniegu.
  10. spray za 9 zł, dwie warstwy, jechałam równo...blachy,plastiki,nawet po aluminium.spoko sie trzyma i zajebiście wygląda (jak wyżej: "madafaka" )no i z tym myciem - fakt źle sie czyści, zwłaszcza truchła owadów, ale jade wtedy kolejną warstwę i jest git.
  11. Rozmawiają sobie dwie blondynki:- Wiesz, kupiłam sobie skunksa.- I co?- Zajebiście robi minetkę.- No tak, ale co ze smrodem?- Dwa dni rzygał, ale później się przyzwyczaił
  12. keyti

    Kot

    Posiadam.Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocie.Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem.Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako, że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki - nie nastręcza mi to wiele problemów.Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć.Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i "myśleć". Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane- ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu.Czasem kot skacze na klamkę ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić - to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał - a wtedy wiadomo - wąż.Dobrze więc - uporządkuję - żona - delegacja, ja praca - wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest kurwa za duży - żeby przejść tym syfonem.Ale słyszę tylko pizdut - oż kurwa no to nie mogło mi się zdawać- coś ciężkiego poszło w pion. Kurwa wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot kurwa popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę kurwa na dół do piwnicy - choć może powinienem od razu do schroniska - zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni może się nie połapie.Ale chuj – najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham coś drapie w rurze, pion kawałek płaskiej rury, miauczy- jest kurwa, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie - to chuj przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za chuja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici kici. Ni chuja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten kurwa głąb zamiast przyjść do mnie to kurwa chce iść tam skąd przyszedł czyli do góry w pion. Ja go wołam a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół.No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem- i ni chuja - uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tą rurę przy wzierniku deszczułkami którymi używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy.Po drodze słyszę jak się przewala po rurach- podziałało.Wbiegam do piwnicy i kurwa koniec świata. Nie ma moich deszczułek- no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w chuj i kota też nie słychać już.Ja pierdolę. Kurwa gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło aż zakurzyło.Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie.Smród jak cholera ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. Kurwa mam w aucie, chujowa ale może starczy.Włażę po raz drugi - smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi a na dodatek ktoś mi zwali tą pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie, taśmy samoprzylepne, plastry żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś wpizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tą otwartą studzienkę nie wpierdolił bo na ulicy ciemno.Sąsiad kurwa - ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc a teraz chuj złamany stoi i się dopytuje.Co mam mu kurwa powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację?Idźżesz w chuj pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe - więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie.Kurwa drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa- kurwa ludzie to są barany.Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma chuja to go musi wygonić albo utopić.Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy a tego skurwiela dalej nie wylało z kąpielą.Kurwa mać - urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w chuj - jak się to gdzieś przytka to będę miał przejebane.Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel.Wchodzę - a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on kurwa wyszedł - którędy? Ano kurwa wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja kurwa stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebie. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. Kurwa mać. Przynajmniej kuleje.Straty - zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana piwnica - bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy - poszedł w chuj, latarka- w chuj, pogrzebacz w chuj.Afera na ulicy jak chuj.
  13. etam...pogoda dzis pikna az mnie moje great dupsko zabolało tak sie wyjezdziłam....po tych Qfa koleinach i frezach na północ i północny zachód od tych Tych. rozdwojenia jaźni dostaje prze Ciebie bracie..moze zastanów sie z tym drapaniem gdzieniegdzie
  14. o 15tej jest zbioorka w mikołowie koło motelu moze z godzine wczesniej piramida i dla spóźnialskich bedzie czas akurat by dojechac...jak tam chcecie ja sie dosssstosuje
  15. śpiochy z sypialni! czy wybiera sie dzis ktos do mikołowa?
  16. eeetam korwina-mikke nie trzeba by wiedziec skąd sie to bierze. robiąc obiad na codzień rżniemy surowe mięcho..krew scieka nam po palcach, czasem jakieś żylaste sie trafi to trzeba rozszarpac zębami bo nóż za tępy a te ostatni zdiącia..cóż gdyby nie kombik to niewiadomo by było ze to człowiek.mnie tylko jedno "poruszyło" : pusty prostokąt z napisem: "TWOJE ZDIĘCIE TUTAJ"
  17. czarne, w sumie bylejakie, niby zwyczajne - ale o nieopisanej wartości sentymentalnej OKULARY zgubiłam. tzn w chwili zamroczenia zostały na stole, gdzies pomiędzy likierem kawowym, wiśniówką, whisky, pepsi, piwem i bóg wie czym jeszcze. moze ktos zanim zostały zadeptane w trawie znalazł i chce mi je oddac ;)to nie jedyna strata po tej imprezie, ale warto było.
  18. od "nas" 180km, a od jeszcze innych chyba z dwieście.....ale może
  19. dokładnie.zgadzam sie w 100%mam w nosie to za co wałęsa dostał oscara, jaka zajebista z niego gwazda filmowa?a przepis na bimber to wiedza po prostu pozyteczna
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.