Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

Manka

Użytkownicy
  • Postów

    3 257
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Treść opublikowana przez Manka

  1. szerszen, to jest szerszen :angry:no albo marchewka
  2. madness, zbierj dupcie wsiadaj na moto i smigiaj...warto, na prawde warto
  3. Prosze Cię bardzo A ostatnio znów odwiedziłam Dolny Sląsk i polecam Sztolnie i Twierdze Kłodzką, w zasadzie cały Kompleks Riese- naprawde warto A przy okazji tego terenu Kaplica Czaszek- rewelacji jednak nie ma, aczkolwiek fajnie wiedziec i zobaczyc cos takiego. A jak znajde chwile czasu to opisze Ci jeszcze kilka fajnych miejsc w Polsce
  4. taa.. no to pójde do piekła jednak, ale to dobrze bo tam beda przyjaciele
  5. DZIEŃ CZTERNASTY Wstajemy, jemy śniadanko, pakujemy sie i jedziemy obejrzeć Zamek w Łańcucie I pod brama, rozstajemy się z naszym gospodarzem Fredem. Oczywiście zakaz robienia zdjęć, wzięliśmy do siebie Wszystko co piękne, szybko się kończy. Zjedliśmy obiad i pora ruszać do domu Oczywiste jest, ze zastał nas deszcz po drodze, ale jak zwykle daliśmy rade. Po drodze natknęliśmy sie na niewygodne roboty drogowe, które jednak nie były dla nas problemem. Emilek zsiadał z motocykla i przestawiał wszystkie słupki, które były nam niewygodne. Ileż radości nam to sprawiło, nam jak nam ale kierowcom puszek uśmiechy od ucha do ucha. Gdy już pokonaliśmy gigantyczny korek zajęliśmy honorowe miejsce : Korek w którym sie stało i stało... bo ruch zmieniali co 20 minut. Cali i zdrowi dotarliśmy do domu wieczorem 30.07.2010r. Podsumowanie: - zrobiliśmy 3500km - najtańsze paliwo 4,35pln, a najdroższe 4,89pln - w sumie wydałam ok 1500pln z czego ok 850zł to paliwo, emil więcej bo VFR nieco więcej pali - chyba większość przejechaliśmy w deszczu - jadąc na Suwalszczyznę, trzeba pamiętać o pełnym baku- duże odległości między stacjami, które w niedziele bywają nieczynne - zrobiliśmy ponad 1100 zdjęć + 600 od towarzysze .. - to, że ma się znak pierwszeństwa i że poruszamy się drogą z pierwszeństwem, wcale nie znaczy że je mamy ( myślę, że to była najostrzejsza sytuacja dzieląca nas o sekundy i metry od tamtego świata) - najniższe spalanie marchewki to 4l/100km, największe, nie przekroczyło 5l (nie wiem jak u emila, a GS podobnie jak hornet) - najczęstszy posiłek to pizza - zawsze trzeba mieć przy sobie gotówkę, bo nie wszędzie się zapłaci kartą. - rękawiczki ze stacji to obowiązek Straty -rozwalony amor w GS - zniszczona nawigacja emila - uszkodzony lakier w marchewce - rozjechane żaby, a emil to nawet coś większego rozjechał Po tym "urlopie", zrobilam se tydzień leżakowania by wypocząć i wpadł kolejny 1000km Plany??.. hmm..się zobaczy Dziękuje za uwagę
  6. DZIEŃ TRZYNASTY Rano przyjeżdża po nas Fred z forum HH i zabiera nas do siebie na śniadanko. Na szybko opowiadamy mu o naszych przeżyciach związanych z krowami, wymuszeniami przez puszki, o cenach paliw i drogach. Pora na mega wycieczkę W pierwszej kolejności, pojechaliśmy zobaczyć Zamek w Krasiczynie Samego zamku nie zwiedziliśmy, bo gonił nas czas, ale na odpłatny spacer po parku sie skusiliśmy. Żeby nie było, ze same normalne zdjęcia dałam, bo tak na prawdę, większość jest nienormalna. Tego jeszcze dnia odwiedziliśmy Ustrzyki Górne i Dolne, oraz największą zaporę w Polsce, czyli w Solinie. Dołączył do nas wtedy kolejny forumowicz HH Wodzi i tak razem podziwialiśmy. Powiem tak, Bieszczady są chyba najpiękniejszym miejscem w Polsce i obowiązkowo musimy tam wrócić, ale na dłużej. Te widoki..te winkle..mmm...bajer Wszystko co piękne szybko sie kończy, uciekamy na długa kolejce i spać.
  7. DZIEŃ DWUNASTY Ruszamy dalej na Lublin. Tu zjedliśmy przemaga wielki obiad, zobaczyliśmy: - Archikatedre Lubelską <-- piękna jest Najciekawsza jest sala akustyczna, gdzie rozmawia się szeptem po przekątnych sali i słychać jakby ktoś stał za plecami i mówił. - Zamek i wieże To było szybkie zwiedzanie. Ruszamy dalej w dół. Po drodze zobaczyliśmy Kościół na wodzie w Zwierzyńcu. Jak widzicie na zdjęciach, znów padał deszcz. I znów dalej na nocleg w okolice Kończugi, w jakimś schronisku. Ciekawostka : najnowszy trend mody nieprzemakalne majtasy firmy Tesco
  8. DZIEŃ JEDENASTY Wyspani, pachnący ruszamy zobaczyć to co nas sprowadziło w tamte tereny: Żubry Uprzedzani przez tubylców o wychodzących żubroniach, powoli i ostrożnie przemieszczaliśmy sie po puszczy zobaczyć Żubra, wilka, rysia i inne stworki.. W puszczy Białowieskiej zobaczyliśmy: - żubry - jelenie- panią jeleniową nawet głaskałam .. - długo wyczekiwane wilki - rysia - jak to kot miał wszystkich w d...i ciągle spał - dziki - wygrzewały sie na słoneczku - żubronie - łosia, a dokładnie panią losiowa czyli klempe = ta franca miała tak długi język, ze sie jej w gębie nie mieścił i wisiał - sarenki - koniki Zjedliśmy niesmaczny i niezdrowy obiad, kupiliśmy pamiątki (np. miód z cynamonem- mniam ) i ruszamy dalej. Jedziemy do oporu...i wtedy dopiero spanie. Kierunek Lublin. Po drodze oglądamy kolejną Cerkiew. Kolejny raz łapie nas deszcz, a tym razem razem oberwanie chmury. Złapalo nas tak, ze ubierając się już przemokliśmy. Ale jedziemy dalej. W tamtych okolicach należy zwrócić szczególną uwagę, na to co biega po ulicy. Pies wybiegający prosto pod koło, strachu mi narobił..ale to już nie jest szałowe. Szałowe są teraz krowy ;o ;o ;o ;o ;o ;o ;o ;o Wystraszona zwierzyna wybiegła z pola na drogę, a ja miałam przyjemność poruszać sie miedzy nimi, tylko stracha miałam, że mnie krowa potrąci. ;o; o;o ;o Rękawice wyciskaliśmy ściskając dłonie. A raczki zmarszczyły się jak babuni skóra. Kondony na buty, dały rade, ale zanim je ubrałam to stałam po kostki w wodzie. Kondony na kombiki.. poprzedzierane od środka i pod szyjami zaczęły przeciekać. Masakra!! Jedziemy do oporu, taki był zamiar..ale byliśmy przemoczeni, czyli zatrzymujemy sie wcześniej. Minihotel w Miedzyrzecu Podlaskim .. Baba: nie mam pokoju na 4 osoby my: moze byc 3, zmieścimy sie. Ile nas to bedzie kosztować? Baba: 35zł od osoby My nie zastanawiając sie, szybko się zdecydowaliśmy. Skoro dzień wcześniej za 45zł był mega wypas..to teraz nie będzie znacznie gorzej. Baba chyba jednak wystraszyła się naszego widoku i stwierdziła, ze i tak narobimy syfu i da nam 'pomieszczenie z kuchnia, łazienka.." Jak sie rozpakowaliśmy tak sie spakowaliśmy i dalej szukać spania. :evil: Taki smród, stęchlizna, zimno, wilgotno. Okropność. :evil: Wtedy baba stwierdziła, ze ma 4os pokój, ale podziękowaliśmy i fruu.. Kawałek dalej, znaleźliśmy całkiem znośne warunki, gdzie motocykle stały na parkingu, my mieliśmy prysznic, aa i nawet smaczne śniadanko o poranku. A po sąsiedzku pizze.
  9. DZIEŃ DZIESIĄTY Pobudka, śniadanko..pakujemy się i ruszamy. Lecimy nad Wigry, a po drodze w Suwałkach przystanek przy Konkatedrze św. Aleksandra i na stacji na tanku tanku..do baku i do brzusia. Po dojechaniu nad Wigry, znów zachwyciliśmy się tamtejszym urokiem przyrody:) Niestety, długo się nie nacieszyliśmy, bo trzeba jechać dalej. Na obiadek zatrzymaliśmy się w Augustowie, gdzie przeszliśmy się kawałek po okolicy i nacykaliśmy kilka zdjęć. Kolejny smaczny obiadek, polecam: placki ziemniaczane z kurkami .. Zmierzaliśmy ku puszczy Białowieskiej na nocleg, jednak po dojechaniu na miejsce nasi towarzysze stwierdzili, że chcieliby bieżąca wodę, a nie rzeczkę, studnie i dobre serce tamtejszych. No i kolejny raz nocne poszukiwanie noclegu. Ok północy wszyscy zdenerwowani,zmęczeni udaliśmy sie do hotelu, gdzie mimo niskiej ceny zostaliśmy mile zaskoczeni, naprawdę idealnymi warunkami.
  10. DZIEŃ DZIEWIĄTY Raniutko zdjęcie i uciekamy dalej, bo czas zaczyna nas gonić. Po drodze na Suwalszczyznę, odwiedziliśmy Zabytkowe Mosty w Stańczykach , które robiły wrażenie. Szybciutko dalej, lecimy nad Hańcze już na nocleg. Rozbiliśmy się na posesji Pani sklepowej, tuż nad samiutkim jeziorem, gdzie rozpaliliśmy sobie ognisko i zjedliśmy kolacje.
  11. DZIEŃ ÓSMY Rano ruszyliśmy zobaczyć kanał Elbląski, gdzie zapewniono nam zwiedzanko. Szybciutko uciekamy się spakować i uciekamy na Malbork. Trafiliśmy akurat na oblężenie Malborka, także ludu było co nie miara. Niestety- 45 minut wyczekiwania na bilet do zamku nas zniechęciło, zwłaszcza że czekała nas znów długa droga. Dlatego pochodziliśmy, pooglądaliśmy, jak się papier robiło, jak sie garnki lepiło oraz walki rycerzyków. Na szybciutko, przeszliśmy sie po Malborku, schłodzić się jak zwykle i ruszamy dalej. Niestety pora było nam się było rozstać z naszymi przylepami ze śląska (Sargon i Ola ) oraz Majorem i jechać dalej- do Mrągowa. Niestety, cała wycieczka tam była niepotrzebna, jedna wielka porażka. Noclegu nie znaleźliśmy. Ludu...więcej niż przywiduje ustawa i koszt namiotu na polu 50zł ;o ;o ;o ;o ;o Już późno, a nam przypadło szukać kolejny raz po ciemku spania. Kilka km przed Mikołajkami, nad jeziorkiem znaleźliśmy miejscówkę i spać, bo rano dalej...
  12. DZIEŃ SIÓDMY Ruszamy na wycieczkę, zobaczyć ośmiorniczkę w oceanarium, Dar Pomorza i Muzeum Marynarki Wojennej. Do oceanarium czekanie z 2h w kolejne- olewamy. Muzeum słabe- odpuszczamy. Dar Pomorza zobaczyliśmy, co by nie było, ze nic nie widzieliśmy. Gadu gadu..idziemy coś zjeść. Jedzonko smaczne w jakiejś pizzeri, ale nikt nie skusił sie na pozycje nr 50 Może kolejnym razem .. Kilka fotek wiadomo..co by nie było, ze pamiątki nie mamy No i ruszamy dalej, teraz do Krasina- kolejny cywilizancyjny nocleg, gdzie ugościł nas pięknie kolega Major z forum HH
  13. DZIEŃ SZÓSTY Kolejny dzień nad morzem...spędziliśmy znów leżąc, ale tylko do południa gdyż..pora było ruszać dalej Zanim jednak poszliśmy smażyć tyłki, o poranku naszym oczom sie ukazał taki obraz: Dom naszych sąsiadów (Esterki spuna ) został zbombardowany gówienkami. Apel: uważać na srające mewy. No i pora było nam sie rozstać z rowerzystami, ponieważ nie byliśmy w stanie im dotrzymać tempa i ruszyliśmy na Cypelek- Hel oraz zobaczyć foki. Pogoda była cudna..ugotowaliśmy się w kombikach, a po dojściu na plażę, wszystko z nas dosłownie spłynęło. No i siup do wody Ludzie troszkę dziwnie na nas patrzyli (chyba na nasze nowoczesne stroje kąpielowe), ale co tam... fajnie było..przyjemnie i mokro. Chwile później jedliśmy surowa pizze, ale to nie było fajne, więc pominę. :evil: fok też juz nie zobaczyliśmy Ruszamy dalej, kierunek Milwino- nocleg u kolegi z forum Horneta- Białego. U kolegi Waldusia, zjawiła się ekipa z forum HH, no i była imprezka
  14. DZIEŃ PIĄTY Jak wiadomo, nad morzem sie leży...dlatego leżeliśmy, moczyliśmy dupcie w wodzie, a potem sie grzaliśmy. Do Łeby dotarli też: motoświry z ekipy (Sargon i Olke), a chwile potem kolejni(Spun i Esterka), z tym że jedni motocyklem, a drudzy rowerami. W ten sposób z 4 osób zrobiło się 8 Oczywiste jest, że bez zdjęć się nie obeszło. Teraz prezentacja naszych zgrabnych ciałek .. W dzień plaża, ale nikt nie powiedział, ze w nocy nie .... wiadomo że na plaże trzeba iść..coś zjeść i wypić. I tu ciekawostka : w nocy trzeba uważać, ponieważ grasują wtedy potwory, które wyrywają rury i zbiorowe je przenoszą..miedzy/nad ludźmi. :evil: ;o ;o
  15. DZIEŃ CZWARTY Wyspani najedzeni ruszamy dalej. Przebiliśmy się przez Poznańską dżungle i zmierzamy w kierunku Biskupina. W Biskupinie odwiedziliśmy osadę będącą chyba najstarszym śladem kultury łużyckiej. Zwiedziliśmy muzeum i osadę, zobaczyliśmy jak Pani wyrabia naczynia, zrobiliśmy kilka fotek naturalnie. Po powrocie do motocykli, okazało sie ze obok zaparkował motocyklista,który jechał w zasadzie tez wokół Polski, ale w druga stronę, więc mieliśmy informacje jaka pogoda czeka nas nad morzem. Zjedliśmy bardzo smaczny obiadek i Wio dalej. Ciekawostka: Brak możliwości płacenia karta. ;o;o;o Po drodze nad morze wyjechaliśmy za granice ;D :evil::evil: i to nie byle jak jednakże żadnych atrakcji tam nie ujrzeliśmy wiec postanowiliśmy dalej zwiedzać piękną Polandie Godzina 23 :evil: zjawiliśmy sie nad morzem, a dokładnie w Łebie. Pora na poszukiwanie noclegu ;D Naturalnie chłopcy ze swym wrodzonym wdziękiem znaleźli coś dla zbłąkanych motoświrów i kolejny raz rozbiliśmy swe domki. Gdy już się rozgościliśmy..wybraliśmy się na smaczne zapiekanki, a następnie na plażę godz 3 w nocy jest idealna pora na spacer brzegiem morza. :evil:
  16. DZIEŃ TRZECI Ruszamy na Poznań. Droga była spokojna, nawet równa. Zatrzymaliśmy się gdzieś w lesie na jagódki, ale...zdechły i nie było co jeść. Bardzo ważne: obeszło sie bez kondonów Poznań- miasto drogowej anarchii, pełne kolein, dziur i świateł na Rondach :evil: ;o Zawitaliśmy do Rafała i Justy naturalnie, gdzie rozbiliśmy swe domki (ale dzieci nie płodziliśmy i drzew nie sadziliśmy) .k :oops: Następnie ruszyliśmy zwiedzić miasto Pyrów ;D Czyli odwiedziliśmy Tor w Poznaniu Podziwialiśmy jak pies po nim biega i pewna starsza pani uprawia nordic walking ;o ;o ;o Zrobiliśmy sobie zdjęcie pamiątkowe Ładnie wyszliśmy Co ciekawe dołączył wtedy do nas kolega z forum XJ i wszyscy razem na centrum.....wypić coś i zrobić zdjęcie pamiątkowe. A potem znów do naszych gospodarzy.. bo na przyszły dzień spora trasa nas czekała
  17. DZIEŃ DRUGI Całą noc lało, a o 4 rano okazało się, ze przemókł mi i emilowi domek. Szybka interwencja i nakrywanie domku folią. Nawet pomogło. Ciągle padało i tak do 12 w południe, gdy stwierdziliśmy..ze trzeba sie zwijać, bo nigdy nie przestanie bo mu u góry, a na dole pewnie... no właśnie, po zjechaniu na dół zobaczyliśmy słońce . Jako, ze pogoda już nam popsuła plany..szybciutko pojechaliśmy zobaczyć fajniejsze zabytki Dolnego Śląska. Park miniatur Dolnego Ślaska w Kowarach Gdy już obejrzeliśmy miniaturowe zabytki, ruszyliśmy z powrotem na Karpacz, aby dowiedzieć Dziki Wodospad. Zaparkowaliśmy obok wodospadu...a że zakaz był .. no tego naturalnie nie widzieliśmy ;D Następnie ruszyliśmy na Szklarska Porębę, na sławny zakręt śmierci. :> Oczywiście sam zakręt...no fajny winkielek z kilkoma dziurami, ale dojazd !! Droga wołała o pomstę do nieba. To ona była bardziej przerażająca, niż ten zakręt. Jadąc, cały czas ma się śmierć w oczach. Aż dziw, ze nikt nie nazwał jej drogą śmierci. :evil: Jeszcze tego samego dnia, pojechaliśmy w stronę Legnicy na nocleg, aby następnego ruszyć o poranku dalej :>
  18. Z racji, że zadeklarowałam takowy temat, to juz zapodaje. W sumie przydałby się dział relacji, ale póki nie ma to: W roku 2010, wraz z ekipką objechaliśmy Polskę : Jako, że bardzo przyjemnie wspominamy tą wyprawę i będziemy o niej opowiadać dzieciom i wnukom, to i Wam troszkę poopowiadam Zapewniam, ze krócej się nie dało i jest to bardzo okrojona relacja Wyprawa dokoła Polski, 17-30 lipca 2010 roku Uczestnicy: manka na marchewce (Honda CB600 Hornet) emil i Honda VFR 750 Majki(Łukasz) i Karolina na Suzuki GS500 17 lipiec godzina 10:00, zbiórka całej ekipy i w drogę Wesoła Gromadko DZIEŃ PIERWSZY Kierunek Karpacz Był piękny i słoneczny dzień. Słoneczko dosłownie nam dopiekało i nas wędziło, co spowodowało, że porozpinaliśmy kurtki i spodnie, pozawijaliśmy rękawy i nogawki, i tak sobie śmigu śmigu.. z uśmiechami na mordkach. Pierwszy postój poświeciliśmy na zjedzenie lodów .. przeanalizowanie groźnych sytuacji i urokliwej pogody. Oczywiste jest tez, że uwieczniliśmy się na fotce (emil i ja) Jedziemy dalej.. porozpinani gdzie sie tylko da ale ciągle w kombinezonach i nagle ulewa. Szybki postój i ubieranie kondonów. Po przejechaniu w nich ok 10km znów słońce.. i znów deszcz.. i znów słońce.. i znów... i tak w kółko. Pogoda nas wręcz "rozpieszczała" ;/ Dojechaliśmy do Karpacza gdzie właśnie zaczynało kropić i należało szybko znaleźć jakieś miejsce na nocleg. Szybka decyzja- jedziemy w górę Pokrążyliśmy tam i z powrotem i zapadła oficjalna i jednogłośna decyzja. Śpimy tutaj: Główna droga i jakieś zadaszenie ogrodzone, miejsce na grilla, ławeczki..a i troszkę miejsca na namioty i motocykle. Z rozkładaniem namiotów jednak się wstrzymujemy, bo czekamy aż przestanie padać deszcz ;/ Tyle, ze deszcz nie ustawał... rozstawiliśmy se domki w deszczu i nyny..
  19. bylim, miło poznac nowych zobaczyc starych i czekam na foty
  20. Wiesz co? Pozwole sobie, potem zamieśc moja wyprawe dokoła polski i sobie poczytasz Tak jak obiecałam. --> wyprawa dookoła PL <-
  21. buhahahhahahaaa... hahahaaa... padałam
  22. super, zajebisty aale wciąż nie widziałam fotek
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.