Miała być motocyklowa Korsyka, którą planowaliśmy dosyć skrupulatnie, ale z racji słabej pogody i pewnych komplikacji, wyszła samochodowa Słowenia z planem na kolanie.
Cóż...Korsykę zostawimy sobie na pięćdziesiątkę, a na moją czterdziestkę, postanowiliśmy uraczyć nasze podniebienia Gibanicą na szczycie Nebotičnika.
Bo nie zna życia ten, kto nie jadł Gibanicy?
Wyjazd się opóźnił. Zamiast soboty wyjechaliśmy w poniedziałek i wróciliśmy w piątek wieczorem. Nawinęliśmy naszym koreańskim Camaro jakieś 2200km.
Zdjęcia niezbyt wyszukane, ale nie na tym koncentrowaliśmy sie na tym wypadzie ?
->FACEBOOK<-
->GOOGLE<-