Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

Mongo

Użytkownicy
  • Postów

    252
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez Mongo

  1. Niedziela swoją szosą ale ja Red Route nawiedzam "znienacka" :) Liczę na to, że Może kiedyś uda mi się wreszcie Gwiazdę zaskoczyć w czasie zmiany ciuchów cy cuś B)

    Coś w tym jest, że kawoszugopopasy trwają coraz dłużej - wczoraj musiałem wracać w żółtych brylach, bo się jakoś tak zećmiło. Ciekawe kiedy przenocuję na oponach :D

  2. Ja przypuszczam, że Onej chodzi o sam efekt lustrzanki. We Włoszech spotkałem gościa w integralnym z taki właśnie lustrem. Od środka wizjer nie był czarniawy tylko lekko niebieski. Jeździł w tym w nocy ale to było w mieście więc nie mam bladego pojęcia jak sprawa się ma na drodze nieoświetlonej.

    Tak czy siak każde przyciemnienie szybki, jest w nocy odczuwalne.

    W moim długodystansowym Cabergu (łobrazek) mam przeźroczysty wizjer i ciemną blendę - to chyba układ optymalny dla jeżdżących z jednym kaskiem. :)

    DS01MaB.jpg

  3. W zeszłym roku w lecie przejeżdżałem przez miasto jednokierunkową uliczką i widzę w otoczeniu gawiedzi zepsutą babę leżącą na chodniku.

    Zatrzymałem się stwierdziłem, że oddycha i pulsuje więc zabrałem jakiejś młodej gawiedzi zimny napój i spryskałem zepsutej skronie i czoło, uniosłem lekko w górę babskie kopyta i baba się naprawiła.

    Niby proste jak drut, tylko dlaczego słyszałem za plecami dyskusje czy wzywać pogotowie skoro babie pomaga doktór. Jaki k..a doktór? Babie pomagał zwyczajny kiler i na dodatek kutas na hałasującym motocyklu.

    Zaprawdę powiadam wam Bracia i Siostry - nie wolno wam się nawet na moment zepsuć w tym kraju, w którym pomoc w omdleniu jest uznawana za wiedzę tajemną, możliwą do ogarnięcia jedynie szarlatanom po 5 latach nauk w Hogwarcie, a pozycja bezpieczna jest nagminnie mylona z jedynie słuszną pozycją "po bożemu".

  4. krótko i na temat z kamizelką odblaskową jest tak jak z jazdą na światłach przez 24h/dobe . Lewa w Górę

    No niezupełnie, bo jazda w kamizelce nie jest obowiązkowa. :)

    Kamizelka na pewno poprawia widoczność motocyklisty na drodze, podobnie jak odblaski, biały kask czy inne stroboskopy.

    Jednak moim zdaniem tego typu kwestie powinny pozostać jako wolny wybór motocyklisty - czujesz się z odblaskiem lepiej - to go noś.

    Na pewno założenie kamizelki w czasie naprawy motąga na poboczu (nie tylko nocą) nie jest głupim pomysłem więc warto ją mieć gdzieś upchniętą.

    Ale podkreślam - to powinien być wolny wybór.

    I naprawdę trzeba uważać z propagowaniem pewnych idei publicznie, bo politycy mają długie uszy i przed wyborami są gotowi na wycięcie dla poklasku każdego numeru.

    Ani się nie obejrzymy jak będziemy musieli montować do sprzętów kilowe gaśnice, zestaw medyczny łowcy skór, nosić kask z różowym kogutem, przyszywać do kurtek 7 odblasków o powierzchni czynnej 0,064m2 i wkładać w dupę atestowaną, żółto czarną miotłę z krowim dzwoneczkiem emitującym dźwięk w tonacji mol.

    Byłoby zajebiście bezpiecznie z naciskiem na zajebiście :)

  5. Mam te same odczucia co Ty Kowaleon. Dlatego nie palę forumowych świeczek ale zawsze zwracam uwagę na moto przy drodze czy przypadkiem nie potrzebuje pomocy.

    PiotreQ usprawiedliwia chyba tylko fakt, że jechał na motocyklu z kursu na prawko A z czego wnioskuję, że chciał uniknąć ewentualnych kłopotów w kontakcie z władzą.

    Właśnie - czy usprawiedliwia?

    Ta sytuacja to dobry argument w toczącej się w innym wątku dyskusji - czy warto iść w koszty i robić prawko.

  6. Raz nie za bardzo spodobał się mój motocykl bo ruski K-750. Sam mam z tym związane ambiwalentne uczucia ale co innego jak słyszysz to od gościa za którym stoi kilkunastu osiłków.Drugim razem spodobał się kolesiowi kask który sobie odłożyłem na motobazarze.

    Zabiorę jeszcze raz (ostatni :D) głos w tej dyskusji.

    Slawo - dla mnie to oznacza jedno - to nie był motocyklista. Motocyklista z krwi i kości kocha swoje żelazo, bo wiadomo, że jest naj ale szanuje i podziwia inne. Ja potrafiłem na zlocie Harlejów całą noc przesiedzieć przy ... Hondzie Valkiria i debatować z jej jeźdźcem nad fenomenalnym wyważeniem tego sześciocylindrowca. Odpalaliśmy co chwila i patrzyliśmy z fascynacją na silnik, który się wcale nie ruszał - długo to trwało ale piliśmy z gwinta a Niedźwiedź (ów jeździec) był duuuży :D

    To jest właśnie godne krytyki, że klub choć z nazwy motocyklowy nie kultywuje ... kultu motocykli wśród swoich braci.

    A odnośnie tej siły jaką się czuje mając za plecami grupę swoich kolegów - dodam tylko jedno: na każdą dużą rybę znajdzie się zawsze jeszcze większa :rolleyes:

  7. Masz rację ale przecież to wolny kraj. Pisałem, że u nas nikt nie musi być generałem, nikt również nie musi należeć do czegokolwiek.

    Jestem motocyklistą bezplecowym, utożsamiającym się z grupą takich jak ja na wortalu Webchapter. Na wielu zlotach byłem i nikt nigdy nie dał mi w ryja za brak przynależności. Tyle, że i ja nikomu powodów do lania mnie po mordzie nie daję i kieruję się zasadą nie lezienia tam, gdzie mnie nie chcą.

    Siwe wąsy mam ale jak wchodzę do knajpy bikerów, to zawsze witam ich pierwszy, bo to ich knajpa, a ja jestem tylko przejazdem.

    Uwierz mi, że od wzajemnego okazywania sobie szacunku niczyja duma jeszcze nie ucierpiała.

    Okażesz respect, posiedzisz, poznają Cię to być może będziesz jeszcze nie raz z nimi chlał do przysłowiowego zerzygania, ale nigdy nie od dupy strony.

    Byłem dawno temu z kumplem z roku na wsiowych zabawach w remizach kieleckiego trójkąta bermudzkiego.

    Już oczami duszy widzę jak bardzo byśmy zubożyli z zasobów gipsu naszą służbę zdrowia, gdybyśmy tam zaczęli od mocnego wejścia i klepania tambylców po plerach albo obtańcowywania na chybił trafił lasek stojących pod ścianami :rolleyes:

    Bardzo się pilnowaliśmy, a i tak trafiliśmy w środek walki dwóch wsi - nie pamiętam już czy Suków bił się z Borkowem czy z Daleszycami ale to nie istotne. Ważne, że zebraliśmy srodze (Tadzinek miał sporo platyny w łapie po kontakcie z palikiem od jabłonki).

    Dlaczego o tym wspominam? A bo sami wiedzieliśmy że się pchamy między młot i kowadło, bo tam już taka tradycja była że się między sobą te trzy wsie lały.

    Przecież gdyby nas nie ciągnęła chęć przeżycia męskiej przygody nic by się nie stało - wystarczyło tam nie jechać.

  8. [quote name=:rolleyes:..ona' timestamp='1304873251' post='655179]

    ...co Wy z tym "wackiem" moze i on pomaga w czym podczas jazdy ale meskich rad do niego nie potrzebuje .pare ruchow"podstawowych"sie zna:)) w tym wieku to juz trzeba hih ale to nie to forum;)

  9. Aaa czyli klub MC to taka paramilitarna organizacja? Z generałami, oficerami, podoficerami i szeregowcami?

    Jak dzieci w piaskownicy, tylko karabiny nie są z patyków :rolleyes:

    Nie kumasz aluzji. To działa wszędzie gdzie jest hierarchia i czołgi czy karabiny nie mają z tym nic wspólnego.

    Szef który daje się wszystkim klepać po plecach, prędzej czy później zapłaci za to głową.

    Zresztą CB1 ujął to wystarczająco jasno.

    A najlepiej to zrozumiesz jak się postawisz w roli wymagającego od podwładnych szefa, utrzymującego podległych mu gamoni na dystans zgodnie z zasadami hierarchii.

    Mongo jesteś zawodowym „trepem” więc dobrze wiesz że mon ma swoje prawa i nie porównuj tych dwóch instytucji. CBk przytoczyłeś przykład szefa w pracy super. Więc wyobraź sobie pracujesz w dużej korporacji masz nad sobą strukturę wypranych przełożonych którzy przez cały tydzień Cię cisną a po pracy aby odparować jedziesz do siedziby klubu i znów masz struktury …bardzo przyjemna perspektywa spędzania wolnego czasu.

    Byłem.

    I byłem również w kilku korporacjach cywilnych - zdziwiłbyś się jak mało je różni poza głównym celem jakim dla korporacji jest zysk, a dla armii wiadomo.

    Środki osiągnięcia celu są podobne - w obu przypadkach czasem trzeba poświęcić ludzi choć w armii czyni się to bardziej dosłownie.

    W obu przypadkach pojedynczy człowiek, to tylko "sztuka" w zestawieniach statystycznych i w obu przypadkach szef, który nie ma autorytetu, nie będzie w stanie wykonać zadania, które wymagać będzie bezwzględnego posłuszeństwa podwładnych.

    Ponadto zwróć uwagę, że "szef" MC jest swego rodzaju symbolem klubu i wymienionym przez Ciebie prospektom chyba chodziło o to że im ich symbol lekko nadwyrężasz :D

  10. jestem na zlocie widzę kumpla który jest vc prezesem pewnego już dość starego klubu mc, podchodzę witam się jak ze starym kumplem żartuje z niego ( salwy śmiechu) a tu nagle tłoczno się zrobiło pełno prospektów i do mnie. Znam chłopa od lat pół browaru razem wypiliśmy ale barwy mają swoje prawa. Kurwa wolny kraj czy jak.

    Ubawiłem się <_<

    Jestem w Warszawie widzę kumpla, którego awansowano na generała. Podchodzę witam się ale jak z generałem, bo dookoła niego pełno różnych piesków i podwładnych. Znamy się ze studiów chlaliśmy tęgo i rozrabialiśmy w Poznaniu srodze kilka razy zostaliśmy nawet "szwagrami".

    Wieczorem po cywilnemu było jak dawniej ale służbowo ma być dystans, bo patrzą podwładni i nie wypada by niższy stopniem klepał ich szefa - generała publicznie po plecach.

    Mimo wszystko to wolny kraj. Nikt nie musi być generałem :)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.