Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

Tomek_J

Użytkownicy
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tomek_J

  1. Mam B od ponad 20 lat, przepisy znam dobrze, przed egzaminem przerobiłem ok. 3,5 tysiąca pytań z internetu i z 2 komercyjnych programów do nauki na A i B. Poszedłem na teorię A, zacząłem odpowiadać i klikając na "zakończ egzamin" byłem na 100% pewien, że na 99% mam komplet punktów. Tymczasem rzeczywistość była taka, że zdałem dopiero za 3 podejściem i to ledwo-ledwo, "na styk". Powiadasz, że zabierasz się do nauki na 3 dni przed egzaminem i szukasz wiedzy w internecie ? Z całego serca życzę Ci powodzenia. Życzę, ale będę szczery: raczej nie wróżę. I nie jest to złośliwość z mojej strony, tylko niemiła prawda o obecnie obowiązującym systemie egzaminowania.
  2. Brojler, czy naprawdę wierzysz w nadzwyczajne złagodzenie rygorów ? Przecież WORD-y się teraz cieszą, że mają więcej kasy, a opowieści o tym jak to egzaminatorzy tracą pracę z braku chętnych do zdawania można między bajki włożyć ! W WORD-ach są tłumy, bo w dzisiejszych czasach prawko to konieczność i można popsioczyć na system, poczekać kilka miesięcy, ale w końcu każdy zrobić je po prostu musi ! Instruktorzy też nie narzekają, bo po okresie zastoju wszystko się znowu rozkręca do normalnego poziomu, a więcej oblanych kursantów to więcej wykupionych dodatkowych jazd. No i cieszy się zbójeckie państwo polskie, bo z tego wszystkiego ma dodatkowy dochód w postaci podatków ekstra. Tylko zdający się nie cieszą, ale nikt się nimi nie przejmuje - tak, jak Ty per analogiam nie przejmujesz się warunkami, w jakich żyje krowa, gdy otwierasz karton mleka. Zdający mają płacić kasę i nie pyskować, dlatego ograniczono im dostęp do wyników ich własnego egzaminu. A że w życiu kasa rządzi, więc na zmianach nie zależy nikomu, kto faktycznie mógłby te zmiany przeprowadzić.
  3. Mam taką propozycję: Na salach egzaminacyjnych obowiązuje zakaz robienia zdjęć. Egzaminowani nie są więc w praktyce w stanie stwierdzić, na które pytania udzielili błędnej odpowiedzi. Następnym razem zapewne popełnią więc te same, ku uciesze zgarniających kasę WORD-ów oraz państwa, mającego z całego tego cyrku dodatkowy dochód w postaci podatków. Proponuję sprawę załatwić po polsku, czyli pokazać "im" tzw. gest Kozakiewicza - w końcu wieku rozmaitych okupacji, walk z najeźdźcami i partyzantki zobowiązują, nieprawdaż ? Okażmy się godni przodków i powalczmy z wrażym systemem Zróbmy tak: jeżeli ktokolwiek z Was posiada jakikolwiek gadżet typu "ukryta kamera" (których pełno na np. Allegro w postaci długopisów, zapalniczek, breloczków itd.), niech weźmie go dyskretnie na egzamin, a po jego zakończeniu niech zabierze też tzw. "protokół" pokazujący poprawne i błędne odpowiedzi bez wszakże treści pytań. Tylko w ten sposób da się wszystko sprawdzić i wykazać ewentualne błędy w aplikacji egzaminacyjnej. Błędy, które potem trzeba nagłaśniać w nieszkończoność, bo tylko tak da się moim zdaniem coś zmienić w tym chorym systemie. Co Wy na to ?
  4. Dziękuję, nie wątpię że Danvield ma, ale Tychy mi trochę nie po drodze... Może jest ktoś gdzieś bliżej Będzina>?
  5. Naprawić Rozkręcić, przejrzeć, nabyć i założyć naprawdę porządne tarcze, sprawdzić i może zmienić automat, wyregulować całość. Szukam kogoś, kto w razie czego ze sprzęgłem zrobi wszystko, co trzeba, więc akie ma tu znaczenie, co konkretnie trzeba zrobić ? Nie szukam rad, tych miałem już mnóstwo - niestety równie nieskutecznych, co moje własne wysiłki. Dlatego program mojego działania jest prosty jak budowa cepa: 1) oddać mechanikowi, 2) odebrać i sprawdzić, 3) zapłacić, 4) cieszyć się jazdą.
  6. Przepraszam, jeśli jest gdzieś już taki temat, a ja go nie dostrzegłem i dubluję... Poszukuję osoby z okolic Będzina, Sosnowca, Dąbrowy, lub Tarnowskich Gór, zajmującej się naprawami starszych motocykli. Powinna to być osoba o sprawdzonej rzetelności. Motocykl: Jawa 350 TS, temat: sprzęgło. Czy ktoś z forum mógłby mi kogoś takiego polecić ? Z góry dziękuję !
  7. Bartku, po doczytaniu muszę się zgodzić z Peri i Jarzynem: to jest wartość średnia, ale nie jako średnia arytmetyczna z dwóch pomiarów, tylko jako właśnie stosunek drogi do czasu. Sposób, jaki proponujesz, może pozwolić taką prędkość średnią osiągnąć, ale jednocześnie nie daje gwarancji odpowiednio wysokiej średniej prędkości. Pocieszające jest stanowisko ze strony WORD w Słupsku, gdzie szef ogłosił tolerancję "w dół" o 4 km/h po wzięciu pod uwagę niedokładności wskazań urządzeń pomiarowych i tor jazdy między urządzeniami pomiarowymi, który w slalomie nie jest prostą. Czy w śląskich WORD-ach obowiązuje ta sama zasada?
  8. Bartek, uściślijmy: 1) Przy omijaniu przeszkody tylko na wjeździe trzeba mieć 50 km/h, czyli tuż za bramką wjazdową można dac po hamulcach i ominąć przeszkodę z prędkością 20 km/h, tak ? Jesteś pewien ? 2) Co to znaczy, że na szybkim slalomie pomiar jest średnią z dwóch czujników ? Bo ja widzę kilka możliwości... Czy jeśli na wjeździe mam40, a na wyjeździe mam 20, to przejazd będzie zaliczony, bo średnia wyjdzie 30 ? Czy może na obu trzeba mieć po 30-ci, a w środku może być 20 ? Czy może wreszcie oba urządzenia pomiarowe są ze sobą sprzężone, a prędkość jest obliczana jako iloczyn drogi o znanej długości i czasu jej pokonania ?
  9. Pytanka do praktyków, czyli do osób, które zdawały już A wg nowych zasad w Katowicach lub Dąbrowie: PLAC: 1. Czy w tych ośrodkach pomiar prędkości jest tylko na wjeździe do slalomów, czy na wyjeździe też ? 2. Jeśli są dwa pomiary, to jak jest określana prędkość: osobno w obu punktach, czy może oba urządzenia pomiarowe są jakoś ze sobą sprzężone i mierzą średnią prędkość między wjazdem a wyjazdem ? Jaka jest technika tego pomiaru ? MIASTO: 3. Niby nie ma teraz stałych tras, ale... Czy jazdy w tych ośrodkach są stałą trasą, czy może z wariantami ? 4. Czy egzaminatorzy "wpuszczają w maliny" na mieście ?
  10. Co do sporu sądowego z powództwa cywilnego, to trzeba zdementować parę mitów: 1) Koszty postępowania sądowego ponosi strona przegrana TYLKO WTEDY, jeśli powód wystąpi o to w pozwie. 2) Ciężar prekluzji dowodowej spoczywa na powodzie. Sędzia sądu cywilnego sam z siebie nie będzie dochodził kto, co, jak i dlaczego. 3) W sprawach cywilnych powszechne jest (oczywiście nieoficjalnie) podejście sędziów, że nigdy wina nie leży w 100% po jednej ze stron.
  11. Witaj, Gracja Jestem w podobnej do Ciebie sytuacji: zdaję na A i do niedawna miałem kłopoty ze slalomem wolnym. Co mogę Ci powiedzieć ze swojej perspektywy, to żebyś przede wszystkim olała głosy "życzliwych", którzy będą Ci wmawiali, że nie nadajesz się na A. Zaś co do slalomu wolnego: to zmora kursantów, ponoc na tym ćwiczeniu "oblewa się" najwięcej osób. Gdy zaczynałem jazdy, zdarzyło mi się raz i drugi pokonać jakimś cudem tor bez "zaliczenia" pachołka, ale prób nieudanych było kilka razy więcej, więc po iluś tam nieudanych próbach włączył mi się "kombinatorek". Zacząłem robić eksperymenty. Próby zmniejszenia prędkości motocykla dały efekt przeciwny od zamierzonego: mniejsza stabilność maszyny przy wolniejszej jeździe zaowocowały prawdziwymi "słupkowymi żniwami". Próbowałem "cwaniakować", wjeżdżając w pierwszą bramkę już pod skosem, w ustawieniu na wprost do bramki drugiej, póbowałem przyhamowywać - nic z tego... Kolejne próby dawały coraz gorsze efekty, zmęczenie robiło swoje, narastało zniechęcenie. Słuchałem rad kolegów, by podczas slalomu lekko hamować tyłem, by jechać na półsprzęgle, czytałem o balansie ciałem i inne takie rady, a tymczasem najważniejsza rada to oczywiście był przeciwskręt. Przeciwskręt nie jako tak często dziwacznie opisywane "naciskanie kierownicy", tylko po prostu zdecydowany, krótkotrwały "miniskręt" kierownicy w stronę przeciwną. Ot i wszystko. Taki minimalny szybki "myk" kierownicą ustawi Ci motocyk w sposób dogodny do wykonania pierwszego zakrętu właściwego, czyli w lekkim, acz bardzo pomocnym przechyleniu do jego wnętrza. Prócz przeciwskrętu warto ułatwić sobie życie na dwa dodatkowe sposóby. Pierwszym jest zrobienie najazdu z jak największej możliwej na danym placu odległości. Trzeba ruszyć, pozostać na wolnych obrotach (bez gazu) na typowej w tym momencie gladiusowej prędkości 10 km/h i w jak największej odległości od pierwszej pary pachołków jechać już po prostej. Chodzi o to, by mając tą sekundę, czy dwie nie zajmować się już niczym, tylko skupić uwagę wyłącznie na prostym najeździe i technice skrętów. Do slalomu trzeba dojechać równo, wzdłuż osi slalomu. Nie ma co bawić się gazem, hamulcem i sprzęgłem, to rozkojarza, nie pozwala się skupić na samym przejeździe. Jakieś 2-3m przed pierwszą bramką trzeba wykonać przeciwskręt i wejść w zakręt. Dalej już pójdzie łatwiej: każdy kolejny zakręt w kolejnej bramce jest jednocześnie jakby przeciwskrętem poprzedzającym wjazd do bramki następnej. Szybko staje się to intuicyjne i odruchowe. Oczywiście najlepiej, jeśli ruchy kierownicą i lekkie przechylanie motocykla będą robione płynnie, a prędkość - stała. W każdy zakręt należy wchodzić, gdy przednie gmole są tuż przed (tak na oko jakieś 20 cm ?) pachołkiem. I teraz uwaga: za ciasno wykonany skręt to ryzyko zahaczenia pachołka tyłem motocykla, za szeroko wykonany może oznaczać niemożność wejścia w kolejną bramkę. Miejsca jest naprawdę mało i nawet przy dobrym pokonywaniu kolejnych bramek widać, że robi się ciasno i że ostatnią, piątą, zwykle pokonuje się "na styk". Gdyby za nią stała jeszcze jedna lub dwie, pewnie 99% kandydatów na motocyklistów okazywałoby się niegodnymi prawa jazdy. Tyle z punktu widzenia laika - nie twierdzę, że w powyższym opisie mam 100% racji, na pewno są tu setki bardziej doświadczonych osób. Natomiast jest dla mnie oczywiste, że skoro mnie zaczęło wychodzić, to Tobie też się uda. EDIT: Zwłaszcza, że jak widzę jeździsz już jakiś czas, a ja zaczynałem od zera. Zatem większość tego, o czym napisałem jest zapewne dla Ciebie oczywiste...
  12. Cóż, wprawdzie Mateusz, życzę powodzenia, choć z uwagi na cenę kilometra bieżącego bariery życzę, ale nie wróżę. Natomiast gdybyś chciał doświadczonego operatora do kamery (pracownika TV), przy okazji niezłego montażystę i autora paru etiud filmowych, to mam takowego w zanadrzu. Niestety sprzęt to osobna sprawa...
  13. Witam wszystkich Pozwolę sobie dodać coś od siebie z pozycji osoby mającej póki co tylko B (za to od ćwierci wieku), a obecnie dla własnej przyjemności i satysfakcji robącej sobie A. To, co napiszę poniżej, nie odnosi się do żadnej konkternej osoby, czy OSK, są to uwagi ogólne. Nie rozumiem zupełnie założenia systemu uprawnień AM->A2->A1->A. Moim zdaniem ten pomysł służy wyłącznie do zdzierania kasy z ludzi oraz zachęca do omijania prawa. Zapewne pomysłodawca usprawiedliwiał swój pomysł chęcią skłonienia przyszłych kierowców do podnoszenia swoich kwalifikacji, ale przecież to, czy ktoś jeździ bezpiecznie, zależy wyłącznie od niego samego, od jego zdrowego rozsądku. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zapłaci za 4 kursy, jeśli ma już prawo kategorii B - wystarczy, że poczeka parę lat i zacznie robić od razu "pełne" A, w międzyczasie jeżdżąc do woli odblokowanymi skuterkami i motorowerami, potrafiącymi bez kłopotów wyciągnąć 80+ km/h. Znakomita większość ludzi nie jest także krezusami, mogącymi sobie pozwolić na kupowanie kolejnych, coraz to lepszych motocykli w miarę zdobywania nowych uprawnień. Zatem A1 i A2 to przysłowiowe trafienie kulą w płot. Dalej: ustawodawca daje możliwość zrobienia "pełnego" A motocyklowym neofitom, którzy na 2 kółka wsiądą po raz pierwszy w życiu dopiero podczas kursu. I bardzo dobrze, tak powinno być - skoro płacę za szkolenie, to oczekuję, że zostanę wyszkolony w wymaganym stopniu i będę w stanie poruszać się bezpiecznie po drogach publicznych zgodnie z wszelkimi zasadami sztuki bezpiecznej jazdy motocyklem. Tylko dlaczego w ramach kursu i neofita, i wcześniejszy zdobywca wszystkich niższych kategorii typu A ma tyle samo godzin kursu ? To świadczy tylko o tym, że nie podnoszenie kwalifikacji, lecz kasa jest głównym powodem tak rozbudowanej kategoryzacji prawa na motocykle. Zaś co do samego A: niedorzeczny (ponoć unijny) pomysł spowodował, że aby uzasadnić kategoryzację, musiano sięgać po coraz to "wypaśniejsze" motocykle do szkoleń. Jaki jest jednak sens szkolenia wspomnianego neofity na maszynie, która do setki przyspiesza w niecałe 3,5 sekundy, której prędkość maksymalna przekracza 200 km/h, w której nieznaczny, nawey przypadkowy ruch ręki na manetce gazu miże postawić ją na tylnym kole, a niewielkie naciśnięcie hamulca przedniego - na przednim ? Jaki jest sens używania takiej maszyny na egzaminie praktycznym tak na placu, jak i na mieście, gdzie obowiązuje 50-ka ?... Dlaczego A zdobywa się na tej klasy pojeździe, za to B - na zwykłych osobówkach, a nie np. la lamborghini ? Sensu w tym brak. Teraz co do zadań na placu: rozumiem ósemkę jako udowodnienie posiadania podstaw panowania nad maszyną i umiejętności wykonania ciasnego skrętu; rozumiem też naukę szybkiego omijania przeszkody jako symulację tego, co może każdego spotkać na drodze. Ale ni wuja nie rozumiem po co jest slalom wolny ustawiony "na styk" tak, że najmniejszy błąd podczas kilku następujących po sobie skrętach powoduje na ogół nie zaliczenie zadania i dyskwalifikację zdającego. Poprawne wykonanie obowiązującego obecnie slalomy wolnego na egzaminie przez przeciętnego kursanta będzie raczej (moim zdaniem) świadczyło przede wszystkim nie tyle o super umiejętnościach, co raczej o sporej porcji szczęścia. Potwierdzają to zresztą dotychczasowe dane o zdawalności wg nowych zasad. Nie uważam też, by slalom wolny był namiastką przeciskania się w korkach, bo takie przeciskanie się nie polega na serii tak ciasnych, następujących po sobie skrętów. Wreszcie o doszkalaniu: w tym wątku słuszne są głosy o potrzebie doszkalania się, podnoszenia swoich umiejętności. Tylko że potrzeba i konieczność to dwa całkiem różne pojęcia. Podczas kursu B nie uczą np. radzenia sobie z poślizgiem i zapewne warto sobie zrobić po kursie szkolenie ekstra. Niemniej założeniem kursu B jest całkowite przygotowanie delikwenta do poruszania się na drogach publicznych i takie samo założenie powinno obowiązywać na kursach A. Tymczasem patrząc na niektóre wypowiedzi widzę naciski, pewien przymus, uważanie za normę wykupywania sobie jazd dodatkowych i kursów bardzoej zaawansowanych technik jazdy. Owszem, zapewne warto, jednak co innego "warto", a co innego "trzeba", zwłaszcza, jeśli taka potrzeba wynika z dziwacznie skonstruowanego systemu szkolenia, w istocie nie spełniającego (jak widać po licznych głosach) podstawowej swojej funkcji: rzetelnego przygotowania do egzaminu. Wreszcie ostatnia rzecz: teoria. Jeśli egzamin w WORD jest (a chyba jest) podobny do tego, co pokazują w swoich programach producenci tacy, jak Grupa Image, to nie ma co narzekać. Obecny egzamin jednokrotnego wyboru jest łatwiejszy od poprzednika, a pytania z cyklu "Co poeta chciał powiedzieć ?" trafiały się i będą się trafiać zawsze. Natomiast nadzwyczaj kontrowersyjne dla mnie jest zamieszanie wokół sprawy nieujawniania bazy pytań pod pretekstem praw autorskich. Pozwolę sobie powiedzieć jako osoba maczająca nieraz palce w umowach związanych z przetargami publicznymi: NIE WIERZĘ, że zlecając stworzenie bazy pytań nie pomyślano o prawach autorskich produktu końcowego, to się nie mieściłoby w głowie. Zatem raczej zakrawałoby to na przykład (kolejny) korupcji lub próby wyciągnięcia w przyszłości przez twórców dalszych zysków z zamawianego produktu. Pomijając jednak politykę i finanse: nie ujawnienie bazy pytań jest błędem. Naprawdę mało kto byłby w stanie wykuć na pamięć kilku tysięcy pytań i tyleż odpowiedzi, argument o zdawaniu w sposób pamięciowo-bezrefleksyjny odpada. Pytania powinny być ujawnione, bo nawet próby uczenia się ich na pamięć to TEŻ METODA NAUKI przepisów i zachowań w ruchu drogowym. Amen.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.