Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

Motocykle Są Wszędzie Uważaj!


Magic/Maciek

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 53
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

ja używam tylko i wyłącznie zespawanej klatki na bak ! do której montuje piłę łańcuchową ( tylko marki STHIL ! ), abym miał ciągle pozycję leżącą bo lubię zapier ...... jak mnie ino podniesie do piona to bziummmm i po sprawie kocham takie tematy można się wyżyć hehehe ogólnie w du... się poprzewracało

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojciechowska to delikatnie rzecz ujmując medialna ... (w miejsce korpek wstaw słowo które autor miał na mysli)Jest wydmuszką intelektualną i nic tego nie zmieni a do tego wygląda tak sztucznie ze aż żal.Z racji kasy pojechała tu i tam zrobiła to i owo a wszystko tylko i wyłacznie na pokaz.I autorzy takich programow jak Kawa czy herbata czy inne rozmowy tokszołowe mają ją za ekspertke od spraw auto-moto. Całe to pieprzenie o lince dopełnia tylko jej poziomu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie wiem, nie wiem...Kilku moich znajomych bawi się w dalekie wyprawy, wysokie góry i jest to dosyć spory hardcore dla organizmu i psychiki...Laska robi w show biznesie, więc zrozumiałe, ze sprzedaje się przy każdej okazji. Pewnie też zwisa jej, co myślą o niej motocykliści, bo "nie ważne co się mówi, ważne, żeby się mówiło". Zarabia dzięki temu niezły cash i buja się na moto. Każdy zresztą robi co chce i ma swoje zdanie. Ja bym jej nie przekreślał za akcję z linką . Chyba nikomu (oprócz siebie) nie zrobiła tym krzywdy. ...a może zrobi się z tego temat do dyskusji i w końcu ludzie pokumają, że te linki to jedno wielkie pierd.lenie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż znikąd sie to nie wzięło, a ze kobita chciała zabłysnąć.Wiecie ja tam młoda i głupia jestem najwidoczniej w d*** była i g**** widziałam, jak chyba wszyscy tutaj, ale taka Pani Wojciechowska to inna sprawa Ona najwidoczniej takich widziała, ba może nawet zna A może:"Pętla śmierci" - prawda czy mit?Jacek i Marek są do siebie zupełnie niepodobni, ale coś ich łączyKochają szybką jazdę motocyklami i kilka razy w roku idą na całość. Jacek ma 28 lat i ksywę "Dziwny". Nie bez powodu. – Jak jeszcze raz zapytasz, czy możesz zrobić mi zdjęcie, to najpierw kopnę cię w jaja, a potem każę w...ć w podskokach – usłyszałem zamiast "cześć", gdy po kilku rozmowach telefonicznych spotkaliśmy się po raz pierwszy. Cały aż kipi energią: mówi szybko i dużo, gestykuluje, chce pokazywać chwyty krav magi, bawi się ściskaczem do ćwiczenia mięśni dłoni i przedramienia. Twierdzi, że czuje się lepszy od większości ludzi. Dlaczego? – Bo ludzie zamienili się w nijakie miernoty, których wegetacją nie wstrząsają żadne impulsy woli – rzuca cytatem z Fryderyka Nietzschego. Marek, lat 35, nie chciał mnie kopać, ale na powitanie poprosił, żebym wyciągnął wszystko z teczki. Szukał ukrytej kamery. Podczas rozmowy nie pozwolił mi włączyć dyktafonu. – Żałuję, że w ogóle zgodziłem się na spotkanie – powtarzał kilka razy, ale mówił dalej: spokojnie, rzeczowo, z przepraszającym uśmiechem na ustach. Oczy błyszczały mu tylko wtedy, gdy opowiadał o swoim suzuki GSX hayabusa. Co ich łączy? Kochają szybką jazdę motocyklami i kilka razy w roku idą na całość: zakładają na szyję pętlę ze stalowej plecionki, koniec linki montują na osi kierownicy, pilnując, by całość miała minimum metrowy luz. Jeżeli dojdzie do wypadku, linka zaciśnie się im na szyi. Śmierć nastąpi w wyniku przerwania rdzenia kręgowego lub uduszenia. Nie jesteśmy wariatami Motocykliści nie mają wątpliwości: "pętla śmierci" to mit, środowiskowa legenda. – Każdy o niej słyszał, ale nikt nigdy nie widział kogokolwiek jeżdżącego ze stalową linką wokół szyi. To trochę jak z yeti: podobno istnieje, a do tej pory nie udało się go znaleźć – tłumaczy Mariusz Łowicki, redaktor naczelny portalu scigacz.pl. Ma 30 lat, na motocyklach jeździ od 13 lat. – Spotkałem w swoim życiu tysiące motocyklistów i żaden z nich nie był na tyle głupi, żeby wiązać sobie cokolwiek wokół szyi. http://kiosk.onet.pl/_i/artykuly/_12_08/motorcyclist_d.jpgFot. Getty Images/FPM Skąd wzięła się legenda? Rozpowszechniona na forach internetowych wersja głosi, że dziennikarzy jednego z tabloidów zaciekawiła linka łącząca zawór kołnierza bezpieczeństwa pod szyją motocyklisty z ramą motocykla. Ktoś dla żartu "sprzedał" im historię o jej śmiercionośnym działaniu. Kilka tygodni później w brukowcu ukazał się sensacyjny artykuł, ilustrowany – a jakże – zdjęciem motocyklisty z "pętlą śmierci" na szyi. Wersja numer dwa także opiera się na środowiskowym żarcie: na jednym ze zlotów motocyklistów ktoś dla zgrywy miał założyć sobie stalową linkę na szyję i przejechać w takim rynsztunku kilkanaście metrów. Plotka "poszła w lud" i zaczęła żyć własnym życiem. - Ludzie, którzy znają środowisko śmieją się z tego. Lubimy szybką jazdę, ryzykujemy więcej niż kierowca samochodu, ale nie jesteśmy wariatami. Nikt nie wsiada na motocykl po to, by się zabić – przekonuje Konrad Majewski z Tarnowa, który bakcylem szybkiej jazdy na motorze zaraził się 10 lat temu. Żaden z motocyklistów, z którymi rozmawiałem, nie wykluczył jednak, że istnieją ludzie, którzy faktycznie zakładają "pętlę śmierci". – Wśród nas też można spotkać nieodpowiedzialne osoby. Dla mnie absolutnie niewyobrażalne jest jeżdżenie po narkotykach, a wiem, że takie przypadki się zdarzają. Podobnie może być z "pętlą śmierci". To jednak na pewno nie dotyczy całego środowiska. Wbrew obiegowej opinii jesteśmy rozsądnymi ludźmi. Ktoś, kto wiąże sobie stalową linkę wokół szyi nie ma czego szukać wśród prawdziwych motocyklistów – podkreśla Łowicki. Pod tymi słowami mogliby podpisać się i Jacek, i Marek. Mają kolegów, którzy też lubią szybką jazdę motorem. Żadnemu z nich nie pisnęli ani słowem o stalowej plecionce trzymanej w garażu. – Nie raz śmiałem się z "pętli śmierci" razem z nimi. I zastanawiałem się, czy oni również od czasu do czasu nie robią tego samego co ja. Cóż, niełatwo się przyznać przed ludźmi, że jest się wariatem. A skoro nikt się nie przyznaje, więc tak naprawdę nie wiadomo, ile osób zakłada "pętle" – mówi Jacek. Śmiało można jednak założyć, że jest ich bardzo niewielu. Amatorów "pętli śmierci" szukałem przez trzy miesiące. Pytałem motocyklistów, policjantów, przeszukiwałem fora internetowe. Udało mi dotrzeć do zaledwie czterech osób, które przyznały, że zdarza im się jeździć ze stalową pętlą na szyi. Dwie zgodziły się na spotkanie. Warunek: żadnych zdjęć, nawet z zakrytą twarzą. Nie chcą, aby powstał choć cień prawdopodobieństwa, że ich bliscy lub znajomi dowiedzą się o ich nietypowym hobby. Jacek i Marek są do siebie zupełnie niepodobni, ale w tej sprawie mówią jednym głosem: zakładają "pętlę śmierci" nie po to, żeby szokować, wzbudzać podziw lub oburzenie. Zakładają ją tylko i wyłącznie dla siebie. To dobre dla szaraków "Dziwny" żartuje, że gdyby dwa lata temu nie usłyszał od kumpli motocyklistów o "pętli śmierci", to i tak wcześniej czy później sam wpadłby na podobny pomysł. – Mnie zawsze jest mało. We wszystkim muszę dochodzić do ściany – mówi. Więc jeśli narciarstwo, to tylko ekstremalny free skiing, z daleka od wygodnych tras. Jeśli wspinaczka, to jak najczęściej bez asekuracji. Jeśli sporty walki, to przede wszystkim walka, a nie sport: "ustawki" kiboli, prowokowanie bójek z bramkarzami w dyskotekach, nocne spacery do siedlisk żulerni. Bilans? Dwa razy drutowana szczęka, złamany bark, dwa razy złamana prawa ręka, złamane kości podudzia w lewej nodze, 10-centymetrowa blizna po "kosie" na prawej ręce. Drobniejszych urazów nawet nie liczy. Na motocyklu jeździ od pięciu lat. Zawsze szybko, zawsze na granicy ryzyka. Ma yamahę fazer. – Nie jestem kolesiem od "palenia gum" i nocnych wyścigów po miastach. Cała ta subkultura motocyklowa kompletnie mi zwisa. Motocykl jest dla mnie tym samym, co lina wspinaczkowa czy narty. To tylko środek do celu – deklaruje. A jaki jest cel? – Poczuć się w pełni człowiekiem. Tak – człowiekiem, a nie kukiełką, która robi co jej każą i nie wie, po co żyje. Tylko prawdziwy człowiek jest w stanie bezinteresownie narazić własne życie, zakwestionować sam fakt swojego biologicznego istnienia. Zdolność do podjęcia walki, ryzyka, do przekroczenia granic samego siebie zawsze różniła panów od niewolników. Mnie nie wystarcza rywalizacja w pracy czy zdobywanie pieniędzy. To dobre dla szaraków. Ja chcę żyć naprawdę i żyję naprawdę – wykłada swoje credo Jacek, recytując z przymkniętymi oczami kolejne zdania. Właśnie po to, by "żyć naprawdę", wieczorem 17 maja 2006 r. po raz pierwszy założył "pętlę śmierci" na szyję. Nie trzęsły mu się ręce, nie zastanawiał się na sensem tego, co robi. Linkę, którą pokazał mi w swoim garażu, kupił w sklepie z artykułami metalowymi. Ma ponad dwa metry długości, do zaciśnięcia pętli trzeba sporej siły. – Właśnie dlatego to metalowa plecionka, a nie żyłka, która zaciśnie się błyskawicznie przy byle wywrotce. Świadomie zwiększam ryzyko jazdy na motorze, ale nie szukam śmierci. Znam swoje możliwości: nie robię "na żywca" tras wspinaczkowych, które mnie przerastają i nie rzucam się samotnie na setkę wygolonych byczków. Gdy mam na sobie pętlę, jeżdżę po dobrych drogach, nie szaleję ponad zwykłą miarę. Zawsze sam, zawsze w nocy – mówi. O swoim hobby powiedział tylko kumplom, których nazywa "zwyrolami". – Futbol mamy w dupie, ale jeździmy na ustawki, świrujemy czasem na mieście. Lubimy się bić, ale tylko z tymi, którzy też to lubią – podkreśla. Co powiedzieli kumple? – Jedni: szacunek. Drudzy: poj… cię. Jacek nie pamięta dokładnie, ile razy jeździł z "pętlą śmierci" na szyi. – Kilkanaście. Zakładam ją, gdy dopada mnie codzienność i czuję, że zaczynam topić się w przeciętności. Do tej pory nie zdarzyła mi się ani jedna niebezpieczna sytuacja, ale "pętla" to gwarancja dodatkowej adrenaliny. To niesamowite uczucie: popełnisz błąd i nie ma cię. Gdy ściągam ten metal z szyi, czuję się świetnie. Ale jeszcze lepiej jest, gdy go zakładam – przekonuje. Pytam Jacka, czy kiedykolwiek rozmawiał z psychologiem na temat swoich skłonności. - Tak. Sam byłem ciekawy, co we mnie siedzi. - I co? - Kilka dysfunkcji stwierdził. I problemy z racjonalną samooceną. Obiecał, że psychoterapia może pomóc. Grzecznie podziękowałem. Socjopatą nie jestem: skończyłem studia, dobrze zarabiam. Rodzice zawsze mieli ze mną skaranie Boskie, więc już przywykli. Rodziny nie zakładam, zmieniać się nie zamierzam. "Pętla" na razie mi się nie znudziła. Nie chcę zmieniać sobie cewników Marek to przeciwieństwo Jacka. Opanowany, poukładany, nieco wycofany. Ma żonę i sześcioletnią córkę. Mówi mało i niechętnie. Nie pójdziemy do jego garażu, nie pokaże mi jak wygląda jego "pętla śmierci", nie powie jakie imiona noszą żona i córka. Do tej pory jeździł z "pętlą" sześć razy. Po raz pierwszy w lipcu ubiegłego roku. Założył "pętlę", siadł na suzuki i nie włączał silnika. Gdy już odpalił, po kilkunastu sekundach zgasił maszynę. I tak trzy razy. – Wyzywałem się w myślach od debili. Zsiadałem z motocykla, zabierałem się do ściągania tego ustrojstwa i znów wsiadałem. W końcu wyjechałem. Żadnych niesamowitych przeżyć. Dla mnie szybka jazda na motorze to wartość sama w sobie. Nie potrzebuję dodatkowych podniet – mówi. Dlaczego więc zakłada "pętlę"? To wyznanie przychodzi mu najtrudniej. Pali papierosa za papierosem, bawi się serwetką, szuka czegoś w telefonie komórkowym, często przerywa. Opowiada, że trzy lata temu jego bliski kolega-motocyklista miał wypadek. Wjechał w plamę oleju i stracił panowanie nad maszyną. Jazdę zakończył uderzając w stalową barierkę przy drodze. Jacek miał być z nim, ale został w domu z córką, bo żona musiała zostać dłużej w pracy. Kolegę zobaczył dopiero w szpitalu. Lekarze nie owijali w bawełnę: uszkodzenie rdzenia kręgowego na odcinku lędźwiowym. Resztę życia spędzi najprawdopodobniej na wózku inwalidzkim. – Ma 32 lata. To nie był mój przyjaciel, ale znamy się od sześciu lat. Odwiedzam go i widzę, co się stało z facetem. On nie żyje, on wegetuje. Nauczył się radzić sobie na wózku, ale sam mówi, że życie kompletnie mu się rozsypało. On nie widzi dla siebie żadnej przyszłości – opowiada Jacek. – Widzę też, co dzieje się z jego rodziną. Na szczęście nie ma dzieci. Nie każdy wytrzymuje próbę kalectwa partnera. Jego żona nie wytrzymała. Jest z nim tylko z litości. Już kilka razy wykrzyczała mu w twarz, że ona na motor go nie sadzała. Nie chciała zmieniać mu cewnika, więc szybko nauczył się robić to sam… Ja nie chcę wystawiać rodziny na takie próby, nie chcę zmieniać sobie cewników. Dlatego założyłem "pętlę". Ja coś się stanie to raz, a dobrze. Po wypadku kolegi żona Jacka zabroniła mu siadać na motocykl. Kwarantanna trwała zaledwie jeden sezon. – Każdy człowiek musi mieć coś swojego, coś tylko dla siebie. Moją pasją są motocykle. Żona o tym wie. Wie też, że kocham rodzinę i jestem rozsądny. Ale rozsądek to jedno, a przypadek to drugie. Znam swoje umiejętności, nie ryzykuję bez potrzeby, ale na motorze wszystko może się zdarzyć. Nie znam lepszego sposobu niż "pętla śmierci", by w razie wypadku zginąć, a nie męczyć siebie i rodziny. Dla mnie jej założenie to wyraz mojej odpowiedzialności – mówi jakby chciał przekonać nie mnie, a samego siebie. Nie lepiej zainwestować w profesjonalne ochraniacze? Marek uśmiecha się gorzko: – Kolega miał kombinezon z "żółwiem", czyli zintegrowanym systemem ochraniaczy. Także na kręgosłup. I co? I gówno. Marek o "pętli śmierci" powiedział tylko swojemu sparaliżowanemu koledze. Ten poradził mu, żeby w ogóle skończył z jazdą na ścigaczach i przesiadł się na statecznego choppera. – Zrobię to. Być może już w przyszłym roku. A tę cholerną "pętlę" wyrzucę i o wszystkim zapomnę – mówi z przekonaniem. Policja nie wie W ubiegłym roku motocykliści w całej Polsce spowodowali 953 wypadki, w wyniku których zginęło 215 osób, a 1781 zostało rannych. Aż 90 proc. ofiar śmiertelnych stanowią mężczyźni w wieku od 18 do 39 lat. Policja nie ma danych pozwalających na stwierdzenie, czy którykolwiek ze zmarłych motocyklistów w chwili wypadku miał na sobie "pętlę śmierci". P.S Na prośbę bohaterów nie podałem, gdzie mieszkają. Imię motocyklisty, który ma żonę i córkę, także zostało zmienione na jego prośbę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a co się stało z portalem "zapierdalam.pl" ? chciałem poczytać co tam o linkach myślą...;)aha, i jesli masz linke na szyi i wywracasz sie z predkoscia 20km/h to nic sie nie dzieje bo:a) jestes niesmiertelny nigdy nie jezdzisz 20km/h, od razu startujesz od 100, tzn istnieje ryzyko tych 3 pierwszych sekund od momentu wyjazdu z garażu.. ale przez te pierwsze trzy sekundy..(patrz pkt a)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie wiem, nie wiem...Kilku moich znajomych bawi się w dalekie wyprawy, wysokie góry i jest to dosyć spory hardcore dla organizmu i psychiki...Laska robi w show biznesie, więc zrozumiałe, ze sprzedaje się przy każdej okazji. Pewnie też zwisa jej, co myślą o niej motocykliści, bo "nie ważne co się mówi, ważne, żeby się mówiło". Zarabia dzięki temu niezły cash i buja się na moto. Każdy zresztą robi co chce i ma swoje zdanie. Ja bym jej nie przekreślał za akcję z linką . Chyba nikomu (oprócz siebie) nie zrobiła tym krzywdy. ...a może zrobi się z tego temat do dyskusji i w końcu ludzie pokumają, że te linki to jedno wielkie pierd.lenie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, trzeba będzie jeździć z linką, żeby zrobić mediom dobrze. Poza tym na postoju można będzie przypiąć moto do jakiegoś płotu.Qrcze, a ja głupi cały czas myślałem, że ta linka to taki motocyklowy pas bezpieczeństwa, żeby jakby co, to nie polecieć za daleko A ja pójdę jeszcze dalej. Nie będę zapinał pasów w puszce, niech poduszka w czasie wypadku zakończy mój marny byt. Muszę tylko jakoś zdeaktywować bezpiecznik, żeby mi się auto nie darło, że pasy niepozapinane.A nóż widelec, będę miał swoje 5 minut w fakcie albo super expresie.PS. Przepraszam za off topic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanuję wielu polskich (i nie tylko) alpinistów zarówno tych co wrócili ze swoich wypraw jak i tych którym to nie było dane... Doprowadzono kalekiego chłopaka na biegun a chociażby na Everest wciąga się każdego kto dobrze zapłaci więc nie wiele ma to wspólnego z prawdziwym himalaizmem. Cejrowski tez biega boso przez świat bo mu się to dobrze sprzedaje. Moim zdaniem dla wojciechowskiej to także świetna okazja do zareklamowania się. I nie szanuje jej za to ,że spała w namiocie przy minus 40 bo idąc w wysokie góry każdy musi być na to przygotowany. To tak odbiegając od tematu linek ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały program jest dość ciekawy, choć można było bardziej zaakcentować i uwidocznić różnicę między motocyklistami a bezmózgami zap..... na moto. ;) Ale tekst z linką to cios poniżej pasa. Nie wiem co chciała tym osiągnąć. Co ją skłoniło ku temu by o tym napomknąć? Ta prezenterka co prowadziła ten program (nie znam nazwiska bo rzadko oglądam tv i jakoś mnie to nie interesi) napomknęła że jest tam dość ciepło klima i coś tam. Może akurat Martynie zrobiło się zbyt duszno kombik zaczął ją dusić, uciskać (a miała takie ogromne nawiedzone oczy jak wypowiadała się na temat linki) więc wpadła mimowolnie na taki pomysł by napomknąć o mitycznej lince, o której wszyscy słyszeli ale nikt jej nie widział.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanuję wielu polskich (i nie tylko) alpinistów zarówno tych co wrócili ze swoich wypraw jak i tych którym to nie było dane... Doprowadzono kalekiego chłopaka na biegun a chociażby na Everest wciąga się każdego kto dobrze zapłaci więc nie wiele ma to wspólnego z prawdziwym himalaizmem. Cejrowski tez biega boso przez świat bo mu się to dobrze sprzedaje. Moim zdaniem dla wojciechowskiej to także świetna okazja do zareklamowania się. I nie szanuje jej za to ,że spała w namiocie przy minus 40 bo idąc w wysokie góry każdy musi być na to przygotowany. To tak odbiegając od tematu linek ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Dobra niech teraz mod założy ankiete albo najlepiej dwie. Pierwsza: Czy kiedykolwiek jechałeś na motocyklu z założoną linką stalową łańcuchem, żyłką , porwozem, ketą od roweru, pasem klinowym od kombajna na szyji. Własciwe zakreślić.Druga: Czy kiedy kolwiek widziałeś NA WŁASNE OCZY kogoś jadą cego z założoną linką stalową łańcuchem, żyłką , porwozem, ketą od roweru, pasem klinowym od kombajna na szyji. Własciwe zakreślić.Taką ankiete proponuje zamieścić na każdym forum 2oo w kraju i będziemy mieli odpowiedz ilu nieśmiertelnych kamikadze mamy w polsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.