Gość Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 Teksty te nie sÂą mi obce, znam je dosyĂŚ dobrze. ZauwaÂżyÂłem, Âże temat taki zostaÂł poruszony na innym forum. PostanowiÂłem to umieÂściĂŚ i tutaj nie po to, Âżeby Was straszyĂŚ czy coÂś podobnego.Mam nadziejĂŞ, Âże przeczytanie tych tekstĂłw, skÂłoni Was do wielu przemyÂśleĂą i refleksji, a i zapewne niejednemu(-ej) Âłezka siĂŞ w oku zakrĂŞci... Nasza pasja jest piĂŞkna, ale teÂż bardzo niebezpieczna :| Cytat: PamiĂŞci przyjaciela.... Zawsze jest tak samo.... RĂŞka na manetce, lekki szum w uszach. Ja i droga. Ja i motocykl. CaÂła rzeczywistoœÌ dobijajÂąca siĂŞ do mnie, nie dajÂąca mi spaĂŚ po nocach, drĂŞczÂąca tysiÂącem problemĂłw, teraz jakaÂś rozmyta; jakoÂś poza mnÂą.... Ja i wiatr, ktĂłry Âśpiewa mi swoje ÂświszczÂące piosenki. I nagle basowe dudnienie po mojej prawej stronie. W lusterku bÂłysk kociego reflektora... OglÂądam siĂŞ lekko za siebie. Czerwona VFR-ka na yoshimurach. Jedyny i niepowtarzalny gang. Kierowca pochylony za owiewkÂą patrzy w mojÂą stronĂŞ przez uÂłamek sekundy podczas wyprzedzania i lekko porusza palnami lewej dÂłoni w motocyklowym powitaniu. Setne sekundy a jednak widzĂŞ to wyraÂźnie jak klatkĂŞ filmu zatrzymanÂą na odbiorniku wideo. Tyle razy juÂż to widziaÂłam. Dalej jedziemy razem, wyprzedajÂąc zygzakiem stajÂące nam na drodze samochody. Nie reagujemy na policjanta, ktĂłry wyskakuje nieomal na Âśrodek drogi i zapamiĂŞtale macha na nas lizakiem. Podobno pierwszy wyÂścig motocyklowy odbyÂł siĂŞ, kiedy spotkaÂło siĂŞ przypadkiem na drodze dwĂłch motocyklistĂłw. I my teÂż Âścigamy siĂŞ na prostych odcinkach "katowickiej". Ha, chce mi siĂŞ ÂśmiaĂŚ do samej siebie, bo nie sposĂłb przecieÂż uÂśmiechn¹Ì siĂŞ wyraÂźnie do mojego towarzysza podró¿y. I dobrze mi, Âże mogĂŞ siĂŞ z kimÂś dzieliĂŚ tym uczuciem speÂłnienia, ktĂłre daje mi motocykl. Czy to jest wÂłaÂśnie szczĂŞÂście...? ÂŚpiewam gÂłoÂśno piosenki, drĂŞ siĂŞ na caÂłe gardÂło na wolniejszych odcinkach trasy. ZupeÂłnie zapominam, Âże dziÂś jeszcze powinnam dotrzeĂŚ do domu. Przypomina mi o tym dopiero bezczelnie migajÂące ÂświateÂłko rezerwy. PokazujĂŞ kolesiowi na czerwonej VFR-ce, ze zjeÂżdÂżam na stacjĂŞ, Âżegnam siĂŞ skiniĂŞciem palcĂłw, ale on zjeÂżdÂża za mnÂą.... Dziwi siĂŞ, Âże dziewczyna pokonuje takÂą trasĂŞ sama. Pyta o mojego Zygzaka. W pewien sposĂłb ma w sobie coÂś znajomego, ale nie mogĂŞ skojarzyĂŚ co... acha, jest podobny do takiego jednego zawodnika z GP. A juÂż wiem, Rossi! Nawet ten szelmowski uÂśmiech... Gadamy siedzÂąc przy kawie. Jest rok starszy ode mnie. Jedzie do swojej dziewczyny do Warszawy. Ona ma na imiĂŞ KaÂśka, tak jak ja. ÂŚmiejemy siĂŞ, Âże KaÂśki to najfajniejsze dziewczyny pod sÂłoĂącem Rozstajemy siĂŞ dopiero w Jankach pod WarszawÂą. Jeszcze raz ÂściÂąga z gÂłowy kask i widzĂŞ jego rozeÂśmiane, peÂłne Âżycia oczy. Czarne, tak, Âże prawie nie moÂżna odró¿niĂŚ Âźrenic od tĂŞczĂłwek. Nie mogĂŞ go zapomnieĂŚ do tej pory... Czarne oczy, czarny asfalt, czarny marmur. " bez ciebie gÂłuchÂą pustyniÂą jest Âżycie" - napisano mu rok póŸniej na marmurowej pÂłycie grobu... ***** Zawsze jest tak samo... RĂŞka na manetce, lekki szum w uszach. Ja i droga. Ja i motocykl. CaÂła rzeczywistoœÌ dobijajÂąca siĂŞ do mnie, nie dajÂąca mi spaĂŚ po nocach, drĂŞczÂąca tysiÂącem problemĂłw, teraz taka rozmyta; zupeÂłnie poza mnÂą.... Ja i wiatr, ktĂłry Âśpiewa mi swoje ÂświszczÂące piosenki. I ja Âśpiewam gÂłoÂśno, drĂŞ siĂŞ na caÂłe gardÂło. Tylko nie ma do kogo siĂŞ uÂśmiechn¹Ì... ...Prawie widzĂŞ kocie ÂświatÂło VFR-ki w lusterku. Obracam gÂłowĂŞ, ale to tylko zÂłudzenie, a moÂże cieĂą... UczĂŞ siĂŞ samotnoÂści. Oswajam jÂą jak dzikie zwierzĂŞ. Wiem, Âże kiedyÂś nadejdzie... Chyba, Âże ÂśmierĂŚ jÂą uprzedzi... Cytat: GaraÂż. ZakÂładam "¿ó³wia", dopinam kombinezon. Naciskam starter. Jeszcze kominiarka, rĂŞkawice, kask. Ruszam powoli, opada zmĂŞczenie i zÂłoœÌ. Zostawiam za sobÂą Âświat peÂłen zawiÂści, krzywd, raniÂących niedomĂłwieĂą. ÂŚwiat ludzkich spraw. Uciekam z niego w coraz szybszym tempie. I tak bardzo chce mi siĂŞ pÂłakaĂŚ. Jestem ja i wiatr. Ja i BĂłg... ... modlĂŞ siĂŞ tylko w ten sposĂłb... ...gdy mija we mnie zÂłoœÌ i gniew. Gdy z pĂŞdem powietrza spÂływa Âżal... za sÂłowa, ktĂłrych nie powinnam usÂłyszeĂŚ, ...niepotrzebne gesty, ktĂłrych tak wiele juÂż byÂło i jeszcze bĂŞdzie, niedotrzymane obietnice, o ktĂłre nie wiadomo do kogo mieĂŚ pretensje, zÂłe chwile, ...minuty, ktĂłrych wolaÂłabym nie przeÂżyĂŚ... Tylko wtedy potrafiĂŞ siĂŞ modliĂŚ tak naprawdĂŞ. Jako dziecko miaÂłam w sobie wielkÂą wiarĂŞ; w ludzi, w dobro, w sens tego, co jest. Z czasem zobaczyÂłam zÂło, nienawiœÌ i brud. UmarÂło we mnie wszystko. Teraz nie jestem pewna, w co wierzyĂŚ i kim byĂŚ. PÂłynny ruch manetkÂą. 120 km/h. WitraÂże, miraÂże. ÂŚwiat widziany z motocykla jest taki niezwykÂły, taki iluzoryczny. "Matrix" - powiedziaÂł ktoÂś z moich przyjació³. MoÂże i matrix, ale warto czasem zanurzyĂŚ siĂŞ w nim po szyjĂŞ, wraz z gÂłowÂą, g³êboko. ZobaczyĂŚ to, co niedostĂŞpne z puszki samochodu, przekroczyĂŚ liniĂŞ dzielÂącÂą Âświat ludzkich spraw i to co niewidzialne. GdzieÂś w Âświecie miĂŞdzy 120 a 160 km/h mieszka BĂłg. Nie trzeba zamykaĂŚ oczu, by mĂłc zobaczyĂŚ Go w bÂłysku, choĂŚ tylko przez uÂłamek sekundy. I wierzcie mi, nigdy nie widziaÂłam nic piĂŞkniejszego. Jako dziecko myÂślaÂłam, Âże Âświat jest bardzo, bardzo piĂŞkny. UwielbiaÂłam patrzeĂŚ na wschody i zachody sÂłoĂąca. BĂłg porusza sÂłoĂącem - myÂślaÂłam. ChciaÂłabym jeszcze kiedyÂś mĂłc zobaczyĂŚ rĂŞkĂŞ Boga w zachodzÂącym sÂłoĂącu. Teraz nie potrafiĂŞ. Im wiĂŞcej kilometrĂłw, tym mniejsze zniechĂŞcenie. MyÂślĂŞ o minionych dniach. Czasem Âżal, czasem wstyd, Âże niewiele lepsza jestem od tego, co brzydzi mnie w innych; Âże robiĂŞ komuÂś krzywdĂŞ z rutynÂą, bez zmruÂżenia oka. Czasem bĂłl, ktĂłry na sekundĂŞ ukrywa Âświat za kurtynÂą z Âłez - czy jest karÂą za wyrzÂądzone krzywdy? - tego nie wiem, ale czasem tak wÂłaÂśnie myÂślĂŞ. Im wiĂŞcej kilometrĂłw, tym Âłatwiej pogodziĂŚ siĂŞ z nieudanymi sprawami, z samym sobÂą. Staram siĂŞ myÂśleĂŚ o tym uczciwie. 160 km/h. MoÂże w takiej prĂŞdkoÂści Âłatwiej znaleŸÌ w sobie dystans, do tego co zwyczajnie wydaje siĂŞ Âśmiertelnie waÂżne? ...MoÂże... CzĂŞsto wtedy mĂłwiĂŞ do Niego i ÂświĂŞcie wierzĂŞ, Âże mnie sÂłyszy; czasami nawet odpowiada. MyÂślĂŞ, Âże BĂłg daje nam oczy widzÂące caÂły wszechÂświat. Im mniej w nas zÂła, tym wiĂŞcej moÂżemy zobaczyĂŚ. Jako dziecko widziaÂłam same piĂŞkne rzeczy. Teraz moje dziecko wyciÂąga rÂączki w powietrze i uÂśmiecha siĂŞ do anio³ów, a mi brakuje ich tak bardzo. ZamkniĂŞta droga do raju. Moje Âżycie wydaje mi siĂŞ takie szare. Tylko motocykl potrafi odmieniĂŚ to na moment, gdy w bÂłysku sÂłoĂąca na owiewce przy "stu czterdziestu na godzinĂŞ", udaje mi siĂŞ zobaczyĂŚ Âłagodny uÂśmiech Boga. Nie umiem siĂŞ modliĂŚ za dobrze, ale jeÂśli mogĂŞ o coÂś prosiĂŚ, BoÂże, to chciaÂłabym, byĂŚ oddaÂł mi moje oczy z dzieciĂąstwa, moje oczy widzÂące. Zazwyczaj jeÂżd¿ê nocami, po blady Âświt. Nad ranem zatrzymujĂŞ siĂŞ nad brzegiem morza. PatrzĂŞ na wschĂłd sÂłoĂąca. MoÂże kiedyÂś uwierzĂŞ tak mocno jak dawniej i we wschodzie sÂłoĂąca zobaczĂŞ znowu rĂŞkĂŞ Boga? Czekam na ten dzieĂą. Wtedy wszystko siĂŞ odmieni. Nie wiem skÂąd, ale wiem to na pewno. Cytat: PamiĂŞtam to jak dziÂś. 13 sierpnia. BudzĂŞ siĂŞ rano z niezÂłym kacem, choĂŚ nie pamiĂŞtam, bym wczoraj dÂługo balowaÂła, to raczej nierozwiÂązane sprawy osobiste drĂŞczÂące mnie po nocy koszmarami, dajÂą mi siĂŞ we znaki. BĂłl gÂłowy i uci¹¿liwe dÂźwiĂŞczenie w uszach... dopiero po chwili przychodzi mi na myÂśl, Âże to dÂźwiĂŞczenie to dzwonek mojej komĂłrki. Marek. Odbieram zdziwiona i zaspana. "PrzyjeÂżdÂżaj do Warszawy" - sÂłyszĂŞ. - "SÂławek nie Âżyje". Pó³przytomna wyciÂągam z szafy torbĂŞ i zaczynam siĂŞ pakowaĂŚ, wrzucam byle co, myÂślÂąc, Âże to i tak niewaÂżne w obliczu Âśmierci. Gdy dzwoni znĂłw telefon, nie muszĂŞ patrzeĂŚ kto to: "Nie pÂłacz Asiu" - mĂłwiĂŞ, bo co innego powiedzieĂŚ w takiej chwili, - "juÂż do Ciebie jadĂŞ". AsiĂŞ i SÂławka poznaÂłam z rok wczeÂśniej. Zaprosili mnie do Warszawy na weekend. Oboje po uszy w motocyklowych klimatach. WkrĂłtce stali siĂŞ moimi przyjació³mi, bywaÂłam u nich czĂŞsto w Starej MiÂłosnej, dziwiÂłam siĂŞ, Âże ÂżywioÂłowa Asia i milczÂący SÂławek, choĂŚ tak ró¿ni, sÂą tak dobranÂą parÂą. TydzieĂą przed wypadkiem przyjechaÂłam do Warszawy. MiaÂł byĂŚ zlot HOG-a i przejaÂżdÂżka organizowana przez SMP. Oba wydarzenia na tyle ciekawe, by pojawiĂŚ siĂŞ w stolicy. ObejrzaÂłam kupione kilka tygodni wczeÂśniej KLE SÂławka, pojechaliÂśmy do banku zapÂłaciĂŚ kolejnÂą ratĂŞ, a potem jeÂździliÂśmy po Warszawie chyba do pierwszej w nocy. WracaliÂśmy póŸnÂą nocÂą... ZatrzymujĂŞ siĂŞ na zakrĂŞcie. KawaÂłki szkÂła, metalowe ogrodzenie, zgiĂŞte pod wpÂływem uderzenia, kwiaty i znicze. To tu. Asia pÂłacze. Odpala papierosa za papierosem. Nie chce odejœÌ. Tak jest aÂż do pogrzebu. Przychodzimy tu codziennie. Ona pÂłacze, a ja myÂślĂŞ o tym, jak niewiele wpÂływu mamy na Âżycie ludzi, ktĂłrych kochamy. Czyja wina, Âże jest, jak jest? Zapalam znicz. Na pÂłycie chodnika stoi ich juÂż chyba ze dwadzieÂścia. I kwiaty, deseczka, na ktĂłrej ktoÂś napisaÂł jego imiĂŞ, fragment tablicy rejestracyjnej. Przykucam, dotykam palcami chodnika. Nie ma go juÂż, nie ma go, a tydzieĂą temu jechaliÂśmy jeszcze tÂą samÂą drogÂą... Trudno uwierzyĂŚ. Trudno zrozumieĂŚ. Trudno zaakceptowaĂŚ bez gniewu, ktĂłry zbiera siĂŞ pod powiekami i spÂływa Âłzami po policzkach. Trudno nie zapytaĂŚ: dlaczego?! ÂŻycie tak jest skonstruowane, Âże ÂśmierĂŚ zabiera bez wyjÂątku - tak samo dobrych, jak i zÂłych. Nie ma co mĂłwiĂŚ, Âże to niesprawiedliwe, bo ci dobrzy powinni ÂżyĂŚ jak najdÂłuÂżej. Nie ma co pÂłakaĂŚ. To nic nie da. Za moimi plecami zatrzymuje siĂŞ jakiÂś samochĂłd. - Co siĂŞ tu staÂło? - pyta pasaÂżerka. - Wypadek? Tak, wypadek. Kilka dni wczeÂśniej zgin¹³ tu SÂławek. Wie pani, kim byÂł SÂławek? Pewnie nie... ByÂł dobrym, miÂłym facetem. Uj¹³ wszystkich bez wyjÂątku swoim pogodnym usposobieniem. Cichy i spokojny, sÂłyn¹³ z niesamowitej precyzji w grze w rzutki. Wie pani, jeÂździÂł na KLE 500, bordowo-srebrne kawasaki; niedawno kupiÂł je na kredyt, jeszcze nie zd¹¿yÂł siĂŞ nacieszyĂŚ. Tego feralnego wieczora kilku facetĂłw w szybkim samochodzie postanowiÂło poÂścigaĂŚ siĂŞ z motocyklem. To przecieÂż niezÂła zabawa... Gonili go tak dÂługo, aÂż straciÂł panowanie nad kierownicÂą i przewrĂłciÂł siĂŞ. ByÂł piÂątek. 13 sierpnia. - To chyba byÂł ktoÂś sÂłynny, - sÂłyszĂŞ komentarz jakiegoÂś przechodnia. - Tylu tych w skĂłrach tu przychodzi... Jak nic, ktoÂś znany wÂśrĂłd nich. Znany, nieznany... Czy ma to znaczenie? To byÂł po prostu jeden z nas. JesteÂśmy razem. My. MotocykliÂści. Te krĂłtkie chwile, gdy zatrzymujemy siĂŞ obok siebie na "ÂświatÂłach", mijamy na trasie, spotykamy w pubie, opowiadamy o przeÂżyciach ostatnich dni. JesteÂśmy prawdziwÂą wspĂłlnotÂą, zjednoczeni cienkÂą niciÂą porozumienia, ktĂłra zarazem ³¹czy, jak i oddziela od innych - nas, pasjonatĂłw dwĂłch kó³ek. Te ciepÂłe uÂśmiechy, podobny zapaÂł w oczach, zrozumienie dla szalonych wybrykĂłw i "dwustu na godzinĂŞ na tym, wiesz, nowym, rĂłwnym odcinku katowickiej". JesteÂśmy razem. Czujemy ten sam Âżal i bĂłl, gdy ktoÂś odchodzi na wieczyste autostrady. Dobrze to wiedzieĂŚ. Kiedy to widzisz, przez moment czujesz siĂŞ trochĂŞ mniej samotny w tym caÂłym popieprzonym Âświecie. Przez moment myÂślisz, Âże ktoÂś ciĂŞ naprawdĂŞ rozumie, wiĂŞc to wszystko nie jest zupeÂłnie bez sensu. Przez moment, bo motocyklowa solidarnoœÌ na codzieĂą, w innych dziedzinach Âżycia, to czysta fikcja. Pogrzeb... Stoimy przed kaplicÂą. NasÂłuchujemy. JuÂż jadÂą. DÂźwiĂŞk odbija siĂŞ od Âścian domĂłw. Ludzie na balkonach, przechodnie na ulicach, my. Wszyscy patrzÂą. Huk narasta. MijajÂą nas motocykle. Kolorowe, "papuzie" Âścigacze, wielkie jak szafa turystyki zwane "kredensami", bÂłyszczÂące chromem, majestetyczne choppery, wysokie enduro, matowe czarne rat-bike-i. Najró¿niejsze motocykle Âświata. PrĂłbujĂŞ je liczyĂŚ, ale nie jestem w stanie. DziesiĂŞĂŚ, piĂŞĂŚdziesiÂąt, sto.... jeszcze wiĂŞcej i wiĂŞcej.... kawalkada sprzĂŞtĂłw. StojĂŞ na Âśrodku ulicy obok samochodu Marka, mam kluchĂŞ w gardle, miĂŞkkie kolana i Âłzy pod powiekami. Nie mogĂŞ oderwaĂŚ wzroku od wci¹¿ jadÂącej kolumny motocykli. Asia siada na krawĂŞÂżniku, pÂłacze. Kiedy do niej podchodzĂŞ, widzĂŞ jednak uÂśmiech. - Zobacz - mĂłwi, - oni wszyscy lubili SÂławutka. Chyba caÂła motocyklowa Warszawa przyszÂła go poÂżegnaĂŚ. ÂŚciskam rĂŞce kilku dawno nie widzianych kolegĂłw. Kiwamy do siebie gÂłowami bez sÂłow. CieÂżko powiedzieĂŚ cokolwiek, kiedy okazja do spotkania taka "niechciana". PomiĂŞdzy sprzĂŞtami kilka motocykli z obcymi rejestracjami. Jest Krystian z Poznania, Marcin z Krakowa. ChciaÂło im siĂŞ jechaĂŚ taki kawaÂł drogi... DziĂŞkujĂŞ im w myÂślach; gdybym powiedziaÂła to gÂłoÂśno, odpowiedzieliby mi pewnie z wyrzutem, Âże to przecie zostatnie spotkanie ze SÂławkiem. Jedziemy przez WarszawĂŞ 40 na godzinĂŞ. Samochody stajÂą, ludzie w nich wytrzeszczajÂą oczy. Ponad sto motocykli pomaÂłu w dwĂłch, rĂłwnych rzĂŞdach za karawanem. NiektĂłrzy pewnie myÂślÂą: "popisĂłwka". ZresztÂą chyba nikt spoza krĂŞgu nie potrafi tego zrozumieĂŚ, dlaczego tak jest, po co ten kondukt, caÂłe zamieszanie. My wiemy. ÂŻycie, ktĂłre wybraliÂśmy - intensywne i szalone, moÂże skoĂączyĂŚ siĂŞ szybciej, mamy tĂŞ ÂświadomoœÌ. NaraÂżeni na ciosy blaszanych katamaranĂłw, zdajemy sobie sprawĂŞ, Âże nie zawsze uda siĂŞ uciec przed nieostroÂżnym kierowcÂą samochodu, nie zawsze da siĂŞ radĂŞ omin¹Ì plamĂŞ oleju, czy zmieÂściĂŚ w winklu. ZdecydowaliÂśmy siĂŞ na to ryzyko, w zamian dostaliÂśmy wiele, choĂŚ cena czasami taka wysoka. OdchodzÂą znajomi, przyzwyczajamy siĂŞ do tego, Âże ciÂągle ktoÂś, a jednak wci¹¿ nie umiemy siĂŞ pogodziĂŚ, gdy - przez gÂłupotĂŞ lub zÂłoÂśliwoœÌ - ginie kolejny przyjaciel. Chcemy z nim byĂŚ, jechaĂŚ razem ostatni raz. Potem mĂłwimy przez Âłzy, Âże juÂż nigdy nie pojedziemy na Âżaden motocyklowy pogrzeb, choĂŚ wiemy, Âże nie uda siĂŞ tego dotrzymaĂŚ. W takich momentach po prostu musimy byĂŚ razem. Nikt jednak nie zastanawia siĂŞ czy warto tak. MoÂże nie umiemy ÂżyĂŚ w inny sposĂłb? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Menelek Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 Ciezko przelyknoc sline...i lza sie krecila...Kazdy z nas lubi odkrecic, jednemu sie uda...drugiemu niestety nie i to boli ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pokemoon Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 no czytalem to juz na jakiejs stronie,tak to jest czasem ja sie juz przekonalem ze to bolesne hobby :? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gixer Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 Zwlaszcza ostatnie opowiadanie mnie wzruszylo...13 sierpnia w zeszlym roku zginal moj kumpel a 5 miesiecy wczesniej,13 marca inny kumpel....Piekne to hobby i sposob na zycie ale trzeba sie liczyc z tym ze w kazdym momencie moze to zostac brutalnie przerwane...['] za wszystkich jezdzacych teraz po blekitnych autostradach.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 ['] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
razorbl Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 Texty naprawdĂŞ mocne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
cherflik Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 Taka moto-poezja... ['] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Spider Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 ryzyko wpisane w tÂą pasjĂŞ - niestety Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jajo Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 "dostaliÂśmy wiele, choĂŚ cena czasami taka wysoka"...daje do myÂślenia... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Anushka Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 Wicher pamietasz ta strone od tej dziewczyny gdzie bylo wiekszosc takich rzeczy napisane ? Zgubila mi sie, a bylo co czytac.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 MusiaÂłbym poszukaĂŚ, bo nie pamiĂŞtam adresu....... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jesion 26 Opublikowano 28 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2005 PIĂKNE I SMUTNE - SMUTNE I PIĂKNE [*] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Danielos Opublikowano 29 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 29 Marca 2005 [*] Uczucia motonitĂłw wyraÂżone w piĂŞkny sposĂłb Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Skalar Opublikowano 29 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 29 Marca 2005 Fajnie sie czytalo i moim zdaniem takie teksty o wiele lepiej skutkuja niz zdjecia flakow na ulicy. A ten fragment dal mi do myslenia, smutne ze tak czasami sie dzieje:#bo motocyklowa solidarnoœÌ na codzieĂą, w innych dziedzinach Âżycia, to czysta fikcja. # Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ros Opublikowano 29 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 29 Marca 2005 JesteÂśmy razem. My. MotocykliÂści. Te krĂłtkie chwile, gdy zatrzymujemy siĂŞ obok siebie na "ÂświatÂłach", mijamy na trasie, spotykamy w pubie, opowiadamy o przeÂżyciach ostatnich dni. JesteÂśmy prawdziwÂą wspĂłlnotÂą, zjednoczeni cienkÂą niciÂą porozumienia, ktĂłra zarazem ³¹czy, jak i oddziela od innych - nas, pasjonatĂłw dwĂłch kó³ek.Nic dodaĂŚ... nic uj¹Ì ['] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 29 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 29 Marca 2005 Widze, Âże cytaty wywarÂły na Was spore wraÂżenie i wywoÂłaÂły wiele emocji.To cieszy...... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ros Opublikowano 29 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 29 Marca 2005 Najgorsze w tym wszystkim jest to, Âże wiĂŞkszoœÌ ludzi ktĂłrzy zgineli na 2oo, nie zgineÂło ze swojej winy... to jest najwieksza niesprawiedliwosc smierci w tych przypadkach.(PS. Pchela wy³¹cz ten skrypt nieprzeklinania jesli moÂżesz, bo w tym tekscie az "glupio" wyglada "Nie przeklinamy tutaj // Pchela" - tutaj to jest jeszcze w takim miejscu ze nie bardzo rozumiem)Pozdro! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pokemoon Opublikowano 30 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 30 Marca 2005 Wicher pamietasz ta strone od tej dziewczyny gdzie bylo wiekszosc takich rzeczy napisane ? Zgubila mi sie, a bylo co czytac....mosz Anushka http://www.kat.riders.pl/ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Anushka Opublikowano 30 Marca 2005 Udostępnij Opublikowano 30 Marca 2005 Dzieki bardzo pokemoon, to ta strona Poczytajcie ludzie.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.