Witam!
W marcu obudziłem swojego intrudera VL 125 z zimowego snu, udało mi się go odpalić na pych, przejechalem 40 KM. Po kilku dniach udało mi się uruchomić silnik dosłownie na chwile - dźwignia ssania przy starcie zaciagnięta na max a mimo tego obroty silnika stopniowo spadały aż zdechł. Aku jest OK,czyściłem świece, wymieniłem na nowe ale od tamtej chwili w ogóle nie odpala. Jakieś porady? Żal dupe ściska bo pogoda piękna a maszyna stoi. Nie mogę go odstawić do mechanika bo jest unieruchomiony.