Od jakiegoś czasu modne jest ubieranie śmierci w piękne opakowanie, bo inaczej nie da się tego nazwać, Który to już film pożegnalny z podłożonym "My immortal". Zastanawia mnie co to ma na celu? Spotęgowanie wrażenia doskonałości takiego "dzieła"? "Producent" pewnie tłumaczy sobie, że Szymon byłby dumny i szczęśliwy z takiego filmu (i pewnie ma rację), ale czy nie da się kogoś pożegnać nie używając środków kultury masowej?