W ustach brzydkiej jak smok bagiennej rusaÂłki zobaczyÂł dwa jurne korzenie wystajÂące z dupy jeÂżozwierza zaroÂśniĂŞtego jak alf z planety Melmak. DowiedziaÂł siĂŞ, Âże gnijÂą mu rzĂŞsy i brwi oraz jÂądra ma zgrzybiaÂłe. PolaÂł wiĂŞc siĂŞ wyciÂągiem z bÂławatka i zasnal wÂśrĂłd nagich masar w burdelu na MikoÂłowskiej. ÂŚniÂł o masaÂżu ktĂłry odbyÂł sie w podmiejskim toi toiu. NastĂŞpnym pragnieniem jednookiego karÂła byÂło poÂłkniĂŞcie wielkiego cyca z maÂłym dzyndzlem wyszukanym gdzies gÂłeboko w odbytnicy u