dawid756

Właśnie regulacje, synchro i porządne czyszczenie gaźników ,sprawdzenie szczelnosci układu dolotowego dobre świece też sprawa przydatna od tego bym zaczął jak koledzy pisali

jestem ciekaw czy taki ktoś ,kto sądzi ,że moto ma dusze po jakimś większym destrukcyjnym dzwonie 'zamawia" księdza ,kupuje trumne i moto do piachu ? choć nie powiem,bo można się emocjonalnie przywiązać do moto ,ale ta kwestia raczej nie podlega dyskusji ,bo każdy ma inne poglądy,jeden się z nimi zgadza,drugi nie ,ostatnio tez miałem robić "strzała' w f2 -kumpel zajechał ale w drodze powrotnej chyciło na amen silnik i też bym pewnie był nieźle jechany,ale pytanie-o co? a silnik bez głowicy dorwało się za 400,a szukanie wału i próba reanimacji tego silnika była by po prostu nieopłacalna,a blok? za przysłowiową "flache" teraz można jedynie sprzedać. Sory,że się powtarzam po części co człowiek to inne poglądy i tak pozostanie

no niby wiadomo -licznik potrzebny dla szacowania prędkosci i innych pierdół i jak ktoś zada pytanie czy trzeba prawnie to powinno się odpowiedzieć 'tak" ale pytając ,czy to konieczne-nie do końca na stacjach wiadomo przekręty niezłe lecą-ostatnio robiąc pierwszy przegląd cbry w kraju miałem slicka na tyle ,opona nowa obok moto,brak działajacych kierunków,brak sygnału,klata ,licznika brak i teoretycznie nie mógł przejść przeglądu,ale przeszedł bez dawania w łape..Wg prawa musi być prędkosciomierz,licznik obrotów i kontrolki typu luz o ile wiem-nie sa potrzebne prawnie. Ale jak zakładać licznik to nie rowerowy z małymi cyferkami,bo lepiej nie mieć licznika w ogóle,niz odrywać wzrok by dopatrzyć sie pomiaru...

Może pierw się przywitam,choć myślałem,ze na tym forum mam już jakieś posty wiec SIEMA! Tak czytam ten ciekawy temat i ciekawe wypowiedzi.Choć kiedys jak miałem swój pierwszy"motocykl" też miałem podobną teorie-teraz jest inaczej. Fakt moto to moto ,no ale Panowie i Panie bez przesady .Pomijam kwestie ,że jak cos jest czyjeś to niech sobie robi z tym co chce ,a każdy używa swojego 'motocykla" jak chce i jego sprawa czy katuje moto na torze,czy katuje moto w terenie czy katuje moto stuntując (katuje pojecie względne..) Już zdarzyło mi sie kilka razy,ze ktoś na mnie wrzeszczy,czemu "rzucam" "motocykl" i że jak by taki miał to by nim nie rzucał ,ale wątpie czy ten ktoś miał pojęcie w jakim celu to robię"jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz" Po czasie ma wiec prawo odezwać się panewka ,a że ktoś poleci zaraz na szlif wału to jego sprawa ,przy dzisiejszej dostępności i cenach części/piecy robienie tego nie jest opłacalne a co za różnica czy resztki z pieca będą leżały w całości,czy nie jak i tak z nich nie wiele..? Ktoś napisze,że blok,że to no ale... Stuka panewa to wiele się nie zdziała i można "strzelać z korby" Bycie MOTOCYKLISTĄ w dzisiejszych czasach pojecie śmieszne choć gówniarz ze mnie jest . Ten co w moto siedzi od x lat ,ale rzuca moto trenując nie jest motocyklistą,bo nie szanuje moto ? A ten co tatuś mu kupił motocykl( nie chodzi mi teraz o kwestie,że tatuś daje kase) by synuś mógł przejechać sie od czasu do czasu po mieście i zarwać kolejna gorącą pietnastolatke uważa sie za pełnowartościowego motocyklistę,a o motocyklowym"życiu"pojecia nie ma i co? bo chyba to pojecie"bycia motocyklistą" w dzisiejszych czasach obróciło sie o 180 stopni i raczej nazwanie kogoś "motocyklistą",kto wie o co w tym wszystkim chodzi jest raczej obrazą aniżeli "zaszczytem"jeśli tak by odbierać to"pojecie"... no,ale gówniarz ze mnie i sie nie znam Nie zrozumcie mnie źle