MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Czy Yamaha Tenere 700 nadaje się do turystyki? Można nią jechać codziennie po kilkaset kilometrów? Wraz z nadejściem sezonu wakacyjnego postanowiłem sprawdzić to na własnym przykładzie. Krótka piłka – Alpy Francuskie. Zaplanowałem z grubsza wycieczkę podobną do zeszłorocznego wyjazdu na Afryce Twin, Będzie zatem dobra okazja żeby porównać przydatność turystyczną obu motocykli. Ponieważ nie chciałem tracić czasu ani kasy na kombinowanie z ekstra dodatkowym wyposażeniem, poniechałem ubierania Teresy dodatkowymi akcesoriami podróżniczymi z wyjątkiem gmoli i handbarów. Mocowanie nawigacji wystrugałem samemu. Na dwutygodniowy wyjazd do cywilizacji przeznaczyłem jeden duży worek Ortlieba. Nagrodą za minimalizm była niska waga zestawu, co pozytywnie odczułem w trakcie całej wycieczki. Trasa wyjazdu 2021 Pierwszy duży wyjazd Teresą, takie rozpoznanie bojem. Moto bez specjalnych dodatków turystycznych Mocowanie nawigacji nie przyszło na czas, więc z konieczności zrobiłem prowizorkę Przesąd z polewaniem woda okazał się skuteczny, gleby nie było Dzień pierwszy 11.08.2021 Wyjazd wczesnym rankiem jak zwykle nie doszedł do skutku. Zanim się popakowałem była już dwunasta. W zasadzie to i tak wszystko jedno. Nocleg planuje gdzieś w Czechach, a gdzie to zobaczymy. Po trzech godzinach przekraczam granicę, następnie przejeżdżam przez przełęcz Czerwonogórską delektując się serpentynami. Koło Sumperku rozpytuję o nocleg. Wszystko zajęte, znudzony poszukiwaniami robię przez booking w dość odległym hotelu, do którego docieram na dziesiątą w nocy. Wchodzę sobie spokojnie zagadując przy okazji Czechów motocyklistów, gdy jakiś buc na recepcji twierdzi, że żadnej rezerwacji nie ma. Sytuacja niemiła. Proszenie o sprawdzenie maila, wyjaśnienie sytuacji, czy chociażby sugestię gdzie niedaleko mają wolny pokój. Wszystko zostaje skwitowane wzruszeniem ramionami. Nasza znajomość dobiega końca. Muszę jeździć po nocy czego wybitnie nie lubię, ze względu na nieobliczalną zwierzynę. Tankuje na pobliskim BP, a przy okazji znajduję w necie hotel pod Ołomuńcem. Podążam tam szybką dwupasmową drogą. Nagle wybiega mi pod koła zając, którego rozjeżdżam na placek. O mało co się przy tym nie wypierdzieliłem. Krótko po północy jestem na recepcji, chcę płacić, a tu brak karty kredytowej. Została na stacji. Wkurwiony na maksa wracam jakieś 30 km, zguba leży nietknięta. Zasypiając myślę: robi się interesująco, padły już pierwsze trupy, ciekawe co będzie dalej? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzień drugi 11.08.2021 Pospałem całkiem nieźle, dlatego jestem w siodle dopiero o godzinie dziesiątej. Pogoda dopisuje. Mijam zakorkowaną obwodnicę Ołomuńca, kierując się w stronę Jindrichov Hradec w południowych Czechach. Bocznymi dróżkami docieram na granicę z Austrią, na której nikt mnie nie zatrzymuje. Kilkanaście kilometrów za przejściem znajduje się zamek Heidenreichstein. Byłem tam już dwa razy ale zawsze za późno. Tym razem jest godzina piętnasta, co pozwala mi i wziąć udział w zwiedzaniu oryginalnych wnętrz z sympatycznym przewodnikiem przebranym na średniowieczna modłę. Krajobrazy południowych Czech Zamek Heidenreichstein Zamek Heidenreichstein Posilony zupą rybną ruszam wykupić winietkę. Nadganiam trochę autostradami, oczywiście bez szaleństw, bo tam radar na radarze radarem pogania. Jak na ironię przepisowe tempo nie ochrania mnie przed spotkaniem z policją. Zatrzymują mnie niby to do kontroli, lecz domyślam się, że młody stróż prawa chce raczej pooglądać motocykl. Nie specjalnie interesują go dokumenty, albowiem więcej uwagi poświęca systemowi mocowania bagażu. Nocleg w tzw. E-hotelu, czyli bez obsługi. Niestety skaner odmawia współpracy i nie szczytuje zdjęcia z paszportu. Walczę z oporną elektroniką przez ponad pół godziny i dochodzę do wniosku, że taka nowoczesność stanowczo nie dla mnie. Fajnie jak wszystko działa, lecz w przypadku awarii mamy problem. E-recepcja. Taka nowoczesność potrafi nieźle zdenerwować człowieka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzień trzeci 12.08.2021 Po porannej analizie sytuacji mam ogólny plan dnia. Najpierw jazda przez przełęcz Grossenglocker, a później serpentyny w Dolomitach. Szybkie pakowanie, śniadanie złożone ze skromnych zapasów po dniu wczorajszym i ruszamy. Tłok na autostradzie niemiłosierny, luźniej robi się dopiero po zjechaniu w mniej uczęszczane drogi ale tam także sporo turystów. Przy bramce na Grossenglocker opłacam dość drogi wjazd. W zamian otrzymuję sporo ciasnych zakrętów oraz bardzo dobry asfalt. Minusem są ogromne ilości pojazdów: autobusy, samochody, motocykle, rowery, a nawet biegacze wespół z amatorami Nonrcic Walking. Przez większość czasu jadę w kolumnie. Wyprzedzanie niewiele daje, bo zaraz doganiam następne pojazdy. Po kilku takich akcjach rezygnuje. Dalszą część pokonuję spokojniejszym tempem. Od czasu do czasu widuję w Austrii doskonale utrzymane weterany Przed wjazdem na przełęcz Grossenglocker Przełęcz Grossenglocker, pogoda i warunki znakomite, niestety pojawiły się tam fotoradary Przełęcz zdobyta Na szczycie proszę przygodniego niemieckiego motocyklistę o zrobienie fotki, lecz ten początkowo odmawia. Facet wydaje się lekko przestraszony propozycją. Dopiero po namowie swojej żony wdziewa gumowe rękawiczki i przystępuje do dzieła. To dziwne zachowanie tłumaczył chłopina strachem przed Covid. Musieli im tam w Niemczech nieźle natłuc do głów. Przed włoską granicą zatrzymuje się w przydrożnej knajpie na obiad złożony z knedli oraz sałatki aby nie tracić później czasu. W Dolomitach pojawiam się późnym popołudniem, co miało pozytywny skutek w postaci niewielkiego ruchu. Zaliczam cztery fantastyczne przełęcze położone jedna przy drugiej, z krótkimi przerwami na pamiątkowe zdjęcia. Po dwóch godzinach motocyklowej sielanki jadę do Merano na nocleg. Tam również hotel bezobsługowy z tą różnicą, że pozbawiony elektroniki. Dostaję SMS-em numer szyfru do zamka, po otwarciu którego wypadają klucze do pokoju. Wewnątrz czeka na mnie butelka wina w gratisie. Obiadek w Austrii Teresa w Dolomitach Dolomitów c.d. Krótki postój na przełęczy Valparola. Takie mocowanie bagażu jest bardzo lekkie i nie poszerza motocykla. Niestety musiałem co pewien czas dociągać worek aby nie zsunął się za bardzo na któryś bok. Nieco trudniej też korzystać z bagażu, bo trzeba to cholerstwo odczepiać za każdym razem Przełęcz Valparola Hotel bez recepcji w wersji analogowej. Po wybraniu kodu dostaję klucze do pokoju Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzień czwarty 13.08.2021 Jazda po Merano to żadna przyjemność. Miasto pomimo tego, iż nie należy do specjalnie dużych trapią straszne korki. Wespół z upałem oraz wilgocią wyciskają z motocyklisty ostatnie poty. Oprócz standardowych zakupów w spożywczaku nabywam również niezbędny płyn chłodniczy na dolewkę. Poprzedniego dnia Tenerka zdradzała objawy przegrzania, co jak ustalam było spowodowane brakiem chłodziwa. Sady owocowe w okolicach Merano Uzupełnianie płynu chłodniczego, niewiedzieć czemu było go zbyt mało, po dolewce problem z przegrzaniem ustąpił Pod miastem leży słynny zamek Tyrol, położony na wzgórzu pokrytym uprawami winorośli. Wewnątrz oglądam nowoczesne muzeum ukazujące historie regionu, a zwłaszcza pięknie zachowane przykłady architektury romańskiej. Zamek Tyrol Średniowieczne freski w zamku Tyrol Widok na winnice Jedna z wystaw zamkowych pokazuje stroje mieszkańców Tyrolu. Po prawej tradycyjny, po lewej nowy Ukontentowany z wizyty siadam na sprzęt i obieram kurs na przełęcz Stelvio. Droga na szczyt upływa mi w towarzystwie innych motocyklistów. Pozytywne wrażenie psują nieco autobusy i kampery skutecznie wywołujące korki. No trudno, mamy sierpień, czyli szczyt sezonu wakacyjnego ze wszystkimi konsekwencjami. Na szczęście kolejna przełęcz Gavia okazuje się mniej uczęszczana, co pozwala w większym stopniu wykorzystać potencjał jednośladu. Przełęcz Stelvio Można się trochę poskładać jeśli nikt nie blokuje, nawrotki zacieśniam tylnym hamulcem Zjazd z przełęczy Stelvio Przełęcz Gavia Przełęcz Gavia, najbardziej lubię zakręty tego typu, nie za szybkie ale ciasne z dodatkowym przewyższeniem Nocleg rezerwuje koło Mediolanu. Aby tam dojechać włączam się na drogę biegnącą tunelami wzdłuż jeziora Garda. Z pomocą autostrady dojeżdżam do celu na dziesiątą wieczór. Podczas tego odcinka konstatuję, że Yamaha dobrze sobie radzi przy szybszej jeździe. Mając na prędkościomierzu 120 km/h jest w miarę wygodnie i stabilnie, jednakże przydałby się deflektor szyby. Konstrukcja ADV-a pozwala mi dodatkowo na stawanie od czasu do czasu na podnóżkach w celu rozprostowania kolan. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzień piąty 14.08.2021 Trzeba wrócić z powrotem w góry, dlatego od samego rana obieram kurs na północ. Około południa zajeżdżam na stację benzynową. Obserwuję, że identyczny pomysł realizują lokalśi, którzy zgodnie z tradycją około dwunastej rozsiadają się gdzie popadnie. Wcinają kanapki z szynką, popijając prawdziwą włoską kawą. Niewiele myśląc idę w ich ślady. Moim najbliższym celem jest teraz forteca Bard strzegąca wejścia do doliny Aosty. Przed wejściem do środka zatrzymuje mnie kontrola sanitarna. Dwie osoby sprawdzają starannie paszport covidowy, mierzą temperaturę, dezynfekują ręce, że o maseczce nie wspomnę. Twierdza gigant, dodatkowo jest w całości zachowana i mieści chyba pięć czy sześć odrębnych ekspozycji. Wybieram dwie: pierwsza, z nowoczesnymi multimediami, ukazuje sztukę oblężniczą na przestrzeni dziejów. Druga, to część będąca niegdyś więzieniem z kilkoma gustownymi celami. W Bard mógłbym spędzić cały dzień i nadal bym wszystkiego nie zobaczył. Jest po co wracać. Jeśli oddalam się na dłużej przypinam tylko kurtkę i kask Twierdza Bard Twierdza Bard Kontrola sanitarna przed wejściem do twierdzy, tu sprawdzali na poważnie Wystawa multimedialna pokazująca rozwój sztuki oblężniczej Militaria z czasów I wojny światowej Cele więzienne w twierdzy Nocleg nieopatrznie zarezerwowałem zbyt daleko w Briancon, po francuskiej stronie . Z nawigacji wynika, że dotrę na miejsce niewiele przed północą. Po drodze spotykają mnie fajne atrakcje: widok na Mont Blanc oraz tzw. Mała przełęcz św. Bernarda. Przejeżdżam przez tunel Frejus należący chyba do najdroższych w Europie. Za 12 km płacę ponad 30 Euro. Na sam koniec dnia funduję sobie jazdę nocną po przełęczy. Ostatecznie dochodzę do wniosku, że to wątpliwa przyjemność. Zgodnie z przewidywaniami do Hotelu wtaczam się późno. Zmęczony, lecz szczęśliwy gawędzę trochę z miłą obsługą recepcji. Jak się okazuje jedna z Pań była nawet kiedyś w moim rodzinnym Krakowie. W nagrodę za dzielną jazdę i konwersacje prowadzoną łamanym francuskim otrzymuje darmowy kufel piwa. Mont Blanc Mała przełęcz św. Bernarda Jazda nocna po przełęczach - stanowczo nie polecam, więcej nerwówki niż funu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzień szósty 15.08.2021 Dzionek rozpoczynam zwyczajowo od zaopatrzenia w paliwo. Aby lepiej poznać Francje kupuje lokalne produkty: bagietkę, ser oraz całkiem smaczne winogrona. Braiancon posiada aż trzy forty, wiec postanawiam zobaczyć przynajmniej jeden z nich. Po chwili wychodzi na jaw, że jest to zadanie niewykonalne, gdyż budynki zajmuje francuskie wojsko. Wracając do motocykla dostrzegam tablice pamiątkową poświęconą ruchowi oporu z czasów II wojny światowej. Wśród nazwisk poległych przy oswobadzaniu miasta rzuca się w oczy napis: żołnierz polski Jan Konawalski. Jeden z fortów w Briancon Nieproszonych turystów ma odstraszać niniejsza informacja Tablica z nazwiskiem polskiego żołnierza Przejeżdżam przez przełęcz d`Izorad na szlaku drogi wysokich Alp, wyprzedając głównie trenujących kolarzy. Na szczycie oczywiście standardowa fotka, a następnie odbicie do zamku Queyras. Tu wychodzi różnica w podejściu Francuzów do reżimu sanitarnego w zależności od gospodarza obiektu. Państwowe muzea prześwietlają ludzi niemal jak u lekarza, prywaciarzy to nie interesuje. Prosta piłka, płacisz – wchodzisz. Atutem zamku jest głównie przepiękna lokalizacja. W środku dominują puste sale. Przełęcz d`Izorad, nie wiem co sprawdzała tam policja ale generalnie na przełęczach ich nie ma Przełęcz d`Izorad Zamek Queyras Detal architektoniczny w zamku Queyras Właściciel zamku najwyraźniej miał już dość kradzieży Atakuję przełęcz Angelo na granicy francusko-włoskiej. Robi się luźniej, można oglądać widoki albo pocisnąć jak kto woli. Widać, że dociera tu wyraźnie mniej turystów. We Włoszech zabawiam krótko, po nieudanej próbie znalezienia pizzerii wracam tą samą droga i stołuje się w malutkiej francuskiej piekarni. Zamawiam bagietkę na ciepło oraz croissonta z kawą. W drodze na przełęcz Angelo Widok z przełęczy Angelo na stronę francuską Widok z przełęczy Angelo na stronę włoską Przerwa na croissanta z małej piekarni Przydrożny zabytkowy kościółek w Saint-Romain de Moliens en Queyras Tabliczki pamiątkowe żołnierzy poległych w czasie I wojnie światowej We Francji nie ma zwyczaju palenia zniczy, daje się za to małe kamienne tabliczki z sentencjami, dominuje napis: souvenir (fr. pamiątka) Słońce jeszcze wysoko, więc kieruję się na niedaleką Col de la Bonette. Jak dla mnie droga wspaniała. Ma sporo zakrętów 180 stopni i do tego przyczepny asfalcik. Pogoda wymarzona, pomimo wysokości 2715 n.p.m. termometr wskazuje dwadzieścia stopni ciepła. Korzystając z minimalnego ruchu przełęcz pokonuję w obie strony. W obwoźnym sklepiku kupuje ciastko jagodowe, a przy okazji zamieniam parę zdań z przemiłą obsługą. Napotykani Francuzi są generalnie uprzejmi, nikt nie robi fochów ani problemów z niczego. Lubią pogadać i gdyby nie mój śladowy francuski było by więcej radości ze spotkań, tak istotnych w czasie wycieczek motocyklowych. W drodze na Col de la Bonette Col de la Bonette zbliżam się do szczytu Col de la Bonette zdobyte Tu dolna część przełęczy Col de la Bonette Przeszacowałem nieco swoją prędkość podróżną. Znowu przychodzi jechać do hotelu po nocy. Przezornie biorę dwie doby aby kolejny dzień poświęcić na niespieszną eksplorację okolicy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzień siódmy 16.08.2021 Dzisiaj planuje wyłącznie jeździć odpuszczając zwiedzanie obiektów. Wybieram mniej oklepane boczne przełęcze, w pierwszej kolejności col de la Cayolle. Droga prowadzi cały czas w kanionie. Nawierzchnia nie zachwyca, dlatego co pewien czas robię konieczne przerwy. Trochę niepotrzebnie zestroiłem Teresę mega twardo jak do wyścigu. Po pewnym czasie jestem przekonany, że na wycieczce lepiej sprawdzi się ustawienie komfortowe. Nie szukam przecież limitów przyczepności czy ułamków sekund. Na postoju spotykam grupę holenderskich kolarzy. Są zachwyceni Alpami tak różnymi od ich płaskiego kraju. Trochę się dziwią, że podróżuję samemu ale nie oni pierwsi. Droga na przełęczy de la Cayolle Miłe spotkanie z holenderskimi kolarzami na przełęczy de la Cayolle Jest Francja to na obiad powinien być naleśnik Mijam kurorty narciarskie oraz urocze osady, które wyglądają jakby niemal wyrastały ze skał. Po południu nachodzi mnie chęć motocyklowej wspinaczki. Zbaczam w dróżkę na jeden samochód i po kilkudziesięciu ostrych zakrętach docieram do wioseczki o nazwie Rouge. Uwieczniam tą piękną chwilę na zdjęciach i z żalem postanawiam wracać do hotelu. Krótka przerwa w miejscowości Guillaumes Widok na domy w Roubion Droga nad kanionem Vionene Wysoko położona miejscowość Rouge W tym rejonie Francji pewnych trudności może przysporzyć mała ilość stacji benzynowych. Duża część z nich akceptuje tylko karty. Niestety nie zawsze taki automat podejmuje współpracę z kierowcą czego doświadczam kilkukrotnie. Teresa ma bak średniej pojemności i aby uniknąć problemów tankuję mniej więcej co 200 km. Obieram trochę inną trasę powrotną, z mnóstwem ostrych zakrętów. Bardzo cieszy mnie jazda po prowincji. Żadnych tłumów, a pod wieczór niemal pusto. Solidnie wytrzęsiony robię postój na pizzę. W trakcie konsumpcji przyglądam się grze w bule. Sport ten uprawiają zarówno mężczyźni jak i kobiety. Widzę starych wyjadaczy oraz młody narybek. Stacje benzynowe tylko na karty, fajnie ale nie zawsze taki automat działa Gra w bule ma się całkiem dobrze Jezioro Pocon Miało nie być jazdy po nocy ale oczywiście nic z tego nie wyszło. Do hotelu wracam na jedenastą wieczór. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzień ósmy 17.08.2021 Ruszam wcześnie bez zwyczajowych porannych zakupów, gdyż takowe zrobiłem wczoraj w nocnym sklepie. Niedaleko za Briancon odbijam na jedną z bardziej znanych przełęczy - Col du Galiblier. Trasa całkiem spoko jednak nie sposób w pełni wykorzystać jej atutów z powodu zatłoczenia. Chwilami mam wrażenie, że połowa Francji podąża razem ze mną. Takie są uroki sierpniowego wyjazdu, a miałem urlopować w czerwcu…… Im bardziej na północ tym krajobraz robi się mniej górzysty, zaczynają się winnice oraz pola kukurydzy. Dzisiaj zwiedzam średniowieczne zamczysko Montrottier położone trochę na uboczu. Aby wiedzieć na co patrzę kupuje angielski przewodnik. Wewnątrz bogate wyposażenie, jest kolekcja zabytkowej ceramiki, broń, obrazy oraz meble. Dla lubiących historię w sam raz. Najpierw płać, później tankuj. Taki model jest w dużej części stacji benzynowych we Francji Podczas wycieczki motocyklowej człowiek staje się natychmiast szczęśliwy Zamek Montrottier Zamek Montrottier Widok z zamku Montrottier Zwiedzanie zamku, posiłkuje się broszurą po angielsku Zamek Montrottier, wystawa ceramiki z różnych krajów (z Polski nie znalazłem) Na kolację kupiłem winogrona made in France, bardzo smaczne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzień dziewiąty 18.08.2021 Gdzie by tu pojechać? Możliwości całkiem sporo. Zaczynam od leżącego po drodze zamku Miolans. Było tu niegdyś ciężkie więzienie goszczące między innymi takich oryginałów jak Markiz de Sade. Nie znajdziemy tam bogatych wnętrz. To w zasadzie puste pokoje gdzieniegdzie ozdobione napisami autorstwa osadzonych. Całość robi mroczne wrażanie i dlatego obiekt wynajmuje się na zabawy typu escape game Na dziedzińcu ciekawostka, grządki w uprawami różnych unikatowych odmian ziół, warzyw i drzewek owocowych. Zamek wystawiono na sprzedaż. Cena 2,5 miliona euro, generalnie tanio, choć obiekt wymaga remontu. Tzw. fotka z drogi W oddali zamek Miolans Zamek Miolans, własność prywatna, obecnie wystawiony na sprzedaż, cena 2,5 mln Euro Uprawy endemicznych roślin na tarasach zamkowych Napisy z XVII w. wykonane przez więźniów w celach zamku Miolans Następny odcinek planuję z uwzględnieniem jak największej ilości serpentyn. Miłych wrażeń dostarcza droga w okolicach Beaufort obfitującą w zakręty 180 stopni. Teresa radzi sobie z każdą nawrotką. Jeśli sytuacja na to pozwala zwiększam prędkość, trochę się składam ale nie przekraczam 70% moich możliwości. Wśród mijanych motocyklistów przeważają Francuzi, gdzieniegdzie jakiś gostek na niemieckich lub szwajcarskich blachach. Generalnie preferują oni umiarkowane tempo. Tylko od czasu do czasu mijają mnie asy pędzące na ślepo całą szerokością jezdni. Alpy Sabaudzkie znane są powszechnie z kurortów narciarskich oraz wyścigu Tour de France. Muszę przyznać, że po przejeździe Col de Iˈlseran jeszcze bardziej wzrósł mój szacunek dla kolarzy. Nie tylko muszą walczyć z podjazdami ale także zmagać się z wybitnie dziurawym asfaltem. Zjazd biegnący koło jeziora Cenis ma już lepszą nawierzchnię. Francuzi generalnie bardzo się pilnują, mało kto przekracza dozwoloną prędkość. Ma to tą zaletę, że nikt nie "siedzi na ogonie" i nie popycha motocyklisty. Do dzisiaj nie przyszła mi żadna fotka z fotoradaru Drogi w okolicach Beaufort są jednymi z lepszych jeśli chodzi o jazdę na motocyklu Pomnik poległych w I wojnie światowej jest prawie w każdej miejscowości we Francji, tu rzadziej spotykana wersja z kogutem Zabytkowych aut mijałem we Francji stosunkowo mało Jezioro Cenis Opuszczam wspaniałe góry i chcąc nie chcąc pakuje się na autostradę. Nocą wracam pod Mediolan do tego samego sprawdzonego hotelu sprzed czterech dni. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzień dziesiąty 19.08.2021 Z niziny padańskiej jadę ponownie w góry. Pierwsza część dnia nieco się dłuży. Z rzadka widać jezioro Garda, poza tym nic specjalnego. Podróżnicza rutyna: jazda, krótka przerwa na przepyszną włoską kawę, tankowanie, wizyta w toalecie lub w przydrożnych krzaczorach. Odpuszczam kolejny przejazd Stelvio. W zamian za to jadę całkiem niezłym odcinkiem wiodącym wzdłuż jeziora Livigno. Przedzieram się przez tunel i po chwili jestem w cukierkowej Szwajcarii. Z będących w zasięgu atrakcji turystycznych mój wybór pada na zamek Tarasp. Położony na szczycie góry, otoczony nienaturalnie zielonymi łąkami wygląda przepięknie. Nawiasem mówiąc kolor okolicznych łąk wydaje się człowiekowi jak zrobiony w Photoshopie. Opłacam wstęp po czym zasilam grupę wielonarodowych turystów. Oprowadzanie tylko po niemiecku, na szczęście rozumiem ogólny kontekst wypowiedzi przewodniczki, resztę doczytuję w Internecie. Jedynym co mnie razi to beznadziejna sztuka współczesna poupychana gdzie popadnie. Kompletnie nie pasuje ona do średniowiecznego obiektu. Zamek Tarasp Sztuka współczesna w średniowiecznym zamku, średni pomysł Szwajcaria, kolor łąk jak z Photoshopu Szwajcarzy kochają kwiaty Wiele domów ma oryginalne ciekawe wejścia obowiązkowo z miotłą Mam ze dwie godziny do zachodu słońca, wiec ruszam na chwilę do Włoch przegonić Tenerke na tzw. patelni zlokalizowanej tuż przy granicy. Tworzy ja sześć zakrętów na szerokim łagodnym zboczu z malowniczymi łąkami po bokach. Dzięki temu mam szerokie pole widzenia, i mogę z dużym wyprzedzeniem zaplanować linię przejazdu. Sama droga należy do raczej wąskich. Po jednym pasie w obydwie strony. Na dole zawijam się z powrotem. Wieża kościelna w Venosta Vecchia Podróżując po austriackiej prowincji często napotykam znaki - cisza nocna, z jednoczesnym zakazem jazdy motocyklami w godzinach od 23 do 6 rano. Warto zatem dobrze zaplanować nocleg aby nie stwarzać pretekstu do zatrzymania. Myślę, że miejscowi doniosą bez skrupułów albo co gorsza przyjdzie do Polski drogie pamiątkowe zdjęcie. Hotelik z gatunku Gasthaus. Dostaję stylowy pokoik wyłożony w całości pachnącym drewnem, darmowy parking oraz zniżkę 50%. Przemarsz orkiestry w strojach regionalnych Mój hotelik, przyjazny motocyklistom, na wejściu zniżka 50% Wada przewożenia bagaży w jednym dużym worku, trudno o porządek, czasem trzeba wysypać całość aby coś znaleźć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzień jedenasty 20.08.2021 Przy śniadaniu gadam trochę z właścicielką na niezobowiązujące tematy i w międzyczasie obmyślam plan działania. Generalnie trzeba opuścić Austrię. Do przejechania jest spory kawałek, dlatego wybieram autostradę. Robię tylko jedną dużą przerwę spożytkowaną na wizytę w renesansowym zamku Tratzberg. Na wstępie oglądam film 3D, ukazujący historie budowy obiektu. Największe wrażenie robi na mnie jednak drzewo genealogiczne dynastii Habsburgów przedstawione w formie gigantycznego malowidła w jednej z komnat. Renesansowy zamek Tratzberg Gogle służące do projekcji filmu 3D W zamku mają tarcze po Krzyżakach Fresk ukazujący genealogię dynastii Habsburgów Granicę przekraczam bezproblemowo. Żadnego strażnika w polu widzenia,. Nie wiem po co straszyli ludzi tymi kontrolami. Mam jeszcze trochę czasu do zmierzchu wobec czego postanawiam zrobić sobie mały spacer po starówce w Czeskich Budziejowicach. Przystępny cenowo hotel znajduję poza miastem. Rynek w Czeskich Budziejowicach Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzień dwunasty 21.08.2021 Ostatni dzień wyjazdu to taki trochę relaks połączony z podsumowaniami. Drogami gorszej kategorii niespiesznie podążam na Morawy. W połowie dnia zatrzymuję się pod zamkiem Namest nad Oslavou. Byłem tam już kilkakrotnie, niestety za każdym razem witały mnie zamknięte drzwi. Albo robili remont, albo świętowali albo ja byłem za późno. Dzisiaj mam szczęście. Czeski trochę kojarzę, więc nie było problemów ze zrozumieniem przewodniczki. W zamku pozostało sporo wyposażenia z XIX i XX wieku, ponieważ służył on jako rezydencja prezydenta Czechosłowacji. Zamek Namest nad Oslavou, tym razem był otwarty Niech to będzie przestroga dla tych, którzy jeżdżą bez kasku W niedalekiej restauracji jem szybki obiad i jadę w stronę Ostrawy. Po polskiej stronie nie czeka na mnie żaden komitet powitalny w postaci straży granicznej czy kontroli sanitarnej. Nawet niespecjalnie zwalniam. Do domu przyjeżdżam po około dwóch godzinach. Moja udana wycieczka dobiega szczęśliwie końca. Z wyjątkiem pierwszego dnia nie miałem żadnych złych przygód. Ustrzegłem się wywrotek. Pomimo braku zabezpieczenia bagażu nikt go nie przygarnął. Jak do dzisiaj nie przysłali żadnego mandatu, nie złapałem też gumy, co zawdzięczam chyba koledze Dziadowi Borowemu, który przerobił koła na bezdętki. Cele osiągnięte. Empirycznie stwierdzam, że francuska część Alp z pewnością zadowoli motocyklistów żądnych dróg obfitujących w ciasne zakręty. Jako historyk skupiłem się dodatkowo na zwiedzaniu najciekawszych zamków. W odróżnieniu od wcześniejszych eskapad rezerwowałem noclegi przez booking na bieżąco w trakcie podróży, co generalnie zdało egzamin. Pewnym mankamentem były dość wysokie ceny ale to po części wina okresu urlopowego. Jakoś nigdy nie udało mi się zorganizować wyjazdu w czerwcu, dlatego tradycyjnie przepłacam. Z perspektywy czasu oceniam, że wycieczka miała trochę za duże tempo. Optymalnie powinienem przejeżdżać dziennie do 300 km, tak jak zeszłego roku na Afryce Twin. Tym razem wyszło niemal 400 km i na koniec dnia zdradzałem objawy „wytłuczenia”. Winą za taki stan rzeczy obarczam po części zbyt sportowe nastawy zawieszenia. Do jazdy turystycznej trzeba było skręcić bardziej miękko. Kończąc, pora odpowiedzieć na pytanie ze wstępu. Tak, w moim przekonaniu Yamaha Tenere 700 całkowicie spełnia warunki stawiane motocyklom wyprawowym. Przede wszystkim sprzęt nie męczy nadmiernie po dwóch tygodniach ciągłej jazdy. Zasięg Tenerki oceniam jako wystarczający, ochronę przed czynnikami atmosferycznymi również. Silnik wespół z podwoziem pozwalają czerpać masę radości z jazdy po przełęczach, a jak komuś obrzydł asfalt można bez obaw zboczyć w lekki offroad. Oczywiście moto nie rozpieszcza użytkownika tysiącami mniej lub bardziej przydatnych gadżetów turystycznych. W zamian oferuje prostotę oraz niską masę, które dostajemy za umiarkowaną cenę. Pozdrawiam wszystkich motocyklistów, no i do zobaczenia na trasie 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 22 Stycznia 2022 Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Solidny wypadzik Niektóre miejsca są mi znane. Tereska fajny sprzęt. Ludzie prosili się o taką prostą, poczciwą maszynę bez zbędnej elektroniki i ją dostali Ciekawe czy Aprilia Tuareg powtórzy jej sukces, albo czy chociaż zbliży się do popularności tenery.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzięki, słuszna uwaga dot. Tenerki. Wielka szkoda, że inni producenci nie poszli w tym kierunku. Nie każdy potrzebuje od razu moto full wypas za kosmiczne pieniądze. Jakby Aprilli się udało, to może inne marki zrobią podobnie. PS, a które miejsca najmilej wspominasz? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 22 Stycznia 2022 Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Jest szansa, że inni pójdą w ślady yamahy, ale pewne rzeczy już nie wrócą..... Raz że przepisy normalizacyjne, a dwa że jednak jest jeszcze spore grono potencjalnych klientów, które rajcuje się tymi wszystkimi gadżetami. Dwa, zauważ, że pewne trendy już się "przejadają". Wyścig zbrojeń w klasie dużych, turystycznych enduro osiągnął constans. Nowych galaktyk już się tam nie odkryje, dlatego np. podoba mi się, że MotoGuzzi np. próbuje zaistnieć w tym segmencie, ale promując taki retro klimat z modelem V85TT, który bardzo mi się podoba. Jednak wydaje mi się, że jednak klasa średnia w segmencie ADV jest teraz na topie i myśle, że to słuszny kierunek i będzie on się rozwijał.... A co do miejsc hmmm. Mnie tam się wszystko podobało. Akurat nie byłem w alpach francuskich, ale Gavia odcisnęła w mojej głowie jakieś piętno, zostawiła znamię Może dlatego, że byliśmy tam już niemal wieczorem i nie było tam nikogo.....nie wiem.... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Piotrek. Opublikowano 23 Stycznia 2022 Udostępnij Opublikowano 23 Stycznia 2022 Prawdę mówiąc to mi Tenera 700 chodzi już od jakiegoś czasu po głowie. Muszę się kiedyś do niej przysiąść. Opis fajny jak poprzedni. Czy Miałeś jeszcze jakieś inne wypady motocyklowe? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 23 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 23 Stycznia 2022 9 minut temu, Piotrek. napisał: Prawdę mówiąc to mi Tenera 700 chodzi już od jakiegoś czasu po głowie. Muszę się kiedyś do niej przysiąść. Opis fajny jak poprzedni. Czy Miałeś jeszcze jakieś inne wypady motocyklowe? Fajnie, że opis się podobał Miałem jeszcze kilka z tych dłuższych wyjazdów. Na Afryce byłem we Francji (2019), tam kręciłem się w rejonie Masywu Centralnego. Wcześniej podróżowałem na skuterze Honda SH 300. Sprawdzał się nawet długodystansowo. 2013-2014 pojechałem w Dolomity, 2015 byłem na nim w Portugalii i z powrotem, 2016 odwiedziłem Szwajcarię. W końcu musiałem go sprzedać, bo się po prostu zużył.? Weź sobie kiedyś zrób jazdę próbną Tenerką, będziesz miał jakiś pogląd. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.