MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Znowu nie pojadę do Turcji. Początkowo łudziłem się jeszcze parę tygodni, że może coś drgnie. Niestety, na sam koniec nawet przejazd przez Rumunię wisiał pod znakiem zapytania, a chaos medialny dodatkowo pogarszał sprawę. Przyszła wreszcie pora na konkretne działania, bo nie chciałem już dłużej czekać i pozwolić aby to rząd zdecydował za mnie dając szlaban na opuszczenie kraju. Wybrałem kierunek „Alpy-Pireneje szlakiem zabytków architektury obronnej”, który jest najbliższy moim zainteresowaniom. Wiedziałem z grubsza jakie miejsca chcę zobaczyć, natomiast pozostała reszta niewiadomych wyjaśni się jak zawsze sama w trakcie podróży. Trzeba było rzecz jasna kupić trochę Euro, ubezpieczenie, moto na szczęście zostało ogarnięte wcześniej. Trasa wyjazdu 2020 W porównaniu do poprzedniego wyjazdu pakuje się na miękko. Sprezentowałem sobie znane wielu motocyklistom sakwy Kriega. Afryka dostała siatkę Cool Covers, szybę Puig z deflektorem oraz spacerówki. Opony szosowe nie wiedzieć czemu nie doszły na czas, wiec postanawiam zadowolić się tym co zostało na kołach - Pirelli Scorpion Trail STR z 5000km nalotu. Za swego rodzaju inwestycję uważam również parę tegorocznych szkoleń z techniki jazdy. Wyjazd był zatem okazją do sprawdzenia czy cokolwiek pomagają w praktyce turystycznej. Afryka gotowa do drogi. Nie przesadzałem z klamotami. W sakwach sporo luzu Obowiązkowe polanie wodą na szczęście Dzień pierwszy 28.07.2020 Wyruszam z Krakowa późnym gorącym popołudniem. Po kilku godzinach spokojnej autostradowej jazdy docieram do przełęczy Czerwonogórskiej w Czechach. Niespiesznie pokonuje serpentyny, gdyż przed chwilą padał deszcz, zatem nierozsądnym było by cisnąć na siłę. Sezon urlopowy w pełni, więc szwendam się z konieczności po hotelach i pensjonatach w poszukiwaniu wolnego pokoju, który finalnie znajduje w Sumperku. Uradowany zasypiam momentalnie. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień drugi 29.07.2020 Obieram kierunek na zamek Czeski Sternberk znajdujący się niedaleko Pragi. Ruch mały, cieplutko, czego chcieć więcej? Po paru godzinach jestem na miejscu. Obiekt jest spory. Wrażenie potęguje dodatkowo jego położenie na skale ponad malowniczą rzeką. Niewiele myśląc kupuje bilet, a Pani kasjerka wyposaża mnie dodatkowo w polski tekst. Tak przygotowany wtapiam się w grupę turystów. Obiekt posiada zabytkowe wyposażenie z epoki. Nawet komuniści nie rozkradli tu za dużo pozwalając ostatniemu właścicielowi pozostać na miejscu w charakterze stróża. Szczerze rozbawiony tym jakże wymownym epizodem postanawiam zjeść klasyczny czeski obiadek składający się z gulaszu w towarzystwie knedlików. Typowa krótka przerwa na fotkę Idąc gdzieś na dłużej przypinam kurtkę i kask. Reszta bagażu na łasce losu, choć wątpię czy istnieje skuteczna ochrona Zamek Czeski Sternberk A tu czeski obiad Jest jeszcze wczesna godzina, a szybki rzut oka na mapę rodzi plan udania się do pobliskiego zamku Konopiste. Nie jest to szczególnie trudne albowiem po pół godziny jestem na miejscu. Prawda jest taka, że można by tu zwiedzać cały dzień. Jest kilka możliwych tras do wyboru, ogromny park, jezioro, a jakby komu było mało są też niedźwiedzie mieszkające w fosie. Ograniczony czasowo udaję się na zwiedzanie średniowiecznej części obiektu. Wracając do zaparkowanej Afryki kontem oka dostrzegam baner z napisem Jawa muzeum. Oczywiście idę, bo uwielbiam muzea motoryzacji. W nagrodę wchodzę ze zniżką, którą prawdopodobnie zawdzięczam strojowi. Jak się łatwo domyśleć eksponaty reprezentują czechosłowacką myśl techniczną. Bardzo podoba mi się to, że są one kompletne oraz zadbane, co jest trudniejsze niż pokupować gruzów na oślep. Zamek Konopiste W muzeum motocykli Java Czechosłowacka myśl techniczna Kolejna Java Słońce jest jeszcze wysoko i dzięki temu otwiera się możliwość spokojnego ujechania dodatkowych kilometrów. Wybieram boczne lokalne drogi biegnące przez malownicze pola. Szukanie noclegu na wycieczce rozpoczynam tak mniej więcej od dziewiętnastej, bo wiadomo nie zawsze jest miejsce, a staram się nie jeździć po nocach. Pod wieczór docieram do miasteczka Nepomuk. Lokalne drogi południowych Czech 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień trzeci 30.07.2020 Plan na dzisiaj – dostać się w okolice jeziora Bodeńskiego. Na początek trzeba przekroczyć granice z Niemcami, co czynie przemierzając fajną krętą drogę prowadzącą przez rejon Czeskiego Lasu. Aby nie zmarnować całego dnia na autostrady lub drogi szybkiego ruchu postanawiam zwiedzić zamek Prunn znajdujący się kilkanaście km na zachód od Norymbergii. Nie jest to powszechnie znana atrakcja turystyczna, co lubię. Całkowicie pusty bezpłatny parking, w środku oprócz mnie jedynie dwóch czy trzech ciekawskich. Niezaprzeczalną zaletą obiektu jest fantastyczne położenie na skale w dolinie rzeki, a także średniowieczna architektura obronna, której nie zmieniano do czasów obecnych. Wewnątrz oglądam kilka ciekawych artefaktów ale nie w takiej ilości jak w Czechach. Obok dostrzegam małą restaurację gdzie postanawiam zjeść obiad. Tu nadarza się okazja do rozmowy z kelnerem, którego zaciekawił mój jednoślad. Pomimo tego, że gość jest szczelnie zasłonięty maseczką to nie wygląda mi na Niemca z dziada pradziada. Jak się później okazało pochodzi z Tajlandii i planuję odwiedzić swój kraj na motocyklu. Życzę mu powodzenia. 2 bary na tyle to trochę za mało, trzeba dobić Patent na przewożenie długich łyżek w Afryce Lokalna droga w Bawarii Zamek Prunn Zamek Prunn z drugiej strony Dalsza część dnia jest z konieczności mniej interesującą, ponieważ przeznaczam ją na nadrobienie dystansu. Na szczęście pomagają mi w tym szybkie drogi południowych landów. Widoki ładne jak na „dojazdówkę”, może tylko duży ruch i towarzyszący mu huk są lekko uciążliwe ale ogólnie nie narzekam. Jakoś nie mogę się przemóc aby zacząć używać zatyczek do uszu. Chcę zanocować w pewnym oddaleniu od Jeziora Bodeńskiego i tym samym przyoszczędzić troszeczkę. Z realizacją trochę gorzej i niestety trzeba uiścić normalna cenę jaką płacą jednodniowi turyści w sezonie wakacyjnym. Na osłodę ucinam sobie krótką pogawędkę z recepcjonistką, której mama pochodzi w Polic w zachodniopomorskim. Obie Panie były tam w zeszłym roku i ku mojemu zdumieniu oceniają kraj nad Wisłą jako nowoczesne oraz dobrze zorganizowane państwo. Pod koniec wykonuje standardowy telefon do domu: „tak, tak wszystko jest ok, mam gdzie spać, nie głoduję, motocykl bez zarzutu, żadnej afery nie było, nikt mnie nawet na mnie nie zatrąbił, pozdrawiam wszystkich, zadzwonię jutro…..”. W pokoju hotelowym rzucam klamoty gdzie popadnie 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień czwarty 31.07.2020 Meersburg to historyczne miasteczko posiadające liczne pamiątki przeszłości, z których najbardziej interesuje mnie zamek. Wewnątrz odnajduje całkiem sporo wyposażenia łącznie ze studnią umieszczoną niebanalnie w jednym z pomieszczeń, lecz tym co szczególnie zwróciło moją uwagę okazały się XVII-to wieczne kawaleryjskie zbroje. Rozmyślam jak by się sprawdziły podczas jazdy na motocyklu. Wiadomo, mega ochrona, w końcu służyły do walki, minus za ciężar i wentylacje. Biorąc pod uwagę ozdobność niektórych egzemplarzy cena raczej nie należała do okazyjnych. Na parkingu spotykam Polaka motocyklistę mieszkającego w niedalekiej Szwajcarii. Pada kilka uprzejmych pytań nieodłącznych przy tego typu spotkaniach: kto?, skąd?, dokąd?, na czym?, na jak długo? Niby nic odkrywczego ale zawsze miło zagadnąć podczas samotnego wyjazdu. Jezioro Bodeńskie, roślinność tropikalna Zamek W Meersburgu Zbroje kawalerii Pałac arcybiskupów w Meersburgu, złote a skromne Po krótkim przeglądzie ewentualnych tras postanawiam uderzyć w stronę Francji. Wybieram ambitnie, mój nowy cel, jest oddalony o 330 km, wiec spróbuję przyspieszyć na tyle na ile się da. Idzie całkiem sprawnie, mijają kolejne odcinki równej drogi, choć upał daje znać o sobie. W końcu jest już tak gorąco, że zapinam wentylację w stroju motocyklowym aby nagrzane powietrze nie pogarszało sprawy. Zlany potem docieram wreszcie do starówki w Besancon i wyglądam parkingu. Bez większych trudności znajduję niewielki placyk, gdzie miły Francuz daje mi do zrozumienia, iż postój jest darmowy. Punkt dla mnie. Teraz trzeba tylko sprawnie zabezpieczyć Afrykę, przypiąć kurtkę wraz z kaskiem i można śmiało pędzić na szczyt wzgórza do twierdzy zanim zamkną. Na szczęście nie jest jeszcze za późno i mam jakieś 1,5 godziny. Powiedzieć, że twierdza jest ona ogromna, to nic nie powiedzieć. Oprócz samego założenia obronnego posiada ona kilka muzeów, salę kinową, gdzie zapoznaje się z historią obiektu, a nawet sporych rozmiarów zoo. Ukontentowany wrażeniami postanawiam kupić jakąś pamiątkę duperelkę, lecz przy tej transakcji, nie wiedzieć czemu, uszkodzeniu ulega moja karta płatnicza. Ani rusz, umarła. Dobrze, że zabrałem ze sobą gotówkę w odpowiedniej wysokości, bo byłby niepotrzebny problem. Twierdza w Besancon Twierdza w Besancon Dobrze, że był tam wiatrak, gorąc straszliwy W twierdzy znajduje się kościół przerobiony na salę kinową Twierdza w Besancon i rzeka Le Doubs Lekko wkurzony na zawodną elektronikę pytam on nocleg w pierwszym napotkanym hotelu. Tu o dziwo cena iście dumpingowa, myślę sobie: pewnie dostają jakieś dopłaty od państwa. Nie dociekając faktycznych przyczyn idę z powrotem na starówkę aby posilić się kolacją. Odkrywam, iż gastronomia skoncentrowana na jednej ulicy, gdzie po godzinie 20 nadciąga połowa miasta. Wszędzie komplet, wszyscy żądają rezerwacji. Po dłuższych poszukiwaniach konsumuje ostatecznie naleśnik z czymś tam i wracam do bazy na zasłużony odpoczynek. Przepierka kasku. Na wycieczce robiłem tylko raz, bo zajmuje za dużo czasu, poza tym nie dosycha Francuzi kochają małe pieski. Wożą je w wózkach dla dzieci, na rowerach oraz w kufrach motocyklowych 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień piąty 1.08.2020 Telewizyjna prognoza pogody daje powody do optymizmu. Ku mojej radości dzisiaj ma być upalnie. Po tylu miesiącach zimna w Polsce pragnę odmiany. Ruszam na południe przez masyw górski Jura, podążając w miarę możliwości wąskimi dróżkami. Ruch generalnie umiarkowany, a coraz większa liczba napotykanych motocyklistów zwiastuje dobrą zabawę. Jadąc niespiesznie zadaje sobie pytanie co by tu zwiedzić po drodze? Zamek Menthon-Saint-Bernard, okazał się dobrym wyborem. Jesteśmy we Francji, więc oprowadzanie rzecz jasna wyłącznie w miejscowym języku. Sytuację ratują trochę broszurki po angielsku wręczane zagranicznym turystom. Oryginalnie prezentują się przewodnicy. Po każdej z komnat oprowadza inna osoba ubrana w strój historyczny. Francuska Jura Najfajniejsze są lokalne drogi na 1,5 samochodu Zamek Menthon-Saint-Bernard Dobry patent z przebraniem przewodników w stroje z epoki Zgodnie z ogólnymi założeniami wyjazdu zamierzam pojeździć trochę docinkami tzw. Drogi Wysokich Alp, ciągnącej się od Jeziora Genewskiego do Riwiery Francuskiej. Na pierwszy ogień idzie przełęcz Col du Telegraphe, niestety robi się już pomału wieczór i trzeba znaleźć lokum. Wszędzie komplet, ponieważ w dobie covidu większość Francuzów została w kraju. Po kilku nieudanych próbach zawijam do przydrożnego hotelu. Tu postanawiam wykupić sobie dodatkowo kolację. To właściwie mega obiadokolacja serwowana wieczorem składająca się z 3 dań, która spokojnie wystarcza podróżnikowi na część następnego dnia. Szybko potwierdza się, że taki model jedzenia jest we Francji ogólnie obowiązujący. Dzionek rozpoczyna się symbolicznym śniadankiem (kawa lura, rogalik itp.), na które szkoda moich Euro. Lepiej od razu zakupić wałówkę w Inter Marche na cały dzień, bo knajpy są generalnie w południe pozamykane. Co kraj to obyczaj. Widok na jezioro Annecy Jezioro Annecy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień szósty 2.08.2020 Rano postanawiam - dzisiaj będzie wyłącznie jazda. Pomimo sporego ruchu sunie się przyjemnie. Z moich obserwacji wynika, że najpierw na szlak wyruszają trenujący kolarze. Jadą oczywiście bez bagażu by po solidnym treningu powrócić do hotelu. Po cyklistach wyrusza cała reszta złożona z motocyklistów oraz samochodów na zmianę z kamperami. W niektórych miejscach usadowili się fotoreporterzy uwieczniający podróżników na tle ośnieżonych szczytów. Po powrocie zamierzam zakupić takie zdjęcie ze swoim wizerunkiem. Zdobywanie kolejnych przełęczy przynosi mi naprawdę wiele radości. Z pogodą trafiłem idealnie, można jechać bez obaw. Nie przesadzam jednak zanadto mając w świadomości, że odległość dzieląca mnie od domu nieustannie wzrasta. Głupio by było się niepotrzebnie wyłożyć, tym bardziej, że jak dotąd nie widziałem na żywo żadnego motocyklisty w Alpach, który przegrał by w konfrontacji z prawami fizyki. Jadę najpierw przez Col do Galiber, następnie kieruję się na Col du Izoard. Po drodze mijam niewielkie miejscowości prawie całkowicie wyludnione. Dziwne uczucie. Zaniedbane, opuszczone domy, na sprzedaż lub do wynajęcia. Jak widać nie było tu szczególnych perspektyw. Robię jedną przerwę marketową, tankuje do pełna i mknę w kierunku Col de la Bonette. Moim skromnym zdaniem jest ona jedną z najciekawszych przełęczy. Zwłaszcza podjazd od strony Briancon powinien zadowolić nawet najbardziej wymagających bikerów. Na korzyść tego odcinka przemawiają liczne zakręty 180 stopni, które w połączeniu ze sporym nachyleniem drogi i dobrym asfaltem tworzą unikalną kombinację. Szkoda, że nie leży bliżej Polski. Na przełęczy Galiblier Postój na przełęczy Galiblier, trzeba uważać jak się parkuje Alpy Francuskie Pamiątkowa fotka z przełęczy Galoblier We tej części Francji wiele domów na prowincji jest opuszczonych Pirelli Scorpion Trail STR dobrze sobie radzą na przełęczach. Nie "zamykam opony", bo to w końcu lightowy wyjazd Jedna z najfajniejszych przełęczy Col de la Bonette Jeśli jest się w tym rejonie Francji to grzechem było by ominięcie Col de Turini. Na szczycie znajduje się słynny hotel-restauracja gdzie można podziwiać setki o ile nie tysiące zdjęć oraz innych pamiątek związanych z rajdem Monte Carlo. Wypijam tam kawę i wcinam małe ciastko, bo nic innego o tej porze nie uświadczysz. Przed odjazdem wizytuje jeszcze toalety by stwierdzić, iż czas zatrzymał się tam w epoce późnego Gierka. Z pewnością to miejsce ma specyficzny klimat. Zjazd w stronę morza stanowi doskonałą okazje do przetestowania umiejętności motocyklisty. Droga składa się niemal wyłącznie z ciasnych, często ślepych winki, urozmaiconych spadkami nachylenia. Uważam, że przydał by się jej nowy asfalt. Na Afryce dziury nie robią żadnego wrażenia ale już na takim sporcie mogło by solidnie wytrząść kierownika. Słynny hotel na przełęczy Col de Turini Wewnątrz pamiątki po rajdzie Monte Carlo Col de Turini ma masę takich ostrych zakrętów o dużych przewyższeniach Asfalt na Col de Turini jest kiepski ale na Afryce nie robi to wrażenia Dzień przełączy ma się ku końcowi i wypada znaleźć nocleg. Początkowo szukam przez nawigację ale jakoś słabo to idzie. Albo roboty, albo zakaz wjazdu, w końcu daję za wygraną i zdaje się na własny zmysł obserwacji by dosłownie paru chwilach odnaleźć hotel w bocznej uliczce. Wieczorem dnia udaję się jeszcze na spacer do centrum. Wiadomo trzeba spróbować śródziemnomorskiej kuchni, zamoczyć nogi w morzu, a także zaopatrzyć się w jakieś owoce plus wieczorne piwko. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MikiZ75 Opublikowano 21 Stycznia 2022 Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Ekstra wypad, czekam na kontynuację 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień siódmy. 3.08.2020 Odcinek Mentona-Monako pokonuje w kolumnie aut z szybkością przewidzianą przez francuski kodeks drogowy. Od czasu do czasu wyłaniają się widoczki na morze. Po przekroczeniu wirtualnej granicy kieruję się możliwie blisko historycznego centrum. Znalezienie choćby kawałka wolnego miejsca na zaparkowanie roweru jest w Monako problematyczne, a co dopiero upchać tam Afrykę z bagażami. Z pomocą miłego lokalsa dokonuje niemożliwego. Zadowolony idę do pałacu książęcego, niestety ze względu na covid jest on zamknięty. Trzeba będzie kiedyś podskoczyć tu jeszcze raz myślę na odchodnym. Monako Wszechobecne korki Przed pałacem książęcym Uliczki tzw. starego Monako Jak to w życiu, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Celem zastępczym staje się książęca kolekcja samochodów. Tu w zasadzie każdy miłośnik motoryzacji znajdzie coś dla siebie. Jest stare w towarzystwie nowego. Wewnątrz podziwiam bolidy F1 oraz rajdówki Colina McRea i Sebastiena Loeba. Nie mniej interesujące są zabytki sięgające początków ery silnika spalinowego. Można np. przyjrzeć się z bliska pojazdom z przełomu XIX -XX w., czy zobaczyć ślepe zaułki rozwoju motoryzacji w postaci samochodu napędzanego śmigłem lotniczym. Kolekcja samochodów i motocykli księcia Monako Tyle zostało z Ferrari Różne ciekawe egzemplarze Samochód na śmigło - ślepy zaułek w rozwoju motoryzacji Robię krótki spacer do katedry, w której znajdują się płyty nagrobne członków rodziny panującej Grimaldi. Moją uwagę przykuwa konfesjonał, gdzie zgodnie z informacją można wyspowiadać się aż w czterech językach. Co z tego, skoro jakoś nie widać w pobliżu żadnego skruszonego grzesznika? Katedra w Monako Możliwość spowiedzi w czterech językach, kolejki brak Podróż z Monako do Caen to w zasadzie ciągłe toczenie się przez miasto i pilnowanie aby dobrze skręcić na najbliższym skrzyżowaniu. Trudno, innej drogi w zasadzie nie ma, więc chcąc nie chcąc wlokę się niespiesznie. Sytuacja zmienia ulega poprawie po wyjeździe z Cean, gdyż odbijam na północ i po upływie krótkiego czasu atakuję zwycięsko Col de la Faye. To ja rozumiem, wreszcie zakręty, ruchu jak na lekarstwo i w bliskiej perspektywie Canyon Verdon pojawiający się cyklicznie w czołówce najlepszych tras motocyklowych świata. Pomimo tego motocyklistów jakoś niewielu. Przeważają turyści francuscy. Są to w większości grupy rodzinne, ew. koleżeńskie wyjazdy na wakacje. Sama trasa nie przypomina przełęczy. Nie ma tam jednej drogi prowadzącej wyraźnie w górę, a potem w dół. Kanion można objechać z obu stron. W wielu odcinkach stosunkowo wąska jezdnia naprzemiennie zbliża się do urwiska, po czym znowu odbija w bok. Widoczki oraz otaczająca przyroda dają mi wyraźnie do zrozumienia, że jestem już daleko od domu. Są tam wyraźnie inne klimaty. Czuć gorąco, wszędzie karłowate drzewka, taka powiedzmy „roślinność śródziemnomorska”, skały o kształtach i rozmiarach jakich w Polsce nie uświadczysz. Okolice kanionu Verdon W oddali droga wiodąca nad kanionem Verdon Postanawiam poszukać miejsca do wykonania fotki z dalszej perspektywy. Wdrapuje się przy tej okazji na ruiny zameczku Rougon skąd widać malowniczą część kanionu. Po drodze staję jeszcze na parkingu przy rzece. Tam z kolei dominują miłośnicy wszelkiej maści spływów. W malowniczych ruinach zamku Rougon Kanion Verdon Opuszczam rejon Verdon i w promieniach zachodzącego słońca poszukuję noclegu. Idzie słabo, bo wszędzie mają komplet i zmuszony jestem odjechać w rejony mniej turystyczne, co nie znaczy tańsze. Tradycyjnie przepłacam za nocleg. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 10 minut temu, MikiZ75 napisał: Ekstra wypad, czekam na kontynuację Dzięki, wklejam. ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień ósmy. 4.08.2020 Do Pirenejów został mi całkiem długi szmat drogi wobec czego są dwie możliwości. Albo autostrada i będę szybciej albo lokalne drogi, wolniej ale za to ciekawiej. Wybieram opcje nr 2. Prowansja, a później Langwedocja są dla mnie tego dnia łaskawe, nawet lokalna atrakcja - wiatr Mistral nie dokuczał zanadto. Przyglądam się jak funkcjonuje francuskie rolnictwo na prowincji, od czasu do czasu robię krótkie przystanki na malowniczą fotkę w winnicy lub gaju oliwnym. Oczywiście są też bardziej prozaiczne postoje na tankowanie połączone z jednoczesną wizytą w Auchan. Ponieważ nie chce aby dzień przeszedł do historii wyłącznie pod znakiem samej jazdy postanawiam zawinąć do Carcassone. Co prawda byłem tam już parę ładnych lat temu ale skoro miasto leży po drodze, to czemu nie. Kto lubi historię polecam szczerze. Po zrobieniu spaceru wokół murów siadam z powrotem na Afrykę i w drogę. Drogi na w Langwedocji kuszą aby przycisnąć Przerwa na fotkę w winnicy Mury miejskie w Carcassonne Przed zamkiem w Carcassonne Istotnym punktem na mapie tegorocznego wyjazdu jest zamek Puivert znany z filmu „Dziewiąte Wrota” opowiadającego o niebezpiecznych konszachtach z diabłem. Jako, że obiekt leży w znacznej odległości postanawiam nieco pocisnąć, bo mogą mi zamknąć wejście przed nosem. Na miejscu okazuje się, że pędziłem niepotrzebnie, albowiem można tam śmiało zwiedzać aż do dwudziestej . Cieszy mnie fakt, że w porównaniu do tłumów z Carcassonne nie na tu prawie zwiedzających. Samo zamczysko jest zachowane w formie trwałej ruiny. Jedynie w wieży mieszkalno-obronnej znajduje się parę niewielkich wystaw z eksponatami. W porównaniu do takich np. zamków czeskich – bieda. Obiekt wraz otoczeniem, na które składają się kolorowe pola, a także wznoszące się na nimi zalesione góry posiada specyficzny klimat. Jest tu tak spokojnie, człowiek nabiera ochoty posiedzieć trochę, odpocząć. Zamek Puivert, tu rozgrywała się akcja filmu "Dziewiąte Wrota" Dziedziniec zamkowy Fragment filmu "Dziewiąte Wrota" w reż. R. Polańskiego W okolicy zamku dominują łagodne wzgórza, oprócz tego jest tam masa świetnych dróg motocyklowych Nocleg sam się napatoczył. Po krótkiej wymianie zdań łamanym francuskim dowiedziałem się, że całkiem nieźle mówię w tym języku, chociaż znam zaledwie kilkanaście słów, zupełnie wystarczająco do dobicia targu za rozsądną cenę. Miła Pani informuje mnie o najbliższych lokalach gastronomicznych, z których jeden serwuje burgery, a drugi specjały kuchni afgańskiej. W restauracji o nazwie Le Pamir dostałem pierogi bardzo podobne do tych znad Wisły. Posilony wybieram się na krótki rekonesans zanim zajdzie słońce. Puivert, gdzie liczba mieszkańców nie przekracza 500 osób spełnia wszystkie znamiona głębokiej prowincji. Jednym słowem - ewidentnie Francja C lub nawet D. Mi to zupełnie nie wadzi, ponieważ jestem tu właśnie dla takich scenerii. Oprócz mnie nikogo nie ma na ulicach. Ukradkiem zerkam Francuzom do okien ale nic szczególnego u nich nie słychać. Siedzą przed kompem albo oglądają TV, ew. coś tam gotują. Miejscowość ma niewątpliwe uroki turystyczne. Robotę robi położenie nad rzeką oraz zabytkowy most, na którym znajdują się toalety, czynne jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Gdzieniegdzie widać traktor lub inny złom wrośnięty w ziemie, jest też obowiązkowo pomnik poświęcony żołnierzom poległym podczas I wojny światowej. Puivert przykład głębokiej i zarazem urokliwej francuskiej prowincji W centrum obowiązkowo pomnik poległych podczas I wojny światowej Na kolacje pierogi afgańskie W nocy nachodzi myśl żeby udać się z powrotem do zamku aby porobić nocne zdjęcia ale piwo zrobiło swoje i zmorzył mnie sen. Mam jednak pretekst aby kiedyś wrócić w te urokliwe okolice. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień dziewiąty 5.08.2020 Wstaje uradowany z faktu, że jestem już w Pirenejach. Kompletnie nie przeszkadza mi brak śniadania w pensjonacie, coś tam przecież zostało z wczorajszych zakupów, winogrona, jogurcik, konserwa. Posilony obmyślam plan na dzisiaj. Na pewno chciałbym zwiedzić jedną z jaskiń, w których zachowały się prehistoryczne malowidła. Wybór pada na jedną z najatrakcyjniejszych - Niaux. Jako, że położona jest niedaleko jadę przepisowo by po niedługim czasie uderzyć do wejścia. Tu pojawił się problem. „Niestety limit wejść na dzisiaj jest już wyczerpany, może Pan zarezerwować wejście za dwa tygodnie” słyszę przy kasie. Ha, trudno. Sposobie się do odwrotu gdy nagle, uprzejmy bileter informuje mnie piękną i wcale nie wymuszoną angielszczyzną, że może mi sprzedać bilet do innej jaskini oddalonej o 10 km. Wejście za 15 minut. Nie było wiec czasu do namysłu, kupuję, szybki powrót do Afryki i jazda. Majdan podróżniczy Jaskinia Bedeilhac nie jest może najbardziej znaną ale posiada kilka obiektywnych zalet. Primo, jest w niej kilka autentycznych malowideł naskalnych. Nie są to żadne kopie, lecz próżno by oczekiwać np. jakichś rozbudowanych scen. Oglądam głównie różnobarwne kropki, nogę bliżej niezidentyfikowanego zwierzaka, oraz odcisk dłoni. Secundo, w jaskini znajduje się też awionetka, dla upamiętnienia okresu kiedy miejsce było warsztatem naprawczym samolotów podczas II WŚ. Co ciekawe owa awionetka faktycznie wystartowała i wylądowała w jaskini. Dla niedowiarków załączam zdjęcie z Internetu. Jaskinia Bedeilhac z samolotem w środku Ten sam samolot startujący z jaskini Jest dopiero koło południa, czasu na zwiedzanie całe mnóstwo. Postanawiam udać się do zamku Foix. W drodze zatrzymuję się na zwyczajowy krótki postój, w trakcie którego podchodzi do mnie jeden z lokasów wyraźnie zwabiony wyglądem Afryki. Z przyjemnością tłumacze mu na migi pełną specyfikacje techniczną motocykla, gdyż jak sam zapewnił z rozbrajającą szczerością jest 100%-procentowym Francuzem i nie mówi w żadnym innym języku. Stara historyczna miejscowość Foix jest niewielka, co wydatnie ułatwia turystom dotarcie w okolice zamku górującego nad miastem. Dla świętego spokoju kupuję bilet parkingowy, który wpycham za szybę i udaje się do wejścia. Kolejka - niedobrze, same małe dzieci pod opieką rodziców - jeszcze gorzej, banery ze świetlnymi mieczami z gwiezdnych wojen - tragicznie. Starówka w Foix Zamek w Foix Zmiana planów, po lekturze broszurki promującej najciekawsze miejsca w okolicy, zdecydowałem się podjechać kawałek do pałacu biskupiego w Saint-Lizier. Docieram po godzinie. Na parkingu po raz pierwszy byłem świadkiem ostrej kłótni pomiędzy kierowcami samochodów we Francji. Nie wiem jak jest w dużych miastach ale mam wrażenie, że na prowincji jeżdżą oni spokojnie, nawet trochę ślamazarnie jak na standardy środkowoeuropejskie. Ze zwiedzania pałacu nie będzie nic, remont. Biskupa też nie zastałem. Afront rekompensuję wypiciem świetnej kawy na tarasie z widokiem na Pireneje. Ruszam jeszcze do romańskiej katedry oraz części klasztornej z przepięknym wirydarzem, po czym wsiadam na moto i udaje się na hiszpańską stronę. Kawa w pałacu biskupim w Saint-Lizier z widokiem na Pireneje Krużganki przy katedrze w Saint-Lizier Przemierzając Pireneje wybieram wąskie lokalne dróżki, takie na szerokość 1,5 samochodu. Ku mojej radości są one bardzo kręte, a asfalt niczego sobie. Jest dużo zakrętów 180 stopni, sporych przewyższeń też pod dostatkiem. Widuje motocyklistów ale generalnie mijam mało jednośladów. Wolny pokój za małe pieniądze znajduję za pierwszym podejściem w hiszpańskiej miejscowości Les, co skłoniło mnie do wykupienia dwóch noclegów. Kolacja zgodnie z miejscowymi zwyczajami możliwa dopiero po godzinie dwudziestej, wiec przez godzinę wałęsałem się głodny, robiąc przy okazji spacerek do ruin zamku górujących nad miasteczkiem. Miasteczko Les w Hiszpanii Dopiero po godz. 20 można zamówić coś na ciepło Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień dziesiąty 6.08.2020 Jeden problem na dzisiaj mam z głowy. Łóżeczko grzecznie czeka, pomimo tego biorę z pokoju wszystkie rzeczy na wypadek gdyby spotkała mnie jakaś afera i nie mógłbym wrócić do hotelu. Zaopatrzony w paliwo oraz niezbędną wałówkę obieram kurs na Andorę przez zachodnią stronę Pirenejów. Droga wiedzie malowniczymi dolinami z kurortami narciarskimi. Drogi w Pirenejach to istna frajda dla motocyklistów i w mojej ocenie dorównują alpejskim. No dobra, może są tak słynne, za to panuje tam nich zdecydowanie mniejszy ruch. Pireneje po hiszpańskiej stronie Trasa kajakowa na rzece Noguera Pallaresa W tych stronach popularne są wycieczki konne Pireneje w okolicach Andory Do Andory docieram koło południa. Przezornie omijam centrum nie chcąc tracić czasu w korkach, po czym kieruje się w stronę przełęczy el Pas de la Casa. Nagle dostrzegam szyld Muzeum Motocykli, co zmusza mnie do hamowania awaryjnego. Jak się później okazało dokonałem słusznego wyboru. Wśród eksponatów niemal same perełki, a zwłaszcza dwa motocykle o napędzie parowym z końca XIX wieku. Niestety zbliżająca się siesta ograniczyła czas mojego zwiedzania do 20 min. Jak komuś dłuży się procedura startowa w nowoczesnym jednośladzie to niech pomyśli ile trwała w motocyklu o napędzie parowym, rocznik 1896 Motocykl na parę z 1896 r. Peugeot z 1910 r. Takich oryginalnych konstrukcji muzeum w Andorze posiada sporo Kościółek romański w Andorze Jestem z powrotem we Francji, po przekroczenia granicy zatrzymuje się na krótki postój w Mont-Louis, które okazuje się zabytkowym miastem twierdzą. Samego fortu nie sposób obejrzeć od środka, gdyż zajmuje go francuska armia. Szkoda. Do następnej destynacji Villefranche-de-Conflet docieram po pół godziny jazdy. Tu postanawiam zabawić dłużej na zwiedzanie fortu Liberia górującego nad urokliwym miasteczkiem. Kupując bilet wstępu dowiaduje się, że twierdze można zdobyć na dwa sposoby, łagodnym podejściem biegnącym naokoło murów albo wspinając się w kazamatach po bagatela 734 schodach. Wybór mógł być tylko jeden – schody. Była to zarazem próba dla ortez motocyklowych w praktyce turystycznej. Test wypadł doskonale, okazały się one bardzo komfortowe zarówno podczas jazdy jak i w czasie chodzenia. Oczywiście zapomniałem wziąć ze sobą wody, dlatego na szczycie biegnę natychmiast do kranu w toalecie, gdzie wypijam chyba z kilka litrów. Standardowo dostaję tekst w języku angielskim. Z góry roztacza się wspaniała panorama na miasteczko w całości otoczone pięknie zachowanymi fortyfikacjami. Niestety na ich obejście brakuje mi już dzisiaj czasu ale przybył zarazem kolejny pretekst aby kiedyś jeszcze raz tu przyjechać. Twierdza Liberia nad miastem Villefranche-de-Conflet Na górę można wejść po 734 schodach Jeżdżę cały czas w ortezach ale nawet przy takiej wspinaczce w ogóle ich nie czuje Fort Liberia Cela więzienna przeznaczona dla szlachetnie urodzonych kobiet Widok na miasto i Pireneje W centrum miasteczka zamawiam jakąś kanapkę na ciepło. Przyszło mi na nią czekać z pół godziny, bo Francuzi mają czas. Konsumując średniej jakości danie jednocześnie obmyślam trasę powrotu do hotelu. Wariant tą samą drogą odpada. Pamiętam znaki ustawione w miejscu robót informujące o zamknięciu przełęczy nocą. Pozostaje długa trasa wiodąca po wschodniej stronie Pirenejów. Nie mam wyjścia. Jadę po nocy i przybywam do hotelu równo na godzinę dwunastą. Na szczęście wziąłem ze sobą klucz, bo portier dawno już poszedł spać. Degustacja soku jabłkowego przed dalszą jazdą Obwoźni sprzedawcy w barwach Katalonii Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień jedenasty 7.08.2020 Co by tu dzisiaj zobaczyć? Tyle ciekawych miejsc. W pierwszej kolejności wybieram cytadelę w mieście Jaca. Aby tam dotrzeć przemierzam dużo długich prostych odcinków oraz tuneli. Ruch minimalny, asfalt też super. Pomimo tego nie przekraczam 100 km/h, delektuje się po prostu jazdą. Widać, że to Hiszpania, krajobrazy zupełnie nie przypominają polskich, pojawiają się suche, niezalesione tereny, wyschnięte rzeki, a roślinność też coraz rzadsza. Hiszpańska część Pirenejów, zakręty całkiem niezłe Hiszpańskie krajobrazy Takie proste zachęcają aby przycisnąć Część drogi wiodła tunelami, ruch prawie zerowy Jaca to stosunkowo nieduże miasto z pięknie zachowaną bastionową twierdzą. Dla turystów udostępniono dwa muzea, pierwsze, poświęcone hiszpańskim oddziałom górskim, natomiast drugie, dość oryginalne, przedstawia różne słynne bitwy, a także formacje wojskowe z wykorzystaniem tysięcy żołnierzyków. Odnajduje nawet polski akcent w postaci kawalerii Księstwa Warszawskiego z czasów wojen napoleońskich. Przy wyjściu ucinam sobie miłą pogawędkę z Panią bileterką na tematy historyczne. Cytadela w Jaca Tam gdzie zielono znaczy, że bardzo podlewają Ekspozycja przedstawiająca słynne bitwy świata Polski akcent - kawaleria Księstwa Warszawskiego Postanawiam od razu zjeść jakiś niewyszukany obiad aby nie szukać knajpy po drodze. Tankuję tradycyjnie pod korek i ruszam do zamku Javier. Docieram tam po dwóch godzinach. Oprócz średniowiecznej architektury obronnej mam okazję zwiedzić nowoczesne muzeum biograficzne misjonarza Franciszka Ksawerego. Obiekt jest bardzo fotogeniczny, położony trochę na odludziu z malowniczą panoramą Pirenejów w tle. Lubię takie zabytki. Powiedziałbym, że są one idealne na wycieczkę motocyklową. Nie marnotrawię czasu w korkach, nie szukam wysokopłatnego miejsca parkingowego, zwyczajnie oglądam i bez zbędnych trudności ruszam sobie dalej. Zamek Javier Chrystus skośnooki, tak aby Japończycy bardziej uwierzyli misjonarzom Dobiega godzina osiemnasta i pora podjąć męską decyzje. Nocleg w Hiszpanii,czy już we Francji. Postanawiam wybrać opcje nr 2. Przebijam się przez góry z wykorzystaniem krętej wąskiej drogi. Podobnych odcinków jest tu bardzo dużo i właściwie czego by motocyklista nie wybrał będzie ciekawie. Pod wieczór rozpoczynam poszukiwanie noclegu w miasteczku Saint-Jean-Pied-de-Port, zakończone niepowodzeniem ze względu na obłożenie i zbójeckie ceny. Wobec czego kręcę się trochę na coraz to bardziej lokalnych dróżkach, aż pod wieczór znajduję budżetowy motelik urządzony w dawnym gospodarstwie rolnym. Moje dzisiejsze lokum Te dwa zlewy to chyba zrobili pod Angielskich turystów, wykorzystałem je do prania i mycia owoców Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień dwunasty 8.08.2020 Po śniadaniu składającym się tradycyjnie z konserwy oraz winogron popitych kawą wracam do Saint-Jean-Pied-de-Port. Ponieważ twierdza górująca nad miastem przechodzi chwilowy remont zostaje mi spacer i wizyta w romańskiej katedrze. Przed wejściem dosłownie wpadam na trzech sympatycznych rodaków zdradzających symptomy poprzedniej nocy. Są właśnie w trakcie podróży rowerowej wiodącej bocznymi drogami do Santiago de Compostella, a o miasteczko postanowili zahaczyć, bo leży po prostu na szlaku. W trakcie spaceru nachodzi mnie myśl, że okolica nie przypomina klasycznej Francji. Wszędzie białe domy charakterystyczne dla Hiszpanii oraz dwujęzyczne napisy na znakach drogowych. Widok o poranku, okolica dobra na motocykl, bardzo dużo stromych podjazdów Podróżnicza codzienność, suszenie, sprawdził się ręcznik z mikrofibry. Zajmuje mało miejsca i szybko schnie ale w dotyku jest "gumowaty" Spotkanie z rodakami, pielgrzymami rowerowymi w Saint-Jean-Pied-de-Port Stary most w Saint-Jean-Pied-de-Port Miasteczko bardziej przypomina Hiszpanię niż Francję Ktoś tu nie przepada za Francją Przed.... Po.... Około południa ruszam na północ. Chciałbym zobaczyć słynną wydmę w okolicach Bordeaux. Na miejscu upycham jakoś Afrykę na niemiłosiernie zatłoczonym parkingu, po czym wtapiam się w długą kolumnę turystów ciągnących ochoczo na plażę. Wydma Piłata zrobiła na mnie dobre wrażenie. Nie jest specjalnie rozległa ale za to bardzo wysoka, stroma, a na dodatek schodzi wprost do morza. Spacerek po piachu tam i z powrotem zaowocował sporą ilością wypoconych płynów oraz nie mniejszą dawką frajdy. Przed wejściem na wydmę Piłata Wydma Piłata Nachylenie jest całkiem spore Przemierzając prowincje często widuje znaki ograniczenia prędkości - Zone 30 km/h. To budzi mój uzasadniony niepokój, gdyż takie rozwiązanie widzieli by chętnie nasi włodarze. Jak powszechnie wiadomo dodatkowe pieniądze z mandatów cieszą każdego polityka. Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie. Takie restrykcje nie mają specjalnego uzasadnienia, droga jak droga, żadnego wielkiego ruchu, są chodniki i przejścia dla pieszych, poza tym nie widuję alternatyw w postaci obwodnic. Droga w okolicach Bordeaux Na prowincji często są znaki None 30, trzeba się pilnować Na parkingu przy zamku Roquetaillade zagaduje mnie francuski motocyklista. Gawędzimy trochę o własnych, trochę o podróżach. Do kasy wchodzę dosłownie na ostatni moment. Zabytek jest w pełni zachowany i co ważne jednorodny stylistycznie, dzięki czemu ma się poczucie faktycznego obcowania z epoką średniowiecza. Średniowieczny zamek Roquetaillade Moja francuska grupa zwiedzających Nocleg nawinął się za pierwszym podejściem. Gorzej poszło ze znalezieniem jakiejś sensownej knajpy. Z braku francuskich lokalnych restauracji zmuszony jestem skorzystać z oferty chińskiej jadłodajni. W sumie nie mam czego żałować, bo płacę 15 euro i biorę ze szwedzkiego stołu to na co mam smaka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień trzynasty 9.08.2020 Region historyczny Perigord ma sporo do zaoferowania turystom motocyklowym. Wspaniałe zamki, zabytkowe miasteczka z pewnością przypadną go gustu lubiącym historię. Ta kraina w niczym nie odstaje od słynnej dolinie Loary, za to jest tu zdecydowanie luźniej i taniej. W trakcie rozmowy z jednym Belgiem dowiedziałem się, że ukochali ją sobie zwłaszcza Holendrzy, natomiast turyści z innych krajów, w tym z Polski, stanowią niewielki procent. Malownicze doliny rzek wybitnie zachęcają do niespiesznej podróży. W takiej sielskiej atmosferze upłynął mi kolejny dzionek. Celowo wybieram drogi trzeciej kategorii. Wąsko, kręto ale co istotne bez dziur lub kolein. Dzisiaj postanawiam zobaczyć dwa sąsiadujące ze sobą zamki Biron oraz Fenelon. Pierwszy z nich to gotowa scenografia dla produkcji z gatunku płaszcza i szpady. Kręcono w nim film „Córka Dartagnana”. Następny, będący z rękach prywatnych, posiada oprócz pięknie zachowanej architektury militarnej, kolekcję przedmiotów codziennego użytku z dawnych stuleci. Prowincjonalne drogi w regionie Perigord W okolicy często mija się sady orzechowe Zamek Biron idealny do kręcenia filmów historycznych Zamek Fenelon Wózek o psim zaprzęgu, używany do transportu jednej osoby oraz baniek z mlekiem W drugiej połowie dnia zatrzymuję się w Collonges-la-Rouge, urokliwym miasteczku zbudowanym w całości z czerwonego kamienia. Robię spacer połączony z degustacją lokalnej specjalności – piernika, smak taki sobie. Na parkingu zaciekawia mnie sposób zwiedzania podpatrzony u francuskiej pary motocyklowej. Zamiast łazić w ciuchach do jazdy i gotować się w skórze, rozbierają się do gatek, po czym wdziewają na siebie krótkie spodenki oraz klapki. Musze kiedyś spróbować czegoś takiego. Czerwone domki w Collonges-la-Rouge Zadaszony targ Zamek w Collonges-la-Rouge własność prywatna. Zwiedzając posiłkuje się angielskim przewodnikiem Sala kinowa w zamku do mojej wyłącznej dyspozycji Region Perigord słynie z koronkarstwa Degustacja piernika Nocleg znajduję pod wieczór w typowym budżetowym hoteliku w Aurilac. Pojechałem jeszcze do miasta coś zjeść ale restauracje albo zamknięte albo też jakieś niezrozumiałe gigantyczne kolejki przez barami z fast foodem. Na dodatek rozpętuje się straszliwa ulewa. Przemoczony i głodny wracam do pokoju. Dobrze, że przezornie zaopatrzyłem się wcześniej w produkt pierwszej potrzeby – piwo. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień czternasty 10.08.2020 Dzisiaj trzeba trochę ujechać. Wobec czego korzystam z oferty francuskich autostrad. Jeździ się nimi bardzo sprawnie, ale nie jakoś mega szybko, są liczne ograniczenia prędkości tak, że 110-120 można uznać za optymalne tempo turystyczne. Jedyną naprawdę wkurwiającą rzeczą jest system płacenia za paliwo na większości dużych stacji benzynowych. Najpierw trzeba iść do kasy, stać w kolejce, podać żądaną ilość paliwa, zapłacić i dopiero na koniec można uruchomić dystrybutor. Spora część ludzi o tym nie wie, co powoduje niezły bałagan połączony ze idiotyczną stratą czasu. Około południa robi się bardzo gorąco, na tyle, że konieczne jest zapięcie wlotów powietrza w kurtce. Po kilku godzinach jazdy zaczyna mi już lekko huczeć w głowie. Postanawiam zrobić sobie krótką przerwę. Odbijam do miasta Issorie, gdzie odwiedzam Inter Marchę, a później romańską bazylikę w centrum. Romańska bazylika w Issorie Wewnątrz zachowały się oryginalne malowidła Romańskie detale Jest Francja to myszą być bagietki, nie sprawdzałem czy ten automat działa Do Niemiec przyjeżdżam późnym wieczorem. Niestety wszystkie hotele mają komplet, a mi nie bardzo chce się szwendać po nocy. Sytuację uratował jeden recepcjonista, nawiasem mówiąc motocyklista harleyowiec, który wyszukał mi wolny pokój. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień piętnasty 11.08.2020 Podróż powrotna przez Niemcy w kierunku Czech nie była specjalnie ciekawa. Poza tym, że był to chyba najgorętszy dzień jaki doświadczyłem w swoim życiu na motocyklu. Afryka nie wykazywała żadnych objawów przegrzania, działała bez zarzutu. Wczesnym popołudniem zjeżdżam z autostrady do zamku Harburg. Robię pauzę na zwiedzanie oraz kupuje obiad składający się z zupy ziemniaczanej. Nocuję w miejscowości Cheb w zachodnich Czechach. Nie Nie wiem czy można do końca wierzyć tym wskazaniom, w każdym razie to był najgorętszy dzień na motocyklu w mojej dotychczasowej karierze Zamek Harburg Zamek Harburg Zamek Harburg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień szesnasty 12.08.2020 Umęczony długimi odcinkami z poprzednich dni zamierzam pozwiedzać trochę Cheb przed dalszą drogą, tym bardziej, że można tu odnaleźć sporo ciekawych zabytków. Niewątpliwą atrakcją okazuje się zamek z charakterystyczną czarną wieżą oraz muzeum miejskie. W południe zaglądam jeszcze do kościoła, w którym zdumiony oglądam mapę ukazującą miejsca przestępstw seksualnych dokonanych przez duchownych na terenie Czech. W Polsce takie coś nie do wyobrażenia. Tzw. czarna wieża zamku w Cheb Rynek w Cheb Muzeum regionalne w Cheb. Ekspozycja pokazuje życie codzienne w okresie komunistycznej Czechosłowacji, mąż odpoczywa, a żona pracuje Sałatka na obiad Mapa z miejscami przestępstw seksualnych umieszczona w kościele w Cheb Posilony obiadkiem ruszam w kierunku Karlovych Var, słynnego miedzy innymi z fabryki szkła Moser. Obok mieści się małe ale ciszące oko muzeum prezentujące najciekawsze wyroby stworzone z myślą o koronowanych głowach i wielkich tego świata. Są wśród nich także kieliszki wykonane dla Józefa Piłsudzkiego. Fabryka szkła w Karlowych Varach Kieliszki z godłem II RP wykonane dla Józefa Piłsudzkiego Nocuje w Jiczynie, gdzie przydarza mi się pierwsza i jedyna wywrotka. Banalna sprawa. Zapomniałem, że stopka boczna motocykla nie jest rozłożona i po chwili było za późno. Dobrze, że nikt nie zaparkował obok mnie. Spacerówki firmy Kuryakyan są solidne. W razie gleby nic nie pęka tylko się składa, później wystarczy wyregulować Myślałem, że będzie znacznie gorzej. Jak na dwa tygodnie jazdy nie śmierdzi zanadto Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 21 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Dzień siedemnasty 13.08.2020 Ostatni dzień wycieczki to pełen relax. Nigdzie nie muszę się spieszyć, łóżko jest, zupa się grzeje, piwo chłodzi. W ramach dłuższej przerwy postanawiam odwiedzić jeszcze muzeum tkactwa w Kamiennej Górze. Następnie obieram kurs na wschód by w okolicach Gliwic wskoczyć na A4. Pod wieczór jestem szczęśliwie w domu. Zabytkowe krosno i kołowrotki w muzeum Tkactwa w Kamiennej Górze Wyprawa udała się znakomicie. Afryka wypadła bardzo dobrze w roli motocykla turystycznego. Jest wygodna i ma daleki zasięg, jednocześnie nadaje się w pełni do jazdy po przełęczach. Nie miałem z nią najmniejszych problemów technicznych. Szkolenia z techniki jazdy pomogły znacząco. Jechałem pewniej i więcej uwagi mogłem poświecić na podziwianie okolicy. Pomimo gabarytów motocykl mnie nie umęczył jak rok wcześniej na podobnym wyjeździe. Ustrzegłem się również kradzieży oraz wypadków. Jedyna rzecz, którą bym zmienił to termin wyjazdu, ponieważ w sierpniu jest zdecydowanie za tłoczno, a ceny wysokie. Oczywiście łatwiej powiedzieć niż zrobić. Swego rodzaju nowością były Pireneje. Jak dla mnie są wyjątkowo ciekawe i można je odkrywać na wiele sposobów. Z pewnością jeszcze tam wrócę. Pozdrawiam i do zobaczenia na trasie 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 21 Stycznia 2022 Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2022 Solidny wypad. Pozdrawiam i udanego sezonu 2022 życzę? 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Piotrek. Opublikowano 22 Stycznia 2022 Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Szacun za wyprawę i wytrwałość w pisaniu ? A czy mógłbyś coś napisać o cenach noclegów we Francji/Hiszpanii ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 3 godziny temu, Piotrek. napisał: Szacun za wyprawę i wytrwałość w pisaniu ? A czy mógłbyś coś napisać o cenach noclegów we Francji/Hiszpanii ? Dzięki ? Noclegi były największym pożeraczem moich Euro, które w 2020 stało trochę niżej niż teraz. Ceny we Francji okazały się bardzo zróżnicowane. Kolejno: Briancon (duży hotel koło centrum) 56 E, Mały hotel koło przełęczy Galiblier 80 E, Kurort Mentona nad Morzem Śródziemnym 85 E, Sieciówka budget (tylko z nazwy) na zachód od kanionu Verdon 110 E, Rodzinny przydomowy hotelik w Puivert w Pirenejach 50 E (bez żadnych papierów) , Hotel we francuskiej części Pirenejów w byłym gospodarstwie rolnym 20 E, Zwykły średniej wielkości hotel w regionie Perigord 65 E, Sieciówka w Aurilac w masywie Centralnym 68 E. Francja wyszła średnio 67 Euro. Nigdzie nie wykupywałem śniadań, bo na rogaliki szkoda kasy. Dla dla motocykli parkingi były zawsze za free. W Hiszpanii miałem jeden Hotel w Les (miejscowość turystyczna, baza wypadowa dla narciarzy itp.). Wziąłem tam dwa noclegi za 60 E każdy. Hotele znajdywałem na bieżąco z trasy. Zatrzymywałem się i pytałem czy mają wolny pokój. Nic wcześniej nie rezerwowałem, ani nie sprawdzałem. Pełen spontan, dlatego kilka razy przepłaciłem. W sierpniu jest chyba najdrożej. Było też duże obłożenie hoteli (zwłaszcza w Alpach), zapewne dlatego, że Francuzi zostali wówczas w kraju. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Piotrek. Opublikowano 22 Stycznia 2022 Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 Dzięki za info, widzę że ceny podobnie jak we Włoszech. W dalszej przyszłości też mi chodzi po głowie Francja i Hiszpania ale w tej chwili mam inny azymut w głowie. Fajny zrobiłeś opis, powiało świeżością. W ostatnim czasie tylko jedni i ci sami coś piszą . Szerokości w nadchodzącym sezonie no i liczymy na kolejne relacje ? 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MotoTravel Opublikowano 22 Stycznia 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 2 godziny temu, Piotrek. napisał: Dzięki za info, widzę że ceny podobnie jak we Włoszech. W dalszej przyszłości też mi chodzi po głowie Francja i Hiszpania ale w tej chwili mam inny azymut w głowie. Fajny zrobiłeś opis, powiało świeżością. W ostatnim czasie tylko jedni i ci sami coś piszą . Szerokości w nadchodzącym sezonie no i liczymy na kolejne relacje ? Dzięki, fajnie, że Ci się podoba. Relacja "Alpy 2021 na Tenere 700" jest gotowa, zaraz będzie. Jaki masz teraz azymut?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Piotrek. Opublikowano 22 Stycznia 2022 Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia 2022 W tym roku chcę jechać do Norwegii. Mam nadzieję że sytuacja z covidem nie pomiesza mi planów. A jeżeli tam nie wyjdzie to wybiorę jakiś inny kierunek. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.