Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

Moje zakończenie sezonu 2012 z przymrużeniem oka


Adas7

Rekomendowane odpowiedzi

To był piękny, jesienny wieczór listopadowy, jeden z tych które powodują zwiększoną sprzedaż środków antydepresyjnych w aptekach a właścicieli czworonogów, sikających na zewnątrz, przyprawiają o mdłości. Temperatura leniwie wychodziła poza zakres dostępny dla lodu a delikatna mgiełka miło otulała tych niewielu nieszczęśników, którzy z jakichś zatrważających przyczyn, musieli wychylić nos z domu. Subtelny wietrzyk połączony z aksamitną mżawką tylko dodawał tajemniczości tej malowniczej wieczornej aurze. Nic nie wskazywało na to co później miało się wydarzyć. Dotarłszy do wrót mego garażu, który na kilkunastu m2 skrywał aż trzy motocykle, postanowiłem wybrać ten jeden i jedyny słuszny na taką pogodę model. Wybór padł oczywiście na franka. Obuty był on jeszcze w sportowe ogumienie Johna Boyd Dunlopa typu RACE SLICK, założone nań na ostatnie wyścigi podczas pucharu FUN CUP, co dodatkowo powodowało dreszczyk emocji przed wyjazdem tego, zapierającego dech w piersiach, wieczoru. Wiadome było że tylko on mógł zapewnić na tyle szybką jazdę, żeby nie zdążyć zmarznąć podczas szybkiej podróży a ewentualny deszcz, czy mżawka była odrzucana pod wpływem niebotycznych prędkości, przezeń uzyskiwanych. Wchodząc do wyziębionego jeszcze od nocy pomieszczenia, postanowiłem zostawić otwarte wrota, aby choć trochę podnieść temperaturę i w ten sposób nieco uprzyjemnić cały proces, niewątpliwie czekającego mnie, przebierania. Kombinezon dumnie leżał gdzieś zwinięty w kącie, używając nieco siły udało się go rozwinąć i rozprostować. Wyciągając nogi z mile rozgrzanych spodni typu jeans, nie miałem pojęcia jak traumatyczne będzie ich wkładanie w, przed chwilą rozprostowane, spodnie z kombinezonu. Uczucie którego doznałem wkładając nogi do wilgotnych i tak mile chłodnych nogawek, jest nie do opisania słowami, napiszę tylko że po spodniach tak mi się spodobało, że postanowiłem włożyć jeszcze kurtkę i buty, które powodowały dreszcze, już nie tylko na nogach, ale na całym ciele. Wkładanie kominiarki i kasku było równe miłe, choć powodowało znaczne odgrodzenie od panującej aury i napawało nieco niesmakiem z tego powodu. Otwarcie szyby znów pozwoliło się cieszyć pełnym spektrum aktualnej pogody. Tak przyozdobiony postanowiłem w końcu usiąść i odpalić Frankowy motor, aby nieco się rozgrzał przed czekającą go, niewątpliwie ciekawą przygodą. Po wyruszeniu na trasę, pięknie lśniąca nawierzchnia, odbijająca wszelkie światła nań padające, zachęcała do pokonywania kolejnych kilometrów. Franek znów zaskakiwał niesamowitym momentem obrotowym Jadąc leniwie na szóstym biegu, przy obrotach niewiele przekraczających obroty biegu jałowego, postanowiłem poczuć tą moc, każde lekkie dotknięcie manetki powodowało uślizg koła napędowego, nigdy wcześniej czegoś takiego nie poczułem, motocykl był tak mocny, że paradoksalnie nie możliwe było przyspieszanie nim. Również hamulce przyprawiały o zawrót głowy, każde, nawet tylko, spojrzenie na prawą klamkę powodowało uślizg przedniego koła, co uniemożliwiało jakiekolwiek próby zmniejszenia prędkości. Ze zdziwienia zatrzymałem się by sprawdzić czy z ogumienia jeszcze coś zostało, to co zobaczyłem można tylko porównać do świeżo wypolerowanej głowy Tellego Savalasa. Piękna i błyszcząca obłość tylnej opony malowniczo odbijała światła omijających mnie pojazdów, wtedy już wiedziałem że wszystko jest w najlepszym porządku i nie ma się czym przejmować. Pognałem dalej, próbując w jakiś sposób opanować te diabelską moc. Gdy nawierzchnia stała się nieco bardziej matowa, motocykl zaczął w końcu przyspieszać i wtedy poczułem ten miły powiew wiatru wdzierającego się w każdy zakamarek mojego kombinezonu i docierający bezpośrednio do mojej skóry, powodowało to odczucia dreszczy, zbliżonych do tych, których doznawałem, podczas ubierania. Niestety proces przyspieszania nie trwał wiecznie i przy owej nawierzchni przyczepność zastosowanych opon została szybko wyczerpana przez opór aerodynamiczny. Co przy prędkości, bliskiej maksymalnej, dopuszczanej na naszych autostradach, skutecznie ograniczyło nabieranie prędkości i dalsze odkręcanie manetki każdorazowo powodowało uślizg koła napędowego. Po pewnym czasie, gdy asfalt się zrobił brzydko matowy i nieprzyjemny dla oka, motocykl znowu zaczął przyspieszać, były to aż dwa szerokie na kilkadziesiąt mm pasy suchej nawierzchni, ciągnące się niemal ku horyzontowi, spokojnie mieściła się tam styczna opony motocyklowej, napompowanej do normalnego ciśnienia. Należało tylko nie wjeżdżać na ciemniejsze powierzchnie i spokojnie można było, niemal do woli, korzystać z pełnej mocy motocykla. Wielkim urozmaiceniem był też niesamowity efekt rozmywania wszelkich źródeł światła, przez szybę w kasku, pokrytą mżawką od zewnętrznej strony i skroploną wodą, bo już nawet nie parą, od wewnętrznej. Efekt był na tyle fenomenalny, że jadąc autostradą z prędkością bliską maksymalnej widziałem drogę niczym SMOKE na busie, podczas finałowego wyścigu z synem w jakże przecież kultowym, filmie TORQUE. Po tych wszystkich przeżyciach, powróciwszy do garażu, czułem się spełniony, że godnie zakończyłem sezon 2012

pozdrawiam;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.