Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

Skandynawia 2009 By Brzuchu


brzuchu

Rekomendowane odpowiedzi

Skandynawia po raz pierwszy /nie ostatni 2009Uczestnicy: Paulina i BrzuchuMoto: Pan european 1300 /2003/Dystans : ok 8000 kmŚrednie spalanie około 5,2 / max 5,6l/100km min 4,8 l/100 km /Ceny paliw śr : 11-13 nok ; 11-13 sok ; 1,3 EuroPrzed wyjazdem :polisy, nowe opony, doposażenie w strój, ładowarka do akumulatorków,butla gazowa , pasy mocujące. (niestety kilka tys pln)Mapa Google: http://maps.google.pl/maps/ms?ie=UTF8&...43aaf6d&z=4Zdjęcia pod asresem:http://picasaweb.google.pl/jakub.geborski/...feat=directlinkOpis wyprawy :18.07.09Będzin – Gdynia ok 550 kmProm Gdynia do KarlskronaPobudka rano, motocykl spakowany -wygląda jak mała ciężarówka i w drogę długo oczekiwana skandynawia przed nami stoi otworem. Pierwszą burzę łapiemy koło Włocławka, jakoś bez większych problemów udaje się przejechać, druga burza przed wjazdem na autostradę A1 wali żabami aż miło .Docieramy do portu w Gdyni. Wielkie poszukiwania ładowarek do sprzętu elektronicznego ponieważ brzuchu zapomniał. Na prom wjeżdżamy pierwsi, dostajemy ładniutką kajutę i jak to na Bałtyku LEJE.19.07.09Karlskrona – Uppsala ok 560 kmPobudka rano, prysznic na promie. Szwecja wita nas deszczem. Po przejechaniu ok 100 km postanawiamy włożyć przepiękne nowe kondony, które jeszcze nie raz będą nam potrzebne. Pierwsza kawa na statoil i rozmowa w obcym języku na szczęście z Visa Electron działa. Wieczorem poszukujemy jakiegoś kempingu i rozbijamy namiot ( 130 koron).Komary piją polską krew Uczta z zupek w tytce i idziemy spać.20.07.09Uppsala – najbliższy camping ok 150 kmPobudka, deszcz napier..... jak głupi. Całe pole namiotowe zalane, pływa włącznie z naszym namiotem.W chwili przerwy postanawiamy na szybko się zebrać i dalej jechać na pn. Niestety przerwa od deszczu nie trwa zbyt długo i jesteśmy cali mokrzy. Jedziemy!!!. Opony spisują się wyśmienicie. Z każdym km coraz bardziej pada. Ściana deszczu, nic nie widać Na E4 w Szwecji jedna wielka rzeka, kilka cm głębokości wody na jezdni. Po ok 150km koniec dalej nie da się jechać, zjeżdżamy na najbliższy kemping tylko przyczepa kempingowa do wynajęcia za 300 koron. Właśnie jacyś włosi wyjechali również na moto w kierunku nordkapp, powodzenia koledzy bo my wiemy co jest na drodze Suszarka działa na okrągło piecyk i ogrzewanie w przyczepie. Wieczorem przestaje padać ale nadal jesteśmy zmarznięci i jeszcze rzeczy są mokre. Mały spacerek rozmowa z właścicielami kempingu pierwsze zdjęcia pięknej przyrody. Późnym wieczorem część rzeczy wysuszona , suszarka ledwo żyje ..21.07.09Uppsala - okolice Kalix /camping/ ok 910 kmRamo bez deszczu pakujemy się odpalamy europę i wracamy na trasę e4 na pn. Słońce świeci , oglądamy piękne długie drogi , niebo - takie ciężko gdziekolwiek znaleźć, Słońce i wiatr dokańcza suszyć to co nie dała rady suszarka. Wieczorem znowu łapiemy deszcz ale od razu zakładam kondony.Po jakiś 150 km znowu słońce. Zmęczeni po całym dniu dojeżdżamy do granicy z finlandią. Kampig rewelacja 350 koron, słoneczko, pierwszy raz widzimy noc, której nie ma , godzina 23.00 potem północ a my byśmy siedzieli i gadali , opalali się . Niebo tylko z kilkoma chmurami które wyglądają jakby ktoś włożył tam owieczki i odbijają się w wodzie. I tak jesteśmy o jeden dzień w plecy przez pogodę. Pewnie nie będziemy w stanie dojechać na prom do Mehamn jutro ale będziemy próbować. Przez okna przebija janość ale czas spać .22.07.09Kalix – Rovaniemi – Inari - Tana Bru ok 720kmRuszamy, ostatnie tankowanie w Szwecji nasz cel to fabryka wyciągania pieniędzy czyli Rovaniemi.Docieramy do mikołaja, jak tu nie wejść , nawet wiedząc że tylko euro tam się liczy. Ale mamy „szczęśćie „ mikołaj tym razem nie jest na lunch-u tylko siedzi i fotografuje się z dziećmi, Mała przejażdżka kolejką dla dzieci przez świat mikołaja, grota lodowa i w drogę. Pogoda piękna. Po południu mijamy koło podbiegunowe wreszcie jesteśmy dalej . Roślinność zaczyna się robić coraz niższa. Jedziemy pustymi drogami tylko my i nasza europa, krateczki z wskaźnika paliwa znikają, bez domów, miast, lasy. Nagle coś daleko stoi na drodze pierwszy renifer trochę nieśmiały ucieka. Ale następne już chodzą stadami Od tej pory towarzyszą nam wszędzie przez następne 7 dni. Jedziemy dalej około 1.00 dojeżdżamy do pierwszego miasta w norwegi Tana Bru – jakiś horror, JASNO nikogo nie mam , tylko domy stacja benzynowa, wymarłe miasto - ale przecież to noc. Jakiś zasapały chłopak wynajmuje nam domek 450 NOK hmm ładna cena . Jedzonko i spanie , He prysznice po 20 NOK na 5 min ciepłej wody no no pisali o tym.23.07.09Tana Bru – Mehamn - Gamvik – Mehamn- Lakselv – Nordkapp – Skarsvag ok 675 kmPobudka rano ruszamy, nie dojechaliśmy na prom ale cóż Gamvik obowiązkowo trzeba zobaczyć – na pewno nikt nie pożałuje. Wjeżdżamy na półwysep, droga równa , kręta, wiatr wieje słońce świeci bardzo mocno. Wymarzona podróż do Gamvik-u. Zaczeły się stromsze podjazdy. Docieramy wreszcie na koniec Europy. Cisza spokój. W sklepiku kupujemy chleb, jakieś śniadanie, miejscowi trochę dziwnie się patrzą . My zadowoleni jest co podziwiać Morze Barentsa, kawałek piaszczystej plaży, jakiś bunkier na wzniesieniu – jeszcze tu wrócimy kiedyś tylko żeby taka sama pogoda była. Nie ma na co czekać prom za 12h godzin (następnym razem nim popłyniemy chyba jest to najlepsza droga do nordkapp tylko odpływa z Mehamn koło 1.00 w nocy) .Gamvik PIĘKNY . Ruszamy na kołach na nordkapp nadłożymy ze 400 km ale cóż. Opona pokazuje pierwsze ślady że jedzie z bagażem i czuje ten szorstki asfalt. O 23.30 łapiemy nordkapp. Hmm za tunelem pierwsze opłaty około 120 NOK, dojeżdżamy na kemping 400 NOK za domek zostawiamy bagaże i tniemy pod globus kolejne opłaty 215 NOK od głowy. Mamy szczęście słońce świeci prosto w oczy, bez chmur wiatr znośny. 2 dni temu było tutaj 4 C i wiatr mgła tak mówili Słoweńcy których spotkaliśmy w Szwecji. Zdjęcia, pocztówki, wszystko to co turyści robią na nordkapp których tutaj pełno / emeryci z niemiec nie wiem czy tu kończą jakiś etap życia – jak słonie ale jest ich tu mnóstwo -bez urazy dla nich oczywiście/ i wracamy do domku. O 2.00 lulamy już w ciepłym hytte24.07.09Nordkapp – Alta – Storeng ok 350kmDziś kierunek Alta. Mijamy znowu tunele którymi wczoraj w „nocy” jechaliśmy na przylądek. A tu niespodzianka , żeby wyjechać z wyspy znowu trzeba zapłacić 120 NOK . Zmęczenie bardzo daje się dzisiaj we znaki , nie jesteśmy w stanie przejechać bez odpoczynku nawet 150 km, stacja benzynowa kawa, znowu moto, znowu odpoczynek, wszystkie mięśnie bolą, nogi cierpną, nawet na cpn postawić na stopkę centralną mam trudność, mam dość dzisiaj. Paulina dzielnie to wytrzymuje ale też ma dość jestem pod wrażeniem. Krajobrazy nam trudy podróży rekompensują ale dzisiaj zdecydowanie mamy dość. Po zwiedzeniu muzeum w Alcie rytów naskalnylny. Jeszcze trochę jedziemy i łapiemy szybko Hytte za 250 NOK. Krótki spacer , przeglądanie mapy, -zmiana planów – omijamy tromso i narwik postanawiamy za rok wrócić. Patrzę na oponę o cholera kwadratowa się robi, a tak się zastanawiałem czemu wszyscy tutaj na pirelli jeżdżą, może bardzie wytrzymałe ??? kto wie !!!25.07.09Storeng- Silsand /droga nr 86/ - wyspa Senja / -Gryllefjord - prom do Andoy – Bleik ok 500 kmRano pakowanie kawa i ruszamy już na pd. Docieramy do wyspy Senja. Każdemu polecam tą wyspę rzeczywiście Norwegia w pigułce. Postanawiamy nie jechać trasą „zwyczajną” przejeżdżamy wyspę dookoła. Pierwsze 30 km nuda już zniechęceni że wybraliśmy tą trasę ale nagle cos czego nie da się opisać piękne podjazdy tunele wąskie drogi góra dół i zakręt prawo lewo i dolina między wypiętrzonymi masywami, rewelacja plus piaszczyste plaże między klifami -jeżeli ktoś ma czas trzeba jechać dookoła tzn w prawo przy przejechaniu mostu po wjeżdzie na wyspę. Uwaga na samochody z przyczepami na wyspie, średnia wieku kierowców to chyba ze 100 lat – nie czują się w ogóle jak jadą Docieramy do promu , ha udało się gdyby nie moto nie dałbym rady prawie wskakujemy na niego gdy się podnosi klapa , opłata jakieś 320 NOK. Trochę przeczyściliśmy rury przy tej trasie Docieramy do Andoy i jakieś kilka km od portu kemping w miasteczku Bleik 130 nok za namiot. Nasza taka pierwsza piękna i ciepła noc pod namiotem, Spacer plażą z meduzami itp....Niezapomniane piękne chwile.26.07.09Bleik – Melbu /ok142 km / - prom – Svolvaer – Sundklakk – dr nr 815 - Moskenes – A- Moskenes ok 380 kmTroszkę dłużej leżakujemy. Teraz można trochę łapać słońca. Powolne zbieranie. Dzisiaj chcemy dotrzeć do końca Lofotów. Drogą 815 /mniej znana / jedziemy do Melbu na prom – jak dla mnie ta droga jest mało krajobrazowa chyba było lepiej jechać główną, każdy sam zdecyduje -ja tu akurat jestem na nie. Prom ok 90 NOK Zaczynają się Lofoty. Kręte wąskie drogi w górach z domeczkami odbijającymi się w wodzie oraz fiordy i skały pokryte zielonym dywanem.Dojechaliśmy do A. Pytamy się o cabine ale tutaj wyjechali z ceną 1000 NOK hehe tyle pozostaje. Nie trzeba więcej pisać o Lofotach- nawet zdjęcia nie oddają piękna tego archipelagu.W Moskenes nad portem jest kamping 150 NOK za namiot- zostajemy do rana promy odchodzą o 6-10.30-14.00 …..27.07.09Moskenes – prom Bodo – Krokstrand ok 190 kmUstawiamy się w kolejce do promu po przejechaniu jakiś 500m. Jest prom, płyniemy do Bodo – a tu nie, dupa wielka dupa, sposób pakowania promu przez obsługę jakiś WIELCE magiczny, chyba kto im się bardzie spodoba albo nie wiem jaki, kurw...... 3 motocykli nie zmieścili. Siedzimy źli w barze przy przystani kawa herbata kawa ile można. Zimno się robi, mgła wisi nad nami. O 14.00 jest prom my jako pierwsi , a tu znowu obsługa jakoś dziwnie pakuje te samochody, inaczej niż tamci, wjeżdżamy ostatni – kurw.... już myślałem że znowu siedzimy. Niedostateczny - proszę Panów z linii promowych za styl pakowani, motocykle nie zmieścić i na ostatek je wepchnąć. Nie wiem co mam poradzić i tak nie macie wpływu na załadunek , zostaje cierpliwie czekać . Ale płyniemy do Bodo, a w Bodo jak to w Bodo podo. Po prawie tygodniu bez deszczu witamy go znowu niechętnie. Mijamy tzw centrum koła podbiegunowego, sklep jeszcze otwarty mimo późnej godziny, kilku turystów oczywiście z niemiec się kręci. Pamiątkowe foty, uciekamy wiatr wieje jak cholera aż znosi nas na przeciwny pas ruchu. Temperatury spadają do 9st C Łapiemy kemping dziwaczny domek ale z grzaniem na 300 NOK. Sprawdzam moto, wszystko oki gdyby nie to że opona dostała już po dupie widać ślady jak pracuje ciężko.28.07.09Krokstand – Trondheim ok 380 kmKolejny cel podróży przed nam Trondheim. Wstajemy niestety dość późno.Zaczyna padać ale jesteśmy w domku więc zbieramy się ja należy powolutku. Wsiadamy na moto.Dzisiaj do przejechania odcinek do prawie stolicy Norwegi Trondheim. Niestety jedziemy w deszczu dużą część trasy, nadgonić km się nie da. Dzień nudny. Kawa , stacja benzynowa deszcz, słońca odrobine. Wieczorem docieramy w okolicę Trondheim. Bardziej zmęczeni i trochę zmarznięci niż przemoknięci znajdujemy 18 km przed miastem kemping 400 nok ale to niestety ostatni wolny domek. Bierzemy, Usytuowanie domku jak dla motocykla wredne, błoto zbocze, dość brudno jak na warunki norweskie, ale to bardzo duży kemping – masówka. Idziemy spać ,czekamy na jutrzejsze zwiedzanie miasta.29.07.09Trondheim -Dombas ok 250 kmDojeżdżamy do przepieknego, starego miasta. Paulinka zachwycona, szaleje z aparatem .Jedno z jej wielkich marzeń spełnione – odwiedzić Trondheim. Spacer po rynku, docieramy pod katedrę -mamy szczęście jest jakaś wielka uroczystość kilkudniowa. Zwiedzamy. Przepiękne witraże, zbrojownia, architektura. Przed zbrojownią stragan kowala , szwaczek, jedzonko. Już po południu trzeba wracać do motocykla -zostaje coraz mniej czasu. Wyjeżdżamy na pd w kierunku Dombas. Znowu krajobrazy nas rozpieszczają i niestety ten cholerny wiatr, który już do końca wyprawy będzie taki silny i będzie nas tak męczył. W Dombas bierzemy Hytte za 300 NOK. Super, piękny domek czysto sama radość, oczywiście dachy na kempingu porośnięte trawą. Robimy kilka zdjęć z moim pomnikiem – wielki trol w samym centrum miasteczka. Po dobrej herbatce lulanko. W pobliskim sklepie zakupiliśmy kilka troli dla najbliższych.30.07.09Dombas – Halmstad ok 870 kmDecyzja podjęta. Urlop się kończy , brak czasu na zwiedzenie norwegi pd-zach – wrócimy tu w przyszłym roku, a tak naprawdę przekonała nas pogoda. Burza leje jak z cebra. Ubieramy kondony i postanawiamy ruszać kierunku Oslo i dalej na mosty do Dani. Droga się dłuży pogoda nie ułatwia jazdy. W okolicy Lilehamer praktycznie nic nie widzę , chmury zeszły tak nisko że jedziemy w nich , kierowcy tirów też bez żadnego pojęcia – leją na nas wodę z ulicy i jeżdżą bardzo szybko. Mój konodn przemoknięty , buty również. Noc, my nadal jedziemy, na szczęście już nie pada ale małe to pocieszenie dla nas. Żadnego przydrożnego kempingu. Niestety białych nocy nie ma i motocyklem coraz ciężej się jedzie jeszcze po takim dniu. Jakiś znak- Halmstad tam musi być jakieś lokum. Po 30 min szukaniu po hostelach decydujemy się spędzić noc w hotelu, cena odpowiednia do klasy. No cóż chociaż jest ciepło i sucho a rano śniadanie w cenie. Zmęczeni przemoknięci idziemy spać.31.07.09/01.08.09 godz 8.40Halmstad – Malmo – Odense – Hamburg – Berlin – Wrocław -Katowice – Będzin ok 1500 kmRano motocykl wyprowadzony z parkingu hotelowego. Ruszamy w drogę. Docieramy do Malmo autostrada do tego miasta jest dość męcząca, ciągle należy spodziewać się jakiegoś silnego podmuchu wiatru i najgorsze że nie wiesz z której strony ciężko.. Są w końcu mosty łączące Europę -karata visa elektron na szczęście działa. Piękne budowle tylko wieje na nich.Tyle co o tym dniu – reszta to trudna przeprawa przez noc. Paulina wytrzymała wszystko - całą noc gnaliśmy przez Niemcy i Polskę , 7 st C, godzinę jazdy przez Berlinering, wyboista autostrada w Polsce, zmęczenie zimno, znużenie, złość brrr . Docieramy do domu następnego ranka – zrobiliśmy bez spania 1500 km -więcej bym takie czegoś nie powtórzył. Dziękuje Niunia!!!. Rodzice witają nas serdecznie. Motocykl wyłączony może wreszcie odpocząć, będzie wkrótce doprowadzony do stanu użyteczności – mycie wymiana opon i oleju,Wyjmuję nogi w workach na śmieci z przemokniętych butów. Ulga. Wnosimy bagaże do domu Własna sypialnia - Idziemy spaćOd autora : Wyprawa jedna taka w życiu, mimo że znowu tam wrócimy za rok. Jak dla mnie była ona najtrudniejsza przejażdżka po Europie, nawet Rumunia 3 lata temu była łatwiejsza, Zmieniające się warunku pogody, długie bezludne dystanse (dzienne). Prawdziwa przygoda. Nie jest to łatwe jednak WARTO JAK CHOLERA WARTO TAM BYĆ. I nic tego nie zmieni.Będę tam wracał w miarę możliwości jak najczęściej (ha teraz już mam trochę doświadczenia relacje internetowa w bardzo małym stopniu oddają to wszystko co można zobaczyć) Zostało nam jeszcze dużo do zobaczenia.Powodzenia dla wszystkich którzy tam jadą i do zobaczenia na trasie. Brzuchu i Paulina.ps za błędny przepraszam pisałem na szybko

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.