Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

ajk4send

Użytkownicy
  • Postów

    83
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Treść opublikowana przez ajk4send

  1. ajk4send

    Problemy z forum

    Współczuję, Adblock u mnie załatwia sprawę.
  2. ajk4send

    Problemy z forum

    W styczniu planuję relację, o ile forum jeszcze będzie działać. Wieje tu wicher przez małe w.
  3. Cześć, Twoja szkoła nie powinna robić problemu z dostępem do placu po godzinach zajęć. Nie jestem pewien, czy przed egzaminem ćwiczenia na innym motocyklu niż egzaminacyjny będzie dobrym pomysłem. Jest już różnica w działaniu silnika/obrotach na zimno i ciepło na tym samym motocyklu.
  4. W sobotę w Czechach widziałem dwa motorowery. Jeden miał handguardy zrobione z przepołowionych butelek na płyn do spryskiwaczy. Nawet nie wyglądało to źle.
  5. ajk4send

    Budowa domu

    Może nie zdążyć, wiosna jest już raczej obłożona, chyba że ekipa z łapanki w celu zwiększania kosztów.
  6. Akustycznie wymiata, dobrą opinię potwierdza też mój faworyt: https://www.youtube.com/watch?v=PtKE8DmBSvM , który, jak Marcin, nagrał Fly Me To The Moon: https://www.youtube.com/watch?v=fkDF9vrvxFk
  7. Rajcula nie jest zła, ale jest strasznie obłożona w weekendy. W okolicy jest deficyt pracowników, więc mimo sporej liczby stołów i stolików nie bardzo jest komu to obskoczyć. Przypomniałem sobie, że w Strzelinie na rynku też można zjeść prawilne mielone z bułą po amerykańsku. Nazwa ma coś wspólnego z D. Podsiadło.
  8. Cześć, w okolicach Wichra znajdziecie Red Habanero. To niewielka manufaktura serwująca głównie hamburgery w ok 10 wariantach. Można też zamówić steki. Porcje są bardzo syte i smaczne. Mięso smażone jest na bieżąco do zamówień, pilnują preferowanego stopnia wysmażenia z dobrym skutkiem. Wersja klasyczna, włoska, halembska i red habanero bardzo mi przypasowały. Z napojów da się wybrać kilka wersji kraftowych piw, bezalkoholowe nawadniacze frotzkolę i lemoniadę. Mają mały parking, ale motocykl powinien się zmieścić. Czas oczekiwania nie był tam nigdy problemem https://goo.gl/maps/1iMTKiPLndVKrDko8 Po winklach na Straconce warto odpocząć w karczmie Straconka. Nie jest to najtańsza miejscówka, ale niewielki posiłek z dobrą kawą na koniec nie zrujnuje budżetu. Wadą jest spore obłożenie w weekendy. Jakościowo mniejsze i tańsze dania są tam paradoksalnie lepsze od tych wyszukanych. https://goo.gl/maps/cCPWMHWTAbrzopU98 Przy kilku ciekawych winklach niedaleko ogrodu botanicznego i kościoła dobrym wyborem jest Kuś w Mikołowie Mokrym. To raczej propozycja bardziej obiadowa. Jest bardzo dobrze w zakresie kulinariów. Niestety, w całej okolicy obłożenie weekendowe jest masakryczne. Lepsze lokale oznaczają nierzadko półtoragodzinne oczekiwanie. https://goo.gl/maps/ZaxpZ4y7sH7zQoTm7 Przy przelocie przez Tychy polecam żeberka w Rock&Rondel. Mają taki trochę amerykański klimacik jest znacznie lepiej (moim zdaniem) niż w Jeff's. Tutaj jest niestety problem z parkowaniem https://goo.gl/maps/zozrrHjw7tv2zXdC8 Kiedyś było w Katowicach bistro na ul. 1 Maja z klimatem motocyklowym, niestety już zamknięte.
  9. najlepiej pod złotą renetą.
  10. Piątek Cały poprzedni wieczór spędziłem na kontroli prognoz pogody oraz wbijaniu do swojej starej, siwej pały trasy do Zell am See. Od 14:00 należało spodziewać się burz w okolicy Salzburga. Wielki Dzwonnik to Wysokie Taury, więc pogodę trudno tam przewidzieć. Postanowiłem ruszyć wcześnie rano. Dalszy przebieg drogi powrotnej do domu był mi znany. Mój towarzysz podróży, cykor, mówił, że do południa liczy się technika jazdy. Od południa trzeba będzie działać jak Shackleton, bo liczy się wytrzymałość. W piątek wystartowałem o 04:30 i po lokalnych drogach, potem przez Rosenheim, Walchsee i Lofer do Zell am See. O 07:00 zatrzymałem się z pełnym bakiem pod bramką wjazdową. Trafiła się fantastyczna pogoda i pustki na wjeździe. Trudno opisać wrażenia. To kombinacja zachwytu, ekscytacji nieznanym i niepokoju związanego z powrotem. Przyroda kwitła, widoki i kolory rzeczywiście niezapomniane. Osobom z żyłką geologa trasa oferuje kilkanaście przystanków z opisem morfologii, minerałów i historii tego masywu. Kilku tubylców dokazywało na nakedach. Widać było, że drogę znają na pamięć. Chyba wiedzą też (ja wtedy nie wiedziałem), że wczesna pora to najlepszy czas na taką trasę. Relacje z YT pokazują, że na tej drodze czasami jest tłoczno. Załadowany bagażem, raczej ostrożnie, wspinałem się po tych nawrotach Na kilku winklach wymalowane są kręgi, które pomagają trzymać prawidłowy tor motocykla jazdy w łukach. Było też kilku cyklistów, oni mają tam co kręcić. Nie wiem, jak hamują przy zjazdach, bo przecież nie silnikiem. Zaskoczeniem było zachowanie kierowców samochodów, którzy chętnie i bez kompleksów przepuszczali motocyklistów przodem w każdym możliwym miejscu. Cykor wysiadł po zjeździe po granitowej kostce z tarasu na Edelweiss Spitze. Powiedział, że zaczeka na dole. Dojechałem do Kaiser-Franz-Josefs-Hohe. Na parkingu stały dwa motocykle i dwie Vespy. Widoki oszołamiające, ale lodowiec Pasterze krótszy, niż się spodziewałem. Uprzejmy kierowca Bonda R1200 zrobił mi kilka zdjęć. Zjazdy po winklach dla mnie zawsze są trudniejsze, ale drogę znałem trochę lepiej. Powrót na bramki poszedł sprawnie. W kierunku przeciwnym na tej pięknej drodze zaczęło robić się gęsto od (moto)-cyklistów. Około 10:00 wyjechałem z bramek przed Fuchs. Odebrałem cykora, który czekał cierpliwie. Doliną rzeki Salzach przez korki w Bischofshofen wypadłem na autostradę w kierunku Salzburga. Za tunelami złapał mnie mały deszcz. Już chciałem się przebrać na stacji, ale zaczęło się przecierać i w pół godziny byłem suchy. Zrobiło się parno. Nad Mondsee o 12:00 zjadłem późne śniadanie i wtedy odezwał się cykor. „Co zrobisz ciulu, jak chycisz pana?”.. Tym pytaniem męczył mnie aż do Gorzyczek. Od autostrady odpocząłem zjeżdżając w Melk w kierunku doliny Dunaju (Wachau). Wachau ciągnie się aż po Krems. Ten region do dobra odskocznia od nudnej autostrady Linz - St Polten i północnej obwodnicy Wiednia. Pełna jest winnic i sadów. Pod koniec lipca zwykle kończą się zbiory moreli, z których słynie ten region. Produkt destylacji tych owoców jest przepyszny. W upalny dzień w drodze można spróbować lodów lub knedli z morelami albo naleśników z lokalną konfiturą. Warto też przyjrzeć się przeciwpowodziowym wałom biegnącym czasem środkiem miasteczek. Na wielu budynkach można zobaczyć znaczniki poziomów wysokiej wody i powodzi z XIX i XX wieku. Dopakowałem bagaż o małe zakupy i poleciałem dalej. Kolejny odpoczynek z kawą za Brnem w Rohlence uzmysłowił mi, że mimo wypicia sporej ilości płynów wszystko odparowało. Było naprawdę gorąco. Do domu dojechałem o 20:30, zamykając wynik dzienny na 1001 km. Cykor wysiadł chwilę wcześniej, w Czerwionce. Zdjęć zrobiłem niewiele. Te dokumentujące trasę znajdziecie pod adresem: https://photos.app.goo.gl/T66xqNRdbc7SG2X29
  11. Środa Ruszyłem o 04:30. Do sakw wrzuciłem termos z herbatą, kanapki na drugie śniadanie, smar do łańcucha i przeciwdeszczówkę. Zaczęła się rajza z cykorem. Pod Ostrawą założyłem podpinkę pod kurtkę, bo ranek był dość chłodny. Do Brna jechałem znaną pewnie wszystkim autostradą. Nie forsowałem tempa jazdy i o 07:00 tuż za Brnem zaliczyłem pierwsze tankowanie. Dalsza trasa wiodła przez Tabor, Czeski Krumlov i dalej drogą 39. Tutaj, przy wyprzedaniu TIR-a, zaskoczył mnie jadący z naprzeciwka katamaran, którego się nie spodziewałem. Zdążyłem wrócić za ciężarówkę a cykor z politowaniem pokiwał palcem. Potem bez 100% pewności nie wyprzedałem już nikogo. Przyroda i infrastruktura Szumawy zachęca do minimum tygodniowego wypoczynku, jest sporo tras rowerowych, jezior i pensjonatów. Po winklach Kvildy, Moravy i Srni sprawdziłem łańcuch. Był już zbyt luźny. Niestety w zestawie narzędzi brakowało mi klucza do nakrętki ośki koła. To mój błąd, następnym razem muszę sprawdzać komplet narzędzi. Po drodze w Zeleznej Rudzie przy niemieckiej granicy znalazłem muzeum motocyklowe, ale nie miałem już czasu na zwiedzanie. Dalsza droga wiodła przez Las Bawarski, a potem autostradami i lokalnymi drogami przez Deggendorf i Erding. W hotelu koło Ebersbergu wylądowałem o 17:00. Drogomierz pokazał w tym dniu przebieg 840 km. Cykor nie odpuszczał.
  12. Wstęp Kilkakrotnie w ciągu roku odwiedzam okolice Monachium. Odkąd jeżdżę motocyklem i czytam m. in. Wasze relacje, chodził mi po głowie pomysł takiej podróży na dwóch kółkach. Do tej pory miałem za sobą kilka jednodniowych wyjazdów w dłuższe trasy i krótkie wypady na beskidzkie serpentyny. Kilkudniowa jazda na takich dystansach z załadowanym bagażem to jednak zupełnie inna sprawa. Rodzinny urlop sprzyjał rozmyślaniom o podróżach, tym bardziej, że termin spotkania w Bawarii był już ustalony. Szkic trasy rodził się w oparciu o relacje i z każdym dniem urlopu kolejne kawałki planu podróży zaczynały do siebie pasować. Krótkoterminowa prognoza pogody zachęcała do podróży. W zeszłym roku czytałem relację z podróży motocyklowej do Szumawy i Lasku Bawarskiego. Te rejony polecał też właściciel komisu, który sprzedał mi mój motocykl. Blisko trasy leżała też droga pod Grossglockner. Chciałem sprawdzić swoje możliwości pokonywania dłuższych dystansów. Do dyspozycji miałem środę na dojazd i piątek na powrót. Sobota miała być dniem rezerwowym, na wypadek, gdybym przeliczył się z siłami, czasem podróży, pogodą lub problemami technicznymi. Plan obejmował objazd Szumawy w środę i jazdę przez Hochalpenstrasse w piątek. Pocieszyłem nieco zaniepokojoną najlepszą z żon, zapakowałem się w dwie sakwy, przygotowałem odzież i motocykl. Postanowiłem ruszyć wczesnym rankiem. Trasę po głównych drogach znałem, ale szczegóły motocyklowych winkli wbijałem do głowy przez pół wtorkowego wieczoru. Załadowałem powerbank i telefon. Nawigację w telefonie chciałem wykorzystywać tylko sporadycznie z racji braku zasilania.
  13. po Persil do Niemiec? motocyklem? żartuję, czekam z niecierpliwością.
  14. W kierunku Wisły było dobrze, w kierunku Szczyrku - nie za bałdzo.
  15. W piątek malowali pasy w Wiśle. Droga jest już równa.
  16. Zainteresowani winklami pewnie się ucieszą. Najgorszy fragment przejazdu przez Salmopol wyposażono w nowiutką, gładką nawierzchnię. Jeśli po zimie nic się nie zmieni od Białego Krzyża do Zajazdu Salmopolskiego w Szczyrku będzie gładko i równo.
  17. Cześć, jesteś pewny tego jarmarku? W zeszłym i tym tygodniu jechałem przez Austrię. Wszystko jest pozamykane, certyfikaty szczepień sprawdzane sa na każdym kroku. W Niemczech w Bawarii jarmarki też są poodwoływane.
  18. Piękna trasa, ja wpisałem sobie Brannę na przyszły rok. Mam blisko, a jak pogoda dopisze, dojadę tam moją Babcią.
  19. To jest trochę skomplikowane, ale wydaje się logiczne. Tunel płatny na A10 w AT, którym jechałeś, jest tunelem, który biegnie pod Taurami (Dzwonnik jest w tym paśmie górskim). Niezależnie od winiety, przejazd tym tunelem jest płatny. Na wierzchu w Austrii są też lokalne płatne drogi przez przełęcze, które łączą rejony Austrii drogami, dla których alternatywą były objazdy przez kraje sąsiednie. Stąd masz np przełęcz Hochalpenstrasse albo np Gerlos dość blisko Grossglocknera.
  20. ajk4send

    Problemy z forum

    W Firefoksie aplet osadzania załączników zajmuje całe pole odpowiedzi w wątki. Nie jestem w stanie napisać odpowiedzi w wątku.
  21. Bilet obejmuje pojazd, dopiero autobusy są liczone za osobą. Na jednodniowym bilecie możesz tam kręcić cały dzień, nawet, jak wyjedziesz za bramki. Jest też karnet trzydniowy. Fuchs i okolice to dobry pomysł na bazę, można ponaginać więcej przez cały tydzień i to bez bagaży.
  22. Dzięki, fajne. W Braunau jest chyba dom rodzinny Adolfa malarza.
  23. Ja też czytam, pod Dzwonnikiem byłem chyba miesiąc przed Tobą. W drodze zjechałem jeszcze na Szumawę. Czekam na dzień 3
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.