Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

Brum

Użytkownicy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

O Brum

  • Urodziny 02.07.1969

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Brum

Newbie

Newbie (1/14)

2

Reputacja

  1. My (Ja - Krzysztof i moja dziewczyna Agnieszka) mamy Hondę Varadero; też 125cc. Mieszkamy w Tychach. Mamy dużo czasu i jedynym ograniczeniem bywa brak kasy na paliwo - tak to pewnie byśmy jeździli non stop. Nie stronimy od motocyklowej braci - bierzemy udział w rozpoczęciach i zakończeniach sezonu, ale ponad masową imprezę z piwkiem cenimy sobie dobrze zaplanowaną trasę i ciekawe lub po prostu piękne miejsca. Zazwyczaj odbywa się to tak, że wymyślamy sobie punkt docelowy - może jakiś zamek lub jaskinia w Jurze, może jezioro, albo brzeg rzeki. Potem wytyczamy trasę i dokładnie analizujemy mapę, tak by po drodze znaleźć jeszcze więcej potencjalnych atrakcji. Bardzo pomagają nam w tym zdjęcia na Google Earth albo opisy na mapach. Zazwyczaj wybieramy podrzędne drogi prowadzące przez lasy i wioski - w ten sposób unikamy tego dziwnego doznania gdy na trasie szybkiego ruchu mija nas grupa motocyklistów - mija nas robiąc "ziiiiuuuuuuuu..." i po kilku sekundach już znikają nam z oczu, bo na szybkiej drodze rzadko kiedy przekraczamy 90 km / h. W końcu to tylko 125-ka, a do tego krowiasta, a i my we dwoje trochę ważymy (znaczy się głównie ja :). Pomimo tego, że koncepcję trasy opracowujemy szczegółowo, to już na trasie kierujemy się wyłącznie chciejstwem. Po prostu tak aby było nam dobrze. Mamy ochotę gdzieś dłużej pobyć, to pobędziemy. Zobaczymy na horyzoncie coś co nas zaciekawi - to skręcamy. W związku z tym bardzo często modyfikujemy wcześniej zaplanowaną trasę. Zawsze bierzemy ze sobą aparat fotograficzny i utrwalamy widoki warte zachowania w pamięci. A tych nigdy nie brakuje. Czasami zastanawiamy się jak to by było przemierzać te trasy z kimś jeszcze. Móc na miejscu porozmawiać, dzielić się swoimi wrażeniami i komentować zastane sytuacje. Jak chcesz spróbować takiego wyjazdu z nami to jesteśmy otwarci na propozycje. W końcu zamieszkujesz w rejonie, który dla nas jest jednym z 2 głównych kierunków wypadowych czyli Podbeskidzie. Drugim głównym kierunkiem jest Jura. Na północ i na zachód jeździmy też ale rzadko - bo to wiąże się z przejazdem przez GOP - a nie lubimy jeździć po miastach. Zazwyczaj nasze wycieczki nie przekraczają 8 godzin, ale czasem wyruszamy świtaniem a wracamy już ciemną nocą i wtedy wracając decydujemy się na przejazdy głównymi drogami - byle prędzej i bezpieczniej do domu. A tutaj fotorelacja z jednej z takich wycieczek: https://www.flickr.com/photos/138957549@N07/albums/72157682264385630
  2. Trochę z opóźnieniem podłączam się pod temat, ale skoro sezon już rozpoczęty to się sezonowałem zamiast na forum siedzieć. Na wilkowyjskiej imprezie byłem, na paradzie też a teraz poczytałem Wasze komentarze i pomyślałem sobie, że fajnie się mam skoro mam się fajnie Jasne, że macie rację, że przejazd był niezabezpieczony, a uczestników o połowę mniej niż rok temu. Ale żeby zaraz się zaklinać, że "ja już więcej na takie cuś nie przyjadę"? Dla mnie lekka przesada. Uwagi do organizatorów jak najbardziej - co złe trzeba poprawić, ale najważniejsze to mieć pozytywne nastawienie do życia. Dlatego jeżdżę na moto, że nie wymagam od życia zbyt wiele - inaczej jeździł bym pewnie SUVem z klimą. A widok matocyklistów, którzy sami potrafili zablokować przejazd na rondach (z braku policji) dla mnie był budujący - nie musieli a pomagali innym. Szacun dla blokerów! I żeby nie było, że jakoś czepiam się czepialskich. Gdyby tak było sam byłbym czepialski a zasadniczo nie chcę być. Po prostu po przyjacielsku przykro mi, że część osób miała (a może wciąż ma) zły humor, że uznała ten spędzony wspólnie czas za stracony i nie wart benzyny. Postawił bym Wam piwo gdybym każdego znał z imienia, legnął bym się z Wami na trawniku pod kościołem i pokazał niebieskie niebo nad głową. I kwitnące wtedy pachnące drzewa owocowe. I pogadalibyśmy o tym, że to fajnie, że zaczyna się kolejny sezon i jakie mamy plany na ten rok itp itd itp. A teraz jeśli jeszcze coś mogę dla Was zrobić dla poprawy nastroju to dwa filmiki z tej imprezy, które wraz z moim Kolibrem nakręciliśmy: parada oraz koncert . LdG i GdG (głowa do góry)
  3. Z Chorwacji w tym roku nici! - Pani w wydziale komunikacji jednoznacznie stwierdziła - za granicę tylko z kategorią A. No to potrenujemy na naszej macierzy, a kaska która miała być na wycieczkę posłuży do zrobienia kategorii. Ale to na jesieni - na razie szkoda słońca i błękitu nieba. Google maps za przewodnika i jedziemy. Dziękuję wszystkim za serdeczne przyjęcie mojego postu
  4. Czołem! Wracam na forum po długiej przerwie. Wracam z głową dumnie uniesioną, bo po kilku latach jeżdżenia na motorowerkach 50cc wreszcie stałem się posiadaczem prawdziwego moto! Starzy znajomi z forum jeśli jeszcze są, to zapamiętali mnie z jazdy takim chińskim chopperkiem dla dzieci. Ja wiem - śmiesznie to wyglądało, ale ja tą zabawę traktowałem śmiertelnie poważnie. W szczytowym okresie to nawet na zloty jeździłem (między innymi w Vendryne), a i porwałem się na wycieczkę Tychy - Hel - Tychy, że nie wspomnę o masie bliższych wypadów. Tamtego chopperka Kingwaya skradziono mi spod bloku i na 2 lata zostałem wcielony do piechoty. 1,5 roku temu zupełnie niespodziewanie mój ojciec obdarował mnie kolejną 50-tką którą kupił w Tesco na stoisku z kapustą. Motorowerek nazywa się Router WS50 i produkowany jest przez Rometa z chińskiego złomu. Była to pewna zmiana jakościowa gdyż w międzyczasie związałem się z moją kobietą i w odróżnieniu od pierwszego minichoppera ten model nadawał się do jazdy w 2 osoby. Przejeździłem na nim z dziewczyną całe województwo śląskie wzdłuż i w szerz, od Jury po Chechło i od Częstochowy po Żywiec. Z każdą odbytą wycieczką potęgowało się w nas przekonanie, że tak właśnie chcemy wspólnie spędzać wspólnie czas i że trzeba pomyśleć nad zakupem czegoś co jeździ jak motor a nie snuje się jak pierdzący rower. Szala goryczy została przelana gdy zostałem upokorzony moim pierwszym w życiu mandatem. Mandat wystawiono mi za...... zbyt wolną jazdę Znaczy się może nie do końca za to, bo oficjalnie za to, że poruszałem się motorowerem po drodze ekspresowej, ale uwagę policjantów przyciągnąłem tym, że znalazłem się przed radiowozem akurat na podjeździe pod znaczące wzniesienie i jadąc z moją drugą połową zostałem jak zwykle zmuszony do redukcji piździka na drugi bieg i jazdę z prędkością około 30 km/h. Tak więc jesienią ubiegłego roku podjęliśmy z dziewczyną decyzję o konieczności zakupu motocykla 125cc (posiadam prawo jazdy wyłącznie kat. B). Od samego początku motorkowej przygody darzyłem nieskrywaną miłością choppery i jeśli gdzieś w marzeniach podążały moje myśli to raczej w stronę Virażki albo Shadowa. Ale priorytety zmieniły się gdy zacząłem dzielić moją pasję z drugą połową. Pomyślałem, że od lansu i stylu easyridera ważniejsze jest dla mnie, byśmy oboje mogli wygodnie pordóżować na długich dystansach. Zacząłem intensywnie grzebać w "internetach" i wyszukałem Hondę Varadero 125cc. Z opisów wynikało, że to motorek duży, wygodny, stabilny i sprzyjający spokojnej, niezbyt pośpiesznej jeździe, którą preferuję. W styczniu mieliśmy już odłożone pieniądze na zakup tego modelu - czekałem tylko na pojawienie się jakiejś przekonującej mnie oferty na Allegro. No i tydzień temu znalazłem: 7900zł za rocznik 2002 z przebiegiem niecałe 20000km, na pierwszy rzut oka w stanie idealnym ale bez dodatkowych gadżetów - z wyposażenia posiadał jedynie akcesoryjną szerszą kierownicę z szerokimi lusterkami i centralny kufer. Do sprzedawcy pojechałem z dziewczyną i co najważniejsze, z przyjacielem, który zna się na motorkach jak mało kto, bo prowadzi warsztat samochodowo-motocyklowy a poznaliśmy się gdy przed laty sprzedawał mi mój pierwszy motorower - tego chopperka Kingway'a. Dzięki jego wiedzy i doświadczeniu dowiedziałem się, że motor jest faktycznie w świetnym stanie poza kilkoma drobiazgami, jak nie do końca równo złożona kierownica (jadąc do przodu trzymam ją leciutko skręconą o około pół stopnia). Te drobne usterki pozwoliły nam wynegocjować niższą cenę i w końcu zakupiłem moje "Wiadro" za 7500 + darmowy transport z Sosnowca do Tychów. Na początku problemem było dla mnie samo dosiadanie nowego rumaka. Różnica w gabarytach i masie w stosunku do mojego motorowerka była porażająca! Bałem się, że stracę równowagę i wyglebię 170 kg metalu przy wsiadaniu. Nadal mam pewne obawy z tym związane i już rozglądam się za możliwościa dorobienia na Wiadrze gmoli. Chcę też przy okazji zrobić stelaż pod boczne kufry, bo plany mamy (jak zwykle) ambitne. Już za dwa miesiące chcemy z moją drugą połową pojechać do Chorwacji. Z wielu powodów była by to podróż marzeń, a po cóż jeśli nie po to by spełniać swoje marzenia zainwestowaliśmy w pełnoprawny motocykl. Na razie uczę się prowadzić mój motor. Najpierw dwa dni jeździłem po mieście załatwiając różne papierkowe formalności, a wczoraj pierwszy raz testowałem go w terenie i na szosie. Nastała prawdziwie wiosenna pogoda, więc puściliśmy się w trasę Tychy-Pszczyna-Żory-Mikołów-Tychy. Motur prowadzi się spokojnie, żeby nie powiedzieć majestatycznie. Nic sobie nie robi z nierówności na drodze, na których jadąc moimi motorowerkami pogubił bym wszystkie plomby w zębach. W zakręty też wchodzi się nim inaczej - jakoś bardziej pochyleniem niż skrętem kierownicy. Na szosie starałem się go pocisnąć ile wlezie, ale przy 90km/h zrezygnowałem z dalszego przyśpieszania, choć wiem, że jeszcze pare kresek na zegarze było do osiągnięcia. Po prostu posiadam kask otwarty typu orzeszek, który nieźle sprawował się przy jeździe na motorowerach, ale na motorze zbyt odczuwam dyskomfort związany z pędem powietrza. Przyjaciel radzi mi, by na wyjazd do Chorwacji zainwestować w nowy, lepiej chroniący kask, ale może uda się to rozwiązać inaczej, bo właśnie wczoraj podszedł do mnie jakiś człowiek i zagaił rozmowę o moim Wiaderku. W trakcie rozmowy okazało się, że też jeździ na Wiadrze tylko na cięższym modelu i zaproponował mi odkupienie od niego deflektora do przedniej szyby, który miałby osłonić mnie od uderzeń powietrza. Zaproponował symboliczną kwotę więc chyba skuszę się. Boczne sakwy mamy zamiar uszyć sami - być może posłużymy się doświadczeniem naszych przyjaciół, którzy w zeszłym roku też własnoręcznie uszyli sakwy z płótna bannerowego tyle że na rowery. Musimy ograniczać rozsądnie koszty, bo niewiele już zostało ze zgromadzonych w zeszłym roku pieniędzy. A przecież i sama podróż do Chorwacji, też będzie wiązać się z niemałymi kosztami. Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że niebawem spotkamy się gdzieś na trasie (najbliższa okazja będzie podczas inauguracji sezonu moto w tyskich Wilkowyjach). Brrrrrrumm!
  5. Niniejszym odwołuję swój udział we wszystkich planowanych imprezach ponieważ ukradziono mi motorek. Szczegóły tutaj na naszym forum______Jeśli ktoś, zwłaszcza administratorzy doszedł by do wniosku że ten post w tym dziale jest jego zaśmiecaniem - poddam się zasłużonej krytyce z pokorą, jednak proszę o odroczenie kary i usunięcia postu z tego działu na minimum tydzień. Niestety uczciwie przyznaje, że dopóki mnie samego nie dotknęła taka tragedia nie odwiedzałem zbyt często działu poświęconego tematyce kradzieży. A przecież tematy tam zawarte odzwierciedlają prawdziwe ludzkie tragedie - i tak niewiele potrzeba - tylko odrobine naszej uwagi, aby pomóc osobom które do nas zwracają się z prośbą o pomoc - tak jak ja teraz.
  6. Wczoraj w nocy 18-19. 04. 2010 skradziono mojego wyjątkowego Kinga. Kto mnie znał to wie, że dla mnie to nie był skuter tylko prawie "Harley": wyjazdy Tychy - Hel - Tychy, zloty w czeskiej Vendryne, parady w Tychach... nie wyobrażam sobie by to miał być koniec - pomóżcie mi go odnaleźć co przy wielu charakterystycznych cechach nie będzie trudne. Załączam link do zdjęcia - jest tam też opis cech szczególnych i mój numer telefonu. Liczę na Was - Brum.list gończy
  7. wielkie dzieki - szczegolnie dla SzoGuna - podane na tacy, zaraz zamowie 2 komplety z tego sklepu.
  8. Czesc. Jestem kompletnie zielony w mechanice a mam problem - żeby w googlu poszukac potrzebnych czesci musze znac ich nazwe. Sprobóje opisac o jaką część mi chodzi.Zębatka przenoszaca naped z łańcucha na tylne koło nie jest przymocowana do niego na twardo. Jest przymocowana poprzez "gumowe" elementy ktore maja amortyzowac szarpanie. W moim przypadku wyglada to tak ze w piascie tylnego kola sa 4 zagłębienia - z kazdego zagłębienia wystaje śruba, która dalej przechodzi przez jeden z 4 otworów w zębatce i zakręcona jest nakrętka. Każda taka śruba wychodzi centralnie z kieszonki a cala kieszonka wypełniona jest jakąś gumopodobna substancją tworzącą rodzaj klocka w którym ta śruba jest osadzona. Te właśnie gumowe klocki trzymające śruby zostały u mnie zdewastowane, są powykruszane, porozrywane, są w nich ogromne ubytki co skutkuje tym że cała zębatka rusza się we wszystkie strony zamiastr być w miare solidnie połączona z kołem.Czy te gumowe elementy mają jakiąś fachową nazwę? Ponieważ mam nietypowy motorek - konkretnie koreański chopperek 50cc nie wiem czy nie będę mieć problemów ze zdobyciem oryginalnych części. Czy ktoś ma pomysł z czego można by pozyskać materiał na "wystruganie" takich klocków, może udało by mi się własnoręcznie usunąć usterkę.
  9. Na kiepską aurę, gdy chromy rdzewieją a w kościach łamie przesyłam Wam fajną grę flashową z motorkiem enduro. Miłej zabawy!bike masterNajlepiej ściągnąć plik SWF na kompa i położyć go na otwartym oknie przeglądarki internetowej - bo tam w pobieralni okienko jest za małe.Sterowanie: kursorygóra - gazdół - hampellewo/prawo - balans ciałem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.