Nie każdy wybiera kurs, który jest najtańszy. Dla mnie liczyła się jakość - wiedziałam, że tam, gdzie idę zostanę nauczona, a nie tylko uczona...
Moje oczekiwania względem kursu były dość spore, bo byłam osobą, która z poważnymi jednośladami nie miała nigdy do czynienia. Liczyłam na to, że prócz powtórzenia sobie wiedzy z zakresu przepisów, dowiem się czegoś więcej na temat samych motocykli – techniki prowadzenia, zasady działania przeciwskrętu i tym podobnych zagadnień, żeby później móc zrozumieć, gdy już wsiądę na motocykl, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej.
To, co bardzo podobało mi się w szkole (choć wiem, że nie każdemu to odpowiadało), to to, że pierwsze odbywały się wykłady, a dopiero po ich zakończeniu można było odbyć jazdy. Wsiadało się więc na motocykl mając podstawową wiedzę, bo wiadomo, w trakcie jazd pojawiały się setki pytań.
Ogromnym plusem w mojej szkole było też to, że instruktorzy to czynni motocykliści – potrafili nie tylko wytłumaczyć co należy robić, by zadanie wychodziło (nie raz czy dwa, ale zawsze), lecz także samemu je wykonać (dzięki @Agnich za wolny slalom :P).
I co bardzo ważne, przynajmniej w moim odczuciu - plac! Przestronny, komfortowy, bez żadnych "przeszkód" typu wysepka z wysokim krawężnikiem na środku czy ogrodzenie postawione dwa metry za stanowiskiem, na którym wykonuje się szybki slalom... To daje duży komfort psychiczny.