Skocz do zawartości
Forum Śląskich Motocyklistów

Wypadek w Paniówkach


marian65

Rekomendowane odpowiedzi

Słyszałem w pracy że w Paniówkach ok.17 uległ wypadkowi motocyklista. Z tego co słyszałem uderzył w samochód który wymusił mu pierwszeństwo. Miała być karetka i helikopter, mimo to był reanimowany na miejscu przez długi czas. Czy coś wiecie więcej na temat tego zdarzenia ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem ktoś napisał, ze nie była mu udzielana pomoc, a pomoc była, udzielał jej lekarz, bądz ktoś kto po prostu wiedział co robi, bo ratownicy z helikoptera sami powiedzieli, ze gdyby nie ta pomoc nie byłoby juz chłopaka na tym świecie.

Helikopter przyleciał nie długo po przyjeździe karetki, z tego co wiem chłopak od razu po wypadku był przytomny i wychodzi na to ze kontaktował, ale jak przyjechała karetka lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej. Z tego co mówili ludzie na miejscu, stan chłopaka określają jako cięzki, ale nie zagrażający zyciu, oby się chłopak wylizał, jechał na kopalnie na zmianę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pochodzę z Paniówek byłam na miejscu wypadku, widok straszny... 

Znam sprawcę i poszkodowanego obaj również mieszkają w Paniówkach. Niestety poszkodowany ma ogromnego pecha 2 lata temu tragicznie zmarła jego żona, pojechała na zakupy, zasłabła na parkingu pod Auchan i....zmarła. Mają córeczkę 13 letnią, żal mi jej strasznie- nawet sobie nie wyobrażam co może teraz czuć ta dziewczynka. O sprawcy sie nie wypowiem bo nic dobrego nie mogłabym napisać niestety. W paniówkach wszyscy go znają...

Mam nadzieję że poszkodowany wyjdzie z tego - życzę mu całym sercem!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej wszystkim. Ja udzielalem mu pomocy osobiscie, wiec jako lekarz chcialem wam wyjasnic pare niejasnosci ktore sie tu pojawily, moze przydadza wam sie jak kiedys bedziecie w takiej sytuacji sami. Nie bede sie wglebial w szczegoly stanu pacjenta, powiem o ogolnych zasadach.

Po pierwsze- poszkodowany lezal na boku, oddychal i byl swiadomy, choc nieco splatany. Takiego pacjenta sie nie reanimuje, nie przeklada, nie robi sie masazu serca czy sztucznego oddychania. Najwazniejsze to podac dyspozytorowi istotne informacje, zeby wiedzial co czlowiekowi jest i jaki zespol wyslac. Wierzcie mi, codziennie slysza krzyki i placze, ze ktos lezy i krwawi a na miejscu okazuje sie, ze jest zlamana noga. Z tego co laik moze zaobserwowac i przekazac, najwazniejsze byly trudnosci z oddychaniem i odpluwanie krwi. To jest juz pilna sprawa, dlatego dyspozytor od razu wezwal i karetke i smiglowiec. Nie warto tez dzwonic kilka razy i popedzac- to nic nie da, a wprowadza chaos.

Sprawa druga- chcac udzielic pomocy zapytajcie, czy ktos ma wyzsze od was kwalifikacje, zeby mogl cala akcja dowodzic. Jesli na miejscu jest juz lekarz lub ratownik, to bezwzglednie zastosujcie sie do jego dyspozycji. Nie narzucajcie sie, nie krytykujcie, bo mozecie nie znac istotnych szczegolow postepowania, a to bardzo rozprasza. Tym razem wszyscy zachowywali sie ok, ale juz kiedys widzialem przepychanki nad pacjentem. To mu NIE pomoze.

Sprawa trzecia- czas. Stalem z zegarkiem w rece obserwujac uplywajacy czas. Od wezwania do przyjazdu karetki minelo ok 8minut. Smiglowiec przylacial po kolejnych 5 czy 10 minutach. Jesli dla was to jest duzo i jestescie tym oburzeni to ja wam gratuluje. To byla wrecz pokazowa akcja jak to powinno wygladac. Znalezli sie ludzie do pomocy ktorzy zabezpieczyli poszkodowanego do przyjazdu karetki, karetka przygotowala pacjenta do transportu a LPR po przeprowadzeniu NIEZBEDNYCH dzialan zabral pacjenta do szpitala. Jesli tak jak ktos tu sugerowal, pacjenta po prostu wrzucono by do smiglowca bez przygotowania i na hurra zawieziono go do szpitala to zapewne na miejscu nie byloby juz nic do roboty.

I teraz apel- nie piszcie rzeczy, ktorych nie jestescie pewni. Oczerniacie tym niekiedy ludzi, ktorzy dali z siebie wszystko by pomoc. Ja ze swojej strony serdecznie dziekuje wszystkim ktorzy pomagali. Zrobili swietna robote.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mendelmax dzięki za wyczerpujące informacje. Zacząłem temat bo słyszałem wycie syren i opowieści ludzi którzy docierali do mnie do pracy. Myślałem że chodzi o typowego motocyklistę. Zastanowiła mnie opowieść kobiety że do wypadku doszło o 17, a po 18 kolega był reanimowany jeszcze na miejscu pomimo że stał helikopter i karetka.Sorry jeśli ktoś poczuł się urażony, bo nie miałem takiego zamiaru...pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luzik, nie sądzę, żeby ktoś się miał gniewać, tylko po prostu przykre jest to, że sporo osób naprawdę robiło co mogło, a później czyta się opis sytuacji z którego wynika zupełnie coś innego. To bardzo demotywuje. I nie chodzi o mnie bynajmniej, bo ja poza tym, że miałem "szczęście" się tam akurat znaleźć, to mam z takimi sytuacjami do czynienia na codzień w pracy. 

Chodzi mi o tych, którzy mimo że nie mieli przygotowania i wiedzy robili wszystko, żeby pomóc, a teraz wejdą na forum i wyczytają, że w zasadzie nikt nie chciał podejść. Również niesprawiedliwe jest to dla ratowników z karetki i LPR, których profesjonalizm mnie po prostu zwalił z nóg- wszystko szło sprawnie jak w zegarku, a kierownik akcji (lekarz LPR) ogarnął zarządzanie zespołem 6 osób tak sprawnie, że każdemu robota paliła się w rękach. I nagle wyczytają, że w zasadzie to godzinę się krzątali i nic nie robili, zamiast zbierać pacjenta.

 

Jeśli chodzi o ramy czasowe, ja przejeżdżałem tam mniej więcej o 16:50 i wypadek musiał się wydarzyć dosłownie kilkanaście sekund wcześniej. Cała akcja faktycznie trwała prawie godzinę, ale nie można mówić o reanimacji- po pierwsze dlatego, że reanimacja to przywrócenie pacjentowi funkcji życiowych oraz kontaktu (same funkcje to resuscytacja). Pacjent miał zachowane te funkcje i był w kontakcie, choć co w takiej sytuacji zrozumiałe- ograniczonym. 

 

Pacjenta transportuje się zawsze w stanie stabilnym, chyba, że osiągnięcie tego stanu nie jest możliwe na miejscu zdarzenia. W tym przypadku pacjent nie doleciałby żywy do szpitala gdyby nie wykonanie pewnych czynności na miejscu. Niektóre z nich wymagają odrobiny czasu, np. podawanie płynów dożylnie z kroplówki chwilę trwa, nie da się tego zrobić wężem strażackim pod ciśnieniem.

 

 

Tak czy owak, nie bać się pomagać, ale też nie próbować pomagać na siłę, bo wiele pomysłów które się słyszy przy takich akcjach jest dla pacjenta niebezpieczna. A w ogóle każdemu szczerze polecam dokształcenie się w ratownictwie. Kosztuje to niewiele wysiłku, niekiedy jest to nawet fajna zabawa, a satysfakcja z uratowania czyjegoś życia- bezcenne. Zwłaszcza, że w naszym środowisku może to nie być "jakiś koleś" tylko najlepszy przyjaciel z którym właśnie jechaliśmy na przejażdżkę i nam się udało a jemu nie.

 

Ps. Jeśli ktoś wie, jakie są dalsze losy kolegi, to BARDZO prosiłbym o jakieś info na PW, bo siłą rzeczy leży mi to trochę na sercu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wchodząc na stronę akceptujesz regulamin i politykę prywatności.